Rozdział 30
Minęły niecałe trzy tygodnie.. Zaczynałam dochodzić do siebie. Nikt nie dowiedział się o porwaniu. Było mi to na rękę. Nie chciałam wokół siebie żadnego zamieszania. Co prawda miałam problemy z samodzielnym wychodzeniem z domu lub wracaniem ze szkoły, dlatego zawsze dbałam o towarzystwo.
Najgorsza i tak była tęsknota za Kubą. Nie zdawałam sobie sprawy, że będzie mi aż tak ciężko. Codziennie rozmawialiśmy przez telefon, ale to nie to samo. Nic nie mogło zastąpić mi jego pocałunków, poczucia bezpieczeństwa, kiedy się w niego wtulałam, czy samej przyjemności przebywania w jego towarzystwie. Dlatego tak bardzo cieszyłam się na 18 października, kiedy Jastrzębski Węgiel miał się zmierzyć z Asseco Resovią. Nie udało mi się być jeszcze na żadnym meczu w Rzeszowie.
Nadszedł piątek. Dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Ledwie byłam w stanie odmówić Magdzie, żeby nie zerwać się z lekcji. Najchętniej bym tak postąpiła, ale jak sobie pomyślałam jaką wujek by zrobił wojnę, to doszłam do wniosku, że wolę przecierpieć te osiem godzin. Najgorsze jak dla mnie i tak były dwie lekcje wf-u. Wszystko bym oddała za zwolnienie, ale myślicie, że wujek by mi je napisał? Skądże. Raz go poprosiłam to w odpowiedzi otrzymałam wykład jaki sport jest ważny, zdrowy, potrzebny i bla bla bla.
Na dodatek dzisiaj do szkoły miał przyjść nowy nauczyciel wf-u. Miałam nadzieję, że jakimś wielkim, niewytłumaczalnym cudem, nie będzie kładł nacisku na siatkówkę. Jedno jest pewne nie potrafię w nią grać. W sumie w nic chyba nie potrafię, ale każdy pragnie trochę urozmaicenia.
- Dzień dobry. Nazywam się Wiktor Gubała i będę waszym nauczycielem. Na początek rozgrzewka. Proszę biegł dookoła sali- zarządził na wstępie. Przez 20 minut trwała rozgrzewka, potem o dziwo prowadził ćwiczenia z koszykówki, trenowaliśmy dwutakt, zatrzymanie na jedno tempo i tego typu rzeczy.
- No dobrze, wystarczy. Zobaczymy czego się nauczyliście. Podzielcie się na 2 drużyny i gramy.
- W koszykówkę?- zdziwiła się jedna z dziewczyn.
- A w co? Wiem, że zawsze graliście w siatkę, ale nie mam żadnego polecenia z góry trenować z wami tę dyscyplinę- oznajmił. Uwielbiam tego gościa! No po prostu go kocham!
Nie miałam jakiś wielkich oczekiwań co do swojej gry, ale kiedy trafiłam kilka razy z rzędu do kosza, nie dając szansy na punkty przeciwnikowi to stwierdziłam, że nie jestem taka zła. Ta gra zaczynała coraz bardziej mi się podobać. W głowie zaczęła tlić się jedna myśl- muszę wygrać- muszę trafić. I za każdym razem mi się to udawało. Nie liczyło się ile przeciwniczek mam do pokonania, zawsze znalazłam sposób, by oddać celny rzut. Byłam wykończona, ale wreszcie zadowolona. W końcu rozległ się gwizdek.
- Dobra dziewczyny, koniec meczu. Wygrała ta drużyna 38;6- powiedział wskazując dla nas.- A ty- zaczął patrząc na mnie- podasz mi swoje nazwisko. Dostajesz 6 z aktywności. Byłaś naprawdę fantastyczna!
O raju! Pierwszy raz w życiu dostałam 6 a wf-u! Od razu poprawił mi się humor i ze szkoły wracałam cała w skowronkach. Kiedy weszłam do domu było już po 16. Z tej całej euforii trzasnęłam dosyć mocno drzwiami i poszłam do kuchni, gdzie siedział libero.
- Cześć!
- No, cześć co się stało? Coś w szkole?- spytał wujek, a ja tylko czekałam na to pytania i szybko usiadłam na krześle na przeciwko niego.
- Graliśmywkosza! Grałamtakfantastycznie! ByłamjakJordan! PanWiktormówiłżebyłamfantastyczna! Dostałam6zwf-u!- zaczęłam mówić bardzo szybko.
- Dziecko! Dziecko, powoli- zaśmiał się mój opiekun.- Nic nie zrozumiałem z tego bełkotu. Weź głęboki oddech i od początku.
- No więc, graliśmy na wf-ie w kosza i pan Wiktor powiedział, że byłam fantastyczna, wygraliśmy 38;6. Byłam jak Jordan! Boże, nikt mnie nie mógł zatrzymać! Czuję się jakbym góry mogła przenosić. I dostałam 6!- zakończyłam swój wywód z bananem na twarzy.
- Wow! Owocny dzień, a tak to co poza tym.
