sobota, 25 października 2014

Rozdział 29

Rozdział 29


          Te trzy dni dłużyły mi się w nieskończoność. Czułam się jakby minął co najmniej rok. Rąk i nóg to ja w ogóle nie czułam. Błagam tylko wujka w myślach, żeby mnie stąd uwolnił. Każda minuta była dla mnie prawdziwą katorgą.
   Trzeciego dnia, kiedy leżałam jak zawsze na materacu, skrępowana, przyszli moi porywacze tym razem we dwóch.
- To dzisiaj malutka twój tatulek zapłaci nam pół miliona- oznajmił.- Za te wszystkie lata spędzone w areszcie chociaż tyle nam się należy- zaczęli się śmiać obaj.
  Nie mogłam ich dłużej zdzierżyć. Zacisnęłam powieki, aby uniemożliwić łzom spływanie po policzkach. Dość się już napłakałam. Przynajmniej dzisiaj będzie po wszystkim. Koniec tego horroru.

Z perspektywy Krzyśka:

  To ten dzień. Od kilku dni w ogóle nie spałem. Pieniądze czekały w torbie. Wszystkie oszczędności jakie udało mi się zgromadzić przed prawie 20 lat i kredyt wystarczyło by zebrać pół miliona. Byłbym gotów zapłacić każdą cenę, byleby Kaja wróciła cała i zdrowa.
   Czekałem aż ktoś zadzwoni. Wściekłość mnie rozsadzała od środka, że trwa to tak długo. Ileż można czekać. Siedziałem przy telefonie z głową schowaną w rękach.
- Krzysiu, zjedz coś.
- Nie jestem głodny.
- Od trzech dni nic nie jesz....
- Nie mam ochoty jasne?!- krzyknąłem na małżonkę, która spuściła głowę i wyszła z pokoju. Wiedziałem, że to nie fair wobec niej. Martwiła się tak samo jak ja, ale nie byłem w stanie jeść, spać, mając świadomość, że moja córka gdzieś tam cierpi, że jest przerażona, a ja nie mogłem zrobić nic prócz czekania.
   W końcu telefon zadzwonił. Poderwałem się natychmiast z miejsca.
-  Słucham- zacząłem nerwowo.
- Masz pieniądze?
- Mam, wszystko, mam.
- Świetnie- zaśmiał się.
- Spotkamy się w opuszczonych fabrykach za miastem. Wiesz gdzie to jest?
- Tak, wiem, o której?
- Za godzinę. Będziesz z policją, a dziewczyna zginie.
- Będę sam.
 Nie czekając na nic wziąłem torbę w rękę, kluczyki i pobiegłem do drzwi.
- Krzysiek!- zawołała za mną żona. Zatrzymałem się i posłałem jej pytające spojrzenie. Podeszła i wtuliła się we mnie.
- Proszę wróćcie cali i zdrowi- poprosiła drżącym głosem. Pocałowałem ją w skroń.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy.
  Wybiegłem z domu i popędziłem do miejsca wskazanym przez porywaczy. Chciałem, żeby to wszystko już się skończyło. Pragnąłem, żeby Kaja była bezpieczna. W niecałe 20 minut później byłem na miejscu. Wpatrywałem się w opuszczony budynek. Z lekką obawą wszedłem do środka.Oczekiwanie było dla mnie wiecznością. Jednak w końcu przyszli. Zobaczyłem troje mężczyzn, a jeden ciągnął  za sobą Kaję. Boże, jaka ona była blada i przerażona. Jednak jak na zaistniałą sytuację trzymała się dość dobrze.

Wróćmy do Kaji.....

