środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 1

ROZDZIAŁ 1
       Śmierć. Cóż to jest? Dlaczego napełnia ludzi takim strachem? Niemal każdy człowiek na ziemi się jej lęka. Może właśnie dlatego myślałam, że oczekiwanie na jej nadejście sprawi mi większy ból. A tymczasem dryfuje wśród otchłani własnych myśli. Jednocześnie czuję, że to nie jest koniec. Coś, czymkolwiek było, nie pozwalało mi przekroczyć ostatniej granicy między życiem, a śmiercią. Nie byłam w stanie się poddać i rzucić w ostateczną ciemność. Czy człowiek nie jest istotą żałośnie pełną sprzeczności? Przecież chciałam tego. Pragnęłam odejść w słodkie zapomnienie. A więc co mnie powstrzymało przed całkowitą kapitulacją świadomości? Nie wiem, ale żałowałam, że nie jestem w stanie odejść na zawsze.
       Poczułam swoje ciało. Ogarniający ból był niezwykle dotkliwy. Próbowałam podnieść powieki, które były jak z żelaza. Kiedy jednak udało mi się otworzyć oczy, poraziło mnie światło. Syknęłam, na doświadczenie kolejnej dawki bólu.
- Kaja.... Dziecko..... Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłem.- skądś znałam ten głos. Ciepły, pełen miłości i troski. Spojrzałam na człowieka, który trzymał moja rękę i patrzył na mnie ze łzami w oczach. Na jego twarzy malowało się uczucie ulgi.
- Wujek.... Co się stało? Gdzie ja jestem?- pytałam.
- W szpitalu.
- Ale jak to w szpitalu?!- krzyknęłam rozpaczliwie i nagle wszystko do mnie dotarło.- Nie udało się....- szepnęłam z rozczarowaniem.
- Co się nie udało?! Dziecko, czy ty wiesz co ty chciałaś zrobić?! Mogłaś zginąć! Kochanie, dlaczego to zrobiłaś?- dopytywał się, ale ja nie byłam w stanie mu się zwierzyć.- Pomogę ci.- przekonywał dalej.
- Nie mogę ci powiedzieć.- powiedziałam z oczyma pełnymi łez. 
- Jak to nie?- spytał łagodnie.- Wszystko mi możesz powiedzieć, słoneczko.- zapewniał.
Z jednej strony tak bardzo chciałam mu zaufać i uwierzyć, że on będzie mógł naprawić całą tą sytuację, ale z drugiej strony to nie była jego sprawa, miał swoją rodzinę, swoje życie, swoje problemy. Czy mogłam liczyć na to, że i dla mnie znajdzie czas, że będę mogła przynależeć do jego szczęśliwej rodziny? Wątpię. Miałam swoją, nieszczęśliwą, zepsutą, chorą, ale to była moja rodzina, moja rzeczywistość i im szybciej to zaakceptuje tym lepiej dla mnie.
        Jednak.... Tak bardzo pragnęłam poczuć się szczęśliwa i bezpieczna, a przede wszystkim kochana i co najważniejsze chciana. Tak bardzo pragnęłam wracać do domu bez obawy o widok, który zastanę. Tak bardzo pragnęłam mieć przyjaciela, któremu mogę zaufać i którego nie wstydziłabym się zaprowadzić do domu w strachu przed tym co tam może zobaczyć. Potrzebowałam kogoś bliskiego. I właśnie w takich chwilach wahania uświadamiałam sobie, że mój ojciec wcale nie jest do końca zły. Przecież nie wszystkie wspomnienia z nim związane są przesiąknięte żalem.... Są równie i te dobre. W końcu to ten sam człowiek, który uczył mnie jeździć na rowerze, ten sam który uczył mnie grać w piłkę, ten sam, który zabrał mnie na moje pierwsze mecze siatkówki i piłki nożnej, ten sam który przytulał mnie, gdy byłam chora, ten sam który zabierał na wycieczki.... Pieprzone sentymenty i uczucie przynależności do kogoś kto zamienia twoje życie w piekło.... Czy może być coś gorszego? Chyba tylko wyrzuty sumienia.
- Twój tata tu jest. Wiesz jak on bardzo to przeżywał? Chciałaś zrobić to jemu?- pytał wujek, nieświadom, że właśnie wbija mi nóż w serce. Poczułam uścisk w żołądku, a marzenie o zniknięciu ponownie ogarnęło mój umysł.
- Myślałaś w ogóle o nim?- drążył temat dalej. "A czy on myślał o mnie, kiedy leżał pijany na podłodze? Czy mu w ogóle na mnie zależy?! Czy on w ogóle wie jak ja się czuje?! To ja się pytam, czy on o mnie myśli, kiedy chwyta w rękę kolejną butelkę piwa!!"- krzyczała moja niezwykle zraniona dusza, która pragnęła by jej wszystkie troski ujrzały światło dzienne, ale ja nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa.
