sobota, 27 września 2014

Rozdział 25

Rozdział 25


     Dni mijały, a z Kubą było mi jak w bajce. Oboje trochę odpuściliśmy. Jeszcze nigdy nie było nam tak dobrze ze sobą. Między nami nie było miejsca ani dla Zająca ani dla Mateusza. Przestał mnie jego wygląd fascynować. Owszem był na pierwszy rzut oka nieskazitelny, ale i tak nie dorównywał Popiwczakowi. Nikt nie mógł mu dorównać.
      Nadal nie mogłam przebaczyć wujkowi. Nic nie mogło mnie do tego skłonić. Zawsze miałam go za najlepszego wujka pod słońcem, a teraz oczekuje ode mnie, że będę myśleć o nim jako o ojcu. Jednak robiłam postępy. Nie uciekałam już jak najdalej od niego i kiedy zapytał która godzina to odpowiedziałam. Wiem, malutki kroczek, ale potrzebny. Cieszyłam się, że wszystko zaczyna wychodzić na prostkę. To było aż podejrzane. Nie sądziłam, że to tylko cisza przed jeszcze większą burzą, która nadchodziła wielkimi krokami.
     Nadeszły mistrzostwa, a one oznaczały moją rozłąkę z Kubą. Jednak wspaniała jest świadomość, że gdzieś tam jest ktoś kto kocha cię równie mocno co ty jego, że gdzieś tam ktoś czeka na ciebie z taką samą niecierpliwością jak ty na niego, że gdzieś tam jest ktoś kto tęskni za tobą tak jak ty za nim. Dlatego łatwiej było mi znieść jego brak bo wiedziałam, że on tam po prostu jest, kocha, czeka i tęskni. 
    Nie przeszkadzał mi fakt, że został z nim Zając. Miałam do niego zaufanie i wcale nie chodzi mi tu o to, że Magda obiecała ich pilnować i spuścić łomot w razie czego. Na pewno nie! Wierzyłam w niego. 

W pamięci miałam nasz ostatni wspólny wieczór...

   Siedziałam na balkonie. Czekałam na Kubę. Byłam nieszczęśliwa, że jestem w tym pokoju ostatni raz. Moja przygoda ze Spałą dobiegła końca. Będę tylko na rozpoczęciu mistrzostw. Potem jadę do Rzeszowa. Wrzesień trzeba iść do szkoły. Szczerze? Nienawidzę nowych miejsc! Trzeba się zaaklimatyzować, a ja nie jestem w tym najlepsza. Jeszcze na dodatek będę się czuła jak intruz w domu wujków. Tutaj mogę przed nim uciekać, ale nie kiedy będziemy razem mieszkać.
   Poczułam jak ramiona mojego chłopaka obejmują mnie od tyłu. Odwróciłam głowę i pocałowałam go w usta.
- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko się już skończyło. Teraz będziemy mieszkać tak daleko- powiedziałam.
- Będziemy się odwiedzać, są telefony, jest internet. Damy radę.
- To nie to samo.
Westchnął.
- Wiem, ale co innego nam pozostało?  
- Obiecaj, że nic nas nie rozdzieli- poprosiłam.
- Obiecuje- pocałował mnie w policzek.- Nie dopuszczę do tego. Przyrzekam.

Mimo, że minęły dopiero dwa dni, czułam się jakbym nie widziała go tygodnie. Za bardzo się przyzwyczaiłam do jego obecności. Nawet jak z nim nie spędzałam czasu to był niedaleko. Najgorsze i tak było pożegnanie....

   Zapięłam walizkę bez większych problemów. No ok, trochę pomogła mi Magda i Karol. No dobra Andrzej też. 
- Czyli wyjeżdżasz? Szkoda. Widzimy się w Rzeszowie jakby coś. Prawda?- spytała z nadzieją nowa koleżanka, wbijając we mnie błagalne spojrzenie.
- No pewnie- uśmiechnęłam się i ją przytuliłam, co nie od razu odwzajemniła.- Będę za tobą tęsknić.
- Wow, wytrzymałaś ze mną w jednym pokoju, a to już godne podziwu- zaśmiałam się na to stwierdzenie.
   Usłyszałam pukanie i odsunęłam się od podopiecznej pana Kowala. 
- Obiecuję mieć zwierza na oku. A póki co zostawię was samych- kiwnęła głową na drzwi.
- Skąd wiesz kto to?- zdziwiłam się.
- Nietrudno zgadnąć- wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. - Cześć, kurduplu- zaczęła zgryźliwie, kiedy się mijali.
- Cześć wiedźmo- odgryzł się, a ona prychnęła.
- Palant!
- Kretynka!- zdążył krzyknąć za nim drzwi się za nią zatrzasnęły.- Ty ją naprawdę lubisz?- zdziwił się.
- Tak!- odparłam zdecydowanie.- To moja najlepsza koleżanka.
- Dobra nic nie mówię!- uniósł ręce w obronnym geście.- Mam coś dla ciebie. Odwróć się i zamknij oczy- poprosił, a ja to uczyniłam. Poczułam jak coś zimnego na szyi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękny naszyjnik
- Kuba, jest piękny- zachwycałam się.- Dziękuje- odwróciłam się i wtuliłam w jego tors.
- Chciałem, żebyś miała coś ode mnie- poczułam jak wzrusza ramionami. 
   Chłopak odprowadził mnie do wyjścia. Przed Spałą czekał na nas autokar i musiałam do niego wsiąść sama. Im bardziej zbliżałam się do pojazdu tym mocniej łzy napływały mi do oczu. Przed drzwiami wejściowymi przystanęliśmy. 
- Nie płacz, myszko. Przyjadę do Rzeszowa jak najszybciej się da- pocieszał mnie, a ja byłam w stanie pokiwać tylko głową.
- Pocałuj mnie ten ostatni raz- wyszeptałam, a po chwili zatraciłam się w głębokim, namiętnym pocałunku. Mógłby trwać w nieskończoność, ale niestety... Wszystko dobiegło końca.

   Nie widziałam otwarcia Mistrzostw Świata. Jednak sam mecz robił gigantyczne wrażenie. Byłam zmuszona siedzieć razem z wujkiem i Andrzejem. Jak na mój charakter przystało, zajęłam miejsce obok środkowego. Wiedziałam, że libero cierpi, ale w tym momencie chciałam być egoistką i myśleć tylko o sobie.
   Nie spodziewałam się tak szybkiego zwycięstwa nad Serbami. Dałam się ponieść emocjom i skakałam z radości. Coś niezapomnianego! Tej atmosfery nie da się opisać. To trzeba przeżyć na własnej skórze. Te ciarki, te emocje.... Coś niesamowitego!
   Na stadionie były wszystkie rodziny bądź dziewczyny siatkarzy. Ściskali się, śmiali, a ja ponownie poczułam się samotna. Jeszcze bardziej niż kiedyś. Bo wtedy wiedziałam, że mam rodzinę, w której czuje się nieswojo, a teraz nie miałam nikogo prócz Kuby.
- O, rany. Trudne jest bycie singlem w takich momentach- rozczulił się Wrona.
- To znajdź sobie dziewczynę- wzruszyłam ramionami.
- Mówisz jakby to było jakieś łatwe.
- Bo to jest łatwe!- zaśmiałam się.- Jesteś facetem, a za tobą ugania się tyle dziewczyn więc wszystko z tobą ok. Podejdź do jakiejś, przedstaw się i umów na kawę.
- Nic nie rozumiesz- oznajmił, a ja przewróciłam oczami.
- Kaja, kochanie, witaj- ni stąd ni zowąd pojawiła się przy mnie ciocia Iwona i przytuliła mnie.- Dziecko, zmizerniałaś- zmartwiła się.- Za niedługo będziemy jechać więc jeśli chciałabyś się pożegnać z chłopakami to idź- uśmiechnęła się lekko, a ja tylko pokiwałam głową.
  Pożegnałam się ze wszystkimi, a właściwie prawie ze wszystkimi. Omijałam wujka szerokim łukiem. Jednak nie mogłam mu zabronić odprowadzenia swojej rodziny do auta. Dzieci jak zwykle, wskoczyły mu na ramiona, ciocia przytuliła się mocno, a ja stałam z boku.
- Do zobaczenia, Kaja- powiedział i chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam, a on zareagował na to głębokim westchnięciem. W końcu mogłam wsiąść do samochodu i pod pretekstem zmęczenia, włożyłam słuchawki na uszy i udawała, że śpię. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a wiedziałam, że ciocia próbuje coś zdziałać. Wujek pewnie naświetlił jej już sytuację. Chciałam tę rozmowę odwlekać jak najdalej, a najlepiej w nieskończoność.
  W nocy w końcu dojechaliśmy do Rzeszowa. Bez słowa zaniosłyśmy bagaże do domu. Byłam wyczerpana więc poszłam szybko pod prysznic.
- Kaja?- zawołała za mną ciocia.- Jutro masz rozpoczęcie roku na 12 dwunastą. Oczywiście zawiozę cię- uśmiechnęła się ciepło.- A teraz idź już spać.
- Dobranoc- to było moje pierwsze i ostatnie słowo, jakie do niej powiedziałam. Ona nie była niczemu winna, ale czułam się jak intruz. Nie zanosiło się na poprawę, a miało być jeszcze gorzej.
     
    1 września. Najbardziej znienawidzona data przez wszystkich nastolatków. Nie należałam do wyjątku. Zeszłam na śniadanie i z trudem wcisnęłam w siebie jedną kanapkę. Nikogo, ale to nikogo tam nie znałam. Magda jeszcze nie wiedziała do jakiej szkoły pójdzie, a jeśli już to się zadeklarowała, że większość czasu spędzi na wagarach.
- Powodzenia!- krzyknęła za mną ciocia, kiedy wyszłam z samochodu. Niepewnie weszłam na teren szkoły. Boże! Gdzie oni mnie zapisali! Sami bogacze! To widać po ubiorze, telefonach, same plastiki. Nie przetrwam tutaj! Nie ma mowy! Co to jakiś wybieg mody?
  Przeciskając się przez tłum skierowałam się do wnętrza budynku. Poszukałam sali gimnastycznej, gdzie miał odbyć się apel. Oczywiście tak jak się spodziewałam był nudny, pełen przemówień, które jak dla mnie były wymuszone i nie miały sensu.
   Ten dzień stawał się coraz bardziej okropny. Nie potrafiłam znaleźć swojej sali. Jak jakaś kompletna ofiara. Jak można przypuszczać znalazłam ją kiedy już wszyscy byli w środku. Ponad 25 par oczu wpatrywało się we mnie jak w jakiś okaz zoologiczny.
- Przepraszam za spóźnienie- wydusiłam z siebie.
- Usiądź proszę. To jest nowa uczennica, Kaja Sławińska. Przeniosła się z Krosna- w skrócie przedstawił mnie wychowawca. Potem przyszedł czas na same formalności. Plan zajęć i takie tam. Byłam na profilu biol-chem-mat. Tylko na tym były wolne miejsca i jeszcze na mat-geo-inf, ale do tego to już się w ogóle nie nadawałam. Jednak 7 godzin matematyki w tygodniu to jak dla mnie za dużo! Jak ja sobie poradzę? Czułam jak panika rozsiewa się po moim organizmie. W myślach nakazałam sobie spokój. Nie wiedziałam, że prawdziwy koszmar dopiero przede mną......

