Rozdział 29
Te trzy dni dłużyły mi się w nieskończoność. Czułam się jakby minął co najmniej rok. Rąk i nóg to ja w ogóle nie czułam. Błagam tylko wujka w myślach, żeby mnie stąd uwolnił. Każda minuta była dla mnie prawdziwą katorgą.
Trzeciego dnia, kiedy leżałam jak zawsze na materacu, skrępowana, przyszli moi porywacze tym razem we dwóch.
- To dzisiaj malutka twój tatulek zapłaci nam pół miliona- oznajmił.- Za te wszystkie lata spędzone w areszcie chociaż tyle nam się należy- zaczęli się śmiać obaj.
Nie mogłam ich dłużej zdzierżyć. Zacisnęłam powieki, aby uniemożliwić łzom spływanie po policzkach. Dość się już napłakałam. Przynajmniej dzisiaj będzie po wszystkim. Koniec tego horroru.
Z perspektywy Krzyśka:
To ten dzień. Od kilku dni w ogóle nie spałem. Pieniądze czekały w torbie. Wszystkie oszczędności jakie udało mi się zgromadzić przed prawie 20 lat i kredyt wystarczyło by zebrać pół miliona. Byłbym gotów zapłacić każdą cenę, byleby Kaja wróciła cała i zdrowa.
Czekałem aż ktoś zadzwoni. Wściekłość mnie rozsadzała od środka, że trwa to tak długo. Ileż można czekać. Siedziałem przy telefonie z głową schowaną w rękach.
- Krzysiu, zjedz coś.
- Nie jestem głodny.
- Od trzech dni nic nie jesz....
- Nie mam ochoty jasne?!- krzyknąłem na małżonkę, która spuściła głowę i wyszła z pokoju. Wiedziałem, że to nie fair wobec niej. Martwiła się tak samo jak ja, ale nie byłem w stanie jeść, spać, mając świadomość, że moja córka gdzieś tam cierpi, że jest przerażona, a ja nie mogłem zrobić nic prócz czekania.
W końcu telefon zadzwonił. Poderwałem się natychmiast z miejsca.
- Słucham- zacząłem nerwowo.
- Masz pieniądze?
- Mam, wszystko, mam.
- Świetnie- zaśmiał się.
- Spotkamy się w opuszczonych fabrykach za miastem. Wiesz gdzie to jest?
- Tak, wiem, o której?
- Za godzinę. Będziesz z policją, a dziewczyna zginie.
- Będę sam.
Nie czekając na nic wziąłem torbę w rękę, kluczyki i pobiegłem do drzwi.
- Krzysiek!- zawołała za mną żona. Zatrzymałem się i posłałem jej pytające spojrzenie. Podeszła i wtuliła się we mnie.
- Proszę wróćcie cali i zdrowi- poprosiła drżącym głosem. Pocałowałem ją w skroń.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy.
Wybiegłem z domu i popędziłem do miejsca wskazanym przez porywaczy. Chciałem, żeby to wszystko już się skończyło. Pragnąłem, żeby Kaja była bezpieczna. W niecałe 20 minut później byłem na miejscu. Wpatrywałem się w opuszczony budynek. Z lekką obawą wszedłem do środka.Oczekiwanie było dla mnie wiecznością. Jednak w końcu przyszli. Zobaczyłem troje mężczyzn, a jeden ciągnął za sobą Kaję. Boże, jaka ona była blada i przerażona. Jednak jak na zaistniałą sytuację trzymała się dość dobrze.
Wróćmy do Kaji.....