- Czas na nas maleńka- powiedział jeden z nich. Rozciął mi węzły na nogach i siłą postawił na nogi. Nie potrafiłam ustać. Jakbym na nowo musiała uczyć się chodzi. Porywacz zawołał swojego kolegę. Założyli mi na oczy jakąś opaskę i zaciągnęli mnie do samochodu. Jechaliśmy i jechaliśmy, ale w końcu dotarliśmy na miejsce.  Wytargali mnie z samochodu i ściągnęli materiał z oczu. Syknęłam z bólu. Stanowczo za jasno. Zauważyłam, że napastnicy mają kominiarki na głowach.Weszliśmy do budynku. Była to jakaś opuszczona fabryka. Moje serce podskoczyło z radości, kiedy zobaczyłam wujka Krzyśka. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Kaja.... Nic ci nie jest?- spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Masz pieniądze?!- warknął jeden z bandytów.
- Mam- powiedział wujek i uniósł wyżej rękę, w której trzymał czarną torbę.
- Świetnie- ucieszył się mężczyzna.- Rozetnijcie jej linę na rękach i ściągnijcie taśmę z ust- rzucił do swoich kolegów. Natychmiast to uczynili. Rozmasowałam lekko nadgarstki, na których widniały "krwawe bransoletki". - Połóż torbę i odejdź kilka kroków w tył- instruował wujka porywacz, a on natychmiast to uczynił. Mężczyzna podszedł do pakunku z pieniędzmi, wziął go i wrócił na swoje miejsce.- Puść ją- rzucił krótko do swojego partnera. Już miałam iść do wujka, kiedy niedaleko nas usłyszeliśmy policyjne syreny.
- Miałeś nikogo nie zawiadamiać!
- Nie mam z tym nic wspólnego! Zostaw ją!- rzucił błagalnie wujek, ale nikt już nie chciał go słuchać. Zaczęli ciągnąć mnie do tyłu.
- Wujek! Pomóż mi!- krzyczałam.
- Kaja! Zostaw ją!- zaczął biec w naszym kierunku. Rzucił się na napastników i powalił ich na ziemię własnym ciałem.- Kaja! Uciekaj!- krzyknął do mnie. Byłam rozdarta, ale w końcu go posłuchałam rzuciłam się do ucieczki. Jednak jeden z porywczy szybko się podniósł i zaczął mnie gonić. Chciałam zbiec po schodach, ale zagrodził mi drogę. Spojrzałam za siebie. Było tam tylko okno. Czy przeżyłabym upadek z pierwszego piętra? Nie zastanawiałam się nad tym. Pobiegłam przez całą długość korytarza i rzuciłam się na szybę. Czułam ogromny ból, kiedy przebiłam się na drugą stronę. Czułam kawałki szkła we własnym ciele. A potem bolesny upadek. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem ile tak leżałam, ale ledwo docierało do mnie to co się dzieje wokół mnie. Byłam w stanie otępienia. Słyszałam odgłosy strzelaniny. Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam podjeżdżającą furgonetkę. No tak.... Można było się domyśleć. Mieli plan awaryjny. Było ich więcej niż trzech. Ponownie targali moje ciało do pojazdu. Nie mogłam stawiać wielkiego oporu. Bez prawie żadnych problemów wsadzili mnie do auta i odjechaliśmy. Słyszałam syreny policyjne. Musiałam coś zrobić. Teraz byłoby gorzej. Leżałam praktycznie bez żadnego dozoru. Nie widzieli zagrożenia z mojej strony. Ich błąd. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wykorzystać wszystkie siły, które mi pozostały. Najszybciej jak tylko możliwe podniosłam się i rzuciłam do przodu łapiąc za kierownice i zmuszając auto do gwałtownego skrętu w lewo. Samochód zakoziołkował i zatrzymał się na drzewie. Czterech napastników było nieprzytomnych. Tylko ich przywódca zachował świadomość.
- Taka mała, a taka uparta- rzucił z uśmiechem. Nie chciałam zginąć. Musiałam się stamtąd wydostać. Usłyszałam czyjeś kroki.
- Pomocy!- krzyknęłam na tyle na ile było mnie stać.
- Spokojnie, już cię wyciągamy- zobaczyłam policjantkę. Tak jak obiecała bardzo ostrożnie pomogli wydostać mi się na zewnątrz. Położyli moje ciało na ziemi i kazali się nie ruszać.
- Zaraz będzie pogotowie. Już jesteś bezpieczna
  Karetka zjawiła się po niedługim czasie i zabrała mnie do szpitala. Opatrzyli mi tam rany. Robili wszelkie badania. Byłam trochę oszołomiona. Nie do końca wiedziałam co się koło mnie dzieje.
- Miałaś wiele szczęścia. Żadnych złamań, skręceń tylko rany powierzchowne. Wszystko z tobą w porządku, nie widzę przeciw skazań, żebyś wyszła już do domu- uśmiechnął się do mnie.- Jeszcze tylko policjanci chcą żebyś złożyła zeznania.
- Dobrze chcę mieć już to z głowy.
  Przez następną godzinę albo dwie byłam przesłuchiwana i musiałam opowiadać minuta po minucie co się działo prze ostatnie kilka dni i o wszystkich głuchych telefonach, o tym jak mnie napadnięto i o kradzieży zdjęcia.
- To już wszystko. Możesz iść do rodziny.
- Mam pytanie, czy wujek wiedział o waszej akcji ratunkowej?
- Twój wujek zawiadomił nas o porwaniu, ale potem przestał współpracować. Założyliśmy w jego telefonie podsłuch i śledziliśmy go. Zachowywał się bardzo podejrzanie, szczególnie kiedy gonił do banku co chwile. Wiedzieliśmy, że chce zapłacić okup, ale on nie wiedział, że trzymamy rękę na pulsie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Oni trafią za kratki. Nie dostali ani ciebie ani pieniędzy.
  W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Wstałam ze szpitalnego łóżka, na którym do tej pory siedziałam i wyszłam na korytarz. Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi, a już byłam miażdżona w stalowym uścisku Kuby.
- Jak ja się o ciebie bałem....Nic ci nie jest?
Pokręciłam przecząco głową i wtuliłam się w niego. Kiedy leżałam związana w tamtym ciemnym pokoju, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczę. Oderwałam się od niego i zobaczyłam za nim wujka, który przypatrywał się mi z troską. Nie zastanawiając się na tym podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły, wybuchając płaczem.
- Już dobrze, już jesteś bezpieczna.
- Tak się bałam.... Tak strasznie....
- Dlaczego mi nic wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo byłam na ciebie zła. Wiem, że to dziecinne i przepraszam.
- Nie masz za co- pocałował mnie w czoło.
- Wiedziałam, że mnie uratujesz. Tata wie?
- Wie, ale nie wypuścili go z ośrodka. Już wie, że wszystko z tobą w porządku.
- Może Kuba zostać na noc?- wlepiłam w niego błagalne spojrzenie, dobrze, ale pokój będzie mieć na dole.
Pokiwałam na zgodę głową.
- Chodźmy już do domu- poprosiłam.
- Czeka nas poważna rozmowa- oznajmił, a ja już nic na to nie odpowiedziałam.
    Zgodnie z moją prośbą wróciliśmy do domu. Tam zostałam wyściskana i wycałowana przez ciocie. Dzieciaki nie były świadome co się ze mną działo i dobrze. Musiałam wieczorem opowiedzieć cioci i wujkowi co się ze mną działo.
- Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałaś, że dzieję się coś złego?- spytał wujek po raz kolejny dzisiaj. W jego głosie słyszałam lekką pretensję.
- Byłam zła na ciebie i nie myślałam, że coś takiego się przydarzy.
- A ty też powinieneś myśleć i mi powiedzieć- rzucił wujek wrogo do Popiwczaka. Ciocia szybko uspokoiła swojego męża. Zjedliśmy kolację i poszłam z Kubą do mojego pokoju.
- Nie powinien się na ciebie złościć- rzuciłam trochę zdenerwowana.- To moja wina, a nie twoja.
- Ma tym razem świętą rację..... Ale będę miał przekichane. Teraz to już mnie nienawidzi.
- Może nie będzie tak źle- zaśmiałam się lekko.
- Boże, jak ja się o ciebie bałem- wydusił z siebie i popatrzył na mnie z troską. Podszedł do mnie i popatrzył głęboko w oczy. Nasze usta złączyły się w pierwszym, wydawało mi się, że od wieków pocałunku. Delektowałam się każdym najmniejszym muśnięciem jego ust. Wszystko zaczęło się układać......