-----------------------------------------
Trochę późno dodany rozdział, ale zmieściłam sie w czasie :) Kaja również będzie się zmagać z kierunkiem biol chem mat. Szykuję coś wielkiego ;D Mam nadzieję (ZNOWU) że tego się nikt nie spodziewa.
 Za kilka rozdziałów, może więcej będzie przeskok o kilka lat. Nie będzie to oznaczało końca bloga, także tym się nie musicie martwić. Co wy na to? ;)
Mogę zdradzić, że przeskok będzie o najmniej 2 lata, kiedy Kaja zacznie studia. 
Przepraszam, że w zeszły weekend nie poinformowałam was o tym, że rozdział pojawi się w środę, ale zwyczajnie i tym nie wiedziałam. Zdążyłam go napisać we wtorek i dlatego dodałam. W przyszłym tygodniu nie będzie takiej niespodzianki bo mam za dużo do zrobienia.
Proszę jeszcze raz wszystkich, którzy informują mnie o nowych rozdziałach, czy też zapraszają na swoje blogi, by to czynili w zakładce to tego przeznaczonej "SPAM". Jednocześnie przypominam o zakładce "Informowani".
Pozdrawiam i do soboty ;)

środa, 24 września 2014

Rozdział 24

Rozdział 24


         Dni mijały, a ja wciąż pozostawałam w konflikcie z Kubą. Wybrał czyją stronę bierze. Na mnie potrafił się obrazić, ale oczywiście zwierzak jest bez winy. To potęgowało moją wściekłość. Jednak w dzień udawałam, że jest okej, że mnie nic nie złamie, ale w nocy płakałam w poduszkę z bezsilności. Kolejnej nocy już nie mogłam wytrzymać. Tak bardzo mi jego brakowało. Jego dotyku, ciepłego spojrzenia, pocałunków. 
         Następnego ranka, postanowiłam z nim porozmawiać. Zebrałam w sobie wszystkie siły i poszłam do jego pokoju. Jednak nie spodziewałam się, że zobaczę w drzwiach Zająca, mającego na sobie tylko dolną część bielizny i długą bluzkę Kuby.
- To nie tak jak myślisz...- zaczęła się tłumaczyć.- Po prostu potrzebowałam wsparcia, ale nic między nami nie zaszło.
- Oczywiście jak zwykle niewinna- rzuciłam z pogardą.
- Kaja, to.....
- To nie tak jak myślę. Oczywiście. Darujcie sobie!- krzyknęłam i poszłam z powrotem do swojego pokoju, dokładnie zamykając drzwi i okna.
- Kaja, błagam ciszej- marudziła Magda, nakrywając się poduszką.
- Przepraszam- powiedziałam drżącym głosem, na co dziewczyna od razu podniosła się z łóżka.
- Co się stało?- zmieszała się, kiedy zobaczyła łzy w moich oczach.
- Nie chcę o tym rozmawiać- oznajmiłam i przykryłam się kołdrą.
    Magda szybko się ubrała i wyszła z pokoju. Zadzwoniłam jeszcze do Mateusza, że dzisiaj źle się czuje i chciałabym zostać w pokoju. Lekarz chciał mi dać jakieś leki, ale odmówiłam. Nie mogłam iść do pracy, kiedy byłam w takim stanie. 
      Po jakimś czasie wróciła moja współlokatorka z siatkami pełnymi zakupów. Rzuciłam jej pytające spojrzenie, ale ona wyraźnie unikała mojego wzroku, jakby się czegoś krępowała.
- Nie za bardzo znam się na pocieszaniu, ale byłam w centrum i kupiłam słodycze, a z kuchni zwinęłam lody, nie doliczą się. I pożyczyłam z sali gier jakieś filmy, ale nic z romansu! Żeby cię nie dołować, czy coś- zaczęła się tłumaczyć.
- Dziękuje- posłałam jej wdzięczne spojrzenie.
- Może nie jestem dobrą koleżanką, ale chciałam jakoś ci humor poprawić.
          Zaczęłam wszystko rozumieć. Magda, była jednym z tych bardzo skrytych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą od siebie odrzucić innych, ale jednocześnie pragnie by ktoś ją zaakceptował. Tylko trzeba dać jej szansę, poznać ją i okazać życzliwość.
- Jesteś bardzo dobrą koleżanką- uśmiechnęłam się ciepło i zobaczyłam jak kąciki ust nieśmiało i prawie niezauważalnie unoszą się do góry.
- Czyli taki babski dzień?
Pokiwałam głową.
   Zgodnie z planem, włączyłyśmy jakiś film, żeby było łatwiej dzielić się jedzeniem, złączyłyśmy łóżka. Magda trochę się przede mną otworzyła. Nie spodziewałam się, że pod tymi czarnymi ubraniami i mocnym makijażem kryje się normalna, krucha dziewczyna. Nie potrafiłam się tym dniem w pełni cieszyć. Nie kiedy w mojej głowie, miałam cały czas sytuację z zeszłego ranka.
     Następnego dnia, niestety musiał wyjść ze swojego bezpiecznego azylu. Jednak w dalszym ciągu chciałam unikać Kuby. Nie wiedziałam, czy z nim zerwać. Z jednej strony tak mocno się na nim zawiodłam, ale czego by nie zrobił moje serce dalej go kochało, chociaż rozum od dawna mówił, że nie należy przywiązywać się do drugiego człowieka. Wsiadłam do windy i w momencie, kiedy drzwi się już zamykały ktoś wcisnął między nie rękę. 
     Wiedziałam, że to może być tylko Popiwczak. Odwróciłam wzrok, nie chcąc zaszczycić go ani jednym spojrzeniem. 
- Kaja....- próbował mnie dotknąć, ale szybko się odsunęłam.- Kochanie, proszę....
- Nie mów do mnie kochanie!- warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Winda się zatrzymała na parterze, ale drzwi się zacięły. No świetnie- pomyślałam. Teraz jestem skazana na tego debila.
- Teraz musisz ze mną porozmawiać, a przynajmniej mnie posłuchać! I nie musisz na nią nasyłać swojej szalonej koleżanki!
- Nic nie muszę, okej?! Idź do Zająca, to ci najlepiej wychodzi. Potrafisz tylko brać jej stronę!- rzuciłam oskarżycielsko.
- Nie biorę żadnej strony!
- Kogo ty chcesz oszukać? Mi zrobiłeś wojnę, że się na nią rzuciłam, a nawet nie wiesz dlaczego to zrobiłam!
- Powiedziała mi. I bardzo żałuje swoich słów.
- A ty jej tak po prostu wybaczyłeś! No, tak.... Biedna, słodka, niewinna Sabinka- prychnęłam.- Oczywiście jej nic nie powiedziałeś, nawet nie próbowałeś jej czegoś zarzucić, a na mnie się obrażasz i wydzierasz! To nie tak powinno być!  Cały czas mi udowadniasz, że na niej zależy ci bardziej.
- To nieprawda!- zaprzeczył.
- Tak? To czemu mnie ta traktujesz? O Mateusza się obrażasz, a Sabinkę przytulasz i całujesz w policzek, zresztą z wzajemnością. Skoro jest dla ciebie ważniejsza, po cholere dawałeś mi nadzieję?- spytałam i w końcu drzwi od windy się otworzyły. Próbował mnie jeszcze zatrzymać, ale szybko udałam się na stołówkę, zostawiając go samego. W końcu to z siebie wyrzuciłam. Poczułam ulgę. Na śniadaniu usiadłam z Magdą.
- Raju, jaki on jest przystojny!- zachwycała się Rafałem, a kiedy on się odwrócił puściła mu oczko.
- Nienawidzę go!- przyznałam, na co ona się zaśmiała.- A powiedz mi byłaś u Kuby wczoraj?
- No....- zaczęła, ale widząc mój wzrok, przewróciła oczami.- Trochę nawrzucałam jemu i temu zwierzowi, ale zaznaczam, że go nie pobiłam! No dobra może kopnęłam go w piszczel, ale całkowicie mu się to należało!
    Po treningu dopadł mnie Kłos.
- Ty się na nas obraziłaś czy jak?
- Nie, dlaczego tak sądzisz?
- Bo unikasz naszego stolika jak tylko możesz. I druga sprawa, pokłóciłaś się z Kubą?
- No bo on cały czas z tym Zającem, ja już znieść tego nie mogę- żaliłam się.
- Chcesz, żeby dla ciebie Kuba rezygnował ze swoich przyjaciół?
- No, nie, ale to jest Zając.....
- Chciałabyś, żeby on tobie wybierał przyjaciół?
- No nie.....
- No właśnie. Zrozum też jego. A poza tym czasem nasze szczęście jest uwarunkowane szczęściem osoby, którą kochamy.
    To chyba najmądrzejsze zdanie jakie od niego usłyszałam. Dało mi do myślenia. Sprawiło, że również zaczęłam czuć się winna zaistniałej sytuacji. Nie chciałam, żeby Kuba się zmieniał. Przecież kochałam go takim jakim był. Nie powinien rezygnować z przyjaciół ze względu na mnie. Nawet jeśli sam podejmie taką decyzję to czułabym się winna, jakbym to ja kazała mu wybierać, dawała ultimatum.
     Popołudniowe rozmyślenia przerwało mi pukanie do drzwi. Nie chciałam z nikim rozmawiać.
- Kaja, proszę otwórz- usłyszałam Popiwczaka. Odruchowo poszłam otworzyć.
- Przepraszam- powiedzieliśmy jednocześnie.
- Przepraszam- powtórzył.- Rzeczywiście traktuje ją lepiej niż ciebie. Nie wiem dlaczego tak jest. Ale to ciebie kocham. Proszę uwierz mi.
- Ja też byłam trochę przewrażliwiona. Nie powinieneś dla mnie rezygnować z przyjaciół, ale ciężko mi patrzeć jak paraduje w twoim pokoju pół naga.
- To nic wielkiego.
- Świetnie więc może zaprzyjaźnię się z jakimś chłopakiem i potem przyjdzie do mnie na noc, a rano otworzy ci drzwi w samych bokserkach- powiedziałam to, jednocześnie krzyżując ręce na piersiach.
- To nie to samo!- zaprzeczył, ale kiedy napotkał mój morderczy wzrok westchnął.
- A najbardziej zabolało mnie, kiedy powiedziałeś, że nie wiesz czemu ze mną jesteś....
- Myszko, przepraszam to w nerwach. Ja wcale tak nie myślę- oznajmił i zamknął mnie w swoich ramionach. Nie opierałam się.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało. Przepraszam, zachowuję się okropnie. Już nic więcej nie powiem na temat Zająca.