- Czas na nas maleńka- powiedział jeden z nich. Rozciął mi węzły na nogach i siłą postawił na nogi. Nie potrafiłam ustać. Jakbym na nowo musiała uczyć się chodzi. Porywacz zawołał swojego kolegę. Założyli mi na oczy jakąś opaskę i zaciągnęli mnie do samochodu. Jechaliśmy i jechaliśmy, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Wytargali mnie z samochodu i ściągnęli materiał z oczu. Syknęłam z bólu. Stanowczo za jasno. Zauważyłam, że napastnicy mają kominiarki na głowach.Weszliśmy do budynku. Była to jakaś opuszczona fabryka. Moje serce podskoczyło z radości, kiedy zobaczyłam wujka Krzyśka. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Kaja.... Nic ci nie jest?- spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Masz pieniądze?!- warknął jeden z bandytów.
- Mam- powiedział wujek i uniósł wyżej rękę, w której trzymał czarną torbę.
- Świetnie- ucieszył się mężczyzna.- Rozetnijcie jej linę na rękach i ściągnijcie taśmę z ust- rzucił do swoich kolegów. Natychmiast to uczynili. Rozmasowałam lekko nadgarstki, na których widniały "krwawe bransoletki". - Połóż torbę i odejdź kilka kroków w tył- instruował wujka porywacz, a on natychmiast to uczynił. Mężczyzna podszedł do pakunku z pieniędzmi, wziął go i wrócił na swoje miejsce.- Puść ją- rzucił krótko do swojego partnera. Już miałam iść do wujka, kiedy niedaleko nas usłyszeliśmy policyjne syreny.
- Miałeś nikogo nie zawiadamiać!
- Nie mam z tym nic wspólnego! Zostaw ją!- rzucił błagalnie wujek, ale nikt już nie chciał go słuchać. Zaczęli ciągnąć mnie do tyłu.
- Wujek! Pomóż mi!- krzyczałam.
- Kaja! Zostaw ją!- zaczął biec w naszym kierunku. Rzucił się na napastników i powalił ich na ziemię własnym ciałem.- Kaja! Uciekaj!- krzyknął do mnie. Byłam rozdarta, ale w końcu go posłuchałam rzuciłam się do ucieczki. Jednak jeden z porywczy szybko się podniósł i zaczął mnie gonić. Chciałam zbiec po schodach, ale zagrodził mi drogę. Spojrzałam za siebie. Było tam tylko okno. Czy przeżyłabym upadek z pierwszego piętra? Nie zastanawiałam się nad tym. Pobiegłam przez całą długość korytarza i rzuciłam się na szybę. Czułam ogromny ból, kiedy przebiłam się na drugą stronę. Czułam kawałki szkła we własnym ciele. A potem bolesny upadek. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem ile tak leżałam, ale ledwo docierało do mnie to co się dzieje wokół mnie. Byłam w stanie otępienia. Słyszałam odgłosy strzelaniny. Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam podjeżdżającą furgonetkę. No tak.... Można było się domyśleć. Mieli plan awaryjny. Było ich więcej niż trzech. Ponownie targali moje ciało do pojazdu. Nie mogłam stawiać wielkiego oporu. Bez prawie żadnych problemów wsadzili mnie do auta i odjechaliśmy. Słyszałam syreny policyjne. Musiałam coś zrobić. Teraz byłoby gorzej. Leżałam praktycznie bez żadnego dozoru. Nie widzieli zagrożenia z mojej strony. Ich błąd. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wykorzystać wszystkie siły, które mi pozostały. Najszybciej jak tylko możliwe podniosłam się i rzuciłam do przodu łapiąc za kierownice i zmuszając auto do gwałtownego skrętu w lewo. Samochód zakoziołkował i zatrzymał się na drzewie. Czterech napastników było nieprzytomnych. Tylko ich przywódca zachował świadomość.
- Taka mała, a taka uparta- rzucił z uśmiechem. Nie chciałam zginąć. Musiałam się stamtąd wydostać. Usłyszałam czyjeś kroki.
- Pomocy!- krzyknęłam na tyle na ile było mnie stać.
- Spokojnie, już cię wyciągamy- zobaczyłam policjantkę. Tak jak obiecała bardzo ostrożnie pomogli wydostać mi się na zewnątrz. Położyli moje ciało na ziemi i kazali się nie ruszać.