---------------------------------------------------------------------
Kaja uratowana xd Przeskok będzie za jakiś czas bo mam jeszcze kilka pomysłów xd W każdym bądź razie przepraszam, że jestem mniej aktywna na Waszych blogach ale po prostu nie wyrabiam. Mam za dużo na głowie. Za niedługo kolejne wielkie BUM xd może nie tak wielkie jak to, ale mam nadzieję, że choć trochę zaskoczę xd
Jutro mecz Bbts Bielsko-Biała vs Effektor Kielce. Z kim widzę się na hali? Ktoś, coś? xd
Pozdrawiam i do zabaczenia :)

sobota, 18 października 2014

Rozdział 28

Rozdział 28



     Obudziłam się w jakimś pokoju, a raczej pomieszczeniu. Leżałam na starym materacu. Wokół mnie było pełno pudeł, jak w magazynie. Miałam skrępowane ręce i nogi, a usta zaklejone taśmą klejącą. Byłam w szoku, ale powoli zaczynały do mnie docierać wydarzenia z przed kilku godzin.... a może dni? Nie wiedziałam ile czasu upłynęło. 
     Próbowałam uwolnić kończyny, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Zaczęłam popadać w panikę. Bałam się tak. Pierwszy raz w życiu tak bardzo się bałam! Dlaczego nie weszłam szybciej do tego hotelu?! Czy ktoś mnie znajdzie, pytałam samą siebie. Jednak podświadomie byłam pewna, że wujek Krzysiek nie spocznie póki mnie nie odszuka. Poruszy niebo i ziemię by mnie znaleźć. Boże.... Dlaczego ja byłam dla niego taka okropna? Jeśli mnie zabiją nigdy się nie dowie, że mimo naszych relacji naprawdę go kocham. Będzie żył z myślą, że go nienawidziłam. Łzy zaczęły gromadzić się pod powiekami. W głowie zakorzeniła się jedna myśl- muszę się stąd wydostać.
- Obudziła się księżniczka- wzdrygnęłam się przerażona, na dźwięk grubego, szorstkiego głosu. Nie byłam w stanie zobaczyć do kogo ów głos należy. Porywacz znajdował się za moimi plecami, a ja nie miałam ochoty się odwracać. Moje serce ze strachu zaczęło bić w niewyobrażalnie szybkim rytmie. Choć nie wierzyłam, że to możliwe byłam jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej.
- Umówmy się. Będziesz grzeczna i twój wujaszek sypnie kasą to nic ci się nie stanie. Będziesz sprawiać problemy, on nie zapłaci albo zawiadomi gliny skończysz marnie. A pamiętaj, że czasem są rzeczy gorsze od śmierci- zaczął się śmiać, jakby właśnie opowiedział dowcip. Jeśli chciał mnie zastraszyć to mu się udało. Przełknęłam głośno ślinę. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Modliłam się o to, żeby nic mi nie zrobił. Ale tajemniczy mężczyzna po prostu wyszedł pozostawiając mnie samej sobie.
"Wujek pomóż mi....."- błagałam w myślach.

Z perspektywy Krzyśka....

     Gdy cała moja rodzina przyjechała na mecz półfinałowy, wierzyłem, że coś się zmieniło. Martwiło mnie zachowanie Kaji. Codziennie dzwoniłem do domu i próbowałem z nią chociaż przez chwilę porozmawiać, ale się uparła. Żona powtarzała mi, że to dla niej wciąż duży szok i, że potrzebuje czasu. Dlatego cierpliwie każdego dnia, czekałem na to, kiedy się do mnie odezwie. Nastolatka zwiększyła moje złudzenia na poprawę naszych stosunków, kiedy na jej twarz wkradł się promienny uśmiech, miałem nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dziewczyna zaczęła biec, ale minęła moją osobę i wpadła w ramiona swojego chłopaka. Wtedy poczułem ukłucie w sercu. Wiedziałem, że nic się nie zmieniło.
    Sam tylko pogorszyłem sprawę. Jednak zarzekam się na wszystko, że miałem dobre intencje.
- Kaja, możemy porozmawiać?
Podskoczyła w miejscu na dźwięk mojego głosu.
- Skoro chcesz- wydusiła z siebie obojętnym tonem. Nadal stała odwrócona do mnie plecami.
- Rozumiem, że ci ciężko, ale nie rozumiem czemu uważasz się za intruza. Nawet we własnym domu nie czujesz się jak u siebie.
- Mój dom jest w Krośnie. I niedługo tam wrócę.
- Nie pozwolę na to! Nie pozwolę, żebyś znów przeżywała ten koszmar. Widziałem co tam się dzieje!
Przemilczała to. Łzy napływały jej do oczu. Nie powinienem tego przypominać. Podszedłem do niej i położyłem rękę na jej ramieniu, ale szybko się ode mnie odsunęła. Westchnąłem głęboko i wyszedłem.
 Nie mogłem sobie wybaczyć, że powiedziałem o te kilka słów za dużo. Ale zawsze uważałem ją za swoją córkę. Zawsze nią była chociaż nie wiedziała o tym. Starałem się robić dla niej wszystko. Nie mogłem pozwolić, żeby wróciła do piekła, z którego uciekła. Nie oczekiwałem, że zacznie do mnie mówić "tato". Pragnąłem jej szczęścia i bezpieczeństwa. Nie mogłem pozwolić, żeby mieszkała w Krośnie. Postanowiłem walczyć o prawa do opieki nad nią, niezależnie od jej zdania. Nie dam jej na nowo przeżywać horroru.