---------------------------------------------
Taka mała niespodzianka w środku tygodnia mam nadzieję, że miła ;) To chyba najkrótszy rozdział, ale dłuższy byłby dopiero w sobotę :*
miłego czytania ;*
pozdrawiam i do soboty <3

sobota, 20 września 2014

Rozdział 23

Rozdział 23


      Magda była naprawdę w porządku. Odrobinę mroczna, dziwna i szalona, ale polubiłam ją. Chociaż mogłoby się wydawać, że za bardzo się różnimy. Miałam nadzieję, że będzie koleżanką jakiej mi brakowało, a przecież miała u mnie wielki, wielki plus- nie znosiła Zająca. Nareszcie nie byłam sama. Obudziłam się wcześniej niż moja nowa współlokatorka i pierwsza poszłam do łazienki. Wydawało mi się, że słyszę zamykane drzwi, ale wzruszyłam tylko ramionami. Kiedy już skończyłam poranną toaletę, usłyszałam krzyk Magdy. Jak z procy wybiegłam do źródła wrzasków. Zobaczyłam jak nowa koleżanka trzyma uniesioną lampkę nocną jakby przygotowywała się do uderzenia, a Kuba stoi zaskoczony pod oknem.
- Stój, gdzie stoisz zboczeńcu!
- Zboczeńcu?- spytałam zdezorientowana.
- Wyobraź sobie, że śpię sobie, a ten obślinił mi policzek!
- Myślałem, że ty to ona!- bronił się Kuba.- I wcale nie obślinił- dodał.- Kotek na serio myślałem, że to ty. No bo co by robiła inna blondynka w twoim łóżku- no tak. Zamieniłam się łóżkami bo Magda chciała spać pod oknem. Nie wiem czemu, ale ta cała sytuacja mnie śmieszyła.
- Poznajcie się. To jest Magda, bratanica twojego trenera i moja współlokatorka, a to Kuba mój chłopak.
- Nie wiedziałam, że wujek ma takich zawodników w drużynie- powiedziała z ironią dziewczyna.
- Nie wiedziałem, że trener ma w rodzinie czarną inkwizycję- odgryzł się Popiwczak.
- Ja ci nie ubliżałam kurduplu!- warknęłam na niego nowa znajoma. 
- Tylko nie kurduplu!
- Dobra, spokój!- zaczęłam krzyczeć.- Uspokójcie się. Kuba ze mną na śniadanie, a ty Magda jakbyś miała ochotę to możesz do nas zejść- zarządziłam. Wzięłam siatkarza za rękaw od bluzy i wyciągnęłam go z pokoju.
- Kto to był?
- Moja nowa koleżanka-oznajmiłam z uśmiechem.
- Nie podoba mi się. I ten nowy lekarz też mi się nie podoba!- kiedy to powiedział stanęłam w miejscu.
- Co ci się w nim nie podoba?
- Najbardziej zarozumiały koleś jaki istnieje i w dodatku bezczelny! I wgapiasz się w niego, a on w ciebie. Nie znoszę tego palanta!
- Jesteś zazdrosny?- spytałam z uśmiechem.
- Nie mam o co! Jestem do niego lepszy- powiedział pewnie.- Prawda?- spytał.
- No nie wiem, nie wiem- zaczęłam się z nim droczyć, ale ten się obraził.- Żartowałam tylko- powiedziałam, przewracając oczami.- No, nie gniewaj się- ale ten niewzruszony poszedł dalej. Świetnie. Jeszcze mi tego brakowało.- Kuba, nie mam na to siły! Dobra, zobaczymy kto ile wytrzyma!- warknęłam wyzywająco i poszłam na stołówkę schodami. Tak, wiem, zachowujemy się dziecinnie, ale on się zawsze o takie pierdoły obraża.
     W recepcji doznałam kolejnej dawki szoku. Czekał na mnie tata, znaczy..... Mąż mojej zmarłej mamy. W pierwszym momencie chciałam uciec, ale zobaczył mnie i stałam jak sparaliżowana. Podszedł do mnie, bardzo powoli. Wyglądał okropnie, ale chodzi mi tu o smutek, który widziałam na jego twarzy.
- Kaja, możemy porozmawiać?- przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam głową. Wyszliśmy przed ośrodek i usiedliśmy na ławce.- Wiem, że jest ci ciężko, szczególnie teraz. Ja nie byłem najlepszym ojcem po śmierci mamy. Wiem, że zawaliłem i dlatego myślę, że powinnaś zostać z wujkiem Krzyśkiem. On się tobą lepiej zajmie, nie że ja nie chcę, ale....
- Rozumiem, nie możesz na mnie patrzeć.
- Co? O czym ty mówisz?
- Rozumiem jak się teraz musisz czuć. Wychowywałeś nie swoje dziecko i w ogóle.
- Nie wiedzieliśmy jak mamy z mamą ci to powiedzieć....
- Jak to my? Wiedziałeś o wszystkim.
- Mama mi powiedziała.
- Ale czemu nic nie zrobiłeś? Wychowywałeś mnie i jeszcze byłeś miły dla wujka Krzyśka- nie rozumiał z tego nic.
- Dlaczego miałbym być dla niego nie miły? Twoja mama kochała mnie, wybrała mnie, on przegrał. Ja zyskałem i ją i ciebie. Jesteś moją córką, nie zależnie od tego czyja krew płynie ci w żyłach. Jesteś moja. Tylko ja się nie nadaje na ojca. Wiem, że mam problem, ale ja nie umiem sobie z nim poradzić. Idę do ośrodka odwykowego. Chcę na ciebie zasłużyć.
- Kocham cię tato, i nie chciałabym mieć żadnego innego- powiedziałam i przytuliłam się do niego z całej siły.
     Ojciec niestety musiał już jechać. Nie wyobrażam sobie takiej miłości. Jak on przez tyle lat mógł mnie kochać i na mnie patrzeć, a nawet walczyć o mnie. Poszłam na stołówkę, celowo ignorując stolik wujka i Kubę, ale też Matusza. Usiadłam przy pustym stoliku, ale po chwili dołączyła do mnie Magda.
- Boże, jak można dać na śniadanie kiełki?- narzekała.- Co ja chomik? Nie wiedzą co to jest mięcho?
Zaśmiałam się na jej rozważania.
- O rany, ale tutaj są ciastka!- powiedziała nie kryjąc zachwytu.
- Jakie ciastka?
- No popatrz, ciastko numer jeden- wskazała na Mateusza.- Ciastko numer dwa- tym razem Rafał się nawinął.- A w tamtej części- kiwnęła głową na starszą kadrę- to same ciastka!- oznajmiła z entuzjazmem.- Zaczynam dostrzegać jaśniejsze strony życia. Oho i jest królowa słodyczy- rzuciła z obrzydzeniem. Tak, dobrze myślicie, na salę wszedł ten zwierzak i przyszedł się przywitać z Kubą, buziakiem  w policzek. Zacisnęłam ręce w pięści.
- No, ja na twoim miejscu zrobiłabym aferę. Bo jest o co, ej!
Ugryzłam się w język. Musiałam się pilnować, żeby nie powiedzieć Magdzie czegoś co potem bym żałowała. Przecież znałam ją kilkanaście godzin! Nie wiedziałam, czy mogę jej ufać.
    Pierwszy trening minął mi szybko. Na obiedzie ponownie zobaczyłam Zająca z Kubą, skoro ją wolał to trudno. Chcę wojny to ją będzie miał.
- Mateusz, mogę się przysiąść?- spytałam na tyle głośno, by dosłyszał to Kuba. Dzięki temu, że jego stolik był niedaleko to widziałam kontem oka jak się powstrzymuje, żeby nie wybuchnąć.
- Jasne, siadaj.
- Coś ostatnio przypakowałeś!- krzyknęłam entuzjastycznie z uśmiechem, dotykając jego ramienia.
- Ty też wyglądasz całkiem nieźle. Masz świetnie wyrzeźbione mięśnie brzucha.
- Dziękuje- powiedziałam celowo kładąc swoją rękę na jego. Usłyszałam jak ktoś uderza pięścią w stół. Czyli cel osiągnięty. Mateusz był świetnym kompanem. Opowiadał jakieś żarty, czy śmieszne historie ze swojego życia więc się nie nudziłam.
   Po kolacji, kiedy przypadkowo szłam korytarzem z Mateuszem, zaczepił mnie Zając.
- Możemy porozmawiać?!- rzuciła ostro.
- To do jutra- pożegnał się nowy lekarz i odszedł w swoją stronę.
- Cześć- odpowiedziałam.- No, słucham, chciałaś porozmawiać.
- Musisz się tak wyżywać na Kubie?
- Co?- zdziwiłam się.
- Specjalnie machasz mu tym lekarzem pod nosem.
- To samo mogę powiedzieć o tobie.
- Mogłabyś sobie odpuścić!
- To ty mogłabyś dać sobie spokój! Gonisz koło niego, jak nienormalna, a on chce cię tylko za przyjaciółke!
- Ogarnij się ze swoją zazdrością, bo gdybym chciała to on byłby mój!
- Ty żmijo!- krzyknęłam i rzuciłam się na nią powalając na podłogę. Zaczęłyśmy się tarzać po korytarzu. Biłam na oślep. Była ode mnie silniejsza. W końcu to ona była na górze i trzymała moje ręce.
- Jesteś nienormalna!
- A ty sztucznie słodka! I złaś ze mnie ty gnido!- dałam radę uwolnić jedną ręką i pociągnęłam ją za włosy, odchylając jej głowę do tyłu. Wrzasnęła na to przeraźliwie.
- Dziewczyny, spokój! Uspokójcie się!- na korytarzu pojawił się Maciek.- Kuuuuuba! Zawołajcie Kubę!
Muzaj próbował nas rozdzielić, ale jemu też się oberwało.
- Co tu się dzieje?!- po jakimś czasie pojawił się Popiwczak. Chwycił mnie w pasie i podniósł.
- Zabije cię!- rzuciłam jeszcze w stronę zwierza, niesionego przez drugiego siatkarza.
      Chłopak puścił mnie dopiero w pokoju. Magdy nie było w pokoju.
- Kto zaczął?- spytał spokojnie.- Kto zaczął się bić, Kaja?
- No, ja- przyznałam speszona.
- Kaja, do jasnej cholery!- zaczął krzyczeć i kopnął w szafę.- Co ci do głowy strzeliło?! Jak mogłaś?!
- Jak ja mogłam? No pewnie najlepiej to brać jej stronę!
- Nie biorę niczyjej strony!
- A może powinieneś?!
- Nie mam pojęcia po co jesteśmy razem skoro nie masz do mnie zaufania!- kiedy te słowa padły z jego ust, serce pękło mi na małe kawałeczki.
- Droga wolna! Idź do niej! To umiesz robić bardzo dobrze!
   Trzasnął drzwiami i tyle go widziałam. Usiadłam na łóżku. Chciałam płakać, ale nie mogłam. Byłam taka wściekła! Wszystko przez tego Zająca, który staje między nami i to cały czas.
- Co się stało?- zmartwiła się Magda. Nawet nie zauważyłam jak weszła.
- Nienawidzę jej! Z całego serca jej nienawidzę!- w końcu to przyznałam.- Wszystko potrafi zepsuć!- zapomniałam się odrobinę. Nie chciałam obcej osobie się wyżalać. Dziewczyna chyba wszystko wyczytała z mojej winy.
- Pokrzycz sobie na nią, wyrzuć to z siebie. Będzie ci lepiej- lekko się uśmiechnęła.
- Udaje, że jest taka niewinna. A to jest zwykła suka! Ze wszystkich znanych mi ludzi jej nie znoszę najbardziej!
- Nie, żebym lubiła tego twojego fajfusa, ale jeśli go kochasz to musisz z nim o tym pogadać.