- No dostałam 5 z matmy za kartkówkę- oznajmiłam obojętnym tonem.
- I czemu nic nie mówisz!?- teraz wujek wpadł w euforię.
- Bo co tam 5 z matmy. Pierwszy raz w życiu dostałam 6 z wf-u.
Libero się zaśmiał. Ej, ale nie każdy umie grać we wszystko jak ona kiedyś i dostawać z tego świetne stopnie. Dla mnie to naprawdę było coś.
W sobotę na halę pojechałam razem z wujkiem, żeby być jak najwcześniej. Wprost nie mogłam się doczekać. Krążyłam bez celu po korytarzach dla zbicia czasu.
- Kaja?- usłyszałam za sobą i natychmiast się odwróciłam.
- Mateusz? A co ty tu robisz?
- Wujek ci nie wspominał? Jestem ich nowym lekarzem.
- Miło cię widzieć- przyznałam szczerze.
- Ciebie również- podszedł do mnie i przytulił mnie. Po chwili oderwałam się od niego.- Ja muszę już iść, pogadamy innym razem- pożegnał się i posłał mi swój firmowy uśmiech. Nie mam pojęcia czemu, ale zarumieniłam się. Dlaczego on mnie tak peszył? Mam Kubę i koniec, żadnych lekarzy! Wyszłam przed budynek i usiadłam na murku, cierpliwie czekając na przyjazd autokaru. W końcu się doczekałam. Wśród sylwetek siatkarzy Jastrzębskiego Węgla wypatrywałam postury mojego chłopaka. Kiedy go dostrzegłam w pierwszym odruchu miałam ochotę się na niego rzucić, ale zawodnicy mnie onieśmielali i liczyłam, że Popiwczak sam mnie zauważy. No i się nie przeliczyłam. Jak tylko wyszedł z autokaru rozglądał się na wszystkie strony i gdy nasze oczy się spotkały, twarz rozjaśnił mu szeroki uśmiech. W momencie znalazł się obok mnie i gwałtownie wpił się w moje usta, obdarowując namiętnym, gorącym pocałunkiem. Oderwał się ode mnie, gdy obojgu brakło tchu.
- Nareszcie tu jesteś- powiedziałam i wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko mogłam, na co się lekko zaśmiał.
- Mam nadzieję, że dzisiaj mi kibicujesz.
- No nie wiem, nie wiem- droczyłam się z nim.
- Ej!- zaprotestował.
- No dobra, ale nie mów nic nikomu bo wyjdę na zdrajczynię rodu- wyszeptałam mu na ucho i dałam buziaka w policzek.
Niestety mecz nie poszedł po myśli siatkarzy z Jastrzębia. Przegrali 2;3. Czułam się wewnętrznie rozdarta. Bo z jednej strony drużyna wujka wygrała, ale przecież mój chłopak przegrał. Dlaczego w siatkówce nie ma remisów? Mi przynajmniej byłoby łatwiej.
Oczywiście po meczu było sporo moich łez. Kolejne pożegnanie na nie wiadomo jak długi czas. Na dodatek mieliśmy tylko z kilkanaście minut dla siebie. Tęsknota po raz kolejny rozrywała mi serce.
Miesiąc później....
Szukałam jakiegokolwiek sposobu, żeby zobaczyć się z Kubą. Chciałam pojechać na mecz do Bełchatowa, do Kędzierzyna-Koźla, ale wujek Krzysiek szybko pozbawił mnie złudzeń, mówiąc, że mnie nigdzie nie puści. Chciałam nawet, żeby to Popiwczak przyjechał do nas na weekend, ale to spotkało się z jeszcze większym sprzeciwem u libero, wywołując u mnie standardowy, młodzieńczy 'foch'. Wiedziałam, że muszę znaleźć inny sposób. I wkrótce go znalazłam.
Siedziałam z Magdą na lekcji wychowawczej i nauczycielka powiadomiła nas o zbliżającej się wycieczce klasowej w góry na weekend oraz o możliwości wyjechania do Hiszpanii do jakiejś szkoły z internatem. Wtedy mnie olśniło. Wiedziałam, że to moja szansa. Postanowiłam nie jechać z klasą i udać się do Jastrzębia. Oczywiście nikt nie mógł o tym wiedzieć oprócz Magdy, która w razie czego miała mnie kryć. W szkole wykręciłam się z tego wyjazdu, a w domu namówiłam wujka, żebym mogła sama sobie za tę wycieczkę zapłacić. Nie chciałam od niego wyłudzać pieniędzy. Czułam strach, ale też lekkie podniecenie, że robię coś zakazanego i w końcu zobaczę swojego chłopaka. On też o niczym nie wiedział, ale udało mi się od niego wyciągnąć, że będzie w tym czasie u siebie w domu.
Piątek. Czułam się okropnie, że okłamuje rodzinę. Wujkowi nie potrafiłam spojrzeć w oczy. Ale moja tęsknota za Kubą w konfrontacji z poczuciem winy i wyrzutami sumienia, wygrywała. Libero chciał mnie odwieźć i nie mogłam go przekonać, żeby tego nie robił. Zawiózł mnie prosto pod szkołę i pomógł wyjąc plecak górski z bagażnika.