- Zaraz będzie pogotowie. Już jesteś bezpieczna
Karetka zjawiła się po niedługim czasie i zabrała mnie do szpitala. Opatrzyli mi tam rany. Robili wszelkie badania. Byłam trochę oszołomiona. Nie do końca wiedziałam co się koło mnie dzieje.
- Miałaś wiele szczęścia. Żadnych złamań, skręceń tylko rany powierzchowne. Wszystko z tobą w porządku, nie widzę przeciw skazań, żebyś wyszła już do domu- uśmiechnął się do mnie.- Jeszcze tylko policjanci chcą żebyś złożyła zeznania.
- Dobrze chcę mieć już to z głowy.
Przez następną godzinę albo dwie byłam przesłuchiwana i musiałam opowiadać minuta po minucie co się działo prze ostatnie kilka dni i o wszystkich głuchych telefonach, o tym jak mnie napadnięto i o kradzieży zdjęcia.
- To już wszystko. Możesz iść do rodziny.
- Mam pytanie, czy wujek wiedział o waszej akcji ratunkowej?
- Twój wujek zawiadomił nas o porwaniu, ale potem przestał współpracować. Założyliśmy w jego telefonie podsłuch i śledziliśmy go. Zachowywał się bardzo podejrzanie, szczególnie kiedy gonił do banku co chwile. Wiedzieliśmy, że chce zapłacić okup, ale on nie wiedział, że trzymamy rękę na pulsie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Oni trafią za kratki. Nie dostali ani ciebie ani pieniędzy.
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Wstałam ze szpitalnego łóżka, na którym do tej pory siedziałam i wyszłam na korytarz. Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi, a już byłam miażdżona w stalowym uścisku Kuby.
- Jak ja się o ciebie bałem....Nic ci nie jest?
Pokręciłam przecząco głową i wtuliłam się w niego. Kiedy leżałam związana w tamtym ciemnym pokoju, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczę. Oderwałam się od niego i zobaczyłam za nim wujka, który przypatrywał się mi z troską. Nie zastanawiając się na tym podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły, wybuchając płaczem.
- Już dobrze, już jesteś bezpieczna.
- Tak się bałam.... Tak strasznie....
- Dlaczego mi nic wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo byłam na ciebie zła. Wiem, że to dziecinne i przepraszam.
- Nie masz za co- pocałował mnie w czoło.
- Wiedziałam, że mnie uratujesz. Tata wie?
- Wie, ale nie wypuścili go z ośrodka. Już wie, że wszystko z tobą w porządku.
- Może Kuba zostać na noc?- wlepiłam w niego błagalne spojrzenie, dobrze, ale pokój będzie mieć na dole.
Pokiwałam na zgodę głową.
- Chodźmy już do domu- poprosiłam.
- Czeka nas poważna rozmowa- oznajmił, a ja już nic na to nie odpowiedziałam.
Zgodnie z moją prośbą wróciliśmy do domu. Tam zostałam wyściskana i wycałowana przez ciocie. Dzieciaki nie były świadome co się ze mną działo i dobrze. Musiałam wieczorem opowiedzieć cioci i wujkowi co się ze mną działo.
- Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałaś, że dzieję się coś złego?- spytał wujek po raz kolejny dzisiaj. W jego głosie słyszałam lekką pretensję.
- Byłam zła na ciebie i nie myślałam, że coś takiego się przydarzy.
- A ty też powinieneś myśleć i mi powiedzieć- rzucił wujek wrogo do Popiwczaka. Ciocia szybko uspokoiła swojego męża. Zjedliśmy kolację i poszłam z Kubą do mojego pokoju.
- Nie powinien się na ciebie złościć- rzuciłam trochę zdenerwowana.- To moja wina, a nie twoja.
- Ma tym razem świętą rację..... Ale będę miał przekichane. Teraz to już mnie nienawidzi.