        Jedno jest pewne: ojciec w ogóle nie myśli o mnie, tylko kieruje się nie odpartą potrzebą sięgnięcia po alkohol. Dlatego i ja, gdy trzymałam w dłoni ostrą stal nie myślałam o nim, lecz działałam pod wpływem swoich pragnień. Chciałam tylko, żeby moja męka się skończyła... Czy to naprawdę tak wiele?
- Gdzie on jest?- spytałam chrapliwym, słabym głosem.
- Rozmawia z lekarzami. Kaja, powiedz mi, czy coś się dzieje niedobrego?
Podjęłam decyzję.
- Nie chcę twojej pomocy! Nic się nie dzieje! Wyjdź, nie mogę nawet na ciebie patrzeć!- wiedziałam, że w ten sposób go ranię, ale musiałam chronić swoją jedyną rodzinę- swojego ojca, który potrzebował mojej pomocy. Wujek Krzysiek patrzył na mnie otępiały bólem, jakie moje słowa mu wyrządziły. Nie wiedział, że bardziej krzywdzę siebie niż jego, ale to było jedyne wyjście. Powoli wstał z krzesła, a w jego oczach malowało się ogromne cierpienie. Co mogłam zrobić? Musiałam tak postąpić.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć...- powiedział cicho i wyszedł, a ja zaszlochałam, gdy drzwi zamknęły się za nim. Właśnie zraziłam do siebie jedyną osobę, której tak naprawdę na mnie zależało. Tatowi pewnie też, ale on był chory bo alkoholizm to choroba, ale zawsze miałam co zjeść, czy w co się ubrać, ale nic nie było mi w stanie wynagrodzić widoku, który przywykłam oglądać- jak był zalany w trupa.
         W życiu trzeba byś silnym, inaczej jesteś skończony. I dlatego starałam się, by nikt nie zdobył mojego zaufania bo właśnie wtedy jesteś podatny na urazy- kiedy masz kogoś na kim ci zależy. Jeśli umiesz liczyć, licz tylko na siebie. Przykre, nieprawdaż? Ale tego uczy zwykła codzienność w szkole zwanej życiem.

Drzwi do sali ponownie się otworzyły i zobaczyłam swojego ojca.
- Dziecko, co ty chciałaś zrobić?- spytał.
- Przepraszam tato, to było niechcący....- przy nim znów byłam małą dziewczynką, która nie potrafi powiedzieć mu prawdy. On po prostu nie potrafił zaakceptować swojej choroby.
- Załatwię ci wizyty u psychologa i wszystko będzie dobrze.- zapewniał bardziej siebie niż mnie.
- Chyba tobie przyda się lekarz. Codziennie pijesz.....
- Mi nic nie jest. Przecież piwo to normalny napój. Ty codziennie pijesz herbatę i się ciebie nie czepiam!- wkurzył się jak zwykle, kiedy chociaż delikatnie próbowałam mu dać do zrozumienia, że potrzebuje pomocy.- Dobrze, skoro tak ci na tym zależy już więcej nie napije się piwa.- powiedział, widząc moje łzy, a we mnie na nowo rozkwitła nadzieja na lepsze życie.
       Zatrzymali mnie w szpitalu na obserwacji jeszcze kilka dni. Gdy wyszłam przez moment rzeczywiście było tak jak ojciec przyrzekał. Zero piwa, zero alkoholu, jak w normalnej rodzinie. Jednak po tygodniu, kiedy wracałam ze szkoły ponownie zastałam znajomy mi widok- włączony telewizor, ojciec śpiący na podłodze, a wokół niego mnóstwo butelek. Nadzieja tak jak szybko się pojawiła, tak samo szybko umarła i zabrała ze sobą cząstkę mnie. Jednak to nie było w tym wszystkim najgorsze. Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Powoli zaczynało brakować jedzenia bo ktoś potrzebował funduszy, aby zapewnić sobie "zimnego browarka". I dlatego ja miałam głodować?
         Ze mną też było coraz gorzej. Przestałam widzieć sens, w każdej czynności. Przestałam chodzić do szkoły, zaczęłam palić, co z tego, że zwiększam prawdopodobieństwo zachorowania na raka. Kiedyś trzeba na coś umrzeć. Poznałam Adriana- chłopaka z tak samo rozbitej rodziny jak moja, ale powiedzmy bardziej "samodzielnego". Nauczył mnie.... jak kraść. Właśnie tak. Kraść. Brzydkie słowo? A co jeśli musiałam to zrobić. Po prostu byłam tak głodna, że musiałam się "przystosować" do nowej sytuacji. Ukraść pierwszą rzecz jest najtrudniej bo nękają się ogromne wyrzuty sumienia. Jednak wolę to niż umrzeć z głodu. Najgorzej jak cię złapią. Wstyd jak nic, a kolejne uczucie rozczarowania przychodzi, gdy twoi nowi "kumple" uciekają jak najdalej. Trudno. Potrafiłam przywiązać się nawet do takich osób. Mój błąd. Najpodlejsze z tego wszystkiego było to co zrobiłaś potem. Zadzwoniłaś nie po ojca bo wiesz w jakim był stanie, ale po wujka Krzyśka, który pędził, znając go, autostradą bo jego ukochana chrześniaczka prosiła, by przyjechał po nią na komisariat policji.