    Byliśmy mistrzami świata! Dalej nie mogłem w to uwierzyć. Gdy byliśmy już w hotelu, zmartwiła mnie dłuższa nieobecność Kaji. Poszedłem jej poszukać. Pomyślałem, że żegna się z Kubą przed hotelem więc nie zwlekając udałem się tam.
    To co zobaczyłem, napełniło mnie przerażeniem. Jakiś facet ciągnął Kaję na siłę do samochodu.
- Kaja!- zacząłem wrzeszczeć i biec w ich stronę, ale auto odjechało z piskiem opon.- Kaja!- krzyczałem dalej.- O, boże! Co teraz?- zacząłem gadać do samego siebie. Drżącymi rękoma wyjąłem telefon z kieszeni i pospiesznie wykręciłem numer 112.
- Słu....
- Porwano moją siostrzenicę!- przerwałem mężczyźnie niemal od razu.
- Spokojnie, proszę powiedzieć, gdzie pan jest zaraz wyślę patrol.
    Rozmowa dłużyła mi się niemiłosiernie, a oczekiwanie na policję jeszcze bardziej. Nie wiedziałem co ma zrobić. Byłem bezradny. Żadnego punktu zaczepienia, nie miałem pojęcia kto to mógł być. Jedno było pewne.... Znajdę ją gdziekolwiek jest.
- Krzysiek, co się stało?- przed hotel wyszła Iwona.
- Porwali ją- powiedziałem, mając łzy w oczach.
- Kto? Kogo?- zaniepokoiła się.
- Kaję, porwali Kaję....
- O matko! Dzwoniłeś na policje?
- Zaraz będą. Jeśli coś jej się stanie, ja sobie tego nigdy nie wybaczę....- powiedziałem. Żona podeszła i wtuliła się we mnie.
- Nic jej się nie stanie. Znajdziemy ją.
   Mój świat runął. Funkcjonariuszom nie byłem w stanie podać nic oprócz zdjęcia Kaji i podania przebiegu porwania.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Proszę na razie o tym nikomu nie mówić.
- Jak mam udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy nie jest?!- krzyknąłem.
- Rozumiem pana sytuację, ale to dla dobra śledztwa. Jeśli ustalimy w jakikolwiek sposób kto ją porwał łatwiej będzie nam ją znaleźć. Jeśli porywacze będą wiedzieć, że wszyscy o porwaniu wiedzą będą bardziej ostrożni. Proszę dzisiaj wrócić do domu. Przyślemy kogoś kto będzie monitorował sytuację i państwa telefon. Umożliwi nam to namierzenie porywaczy, gdy się odezwą.
Pokiwałem tylko głową. Nie umiałem wydobyć z siebie ani słowa.
- Jest ktoś kto może wiedzieć więcej?
- Jej chłopak- odezwała się Iwona.- Kuba Popiwczak.
Żona podała policjantowi jeszcze numer do młodego siatkarza. Byłem wściekły, że sam o tym wcześniej nie pomyślałem.
   Wszystkich zdziwiło, że nagle wyjechaliśmy z rodziną z hotelu. I to od razu po wielkim finale, ale co mieliśmy zrobić? Wytłumaczyłem się sprawami osobistymi przed trenerem i nie minęło pół godziny a już jechaliśmy w stronę Rzeszowa.

Z perspektywy Kuby:

   W Jastrzębiu byłem nad ranem. Ledwo wszedłem do swojego mieszkania, a rozdzwonił się mój telefon.
- Słucham?
- Witam, z tej strony mówi Piotr Zawada, policja kryminalna, czy rozmawiam z Jakubem Popiwczakiem?
- Tak, o co chodzi?- zdziwiłem się.
- W nocy w Katowicach, doszło do porwania niejakiej Kaji Sławińskiej....
- Co?!- przerwałem mu.- Jak to?!
- Czy jest możliwe, żeby pojawił się pan na komisariacie w Rzeszowie? Może wie pan coś, co mogło by nam pomóc.
- Już jadę.
- W takim razie do zobaczenia.
    O nie, nie, nie, nie. Tylko nie Kaja. Boże! Wiedziałem, żeby o tym komuś powiedzieć! Dlaczego ja jej posłuchałem? Czym prędzej pobiegłem do samochodu i jak najszybciej mogłem jechałem w kierunku Rzeszowa. Na miejscu byłem po kilku godzinach. Wpadłem zdyszany na komisariat. Zobaczyłem tam wujka Kaji. Oboje zostaliśmy poproszeni do gabinetu.
- Dzień dobry, Piotr Zawada- przedstawił się policjant.- Wydział w Katowicach przekazał mi sprawę.
- Rozumiem- odezwał się Igła.
- A więc panie Kubo, czy wie pan kto to mógł być.
- Tak- przełknąłem głośno ślinę.- W Spale ktoś się wkradł Kaji do pokoju. Ukradł zdjęcie z jej mamą. Potem ktoś ją napadł, ale uciekł. Rzucił tym samym zdjęciem jej w twarz. Dostała raz głuchy telefon, a potem wszystko ucichło.
- Dlaczego do jasnej cholery nic nie powiedzieliście?!- ryknął Ignaczak.
- Prosiła mnie, żeby nic nie mówić.
- I ty się jej musiałem posłuchać, bohaterze?!
- Ale proszę o spokój!
- Była na pana zła! I nie chciała z panem w ogóle rozmawiać.
- Trzeba było mi powiedzieć- rzucił tylko spokojnym, ale chłodnym tonem.
- Wiem, że trzeba było! Wtedy była bezpieczna, z nami.....
- Czy podejrzewacie kto to jest?
- Narkomani. Jej mama kiedyś zeznawała przeciwko nim w sądzie. Niedawno powinni wyjść z więzienia więc całkiem możliwe, że to oni.... O, boże, jak oni jej coś zrobią.....- załamał się starszy libero. Miałem jeszcze większe poczucie winy. Powinienem komuś o tym powiedzieć. Przeze mnie Kaja jest w niebezpieczeństwie.
- Spokojnie, mamy jakiś punkt zaczepienia. Będziemy ich szukać.

Wróćmy do Kaji;