--------------------------------------
JESTEŚMY W FINALE MISTRZOSTW ŚWIATA!!!!!

Przepraszam, że tak późno rozdział, ale nie mam naprawdę czasu na nic. Wczoraj miałam malowanie pokoju (nie swojego, ale musiałam pomóc) dzisiaj sprzątania i nauka gry na gitarze, a potem mecz także cieszę się, że dałam radę w sobotę dodać. Nie wiem jak to dalej będzie.  Nie chcę bloga zawieszać, ani kończyć, ale też nie chcę dodawać rozdziałów z nie wiadomo jakim opóźnieniem. No cóż. Jakoś to będzie :)
Przepraszam za błędy, nie miałam kiedy rozdziału poprawić.

Rozdział dedykowany nowej czytelniczce Endżi Buu. Biol-chem-maty łączmy się w bólu.
Pozdrawiam i do następnego ;* <3

sobota, 13 września 2014

Rozdział 22

Rozdział 22


         Obudziłam się następnego dnia, o dziwo w ramionach Kuby. Sądziłam, że jeśli prześpię się do rana to jego nie będzie, ale on dalej smacznie spał. Chyba nie tylko ja byłam tak zmęczona. Dobrze, że dzisiaj był dzień wolny. Mogliśmy spać i spać. Jednak był to pierwszy raz, kiedy mogłam się w niego wpatrywać. Spał z lekko otwartą buzią. Mój słodziak. Wyglądał bosko z takim nieładem na głowie. Aż się skarciłam, że tak spodobał mi się nowy lekarz. Od tej pory postanowiłam sobie, że będzie dla mnie tylko szefem. Nie chciałabym Jego stracić, nie za taką głupotę.
      Nie wiem ile jeszcze tak leżałam, ale nie szłam nigdzie, żeby nie obudzić Popiwczaka. W końcu się obudził. Uniósł lekko głowę i zdezorientowany rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na mojej osobie i wtedy kąciki jego ust podniosły się lekko ku górze. Położył głowę z powrotem na poduszce. 
- Hej, kotek- powiedział zaspanym głosem. Musiałam zdecydowanie więcej dać z siebie. Czułam się okropnie. Przez ten cały czas Kuba się starał i był przy mnie, a ja tylko się obrażał i prosiłam o pomoc. Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć. 
- Wstajemy?- spytałam.
- Zdecydowanie śpimy.
- Leń- zaśmiałam się.- Ja wstaję. 
- To wstawaj- powiedział, ale przygniótł mnie swoim ciałem.
- Kuba, puść mnie- poprosiłam.
- Przecież cię nie trzymam.
- Kuba- zaśmiałam się.- Przestań.
- Nic nie robię- również zaczął się śmiać.
  Ktoś zapukał lekko do drzwi więc siatkarz łaskawie zszedł ze mnie i ubrał koszulkę. Poszłam otworzyć. Ten poranek zaczął się świetnie. Miałam uśmiech na ustach, a wczorajsze załamanie wydawało mi się tylko złym snem. Kiedy jednak ujrzałam zmizerniałą twarz wujka, wszystko powróciło. Dobre samopoczucie odeszło, a w jego miejsce przyszło przygnębienie. Wczorajsze uczucia wróciły. Chciałam zniknąć. Oddech przyspieszył, tak samo jak bicie serca.
- Czego chcesz?- warknęłam.
- Dobrze wiesz czego. Porozmawiać.
- To ja już pójdę- powiedział Kuba.- Wysłuchaj go- szepnął mi na ucho i zniknął. Zaprosiłam wujka gestem ręki. Usiadł na łóżku, a ja na drugim końcu pokoju na krześle.
- No, mów. Wytłumacz się, chociaż dla takiego czegoś nie ma wytłumaczenia. Nie dla czegoś tak okropnego.
- Z twoją mamą to nie było tak jak myślisz. To nie kazirodztwo.
- Jak to nie?!- wybuchnęłam i wstałam gwałtownie z krzesła. - Ona była twoją siostrą....
- Nie była!- podszedł do mnie i kładąc swoje ręce na moich ramionach, spojrzał mi w oczy.- Nie była- powtórzył cicho.
- Jak to?- spytałam zdezorientowana.
- Poznałem ją jak miała 19 lat. Miała kłopoty i musiała zmienić nazwisko. Jej chłopak był narkomanem. Zeznawała przeciwko niemu i jego kolegą w sądzie. Bała się ich zemsty. W tym czasie moi rodzice się przeprowadzali do innego miasta. Zmieniła nazwisko na nasze, a oni przyjęli ją do rodziny. Potem poznała twojego tatę, ale ja ją kochałem. Zaszła w ciążę ze mną. Ale i tak wybrała jego więc nie mogliśmy powiedzieć prawdy.
- Na prawdę nie była twoja siostrą?- spytałam z nadzieją.
- Oczywiście, że nie! Mówię prawdę, przysięgam.
- To i tak niczego nie zmienia między nami- powiedziałam.
- Teraz wszystko się zmieni. Pójdę do sądu. Będziesz mieszkała ze mną. Zaopiekuję się tobą. Jestem twoim ojcem.
Pokręciłam przecząco głową.
- Ja tak na prawdę nie mam ojca. Ten, którego za tatę uważałam teraz pewnie jest na skraju załamania bo wychowywał nie swoje dziecko. Cały świat legł mu w gruzach- powiedziałam, a łzy napływały mi do oczu.- A ja nie mam, gdzie pójść. Bo uciekłam z domu. Popełniłam największy błąd w życiu,że tobie zaufałam. Tak, miałabym przynajmniej ojca. Teraz nie mam nikogo, ani nic. Jak ty to sobie wyobrażasz? Jak ja spojrzę w oczy cioci Iwonie? Jak?
- Ona wie o wszystkim- oznajmił.- Masz nas, masz rodzinę.
- Nie mam nic. I to wszystko przez ciebie. A teraz wyjdź.
- Kaja....
- Nie mów już nic. Wysłuchałam cię tak jak prosiłeś, ale teraz zostaw mnie w spokoju.
- Nie, musimy o tym jeszcze porozmawiać.
- Nie wystarczy ci, że zrujnowałeś mi życie? Teraz idź.
     I poszedł. Tak jak chciałam. Usiadłam na łóżku, oddychając głęboko. Przynajmniej teraz nie musiałam się brzydzić samą sobą. Jednak w mojej głowie, w dalszym ciągu pozostała myśl, że nie mam dokąd wracać. Wszędzie byłabym intruzem. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, kiedy skończy się okres reprezentacyjny.
     Odrzucając na moment przytłaczające fakty, poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę, po czym zeszłam do stołówki na śniadanie. Celowo nie usiadłam z wujkiem przy stoliku, na co Kłos rzucił mi pytające spojrzenie. Zobaczyłam naszego lekarza jak rozgląda się po sali, szukając zapewne jakiegoś miejsca do zjedzenia. Zrobiło mi się go szkoda, więc pomachałam mu i pokazałam, żeby usiadł.
- No, cześć, dzięki za zaproszenie, jestem tu nowy i sama rozumiesz- uśmiechnął się nieśmiało, a w policzkach zrobiły mu się dołeczki. O rany! Jaki słodziak!
- Wiem, jak to jest. Na początku trudno o towarzystwo.
- Dobrze, że je znalazłem- popatrzył na mnie.
- Cześć śliczności- pojawił się przy nas Rafał.
- Spadaj!- warknęłam.
- Ej, nie tak ostro!
- Człowieku, powiedziała ci, żebyś odszedł. Nie pogrążaj się- wtrącił się Mateusz.
     Praktykant zażenowany sytuacją zmienił miejsce.
- Dziękuję.
- Drobiazg. Jestem tu dzień, ale zauważyłem, że prawie nikt go nie trawi i w sumie nie dziwie się. Palant z niego!- powiedział i to w taki sposób, że nie mogłam się nie zaśmiać. Po chwili lekarz dołączył do mnie. Ale on się słodko..... Nie stop! Muszę przestać tak myśleć! W tym momencie na stołówkę wszedł Kuba i zacisnął usta, kiedy nas zobaczył. Nie mam pojęcia czemu. Wziął swoja porcję i zajął miejsce obok nas.
- Poznajcie się. To jest Kuba, a to Mateusz, nasz nowy lekarz- uścisnęli sobie dłonie, ale widziałam ten ledwo dostrzegalny grymas na twarzy Popiwczaka. Zapaliła mi się czerwona lampka. Nie polubił go. Czułam się trochę niezręcznie, nie wiedząc czemu.
- Kaja, jak skończysz zjeść, mogłabyś wpaść do mnie do pokoju? Nie mogę znaleźć kartotek niektórych zawodników?
- Tak, pewnie, zaraz przyjdę.
- Miło było cię poznać, Kuba- powiedział i wyszedł ze stołówki.
- Rozmawiałam z wujkiem.
- I jak?- siatkarz nagle się ożywił.
   Streściłam mu historię, którą usłyszałam po jego wyjściu. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- A teraz nie mam już nic- zakończyłam swój wywód drżącym głosem i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Masz mnie, nie jesteś z tym sama- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
     Niewielka część treningu odbyła się na basenie. Tym razem się nie bałam i skorzystałam nawet z jednego toru. Kiedy jednak zobaczyłam ciało Mateusza, zbierałam szczękę z podłogi. Idealnie wyrzeźbione ciało i te jasne oczy, które kontrastowały z czarnymi włosami. Właśnie wyszedł z wody więc jeszcze krople wody spływały mu po ciele. Nie mogłam oderwać wzroku. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Kiedy obiekt moich zainteresowań dostrzegł, że się przyglądam, szybko odwróciłam wzrok i czułam jak robię się czerwona. Boże, ja to zawsze muszę się skompromitować. Jednak z Kubą i tak przegrywał. Miał od niego lepsze ciało i w ogóle był przystojniejszy, a do tego cały mój. I ta myśl spowodowała, że na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech.
       Kiedy trening się skończył i wracałam do pokoju w recepcji spotkałam niecodzienny jak na Spałę widok. Dziewczyna, blondynka, cała na czarno, blada jak trup, z mocno pomalowanymi oczami awanturowała się z recepcjonistką.
- Mówię, że wujek, Andrzej Kowal, na mnie czeka. Możesz się go zapytać jak nie wierzysz!
- Nie mogę. Skąd mogę wiedzieć, że mówisz prawdę?- spytała podejrzliwie.
- Bo gdybym była hotką to bym powiedziała, że przyszłam do jakiegoś przystojnego siatkarza, a nie do staruszka- warknęła, a ja na te słowa zaśmiałam się.
- Nie krzycz po niej! Wykonuje tylko swoją pracę- ni stąd ni zowąd pojawił się Zając.
- Nie rozmawiam z tobą paniusiu. Sprawdź czy cię nie ma na solarium- parsknęłam śmiechem. Kiedy się uspokoiłam podeszłam do nich.
- Ja pójdę do trenera i go przyprowadzę, będzie po problemie- zaproponowałam.
- W końcu ktoś tu myśli- powiedziała nieznajoma, przewracając oczami.
     Poszłam zawołać pana Kowala, a on błyskawicznie ruszył do recepcji. Był trochę podenerwowany.
- Spokojnie, pani Gosiu. To moja bratanica Magda- oznajmił.
- Nareszcie. Myśleli, że na ciebie lece- skrzywiła się.
- Pani Gosiu, poproszę klucz do jakiegoś wolnego pokoju.
- Niestety nie mamy już nic wolnego.
- U mnie jest wolne łóżko- zaproponowała Zając.
- U mnie też- nie wiem czemu, ale wypaliłam natychmiast.
- To pójdę do niej- kiwnęła na mnie głową.
- Kaja, naprawdę to nie będzie problem?
- Skądże, będzie mi bardzo miło.
    Kiedy z nową koleżanką weszłam już do swojego pokoju, nie wiedziałam co powiedzieć. Ona zaczęła się rozglądać po pokoju.
- Zaraz ci zrobię miejsce w szafie.
- Dzięki, że mnie uwolniłaś od te flądry. Boże! Była tak słodka, że chce mi się rzygać!- oznajmiła z obrzydzeniem, a ja wybuchnęłam śmiechem.- O co chodzi?- spytała, widząc moją reakcję.
- Nienawidzę jej, a tu każdy ma ją za chodzącą doskonałość. Dobrze poznać kogoś kto nie znosi Zająca.
- Polubimy się. Piąteczka!- krzyknęła. Z uśmiechem przybiłam. Rzeczywiście polubimy się.