- Może nie będzie tak źle- zaśmiałam się lekko.
- Boże, jak ja się o ciebie bałem- wydusił z siebie i popatrzył na mnie z troską. Podszedł do mnie i popatrzył głęboko w oczy. Nasze usta złączyły się w pierwszym, wydawało mi się, że od wieków pocałunku. Delektowałam się każdym najmniejszym muśnięciem jego ust. Wszystko zaczęło się układać......
---------------------------------------------------------------------
Kaja uratowana xd Przeskok będzie za jakiś czas bo mam jeszcze kilka pomysłów xd W każdym bądź razie przepraszam, że jestem mniej aktywna na Waszych blogach ale po prostu nie wyrabiam. Mam za dużo na głowie. Za niedługo kolejne wielkie BUM xd może nie tak wielkie jak to, ale mam nadzieję, że choć trochę zaskoczę xd
Jutro mecz Bbts Bielsko-Biała vs Effektor Kielce. Z kim widzę się na hali? Ktoś, coś? xd
Pozdrawiam i do zabaczenia :)
Trzeciego dnia, kiedy leżałam jak zawsze na materacu, skrępowana, przyszli moi porywacze tym razem we dwóch.
- To dzisiaj malutka twój tatulek zapłaci nam pół miliona- oznajmił.- Za te wszystkie lata spędzone w areszcie chociaż tyle nam się należy- zaczęli się śmiać obaj.
Nie mogłam ich dłużej zdzierżyć. Zacisnęłam powieki, aby uniemożliwić łzom spływanie po policzkach. Dość się już napłakałam. Przynajmniej dzisiaj będzie po wszystkim. Koniec tego horroru.
Z perspektywy Krzyśka:
To ten dzień. Od kilku dni w ogóle nie spałem. Pieniądze czekały w torbie. Wszystkie oszczędności jakie udało mi się zgromadzić przed prawie 20 lat i kredyt wystarczyło by zebrać pół miliona. Byłbym gotów zapłacić każdą cenę, byleby Kaja wróciła cała i zdrowa.
Czekałem aż ktoś zadzwoni. Wściekłość mnie rozsadzała od środka, że trwa to tak długo. Ileż można czekać. Siedziałem przy telefonie z głową schowaną w rękach.
- Krzysiu, zjedz coś.
- Nie jestem głodny.
- Od trzech dni nic nie jesz....
- Nie mam ochoty jasne?!- krzyknąłem na małżonkę, która spuściła głowę i wyszła z pokoju. Wiedziałem, że to nie fair wobec niej. Martwiła się tak samo jak ja, ale nie byłem w stanie jeść, spać, mając świadomość, że moja córka gdzieś tam cierpi, że jest przerażona, a ja nie mogłem zrobić nic prócz czekania.
W końcu telefon zadzwonił. Poderwałem się natychmiast z miejsca.
- Słucham- zacząłem nerwowo.
- Masz pieniądze?
- Mam, wszystko, mam.
- Świetnie- zaśmiał się.
- Spotkamy się w opuszczonych fabrykach za miastem. Wiesz gdzie to jest?
- Tak, wiem, o której?
- Za godzinę. Będziesz z policją, a dziewczyna zginie.
- Będę sam.
Nie czekając na nic wziąłem torbę w rękę, kluczyki i pobiegłem do drzwi.
- Krzysiek!- zawołała za mną żona. Zatrzymałem się i posłałem jej pytające spojrzenie. Podeszła i wtuliła się we mnie.
- Proszę wróćcie cali i zdrowi- poprosiła drżącym głosem. Pocałowałem ją w skroń.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy.
Wybiegłem z domu i popędziłem do miejsca wskazanym przez porywaczy. Chciałem, żeby to wszystko już się skończyło. Pragnąłem, żeby Kaja była bezpieczna. W niecałe 20 minut później byłem na miejscu. Wpatrywałem się w opuszczony budynek. Z lekką obawą wszedłem do środka.Oczekiwanie było dla mnie wiecznością. Jednak w końcu przyszli. Zobaczyłem troje mężczyzn, a jeden ciągnął za sobą Kaję. Boże, jaka ona była blada i przerażona. Jednak jak na zaistniałą sytuację trzymała się dość dobrze.