     Było mi tak niewyobrażalnie zimno. Nie czułam już kończyn, które już dawno zdążyły zdrętwieć. Tak bardzo chciało mi się pić. Żołądek domagał się jedzenia. Nawet nie miałam już siły płakać. Otaczała mnie ciemność. Nie było tu żadnego okna, czułam się jakby czas nie istniał. Miałam wrażenie, że spędziłam tam wieczność.
   Usłyszałam brzęk kluczy i otwieranego zamka. Zacisnęłam powieki ze strachu.
- No królewno, pora zadzwonić do twojego wujaszka- oznajmił mój oprawca i poczułam jak zawiązuje mi opaskę na oczach. Byłam całkiem zdezorientowana. Panika zaczęła we mnie narastać. Usłyszałam jak porywacz wykręca czyjś numer.
- Mamy twoją córkę. Zastanawiasz się co jej możemy zrobić?- zaśmiał się mężczyzna.
- Zostawcie ją!- nie wiem jak, ale usłyszałam wyraźnie wujka przez telefon. Poczułam ukłucie w sercu. Jak ja za nim tęskniłam. Chciałam go tylko przeprosić.
- Spokojnie. Zasady są proste. Zapłacisz 500 tysięcy i dziewczyna jest cała i zdrowa twoja. Zawiadamiasz gliny to będzie miała bardzo powolną i bolesną śmierć.
- Zapłacę! Zrobię wszystko tylko jej nie krzywdźcie!
- Masz trzy dni na uzbieranie kasy. Wskazówki, dostaniesz w najbliższym czasie. Jedna sztuczka i już nigdy jej nie zobaczysz.
- Dobrze! Nie powiem nic policji! Tylko nic jej nie róbcie- błagał wujek. - Dajcie mi z nią porozmawiać.
Mężczyzna podszedł do mnie i odkleił mi taśmę z ust. Syknęłam z bólu. Potem przyłożył mi do ucha słuchawkę.
- Wujek?- zaczęłam płakać.
- Kaja, kochanie, spokojnie! Ja zapłacę, zrobię wszystko, żebyś wróciła cała i zdrowa do mnie.
- Tak się boję- przyznałam i zaczęłam płakać.
- Słonko, nie bój się. Zapłacę i nic ci nie zrobią. Obiecuję, że za niedługo wrócisz do domu. Kocham cię- słyszałam jego płaczliwy głos. Nie dane mi było odpowiedzieć. Porywacz zabrał telefon.
- Słyszałeś nic jej nie jest. Masz trzy dni.



---------------------------------------------------
Badum tsss xd Zdziwiły mnie teorie dotyczące Zająca i Rafała xd to już by było chore xd to porwanie było planowane już od momentu jak zginęło zdjęcie z Kaji pokoju więc jak już się wyjaśniło Zając nie ma z tym nic wspólnego, Rafał też nie xd Przepraszam, że jestem mniej aktywna na Waszych blogach, ale nie mam na nic czasu. Moje życie to biologia, chemia, matma- od poniedziałku do niedzieli, nowy rozdział- piątek i sobota: sobota- gra na gitarze i to wszystko, także jak na razie nie zapowiada się ciekawi. Tylko wczoraj udało mi się wyskoczyć na prezentację bbts i oto zdjęcie z niej ;)
Pozdrawiam i do soboty ;)

sobota, 11 października 2014

Rozdział 27

Rozdział 27


   Następny dzień zaczął się bardzo miło. Pomijając fakt, że cała drużyna była w bojowych nastrojach to samo śniadanie było dla mnie przyjemne. Cała uwaga Kuby była skupiona  tylko na mnie. Cieszyłam się, że mogę z nim spędzić te kilka chwil.
- Kuba, możemy porozmawiać?- zmaterializował się przy nas Zając.
- Jestem zajęty- powiedział obojętnym tonem.
- Proszę, to dla mnie ważne- mówiła dalej prawie płaczliwym głosem. Zaczynało być mi jej szkoda. Obawiałam się, że to wszystko przeze mnie. Popiwczak z trzaskiem odłożył kubek, który trzymał w ręce.
- Porozmawiaj z nią- szepnęłam mu na ucho.
- Zaraz wrócę- oznajmił i poszedł pogadać z Sabiną. Nie podobało mi się to. Coś musiało się wydarzyć. On nigdy nie wyżywałby się tak po niej bez jakiejś poważnej przyczyny. Coraz bardziej zaczynało mnie to wszystko zastanawiać. Co się stało, że zaczął pałać do niej taką wrogością? Nie wiedziałam tego, ale nie mogłam patrzeć na niego w takim humorze, dlatego chciałam, żeby pogodził się ze swoją przyjaciółką. Nie wiedziałam wtedy jednak, że sama sobie zadałam cios. Nie wiedziałam, że wtedy to się wszystko zaczęło....

Z perspektywy Kuby:

  Dla świętego spokoju spełniłem prośbę mojej już chyba byłej przyjaciółki. Nie widziałem w tym żadnego celu. Ostatnio wyjaśniłem jej jak dla mnie sytuacja wygląda. Wyszliśmy przed hotel. Nie odezwałem się ani słowem. Czekałem, aż to ona zacznie mówić. W pamięci miałem ten pamiętny dzień z przed dwóch tygodni, kiedy wszystko się zepsuło.

Dwa tygodnie wcześniej......

Dzisiaj po treningu miałem się spotkać z Sabiną w parku. Miałem nadzieję, że się nic nie stało, bo uprzedziła, że czeka nas poważna rozmowa. Już z daleka widziałem jej zgrabną sylwetkę, opierającą się o drzewo.
- Hej- przywitałem się i pocałowałem w policzek.
- No, hej.
- To co się stało? O czym chciałaś porozmawiać?- spytałem.
- Wiesz Kuba, że jesteś dla mnie kimś ważnym. Zawsze mogę na ciebie liczyć i ty na mnie też. Rozumiesz mnie jak nikt inny. Dajesz mi wsparcie i ciepło. 
- Od tego są przyjaciele- wtrąciłem z uśmiechem.
- Tak, ale nie rozumiesz.... Ty już nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Kuba....- zaczęła mówić, ale urwała.-...... Zakochałam się w tobie- wyrzuciła z siebie i spuściła głowę, a mnie aż wbiło w ziemię.
- Sabina czy to żart? Powiedz mi, że to żart.....
- Kuba, to nie żart....
Wziąłem głęboki oddech i chwyciłem się za głowę.
- Kuba, proszę, wysłuchaj mnie.....
- Jak ty to sobie wyobrażasz?!- spytałem.- Broniłem cię! Ufałem ci! Momentami nawet traktowałem ciebie lepiej niż Kaję! Zapewniałem ją, że nie ma o co być zazdrosna, bo twoje intencje są czyste!- nie panowałem już nad sobą.
- Bo są!- również zaczęła krzyczeć, ale ja odwróciłem się i zacząłem iść przed siebie.- Kuba, poczekaj! To nie tak! Ja nie chcę jej ciebie odbić! Pamiętasz, jak się mnie radziłeś jak rozegrać wszystko z Kają?! Pomagałam ci bo chciałam, żebyście byli razem! Ale potem....- chwyciła mnie za rękę i pociągnęła, żebym się zatrzymał.- Ale potem miałam tyle problemów i potrzebowałam kogoś bliskiego i byłeś ty! Pocieszałeś mnie i przytulałeś!
- Byłem twoim przyjacielem!
- Wiem, ale widzieliśmy się codziennie i nie wiem jak to się stało.... Ale stało się i ja nic na to nie poradzę. Nie mogę dłużej tego ukrywać...
- Najlepiej teraz będzie jak się nie będziemy widywać- powiedziałem chłodno.
- Co?- spytała, mając łzy w oczach.
- Sabina.... Skoro sprawa tak wygląda nie możemy się przyjaźnić. Nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie ani nie przychodź. Nigdy nie zostawię dla ciebie Kaji- oznajmiłem i odszedłem. Tym razem nie próbowała mnie zatrzymać, ale słyszałem jej płacz.