- No to uważaj tam na siebie- powiedział, tuląc mnie do siebie. Zacisnęłam usta, aby czasem nie powiedzieć, czegoś czego potem bym żałowała.
- Będę, dziękuje- byłam w stanie jedynie wykrztusić.
Kiedy widziałam tę ufność i bezwarunkową miłość w jego oczach, aż chciałam pobiec za jego samochodem i przyznać się do wszystkiego. Gdy auto siatkarza resovii zniknęło mi z oczu wiedziałam, że nie ma odwrotu. Pojechałam na dworzec i wsiadłam do pociągu, który jechał do Katowic a stamtąd przesiadka już pociągiem do Jastrzębia-Zdroju. Podróż zajęła mi kilkanaście godzin więc na miejscu byłam dopiero późnym popołudniem. Znałam adres Popiwczaka, ale nie znałam miasta więc byłam skazana na taksówkę. Siatkarz jeszcze w przypływie emocji odesłał by mnie do domu.
Nie napisze ile dałam za taryfę, ale powiem tylko tyle, że to niesamowite zdzierstwo. Cieszyłam się, że udało mi się dotrzeć na miejsce. Z wielkim wahaniem zapukałam do drzwi Kuby. Przypomniałam sobie jak wmawiał mi, że najważniejsze jest nastawienie więc uśmiechnęłam się najszerzej jak tylko potrafiłam.
- Kaja?!- był w szoku.- Co ty tu robisz?!
- Może byś wpuścił swoją dziewczynę do domu- przewróciłam oczami.
- Co tu robisz?- spytał ponownie, kiedy byłam już w środku.
- Nie cieszysz się?
- Nie o to chodzi. Ale wujek ci pozwolił? On w ogóle wie, że tu jesteś?
- Noooo, nie do końca wie, że tu jestem. Tak jakby.... On.... Trochę myśli, że jestem na wycieczce szkolnej w górach- wydusiłam z siebie, a młody libero złapał się za głowę.
- Trochę myśli?- powtórzył za mną.- Przecież on nas zabije!
- Myślałam, że się ucieszysz, a ty zamiast chociaż się przywitać to robisz mi sceny i trzęsiesz portkami ze strachu. Bądź facetem!
- Masz rację, przepraszam- przyznał.- No chodź tu do mnie- powiedział, wyciągając do mnie swoje ramiona, a ja natychmiast się w niego wtuliłam.
- Powiedz, że masz coś do zjedzenia i to coś niezdrowego, mocno kalorycznego.....
- Zamówiłem pizze jeśli ci to odpowiada.
- O, jak dobrze! Umieram z głodu i już nie pamiętam jak smakują niezdrowe rzeczy. Ciocia gotuje zdrowo i w ogóle. Nie, że niesmacznie, ale czasem człowiek musi coś takiego kalorycznego zjeść nie?
Po godzinie siedziałam na kanapie najedzona i otulona najwspanialszym ramieniem na świecie. Już prawie zapomniałam o swoim poczuciu winy, aż do czasu, gdy wujek postanowił zadzwonić.
- Słucham?
- No i jak tam?- usłyszałam w słuchawce, roześmianego rzeszowskiego libero.
- Wszystko gra- odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem.
- Zmęczona?
- Troszkę.
- Kiedyś musimy się wszyscy wybrać w jakieś góry, może pojedziemy do Zakopanego? Kto wie.
- Tak, byłoby fajnie.
- Na pewno wszystko ok? Masz jakiś dziwny głos....
- Po prostu jestem zmęczona, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- No to fajnie. Trzymaj się tam i baw się dobrze.
- No, cześć- pożegnałam się i rozłączyłam.
- Będę się smażyć w piekle- powiedziałam, siadając obok Kuby.
- Teraz już nic nie zrobisz więc nie myśl o tym- pocałował mnie w skroń.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi ciebie brakuje. W Spale wszystko było prostsze- przyznałam.
- Damy sobie jakoś radę. Teraz jesteśmy razem i cieszmy się z tego.
Odwróciłam się w jego stronę i pocałowałam go w usta. Momentalnie odwzajemnił pocałunek. Usiadłam mu okrakiem na kolanach, wplatając rękę w jego włosy. On rękoma błądził po moich plecach. Niewinny całus przerodził się w głęboki i namiętny pocałunek, który z każdą chwilą przybierał na sile. Zaczęło robić się gorąco......
--------------------------------------------------
Po pierwsze przepraszam za opóźnienie, ale w piątek i w sobotę nie było mnie cały dzień w domu, a dzisiaj wróciłam dopiero przed 12 do domu.
Zaczęło robić się gorąco...... i czy oni coś ten czy nie dowiecie się za tydzień ;] xd
Kaja mocno narozrabiała xd Jeszcze kilka rozdziałów i epilog ;]
Przepraszam za błędy nie mam czasu sprawdzać ;]
Pozdrawiam i do nastepnego ;]