Wróćmy do Kaji.....
- Czas na nas maleńka- powiedział jeden z nich. Rozciął mi węzły na nogach i siłą postawił na nogi. Nie potrafiłam ustać. Jakbym na nowo musiała uczyć się chodzi. Porywacz zawołał swojego kolegę. Założyli mi na oczy jakąś opaskę i zaciągnęli mnie do samochodu. Jechaliśmy i jechaliśmy, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Wytargali mnie z samochodu i ściągnęli materiał z oczu. Syknęłam z bólu. Stanowczo za jasno. Zauważyłam, że napastnicy mają kominiarki na głowach.Weszliśmy do budynku. Była to jakaś opuszczona fabryka. Moje serce podskoczyło z radości, kiedy zobaczyłam wujka Krzyśka. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Kaja.... Nic ci nie jest?- spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Masz pieniądze?!- warknął jeden z bandytów.
- Mam- powiedział wujek i uniósł wyżej rękę, w której trzymał czarną torbę.
- Świetnie- ucieszył się mężczyzna.- Rozetnijcie jej linę na rękach i ściągnijcie taśmę z ust- rzucił do swoich kolegów. Natychmiast to uczynili. Rozmasowałam lekko nadgarstki, na których widniały "krwawe bransoletki". - Połóż torbę i odejdź kilka kroków w tył- instruował wujka porywacz, a on natychmiast to uczynił. Mężczyzna podszedł do pakunku z pieniędzmi, wziął go i wrócił na swoje miejsce.- Puść ją- rzucił krótko do swojego partnera. Już miałam iść do wujka, kiedy niedaleko nas usłyszeliśmy policyjne syreny.
- Miałeś nikogo nie zawiadamiać!
- Nie mam z tym nic wspólnego! Zostaw ją!- rzucił błagalnie wujek, ale nikt już nie chciał go słuchać. Zaczęli ciągnąć mnie do tyłu.
- Wujek! Pomóż mi!- krzyczałam.
- Kaja! Zostaw ją!- zaczął biec w naszym kierunku. Rzucił się na napastników i powalił ich na ziemię własnym ciałem.- Kaja! Uciekaj!- krzyknął do mnie. Byłam rozdarta, ale w końcu go posłuchałam rzuciłam się do ucieczki. Jednak jeden z porywczy szybko się podniósł i zaczął mnie gonić. Chciałam zbiec po schodach, ale zagrodził mi drogę. Spojrzałam za siebie. Było tam tylko okno. Czy przeżyłabym upadek z pierwszego piętra? Nie zastanawiałam się nad tym. Pobiegłam przez całą długość korytarza i rzuciłam się na szybę. Czułam ogromny ból, kiedy przebiłam się na drugą stronę. Czułam kawałki szkła we własnym ciele. A potem bolesny upadek. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem ile tak leżałam, ale ledwo docierało do mnie to co się dzieje wokół mnie. Byłam w stanie otępienia. Słyszałam odgłosy strzelaniny. Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam podjeżdżającą furgonetkę. No tak.... Można było się domyśleć. Mieli plan awaryjny. Było ich więcej niż trzech. Ponownie targali moje ciało do pojazdu. Nie mogłam stawiać wielkiego oporu. Bez prawie żadnych problemów wsadzili mnie do auta i odjechaliśmy. Słyszałam syreny policyjne. Musiałam coś zrobić. Teraz byłoby gorzej. Leżałam praktycznie bez żadnego dozoru. Nie widzieli zagrożenia z mojej strony. Ich błąd. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wykorzystać wszystkie siły, które mi pozostały. Najszybciej jak tylko możliwe podniosłam się i rzuciłam do przodu łapiąc za kierownice i zmuszając auto do gwałtownego skrętu w lewo. Samochód zakoziołkował i zatrzymał się na drzewie. Czterech napastników było nieprzytomnych. Tylko ich przywódca zachował świadomość.