Dwa tygodnie później:
Nie wiem ile staliśmy tak bez słowa, ale ja nie miałem zamiaru pierwszy się odezwać.
- Kuba.... Wiem, że mogłeś być wtedy zszokowany, ale uwierz mi ja nie mam złych zamiarów. Nie chcę zrobić nic wbrew tobie....
- Co ja sobie miałem pomyśleć?
- Wiem, że ci ciężko tak samo jak mi, ale nie chcę rozbijać twojego związku..... Wezmę tyle ile mi dasz, a skoro to ma być przyjaźń to będę się nią cieszyć. Nie chcę stracić przyjaciela- powiedziała, a w oczach stanęły jej łzy. Nie wiem co mną kierowało, ale ją przytuliłem.
- Nie wracajmy do tego. Zapomnijmy o tym- poprosiłem i wyswobodziłem ją ze swojego uścisku. Ona pokiwała tylko głową. Uznając naszą rozmowę za zakończoną, wróciłem do Kaji. Usiadłem obok niej, a następnie objąłem ramieniem.
- Jesteś dla mnie najważniejsza, pamiętaj- szepnąłem jej na ucho i pocałowałem w skroń.

Wróćmy do Kaji:

Kuba wrócił już w lepszym humorze. Cieszyło mnie, że już go to coś nie dręczy. W katowickim spodku byliśmy na długo przed rozpoczęciem meczu. Siedziałam na trybunie wtulona w Kubę. Sabina coś tam do nas gadała, a jak jak to ja w ogól jej nie słuchałam. Odniosłam wrażenie, że Popiwczak również. Co prawda przytakiwał jej, ale wydawało mi się, że to tylko z grzeczności. Cały czas był wpatrzony we mnie. Taki stan rzeczy bardzo mi odpowiadał. Szczególnie, kiedy docierało do mnie, że jutro już będziemy musieli się pożegnać.
   W końcu zaczął się mecz. Przez całe spotkanie miałam dreszcze. To było jak sen. Dałam ponieść się wspaniałej atmosferze. Nie mogłam uwierzyć, że wygraliśmy. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy mistrzami świata. Zaczęłam śmiać się i płakać jednocześnie. Spodek odleciał, po raz kolejny. Takiego wybuchu radości nie wiedziałam nigdzie.

Kilka godzin później....
- Kaja, na mnie już czas- oznajmił Kuba, kiedy staliśmy przed hotelem. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Próbowałam powstrzymać łzy, ale nijak mi to szło. Czułam jak słone krople, spływają mi po policzkach.- Myszko nie płacz. Obiecuję, że przyjadę jak tylko będę miał trochę więcej czasu- przyrzekł, tuląc mnie do siebie i gładząc po głowie.
- Będę tak strasznie tęsknić- wydusiłam z siebie, płacząc w jego rękaw. Uniosłam głowę, by ostatni raz spojrzeć w jego oczy. Wiedziałam, że prędko się nie zobaczymy, a mi tak strasznie brakowało kogoś bliskiego. Za bardzo się przyzwyczaiłam, że jest obok mnie zawsze.
Ostatni namiętny pocałunek i odszedł..... A ja stałam przed hotelowym wejściem, patrząc jak odjeżdża. Po kilku minutach chciałam już wrócić do hotelowego pokoju. Odwróciłam się, ale wtedy ktoś złapał mnie od tyłu. Zasłonił mi jakąś szmatą usta, która utrudniała mi oddychania. Tajemniczy osobnik zaczął ciągnąć mnie do tyłu. Próbowałam się wyrwać, wrzeszczeć, ale wszystko na nic. Po kilkunastu sekundach, poczułam jak tracę siły, świat zaczął wirować. Ostatnie co pamiętam to zamazany obraz wujka, który biegł w moją stronę, dźwięk zamykanych drzwi furgonetki i pisk opon........


---------------------------------------------
Jeszcze kilka rozdziałów i podejrzewam koniec tej historii.... W głowie pojawił się pomysł na następne opowiadanie ;) Tym razem głównym bohaterem będzie Wojciech Włodarczyk :)
Do następnej soboty ;) ;*