----------------------------------------------
Rozdział mi się nie podoba, ale na prawdę nie mam czasu, żeby myśleć nad nim w tygodniu. Po co ja głupia poszłam na biol chem mat to ja nie wiem. Jeślii kiedykolwiek ktoś mi powie, że w życiu nie idzie się na łatwiznę to go wyśmieje! Jeśli ktoś kto jest w 3 gimnazjum czyta to to niech nie idzie na biol chem mat, chyba, że chce mieć w tygodniu 7 godzin matmy 6 godzin biologi i 4 godziny chemii.
Rozdział dedykowany siatkareczka.resoviaczka,he;3 tak o po prostu ;)

I powiem to jeszcze raz, że wasza dedukcja mnie zaskakuję :)
Przepraszam, za małą aktywność na waszych blogach, ale na serio nie mam czasu ;( 
Pozdrawiam ;**

piątek, 5 września 2014

Rozdział 21

Rozdział 21


     Dzisiaj miał przyjechać ojciec. Bałam się. Było zupełnie jak poprzednim razem. Kuba próbował ze mnie coś wyciągnąć, ale nie chciałam nic powiedzieć. Gdy wieczorem zobaczyłam w oknie jego samochód, postanowiłam nie odwlekać tego i zeszłam na dół. Wujek, który był w recepcji, posłał mi pytające spojrzenie, ale kiedy zobaczył ojca, ruszył za mną.
- Kaja, zbieraj się, wracamy do domu- oznajmił tak po prostu tata.
- Mówiłam ci już. Jestem w domu. Chodzisz na terapię?
- Na jaka terapię?
- Więc nie mamy o czym rozmawiać- powiedziałam, obróciłam się na pięcie i chciałam wejść do ośrodka, ale ojciec chwycił mnie za rękę.
- Nie pytam się ciebie o zdanie! Idziemy- zaczął ciągnąć, mnie w kierunku samochodu, ale wujek zareagował. Wyrwał mnie z uścisku i schował za swoimi plecami.
- Ona nigdzie nie pojedzie!
- A kim ty jesteś żeby o niej decydować?!
- Jej ojcem!
- Chrzestnym!
- Nie, Kaja, to moja biologiczna córka.
- Co?- spytałam, a on odwrócił się twarzą do mnie.
- To ja jestem twoim ojcem- oznajmił, a mnie zrobiło się słabo.
- Jak to?- cały świat mi się rozmył, przez łzy, które zgromadziły się w moich oczach.- Kazirodztwo? O, mój Boże!- zaczęłam się od nich oddalać.
- Kaja, to nie tak....- zaczął wujek.
- A jak?!- wykrzyknęłam, że chyba słyszała mnie cała Spała. Ruszyłam biegiem przez korytarz wejściowy.  Wpadłam na kilku siatkarzy, ale nawet nie przeprosiłam. Wpadłam jak huragan do pokoju. Nie chciałam się z nikim widzieć. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie pocieszał, czy dotykał. Brzydziłam się sobą. Brzydziłam się swoim ciałem. Byłam owocem chorego związku. Byłam czymś nienaturalnym, czymś co nie powinno przyjść na świat.
- Kaja!- do pokoju wbiegł wujek, cały zdyszany.- Kaja, pozwól mi to sobie wytłumaczyć- chciał mnie dotknąć, ale odskoczyłam jak oparzona.
- Nie, nie dotykaj mnie! Ja nie wierzę! Jak mogliście z mamą zrobić coś takiego?! Nic dziwnego, że tata jest jaki jest! Ja bym się zabiła na jego miejscu! Tak być oszukanym.
- Kaja, ty nie znasz prawdy.
- Wyjdź.
- Ale....
- Wyjdź!- krzyknęłam przeraźliwie.- Chcę być sama- powiedziałam już drżącym głosem. Zrobił to o co go poprosiłam. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, opadłam na podłogę. Chciałam zniknąć. Pragnęłam cofnąć czas i nie obudzić się w szpitalu, tylko zginąć. Jednak, skoro wtedy starczyło mi odwagi, to czemu tym razem ma mi nie starczyć. Wolałam żyć w słodkiej nieświadomości. Moje życie legło do góry nogami. Więc po co żyć? Życie to cierpienie. Wieczne cierpienie. Im dłużej trwa nasze istnienie tym dłużej żywimy się bólem.
    Podniosłam się z posadzki i podeszłam do łóżka. Uniosłam do góry materac, a drugą ręką szukałam tego co wydawało mi się potrzebne. Jest. Wyczułam ją. Zimna stal. Chwyciłam ją i puściłam materac. Wpatrywałam się w nią jak zahipnotyzowana. Była na swój sposób piękna. I pomyśleć, że wystarczy tak niewiele i nie będzie mnie tu już nigdy. Usiadłam na łóżku, ale wciąż patrzyłam na tą niewielką rzecz. Przyłożyłam ją do nadgarstka, tak, gdzie były inne blizny. Byłam w jakimś amoku. Nie byłam sobą. Ale perspektywa skończenia z tym wszystkim mnie nie przerażała, a raczej pociągała. Wystarczyłoby jedno lekkie pociągnięcie...
    W tym momencie mój telefon za wibrował. Spojrzałam na swoją tapetę. Zdjęcie moje i Kuby. Kuba.... Właśnie. Mu jedynemu zależy. On mnie kocha. Jak on by się czuł, gdybym sobie coś zrobiła? I właśnie ta myśl spowodowała, że się lekko ocknęłam. To było trochę tak, jakbym obudziła się ze snu. Postawiłam się na jego miejscu. Osoba, którą kocham odbiera sobie życie. Co ja robię? Wpadam w rozpacz? A może w depresję? Czy również popełniam samobójstwo?
     Nie byłam w stanie wypuścić żyletki z ręki, ale znalazłam w sobie siłę, aby chwycić do ręki telefon i wykręcić Jego numer.
- Halo?
- Kuba- wyszeptałam drżącym głosem- proszę cię, przyjdź bo zaraz mogę zrobić coś głupiego- poprosiłam niemal płaczliwie i się rozłączyłam.
     Czekanie na Kubę okazało się wiecznością. Ale zjawił się.
- Kajtek co się....- zaczął, ale urwał w połowie zdania, kiedy zobaczył mnie, trzymającą w dłoni brzytwę. Podbiegł do mnie i wyrwał mi ostrze z ręki. Ja siedziałam bezruchu.
- Kaja, co ty chciałaś zrobić?!- był przerażony.
- Zabić się- powiedziałam obojętnym, chłodnym tonem.
- Dlaczego?- był bliski rozpaczy. Usiadł na łóżku i przytulił mnie do siebie.- Myszko dlaczego?
Było mi wszystko jedno. Jeśli miał się ode mnie odwrócić, niech zrobi to teraz.
- Wiesz dlaczego tu jestem?- spytałam i nie czekając na jego odpowiedź kontynuowałam.- Bo mój ojciec to alkoholik, a raczej mój ojczym. Nikt o tym nie wiedział do czasu, gdy nie wzięli mu prawo jazdy, a policjantem, który je zabrał nie był ojciec największej plotkary w mojej szkole. Następnego dnia poszłam niczego nie świadoma do szkoły, a wszyscy już wiedzieli. Śmiali się ze mnie, wyzwali od śmieci. To było gorsze od wszystkiego co wcześniej przeżyłam. Czasem było tak źle, że nie miałam czego jeść i musiałam kraść. Raz się upiłam. Dwa razy byłam na komisariacie i za każdym razem odbierał mnie wujek Krzysiek. Kiedy się w szkole wszyscy dowiedzieli o tym co jest w domu, uciekłam. Uciekłam do niego. Przez ojca chciałam się zabić bo nie mogłam tego znieść. Chciałam dać szansę sobie. Właśnie jego widziałeś, kiedy wpychał mnie do auta.
- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
- Chciałam, ale zdzwonił Zając. A po za tym bałam się, że mnie zostawisz.....
- Myszko, nigdy cię nie zostawię. Dla mnie to nie ma znaczenia- zapewnił i pocałował w czoło.
- To nie jest najgorsze. Dzisiaj dowiedziałam, się, że mój wujek, mój ojciec chrzestny, brat mojej matki, jest moim biologicznym ojcem, a to oznacza- urwałam przełykając głośno ślinę.-.... A to oznacza, że jestem dzieckiem zrodzonym z kazirodztwa. Nie mogłam tego znieść. Brzydzę się sama sobą. Chcę zniknąć. Ale mówiłeś, że mnie kochasz i nie zrobiłam tego ze względu na ciebie- wykrztusiłam, a łzy ulgi pociekły mi po policzkach.- Teraz wiesz już wszytko
- Obiecuję, że nigdy cię nie opuszczę. Nie zostawię cię z tym samej. Ty nie powinnaś się niczym brzydzić, tylko oni.
- I nie chcesz mnie zostawić?- spytałam niepewnie.
- Oczywiście, że nie!- zaprotestował.