- Taka mała, a taka uparta- rzucił z uśmiechem. Nie chciałam zginąć. Musiałam się stamtąd wydostać. Usłyszałam czyjeś kroki.
- Pomocy!- krzyknęłam na tyle na ile było mnie stać.
- Spokojnie, już cię wyciągamy- zobaczyłam policjantkę. Tak jak obiecała bardzo ostrożnie pomogli wydostać mi się na zewnątrz. Położyli moje ciało na ziemi i kazali się nie ruszać.
- Zaraz będzie pogotowie. Już jesteś bezpieczna
Karetka zjawiła się po niedługim czasie i zabrała mnie do szpitala. Opatrzyli mi tam rany. Robili wszelkie badania. Byłam trochę oszołomiona. Nie do końca wiedziałam co się koło mnie dzieje.
- Miałaś wiele szczęścia. Żadnych złamań, skręceń tylko rany powierzchowne. Wszystko z tobą w porządku, nie widzę przeciw skazań, żebyś wyszła już do domu- uśmiechnął się do mnie.- Jeszcze tylko policjanci chcą żebyś złożyła zeznania.
- Dobrze chcę mieć już to z głowy.
Przez następną godzinę albo dwie byłam przesłuchiwana i musiałam opowiadać minuta po minucie co się działo prze ostatnie kilka dni i o wszystkich głuchych telefonach, o tym jak mnie napadnięto i o kradzieży zdjęcia.
- To już wszystko. Możesz iść do rodziny.
- Mam pytanie, czy wujek wiedział o waszej akcji ratunkowej?
- Twój wujek zawiadomił nas o porwaniu, ale potem przestał współpracować. Założyliśmy w jego telefonie podsłuch i śledziliśmy go. Zachowywał się bardzo podejrzanie, szczególnie kiedy gonił do banku co chwile. Wiedzieliśmy, że chce zapłacić okup, ale on nie wiedział, że trzymamy rękę na pulsie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Oni trafią za kratki. Nie dostali ani ciebie ani pieniędzy.
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Wstałam ze szpitalnego łóżka, na którym do tej pory siedziałam i wyszłam na korytarz. Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi, a już byłam miażdżona w stalowym uścisku Kuby.
- Jak ja się o ciebie bałem....Nic ci nie jest?
Pokręciłam przecząco głową i wtuliłam się w niego. Kiedy leżałam związana w tamtym ciemnym pokoju, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczę. Oderwałam się od niego i zobaczyłam za nim wujka, który przypatrywał się mi z troską. Nie zastanawiając się na tym podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły, wybuchając płaczem.
- Już dobrze, już jesteś bezpieczna.
- Tak się bałam.... Tak strasznie....
- Dlaczego mi nic wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo byłam na ciebie zła. Wiem, że to dziecinne i przepraszam.
- Nie masz za co- pocałował mnie w czoło.
- Wiedziałam, że mnie uratujesz. Tata wie?
- Wie, ale nie wypuścili go z ośrodka. Już wie, że wszystko z tobą w porządku.
- Może Kuba zostać na noc?- wlepiłam w niego błagalne spojrzenie, dobrze, ale pokój będzie mieć na dole.
Pokiwałam na zgodę głową.
- Chodźmy już do domu- poprosiłam.
- Czeka nas poważna rozmowa- oznajmił, a ja już nic na to nie odpowiedziałam.
Zgodnie z moją prośbą wróciliśmy do domu. Tam zostałam wyściskana i wycałowana przez ciocie. Dzieciaki nie były świadome co się ze mną działo i dobrze. Musiałam wieczorem opowiedzieć cioci i wujkowi co się ze mną działo.
- Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałaś, że dzieję się coś złego?- spytał wujek po raz kolejny dzisiaj. W jego głosie słyszałam lekką pretensję.
- Byłam zła na ciebie i nie myślałam, że coś takiego się przydarzy.
- A ty też powinieneś myśleć i mi powiedzieć- rzucił wujek wrogo do Popiwczaka. Ciocia szybko uspokoiła swojego męża. Zjedliśmy kolację i poszłam z Kubą do mojego pokoju.
- Nie powinien się na ciebie złościć- rzuciłam trochę zdenerwowana.- To moja wina, a nie twoja.
- Ma tym razem świętą rację..... Ale będę miał przekichane. Teraz to już mnie nienawidzi.
- Może nie będzie tak źle- zaśmiałam się lekko.
- Boże, jak ja się o ciebie bałem- wydusił z siebie i popatrzył na mnie z troską. Podszedł do mnie i popatrzył głęboko w oczy. Nasze usta złączyły się w pierwszym, wydawało mi się, że od wieków pocałunku. Delektowałam się każdym najmniejszym muśnięciem jego ust. Wszystko zaczęło się układać......
---------------------------------------------------------------------
Kaja uratowana xd Przeskok będzie za jakiś czas bo mam jeszcze kilka pomysłów xd W każdym bądź razie przepraszam, że jestem mniej aktywna na Waszych blogach ale po prostu nie wyrabiam. Mam za dużo na głowie. Za niedługo kolejne wielkie BUM xd może nie tak wielkie jak to, ale mam nadzieję, że choć trochę zaskoczę xd
Jutro mecz Bbts Bielsko-Biała vs Effektor Kielce. Z kim widzę się na hali? Ktoś, coś? xd
Pozdrawiam i do zabaczenia :)
Uff...Kaja jest znowu bezpieczna i pogodziła się z Krzyśkiem :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny naprawdę trzymał w napięciu :p
Czekam z nie cierpliwością na kolejne wielkie BUM xd
Pozdrawiam :* An
No Kaja nareszcie wolna. Szczerze, myślałam, że potrzymasz nas jeszcze w niepewności ale taki obrót sprawy bardzo mi się podoba :-D
OdpowiedzUsuńZnowu BUUUM XD
Kobieto ja chce żyć :-D a przy następnych rozdziałach mogę zawału dostać XD
Pozdrawiam :-*
Jeju nie wiem czemu płacze hahah :). Jak ja się cieszę ze Kaji i Krzysiowi nic nie jest. Aż mnie brzuch rozbolal hahahahaj :) Czekam na następny :* Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńPS. Sorki za błędy ale pisze z telefonu :)
Niby wszystko zaczyna się układać, ale skoro ma być wielkie BUM, to ja pozwolę sobie do końca ci nie zaufać ;)
OdpowiedzUsuńTo porwanie paradoksalnie ma również dobre strony, bo nareszcie doszło do pojednania Kai i Krzyśka.
Pozdrawiam ;)
Ja już myślałam że znowu ją porwią i coś zrobią ! Naszczescie wszystko sie ułożyło ! I pogodzili sie ! :) Po tym jak napisałaś że masz nadzieje ze nas zaskoczysz to zaczełam sie troche bac ! Również pozdrawiam ! :*
OdpowiedzUsuńKurde.
OdpowiedzUsuńByłaś na meczu?
Czemu nie zawitałam tutaj wcześniej -.-
Też byłam. :D
Cieszę się, że Kaja nareszcie jest w domu cała i bezpieczna. ;) Naprawdę się o nią bałam, gdy postanowiła ot tak sobie wyskoczyć przez okno. No ale wielkiego wyboru nie miała.
Może teraz już będzie się dogadywać z Krzyśkiem? Oboje przeżyli horror, teraz powinno im być łatwiej nawiązać wzajemne relacje, kiedy wiedzą, że martwią się o siebie nawzajem.
Pozdrawiam! :*