sobota, 4 października 2014

Rozdział 26

Rozdział 26


      Pierwszy tydzień szkoły to była istna masakra. Materiału do nauki było za dużo. Pozostaje jeszcze jedna kwestia, a mianowicie- moja nowa klasa. Miałam ich już wszystkich dość. Nawet mogę kilku z nich opisać. Jeden chłopak nazywa się Igor i to jakiś pożal się Boże model. Takiego lalusia to ja nigdy nie spotkałam. Ostatnio kupił sobie buty "za jedyne" 800 zł! Ja za to mam dwie pary spodni, sukienkę, 3 bluzki, buty i 2 dobre książki.
Nasza przewodnicząca to największy plastik jaki kiedykolwiek widziałam. Ona nie ma na sobie tapety tylko gładź szpachlową. "Największa gwiazda" szkoły. Jeśli jej ktoś podpadł potrafiła go zniszczyć.
Nie wolno zapomnieć o klasowym kujonie, a jednocześnie lizusie. Można powiedzieć, że to pani idealna. Lekki makijaż, stonowany strój i zawsze przygotowana na wszystko. Na dodatek kiedy według jej uznania klasa jest za głośno, musi wszystkich uciszać. Syczy jak worek węży! Siedzi w pierwszej ławce, ale myślę, że jakby mogła to siedziałaby cały czas przy tablicy.
Resztę klasy mogłam jakoś ścierpieć. Jednak wszystkich łączyła jedna rzecz- każdy, ale to każdy potrafił grać w siatkówkę, nawet plastikowa blondi. Po szkole rozniosło się kto jest moim opiekunem i oczekiwano ode mnie wysokich umiejętności na wf-ie, gdzie grano tylko w siatkówkę. W przeciągu tygodnia zrozumiano, że jestem największym beztalenciem w historii. Stałam się obiektem drwin z tego powodu.
Jedynym moim oparciem była Magda, która wbrew temu co mówiła wcześniej, nie wagarowała.
       Wrzesień mijał, a moje nastawienie się nie zmieniało. Kiedy wujek dzwonił i chciał porozmawiać, zwyczajnie odmawiałam. Ciocia próbowała mi to jakoś wyjaśnić, ale grzecznie powiedziałam, że nie może mnie zrozumieć. Z Kubą miałam się widzieć dopiero na meczu półfinałowym z Niemcami. Już nie mogłam się doczekać. Szczególnie, że był piątek i siedziałam na ostatniej lekcji jaką była matematyka, uporczywie wpatrując się w zegar.
- No to do ćwiczenia pierwszego poproszę......- zaczęła nauczycielka.
- Mogę ja?!- spytała Dominika, wręcz podskakując na krześle. Przewróciłam tylko oczami.
- Nie tym razem. Dajmy szansę komuś innemu- uśmiechnęła się do niej przepraszająco nauczycielka.- Poproszę...... Kaję.
Zastygłam na moment w bezruchu. Wlepiłam przerażony wzrok w nauczycielkę.
- No, chodź- uśmiechnęła się lekko.
Przełknęłam głośno ślinę i bardzo powoli podeszłam do tablicy. Z zadania nie rozumiałam nic. Co prawda matematyczka wszystko mi tłumaczyła i w końcu je rozwiązałam. Z ulgą usiadłam w ławce, czekając na koniec tej katorgi. Magda poklepała mnie pocieszająco po plecach.  Na reszcie nadszedł upragniony moment i zadzwonił dzwonek.
- No, w końcu!- wyrzuciła z siebie Magda.- Chodźmy na pizze dzisiaj- zaproponowała.
- Nie mogę. Muszę być wcześniej i pakować się na weekend.
- Farciara, ja obejrzę mecz tylko przez telewizorem- westchnęła.
- I tak najbardziej cieszę się, że zobaczę Kube- powiedziałam z uśmiechem, a ona przewróciła oczami.
- Tak, wiem, on jest taki cudowny i tak za nim tęsknisz bla, bla, bla.
- Ej- zaśmiałam się.- Wiem, że go nie lubisz, ale nie wiem czemu.
- A ty czemu nie lubisz Rafała?
- Bo to nachalny palant.
- O gustach się nie dyskutuje. Z resztą nie wiem czy wiesz ale od tego sezonu będzie pracował w Rzeszowie, w jakiejś klinice.
- Skąd wiesz?
- Mówił mi- zarumieniła się. Oj, jest coś na rzeczy. Ale miłość nie wybiera.
    Droga do domu przez zatłoczone centrum, niemiłosiernie mi się dłużyła. Nie dość, że stałam w 20-minutowym korku, to w autobusie znalazły się dwie staruszki, który krytykowały chyba każdego i nie zwracały uwagi na to, czy ten ktoś to usłyszy.
- Ten to cały na czarno!- oburzyła się jedna.
- A to- wskazała na mnie- to patrz jak w tych słuchawkach stoi!
Co ich kurde obchodzą moje słuchawki?! Ale mniejsza z tym. Było dosyć zabawnie. Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie umierała z głodu.
- Już jestem!- krzyknęłam, kiedy byłam już w domu wujków.
- Chodź, zaraz będzie obiad- zawołała ciocia z kuchni.- Jak w szkole?
- W porządku.
- Wiesz, wujek Krzysiek dzwonił i prosił, żebyś się odezwała- powiedziała niepewnie, obserwując moją reakcję. Tylko pokiwałam głową. Ona wiedziała tak samo jak ja, że nie zadzwonię do niego.
      Nadszedł dzień, kiedy w półfinale Mistrzostw Świata, Polska miała zmierzyć się z Niemcami. Rano razem z Ignaczakami, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Katowic. Nie cierpię podróży. Musze brać tabletki, które otępiają i muszę się przespać z półtorej godziny, żeby w ogóle kontaktować.
    Po kilku godzinach jazdy, wreszcie dotarliśmy pod hotel, w którym mieliśmy spędzić noc. W tym samym budynku byli siatkarze. Wujek już czekał w holu. Kiedy go zobaczyłam przystanęłam na moment. Nie potrafiłam się cieszyć z jego widoku. Nie to co jego rodzina. Dzieci wskoczyły mu w ramiona, żona pocałowała go w usta, tylko ja.... Jak zawsze.... Stałam z boku. Wujek wlepił we mnie wzrok jakby na coś czekał. Za jego plecami dostrzegłam sylwetkę Popiwczaka. Momentalnie świat przestał istnieć, a na moją twarz wkradł się uśmiech. Wujek błędnie myśląc, że uśmiecham się do niego, zaczął iść w moim kierunku.
- Kuba!- krzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę. Jednocześnie zobaczyłam, jak twarz starszego libero przybiera odcień smutku. Jednak w tamtym momencie to się nie liczyło. Skoczyłam prosto w ramiona Kuby.