- Dziękuję, że jesteś- wyszeptałam i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Już zawszę będę- obiecał.
    Ulżyło mi. Mogę to uczucie porównać do ogromnego ciężaru, który w jednej chwili ze mnie spadł. Chociaż w dalszym ciągu było mi ciężko to ulżyło mi, że powiedziałam mu wszystko. Teraz przynajmniej miałam pewność, że zostanie, że nie odejdzie.
     Następny dzień to był dla mnie istny koszmar. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Czułam się jakby każdy znał mroczny sekret mojej rodziny chociaż nikt o niczym nie miał pojęcia. Jednak była jedna pozytywna wiadomość. Znaleźli kogoś na miejsce doktora. Kogoś młodszego od niego. Cieszyłam się, że ktoś w końcu odciąży mnie od nawału pracy. Od tych wszystkich papierków, rubryczek i tabelek rzygać mi się chciało.
- Dzień dobry, nazywam się Mateusz Nowak i będę waszym medykiem. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało.
   Boże.... Jaki on był przystojny! Nieziemski! O rany, a te niebieskie oczy, ładniejsze niż u Winiarskiego! O matko, idzie do mnie, idzie do mnie! Kaja, uspokój się, nakazałam sobie w myślach.
- Ty pewnie jesteś Kaja?
Pokiwałam głową, nie mogłam wydusić z siebie choćby słowa.
- Mateusz- podał mi rękę, a ja niepewnie ją uścisnęłam. Puścił mi jeszcze oczko na co się zarumieniłam. Uśmiechnął się na moją reakcję i tak po prostu odszedł. I ja mam pracować z takim ciachem?! Niby jak?! I tak już się czułam jakbym zdradzała Kubę. Jednak nowy doktor choć starszy ode mnie o kilka lat to był zabójczo przystojny. Nie mogłam się pozbyć myśli o nim, choć chciałam. Naprawdę!
    Dobra, Kaja, ogarnij się! Masz większe problemy. Jeden wpatruje się we mnie przez cały trening. Wiem, że chce ze mną porozmawiać, ale po co? Co ma zamiar mi powiedzieć? Że się z mamą zapomnieli? Jakie jest wytłumaczenie tego co zrobili? Nie ma, zatem ja nie chcę tego słuchać. A najgorsze jest to, że oprócz Kuby nie został mi absolutnie nikt. Po tym wszystkim nie mam nawet odwagi spojrzeć cioci Iwonie w oczy. Będę w ich domu czuć się jak intruz. Wujka nie chcę znać. A tata? Dlaczego miałby się mną zajmować po tym czego się dowiedział? Przecież nie byłam jego córką. Przez to, że uciekłam nie mam dokąd iść. Dlaczego uciekłam? Głupia byłam i tyle. Teraz nie mogłam wrócić, nie miałam do tego prawa.
      Najgorsza w życiu jest samotność. Świadomość, że musisz sobie sama poradzić, że musisz liczyć tyko na siebie, jest okropna. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie zranił jak on, wlepiający we mnie swoje zatroskane, błagające spojrzenie. Dlatego po treningu, czym prędzej uciekłam z hali, żeby nie mógł mnie dogonić.
      Jednak przed moim pokojem czekała na mnie niemiła niespodzianka. Czekała na mnie Cruella de Mon we własnej osobie- mama Kuby. Większych szpilek nie mogła założyć.
- Chciałabym z tobą porozmawiać- powiedziała na wstępie, unosząc władczo brwi.
- Proszę- zaprosiłam ją do pokoju.- Słucham?- skrzyżowałam ręce.
- Przejdę do konkretów- powiedziała u wyciągnęła białą kopertę z torebki.- Tu jest 10 tysięcy. Będą twoje jak tyko zerwiesz z Kubą i zostawisz go w spokoju- położyła pieniądze na łóżku.
- Zabieraj te pieniądze i wyjdź stąd- oznajmiłam spokojnie.
- Chcesz więcej? Nie doceniłam cię.
- Nie chcę żadnych pieniędzy! Kocham go i nie zostawię go za nic! Więc wyjdź!
- Z moim mężem jesteśmy biznesmenami. Kuba pochodzi z dobrej rodziny. Ty jesteś córką mechanika! I na dodatek alkoholika! Nie pasujesz do niego.
- Powiedziałam wyjdź stara wiedźmo- warknęłam.
- I jaka niewychowana- prychnęła, ale zniknęła za drzwiami.
   Wypuściłam powietrze z ust. Ile jeszcze będę musiała znieść? Ile jeszcze ciosów otrzymam? Łzy napłynęły mi do oczu. Jednak dobrze, że nie znała prawdy. Wtedy by było! Nie miałam siły na nic. Poszłam wziąć prysznic i położyłam się do łóżka. Miałam w nosie, że jest niedługo po obiedzie. Chciałam tylko na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Powoli odpływałam. Zapadłam w lekki sen. Przebudziłam się, kiedy ktoś położył się przy mnie i pocałował w policzek. Od razu wyczułam zapach tych perfum, to bezpieczeństwo i spokój. Odwróciłam się do niego twarzą i wtuliłam natychmiast. Uśmiechnęłam się lekko.
- Kubuś- wypowiedziałam jego minę zaspana.
- Śpij, myszko- pocałował mnie w czoło. Zasnęłam, w najwspanialszych ramionach na świecie. Ze świadomością, że nigdzie nie będzie mi lepiej. Choć przez moment byłam bezgranicznie szczęśliwa i to mógł sprawić tylko On.


------------------------------
No i mamy kolejny :) Mam złe wieści. Rozdziały tylko w sobotę. Mam już taki nawał nauki, że ja nie wiem jak sobie poradzę. Co ja humanistka robię na biol chem mat to nie wiem. I jeszcze raz mi ktoś powie, że w życiu nie chodzi się na łatwiznę to go wyśmieję! Tak byłabym teraz na humanie, jedna z lepszych i czytała mnóstwo książek, które kocham bezgraniczną miłością ^^  No, ale cóż.....
Nic się nie wyjaśniło i nie wiem kiedy się wyjaśni xd Zastanawiam się, czy jeszcze czegoś nie skomplikować. Teraz Kuba ma być o kogo zazdrosny :P Ups ! xd
Dedykacja dla wszystkich 2-licealistek na biol chemie xd

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 20

Rozdział 20


        Ranem, kiedy musiałam opuścić mój bezpieczny azyl, którym były ramiona Kuby, nie byłam już tak spanikowana i mogłam mu spokojnie wszystko opowiedzieć.
- Pamiętasz jak uciekłam z kawiarni?- spytałam, a on pokiwał głową.- Wtedy wszystko się zaczęło, ale nie zwróciłam na to uwagi. Drzwi do pokoju były otwarte, a na szafce brakowało tego zdjęcia- pokazałam palcem, na fotografię.- Nie przejęłam się tym. Po wizycie twoich rodziców zadzwonił telefon, numer zastrzeżony, odebrałam. Słyszałam jak ktoś oddycha, ale się nie odezwał więc się rozłączyłam, ale w tamtej chwili nie zwróciło to mojej uwagi. Wczoraj wkurzyłam się na ciebie i poszłam do centrum po papierosy, w drodze powrotnej czułam, że ktoś mnie obserwuje. Zatrzymałam się. Usłyszałam jakieś auto w oddali. Nagle ta postać wyskoczyła z krzaków. To był jakiś facet. Zaczął mi mówić, że jeszcze po mnie wróci, po czym wsiadł do tego samochodu i zniknął. Zdążył rzucić mi jeszcze to zdjęcie.
- Musimy o tym komuś powiedzieć.
- Nie!- zaprotestowałam.
- Kaja- spojrzał na mnie karcąco.
- Jak to się powtórzy, to wtedy powiem sama wujkowi, ale póki co nie ma się co martwić. Za niedługo memoriał, musi się skupić na tym. 
- A jeśli coś ci się stanie?
- Będę uważać.
Nie zbyt przekonany, zgodził się i zaczął iść w kierunku drzwi.
- A Kaja! Jeszcze jedna sprawa.
- Jaka?
- Fajki z torby raz- powiedział i wyciągnął rękę. Przewróciłam oczami i zrezygnowana podałam mu je. -Wszystkie- podałam mu drugą paczkę schowaną pod łóżkiem.- Te kilka papierosów co schowałaś w prawej, bocznej kieszonce też- popatrzyłam na niego jak na kosmitę. Skąd on o nich wiedział? Ale zrobiłam to o co mnie prosił.- No! I żeby mi to było ostatni raz- pogroził mi palcem i tyle go widziałam. 
   
   Memoriał zakończyliśmy na drugim miejscu. Pokonaliśmy wielką Rosję, co napawało optymizmem na przyszłość. Cieszyłam się jak dziecko z indywidualnej nagrody wujka. W tamtym momencie to ja byłam z niego dumna. Przez ten czas nic się nie wydarzyło. Rzeczy nie znikały mi z pokoju i nikt na mnie nie napadł. Żywiłam głęboką nadzieję, że wszystko się skończyło. Koniec memoriału oznaczał jednak podróż z tatą. Po meczu czekał na mnie. Dlatego jak zawodnicy poszli do szatni, musieliśmy się pożegnać.
- Będę tęsknił- powiedział i obdarzył namiętnym pocałunkiem, który stawał się coraz bardziej zachłanny. Nie powiem, że mi się to nie podobało, ale byliśmy wśród ludzi i trochę się speszyłam. Dlatego niechętnie oderwałam się od jego ust i przytuliłam ostatni raz. Potem wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z hali. Wsiadłam do samochodu taty i ruszyliśmy do Zamościa. Przez prawie całą drogę spałam i byłam z tego powodu niezwykle zadowolona. Jednak, gdy się obudziłam, została nam godzina drogi. Nie lubiłam tej ciszy panującej między nami. To było krępujące. Jednak okazało się, że niepotrzebnie się obawiałam bo udało nam się normalnie porozmawiać, nawet pożartować.
    Bolało mnie to, że tak mogłoby być zawsze, ale wiedziałam, że tak nigdy nie będzie, że to nie jest coś stałego. Kochałam go wtedy, kiedy był sobą, trzeźwy. Wtedy nie chciałabym chcieć innego taty. Dlatego, kiedy powiedział, że mu zależy, zgodziłam się pojechać. Dla niego. Robiłam to wbrew sobie, ale każdy czasem spełnia takie uczynki.
- Kaja! Urodziny mam jutro, nie zdmuchnęłam świeczek, a moje największe marzenie już się spełniło- z uśmiechem przywitała mnie babcia, a mi się zrobiło głupio, że tak dawno mnie tu nie było.
   Z babcią rozmawiało mi się łatwo, dlatego czas mijał mi szybko. Pomogłam jej posprzątać, piec ciasta. Chciałam ją trochę odciążyć, żeby miała ze mnie pożytek. Tata też nie próżnował. Robił porządek wokół domu. Patrzyłam na to z uśmiechem przez okno, bo to przypominało mi normalność.
    Zasnęłam wyczerpana całym dniem, ale byłam niesamowicie szczęśliwa. Dziękowałam Bogu za to, że dał mi ten jeden dzień z tatą bez alkoholu. Co miało być nazajutrz się nie liczyło. Cieszyłam się tym co dostałam. A otrzymałam coś najpiękniejszego- dobre wspomnienie- coś czego nikt mi nie odbierze, do czego myślami będę mogła wracać.
     Następny dzień to był dla mnie istny koszmar. Jego powodem była moja rodzinka. 3/4 znałam tylko albo z imienia albo z opowieści albo z twarzy. Dopasować te trzy elementy było dla mnie zadaniem niemożliwym do spełnienia. Pozostałych nigdy w życiu nie widziałam, przynajmniej tak mi się wydawało. Wszystkich bezwzględnie nienawidziłam, nie licząc babci i taty. Z resztą, z wzajemnością. Byłam czarną owcą.  I co smutniejsze miałam na to kompletnie wyjebane, brzydko mówiąc.
- O, proszę kto zawitał- zaczęła najbardziej przeze mnie znienawidzona ciotka, kiedy mnie zobaczyła.- Słyszałam, że zdałaś do następnej klasy. Istny cud- zironizowała.
- Dzień dobry, ciociu. Mi też miło ciocię widzieć. Ma ciocia coś na podbródku- oznajmiłam.
- Gdzie?- spytała, chwytając się za niego.
- Ale na tym drugim podbródku- powiedziałam z cynicznym uśmiechem i odeszłam. Czułam jak przeszywa mnie wzrokiem, ale byłam zadowolona, że dogadałam starej jędzy.
    Przez cały czas starałam się babci pomagać, ale kiedy nie pozostało już nic do zrobienia, musiałam siedzieć przy stole z rodzinką. Miałam czarną sukienkę i to się nie spodobało innej ciotce, wielce "pobożnej".
- Wiesz, że jest coś takiego jak kolorowe ubrania?- spytała.
- Wiem, ale moja sekta mi na to nie pozwala- odparowałam i uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam jej przerażoną minę i to jak chwyta swój łańcuszek, na którym zawieszony był mały krzyż.
     I tak mój najgorszy koszmar był wtedy, kiedy ojciec sięgnął z innymi chłopami po wódkę. Długo się wzbraniał przed namowami, ale w końcu uległ. Patrzyłam na to ze smutkiem. Wiedziałam, że tak będzie. Wyszłam z domu i poszłam na krótki spacer. Miałam dość tej atmosfery, ale pamiętałam, że nie robię tego dla siebie. Jeden człowiek, dla którego to robiłam, nie potrafił tego docenić, ale była też babcia i ona była szczęśliwa, tylko to się liczyło. Musiałam choć na chwilę nie myśleć o sobie.
     Ostatni gość wyszedł dopiero po 21. Kiedy drzwi się po nim zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Koniec tej szopki. Jutro wracam do domu.... Znaczy.... Jutro wracam do Spały. Dziwne, że zaczęłam o niej tak myśleć.  Nie mogłam nawet zadzwonić do Kuby, bo na tym zadupiu nie było zasięgu. Kochałam tu przyjeżdżać, bo była tu cisza i spokój, ale żeby się z kimkolwiek skontaktować przez komórkę, to było poza granicą możliwości tego miejsca.
     W końcu moje męki dobiegły końca i nazajutrz wracałam do ukochanej Spały. Aż się nie mogłam doczekać. W nocy starałam się jak najmniej spać, żeby ponownie przespać całą drogę. Czułam się zawiedziona, postawą ojca chociaż wiedziałam, że tak będzie, że nic się nie zmieniło.
- Kaja, wróć do domu- próbował mnie przekonać ojciec.
- Tato, nie.... Nie zaczynaj.
- Wrócę w poniedziałek. Masz kilka dni.
   Przytulił mnie na pożegnanie, ale nie potrafiłam się przemóc i oddać uścisku. Poczułam ulgę, kiedy odjeżdżał, ale już niebawem miało to się wszystko skończyć. Był wieczór więc weszłam tylko oddać rzeczy, na swoim piętrze zobaczyłam Kubę. Rzuciłam rzeczy i pobiegłam do niego, wpadając mu w ramiona. Mocno mnie objął i zaczął się ze mną kręcić. Wtuliłam głowę w jego szyję.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłam- powiedziałam podnosząc głowę i patrząc prosto w oczy.
- Nawet nie wiesz ja mi się nudziło- oznajmił i pocałował mnie tak, aż mi się zakręciło w głowie. Kochałam to uczucie, kiedy jego warg, dotykały moich.
    Gdy się od siebie oderwaliśmy, Kuba wziął moje bagaże i poszliśmy do mnie.
- Dzwoniłem do ciebie wczoraj kilka razy.
- Tam nie ma zasięgu. Nawet nie przyszły mi dzisiaj wiadomości, że dzwoniłeś. Ale błagam chodźmy na kolację bo umrę!
- Jesteś głodna?
- "Nie miałam pojęcia jak cię zobaczyłam, czy pierwsze cię przytulić, czy sprawdzić twoją podeszwę bo może wdepnąłeś w pączka"*- zaśmialiśmy się i poszliśmy na stołówkę. Tam zabraliśmy na tace swoje jedzenie. Kuba jak zawsze poszedł porozmawiać z kolegami, a ja usiadłam przy swoim stoliku. Chciałam zacząć jeść, ale wujek zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i się pytał, czy na pewno wszystko dobrze, jak było, czy nic mi nie jest.
- Wujek, wszystko gra, ale zaraz zemdleję- wydusiłam z siebie.
- Dlaczego?- spytał przerażony.
- Raz, że mnie dusisz, a dwa, że prawie cały dzień nic nie jadłam.
- A, wybacz- zmieszał się. To miło, że się o mnie martwił.... Chociaż on.
- Kaja, moja ty mała, siostrzyczko!- powitał mnie Kłos, kiedy tylko mnie zobaczył i również mnie uściskał. Nie powiem, zrobiło mi się cieplej na sercu.
- No i jak tam, co tam? Jak rodzinna imprezka?- spytał.
- No w sumie jestem czarną owcą więc wiesz. Ale było dosyć zabawnie. Powiedziałam ciotce Irenie, że ma drugi podbródek- na samo wspomnienie jej miny, zaśmiałam się.- Z kolei, ciotka Jadzia, myśli, że jestem w sekcie i bez krzyża do mnie nie podejdzie. A tak jak nie miałam co robić to opychałam się ciastem, żeby tylko nie musieć z nimi gadać.
   Dowiedziałam się, co się działo, kiedy mnie nie było. Na kolację przyszła Zając, jak to ona, musiała też do mnie podejść.
- Kochana, w końcu jesteś- przyszła i dała mi buziaka w policzek. Mój pierwszy odruch, żeby zetrzeć jej dna z mojego policzka.- Nawet nie wiesz jak ciebie tu brakowało, ale porozmawiamy potem co?
- Tak, pewnie- powiedziałam bez entuzjazmu, a ona odpowiedziała mi uśmiechem i odeszła.
- Nie rozumiem, czemu jej nie lubisz- powiedział Karol.
- I ty teraz też jesteś po jej stronie?- posłałam mu mordercze spojrzenie.- Załóżcie sobie wszyscy klub miłośników Zająców, a potem zorganizujcie strajk pod hasłem " Chrońmy Zające. Koniec z pasztetami!".
- Koniec z pasztetami?- zaśmiał się Karol.
     Po kolacji, kiedy szłam korytarzem, zaczepił mnie zwierz.
- No i co u ciebie nowego? W ogóle świetna bluzka. Gdzie kupiłaś? Może się kiedyś wybierzemy na zakupy razem? Uda nam się zakumplować- powiedziała niepwnie i z nadzieją, a ja nie umiałam się powstrzymać i wypaliłam......
- Nie!
- Nie na zakupy, to może na kawę? Znam świe.....
- Nie!- powtórzyłam.- Nie pójdę z tobą na zakupy, na kawę, ani na spacer. Nie będę udawać, że cię lubię jak cala reszta! Nie każdy musi cię lubić! Jestem o ciebie piekielnie zazdrosna i nie chcę się z tobą zaprzyjaźniać! Może w innych okolicznościach mogłybyśmy się lepiej poznać, ale w moich oczach jesteś rywalką! Przykro mi, ale tak jest i nie próbuj być dla mnie na siłę miła!- w końcu to powiedziałam, ale w oczach dziewczyny dostrzegłam łzy. Było mi jej szkoda, bo była dla mnie miła, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Nigdy nie próbowałam odbić ci Kuby, ale nie będę ci się więcej narzucać- powiedziała i wybiegła z ośrodka, gdzie spotkała Kubę. Wiedziałam, że mu wszystko opowie, ale w końcu to jej przyjaciel. Nie chciałam tak stać jak kołek. Poszłam do siebie i czekałam na Kubę, jak oskarżony o morderstwo na wyrok. Naprawdę tak się czułam! I wcale się nie myliłam. Usłyszałam pukanie i nawet nie miałam szansy odpowiedzieć, bo Popiwczak wszedł, nie czekając na zaproszenie.
- Co się stało Sabinie?- chyba ją przeceniłam. Nie powiedziała mu.
- Powiedziałam jej, że nie chcę się z nią kumplować i że jej nie lubię.
- Kaja!
- Co, Kaja? Nie chcę się z nią "zaprzyjaźniać"!
- Nie mogę w to uwierzyć. Zachowałaś się podle!
- Idź i ją pociesz!
- A żebyś wiedziała, że pójdę!- krzyknął i trzasnął drzwiami.
    Chciałam za nim wybiec, zatrzymać, ale z jakiej racji? Chciał być z nią..... Trudno.  Pogrążyłam się we własnym myślach i muzyce, która mnie rozumiała. Dostałam mms. Spojrzałam na telefon i się przeraziłam. Z zastrzeżonego numeru, moje zdjęcie jak spacerowałam niedaleko domu babci i napis: Nigdzie przede mną nie uciekniesz.
   Miałam zamiar powiedzieć wujkowi, ale nie wiem czemu tego nie zrobiłam. Coś mnie powstrzymywało.  Zamknęłam drzwi i tak awaryjnie podstawiłam pod klamkę krzesło, zasłoniłam okno roletami. Poszłam spać, ale nie mogłam zasnąć.
     Następnego dnia była tylko siłownia. Minęło mi to w miarę szybko, ale serce mi pękało. Byłam w stanie nawet przeprosić Zająca i być dla niej miła, żeby tylko Kuba nie traktował mnie tak na dystans. Nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. Obojętność..... To chyba boli najbardziej. Kiedy zaszyłam się w swoim pokoju zadzwoniłam do niego.
- No?- odezwał się do mnie wrogo.
- Kuba, możemy porozmawiać?
- Raczej wątpię.
- To się bujaj i do mnie nigdy nie odzywaj!- warknęłam i myśląc, że się rozłączyłam, położyłam telefon gdzieś na łóżku, po czym wybuchnęłam głośnym szlochem. I tu wcale nie chodziło tylko o Kubę. Chodziło też o mojego ojca, o moją rodzinę, dla której byłam czarną owcą i te wszystkie wydarzenia, przez które zaczynałam bać się własnego cienia. Płakałam, nie mam pojęcia jak długo, ale ktoś wszedł do mnie do pokoju. Zerwałam się z łóżka jak poparzona, gotowa do ucieczki, gdyby był to ktoś obcy, ale w drzwiach stał mój siatkarz.
- Po co tu przyszedłeś?
- Słyszałam jak płaczesz....
- Niby skąd?
- Nie rozłączyłaś się- powiedział i pokazał na swój telefon. Podniosłam swoje urządzenie i rzeczywiście, połączenie trwało. Tym razem na prawdę nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
- To wszystko? Nie potrzebuję litości więc wyjdź i idź do Sabinki- warknęłam i położyłam się na łóżku. Nie odszedł..... Poczułam jak materac ugina się, a potem jak mnie tuli.
- Myszko, o co chodzi? Mówiłaś, że ją lubisz.
- Kłamałam, żeby ci przykro nie było.
- Ale dlaczego jej nie lubisz, przecież stara się, jest dla ciebie miła.
- Bo widzę z jej strony zagrożenie.
- Jakie zagrożenie?- zdziwił się. Odwróciłam się twarzą do niego.
- Nie udawaj, że nie widzisz. Jest ode mnie ładniejsza, ma fajniejsze ciuchy, twoi rodzice ją ubóstwiają, jest wysportowana i w niczym jej nie dorównuję. Jestem we wszystkim gorsza. Jestem nijaka....
- Masz rację nie dorównujesz jej w niczym- powiedział i przez  chwilę milczał.- Jesteś od niej milion razy ładniejsza i zabawniejsza. Jesteś troskliwa, wrażliwa choć tego nie chcesz pokazać. Na pewno nie jesteś nijaka, ani gorsza. Kocham ciebie, wybrałem ciebie! Nigdy o nią nie walczyłem. Starałem się dla ciebie i o ciebie.
- Naprawdę jestem ładniejsza?- spytałam z nadzieją, a on się cicho zaśmiał.
- Tak- powiedział poważnie i pocałował mnie w skroń.- Dziwne, że z wszystkiego co powiedziałem, pamiętasz akurat to- zaczął się śmiać pod nosem, za co oberwał ode mnie w ramię.
- Chodź tu do mnie, mała zazdrośnico- powiedział, a ja się w niego wtuliłam.
- Kaja, a tak szczerze, dlaczego zaczęłaś ćwiczyć? Wcześniej mówiłaś, że nie lubisz....
- Chciałam ci sie podobać...- powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Co mówisz?
- Chciałam ci się podobać okej?!
Zaczął się centralnie ze mnie nabijać. I ponownie oberwał.
- To. Nie. Jest. Zabawne- powiedziałam poważnie.
- Dobrze już nie będę- obiecał i obdarzył namiętnym pocałunkiem. Najlepsze co jest w kłótniach to godzenie się.
- Też cię kocham- wyszeptałam i znowu wpiłam się w jego wargi.