- O, rany jak ja za tobą tęskniłem- powiedział. Najwspanialsze uczucie ze wszystkich, kiedy wreszcie mogłam go dotknąć, poczuć zapach jego perfum, tak po prostu być w jego ramionach. Cudownie było znowu poczuć te miękkie usta na swoich. Czułam się jakby nie było nic wokół, jakby świat zniknął, a pozostaliśmy tylko my.
- Muszę iść się rozpakować, ale potem może gdzieś pójdziemy?- spytałam.
- To spotkamy się za pół godziny tutaj?
Pokiwałam głową. Skradłam mu jeszcze jednego buziaka i poszłam po swoją walizkę. Szłam za wujkami do naszego pokoju. Okazało się, że jest on podzielony na 3 inne i miałam swój własny.
- Kaja, możemy porozmawiać?
Podskoczyłam w miejscu na dźwięk tego głosu.
- Skoro chcesz- wydusiłam z siebie, siląc się na obojętny ton. Jednak nadal stałam odwrócona do niego plecami.
- Rozumiem, że ci ciężko, ale nie rozumiem czemu uważasz się za intruza. Nawet we własnym domu nie czujesz się jak u siebie.
- Mój dom jest w Krośnie. I niedługo tam wrócę.
- Nie pozwolę na to! Nie pozwolę, żebyś znów przeżywała ten koszmar. Widziałem co tam się dzieje!
Przemilczałam to. Łzy napływały mi do oczu. Nie powinien tego przypominać. Podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu, ale szybko się odsunęłam. Westchnął głęboko i wyszedł. Wiedziałam, że sprawiam mu ból, ale dlaczego zawsze mam myśleć tylko o innych?
- Ciociu mogę wyjść z Kubą?- spytałam, wchodząc do jej pokoju. Popatrzyła na wujka który siedział na łóżku. Pokiwał głową, nie patrząc nawet na mnie.
- Tak, ale weź ze sobą telefon.
   Zeszłam do holu, gdzie czekał na mnie mój siatkarz. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Nie chciałam myśleć o problemach, kiedy miałam go na tą jedną chwilę. Jednak wszystko musiała przerwać jedna osoba. Tak, dobrze myślicie- Zając. Gdzie Kuba tam i ona.
- O, cześć wam. Idziecie do miasta. Mogę iść z wami? Trochę mi się nudzi.
- Przepraszam, Sabina, ale chcielibyśmy spędzić trochę czasu sami- powiedział Kuba ostro i posłał jej wrogie spojrzenie. Objął mnie ręką w pasie i tak po prostu odeszliśmy. Popatrzyłam na niego zdziwiona. On właśnie jawnie odmówił Zającowi! I był dla niej tak nie uprzejmy, że aż mnie zatkało. Niby za nią nie przepadałam. Jednak w głowie zapaliła mi się czerwona lampka. On nigdy by nikogo tak nie potraktował, gdyby coś się nie stało. Nie chciałam, żeby przeze mnie zostawiał wszystkich przyjaciół. Jeśli jej nie lubiłam to mój problem, ale jakby nie było to jego przyjaciółka więc trochę się zmartwiłam.
- Nie patrz tak. Mówiłem, że jesteś najważniejsza i nikt nam dzisiaj nie będzie przeszkadzał- oznajmił i pocałował mnie w usta.
- Ale na pewno wszystko w porządku? Coś się stało?
- Nieee.... Po prostu chcę pobyć tylko z tobą. To źle?
- Nie mówię, że źle, ale martwię się.
- Niepotrzebnie- pocałował mnie w czoło.
Może rzeczywiście jestem przewrażliwiona? Przecież powiedziałby mi, gdyby było coś nie tak. Weszliśmy do pierwszej, mile wyglądającej kawiarni. Zajęliśmy miejsce w rogu pomieszczenia.
- Kotek, ale musimy pogadać.
- O czym?- zmartwiłam się.
- Myślę, że powinnaś trochę odpuścić wujkowi. Nie wszystko to jego wina i popełni wiele błędów, ale myślę, że jest dla ciebie jak drugi ojciec od wielu lat. Sama powiedziałaś, że mogłaś na niego liczyć w każdej sytuacji. Daje ci szansę na lepsze życie, na które zasługujesz. Jest przy tobie i nie oczekuje, że będziesz do niego mówić tato, że zapomnisz o swoim ojcu. Chce dla ciebie szczęścia. Pomyśl o tym.
    Rzeczywiście. Kuba miał dużo racji, ale mi również było ciężko. Przez cały mecz w głowie, dźwięczały mi jego słowa. Nie mogłam w pełni skupić się na meczu. Może powinnam trochę odpuścić?
     Cieszyłam się z awansu Polaków do finału mistrzostw, ale kiedy zobaczyłam jaki wujek jest przygnębiony, to miałam wyrzuty sumienia. Oczywiście skakał z radości po wygranym spotkaniu, ale jeśli ktoś znał go dobrze, to widział ten smutek w oczach. Jednak nie potrafiłam się przemóc i z nim porozmawiać. Nawet nie wiedziałabym co powiedzieć.
   Patrzyłam jak rozmawia ze swoim przyjacielem, Grozerem i przez moment nasze oczy się spotkały. Posłałam mu lekki uśmiech, żywiąc nadzieję, że zrozumie moją chęć naprawienia naszych relacji.. Nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia, nie mam pojęcia czemu. Odwróciłam się od niego i zaczęłam błądzić wzrokiem po hali i po kibicach, którzy jeszcze jej nie opuścili. Jednak moją uwagę przykuł potężnie zbudowany mężczyzna, który wpatrywał się we mnie. Na początku myślałam, że mi się wydaje, ale w którą stronę bym nie poszła, śledził mnie swoimi oczyma. W strachu, zaczęłam szukać swojej rodziny. Stali przy wujku więc natychmiast tam pobiegłam. Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka następnego dnia.....


---------------------------------------------------------
Przepraszam za godzinny poślizg, ale nie wiedziałam, że mnie dzisiaj cały dzień nie będzie w domu. Za to jeszcze raz przepraszam.
Od następnego rozdziału zdarzy się to COŚ. A potem przeskok.
Jeszcze raz proszę, żeby wszystkie reklamy blogów pojawiały się w zakładce SPAM, szanujmy się. Ja rozumiem, że gdyby jej nie było to pod rozdziałem można się reklamować, ale skoro jest to jest po coś prawda? Dlatego proszę w niej pisać komentarze o nowych rozdziałach itd ;)
Jeśli ktoś chce być informowany, to w zakładce piszę, że proszę o podanie linku, nr gg, e-mail, czegokolwiek. Naprawdę to mi wiele ułatwi :) Z góry dziękuję ;)
Pozdrawiam i do soboty ;)