Kilka dni później.....

         Dzisiaj miał przyjechać ojciec. Bałam się. Było zupełnie jak poprzednim razem. Kuba próbował ze mnie coś wyciągnąć, ale nie chciałam nic powiedzieć. Gdy wieczorem zobaczyłam w oknie jego samochód, postanowiłam nie odwlekać tego i zeszłam na dół. Wujek, który był w recepcji, posłał mi pytające spojrzenie, ale kiedy zobaczył ojca, ruszył za mną.
- Kaja, zbieraj się, wracamy do domu- oznajmił tak po prostu tata.
- Mówiłam ci już. Jestem w domu. Chodzisz na terapię?
- Na jaka terapię?
- Więc nie mamy o czym rozmawiać- powiedziałam, obróciłam się na pięcie i chciałam wejść do ośrodka, ale ojciec chwycił mnie za rękę.
- Nie pytam się ciebie o zdanie! Idziemy- zaczął ciągnąć, mnie w kierunku samochodu, ale wujek zareagował. Wyrwał mnie z uścisku i schował za swoimi plecami.
- Ona nigdzie nie pojedzie!
- A kim ty jesteś żeby o niej decydować?!
- Jej ojcem!
- Chrzestnym!
- Nie, Kaja, to moja biologiczna córka.
- Co?- spytałam, a on odwrócił się twarzą do mnie.
- To ja jestem twoim ojcem...


------------------------------------------------
Buuum! xd ale to nie wszystko co przyszykowałam. Tego się nikt nie spodziewał mam nadzieję. Czyżby kazirodztwo? A może nie? Może jest jakaś tajemnica rodzinna? Cóż też ja mogłam wymyślić? Dowiedzie się w następnym rozdziale... chyba xd
Rozdział dedykowany wszystkim, którzy możliwe, że tak jak ja są na profilu  biol-chem-mat i są przerażeni ilością godzin tych przedmiotów w tygodniu, a przede wszystkim matematyki. 7 godzin matmy w tygodniu! Boże, co ja narobiłam!
Cytaty pochodzą z książki "Anna Karenina" Lwa Tołstoja. A więc mój kochany anonimku rozdział dedykowany też tobie bo zgadłaś jakiego autora. Mam nadzieję, że nie z google xd Ktoś czytał i przebrnął do końca?
Przeskoczyłam swój limit i to jeden z dłuższych jak na mnie rozdziałów xd
* nie mam pojęcia skąd ten tekst, ale utkwił mi w pamięci i nie wiem skąd to jest xd
Rozdział na otarcie szkolnych łez. Mam problemy techniczne, mianowicie nie mam zawsze na czym pisac rozdziałów, ale zrobie wszystko żeby rozdział był w sobotę ;)
Pozdrawiam ;****