- Dlaczego to zrobiłaś?- pyta, kiedy jesteście już w aucie.- Odpowiedz mi!- stracił nerwy, nic dziwnego. Dziwiłaś się, że w ogóle przyjechał po tym co mu powiedziałaś.
- Taki miałam kaprys.- odpowiedziałaś bezczelnie. "Tato ile razy jeszcze będę musiała przez ciebie go ranić?!"- krzyczałaś w środku.
- Kaprys?! Czy ty nie masz co jeść?! Kaja! Na litość boską co się z tobą dzieje?- spytał już łagodniej, kiedy zaparkował pod twoim domem. - Najbardziej mnie dziwi, że nie zadzwoniłaś po tatę tylko po mnie.
- Skoro to dla ciebie taki problem to spadaj!- warknęłam.
- Wiesz, że nie to miałem na myśli.
- Odejdź i zostaw mnie tak jak mama! Wyjedź !- krzyczałam, gdy wysiadłam z auta, a on próbował mnie złapać za rękę.- Nie dotykaj mnie!- wyrwałam mu się.- Odejdź!- wrzeszczałam, ale moja dusza krzyczała "Zostań! Pomóż mi!". Kolejny raz zadałam mu ból i się przez to nienawidzę. "Tato ile będę musiała przez ciebie znosić?!"
Odjechał.... Znowu.
      Ojciec chcąc nie chcą dowiedział się o akcji na policji. Ponownie zaczęły się obiecywania, że już nigdy więcej nie chwyci się wódki, że wszystko wróci do normy, a ja.... A ja głupia w to uwierzyłam. Owszem na początku było normalnie co dawało mi nadzieję, że już tak zostanie. W lodówce było co jeść, a ja nie musiałam kraść. Potem było już tylko gorzej....
       Brak jedzenia spowodował moje odnowienie się kontaktów z Adrianem. Musiałam znowu iść kraść, żeby nie czuć potwornego bólu w żołądku, który rozpaczliwie domagał się jedzenia. Kiedy już zadbałam o to, żeby nie paść z głodu, odzywały się we mnie wyrzuty sumienia.
- Słuchaj młoda, musisz jakoś żyć. Właściciele takich sklepów są bogaci. Jedna bułka w tą czy w tamtą nie robi, żadnej różnicy.- zapewniał. Na swój sposób też nie był do końca zły. Uczył mnie kraść, ale on sam nie miał w życiu kolorowo. Musiał jakoś przetrwać w tyk okrutnym świecie. A nikt nie przyjmie do pracy syna kryminalisty.- Jest impreza u Chmiela. Idziemy?
Co miałam do stracenia. - Idziemy.
         Dotarliśmy do jakiejś starej kamienicy. Melina jak z filmów. Nie mogłam w stanie się odnaleźć w tym gronie.
- Masz mała, chluśnij sobie to się rozluźnisz.- powiedział jakiś chłopak, podstawiając mi pod nos drinka. Zapytam po raz drugi: Co miałam do stracenia?.  Rzeczywiście. Mocno wstawiona bawiłam się znacznie lepiej. Jednak nie byłam sobą. Tańczyłam z różnymi chłopakami, którzy byli prowokowani moimi seksownymi ruchami. Tańczyłam coraz odważniej nie zwracając uwagi na innych.
         Tymczasem sąsiedzi wezwali policje. Trafiłam do komisariatu, a kto mnie odebrał? Wujek Krzysiek. Czyżby powtórka z rozrywki? Na moje szczęście bądź nieszczęście ojciec był wtedy trzeźwy i nie musiałam go kryć.
- Marek, co się z nią dzieje?- pytał mój wujek ojca, myśląc, że go nie słyszę.
- Nie wiem, staram się jak mogę. Robię wszystko, żeby miała jak najlepiej, ale pewnie jestem beznadziejnym ojcem. Po śmierci Ewy zwyczajnie sobie nie radzę.
- Dobrze sobie radzisz jak na zaistniałą sytuację.- pocieszał go wujek. Gdyby tylko znał prawdę......

       Nadszedł maj. Dwa ostatnie miesiące szkoły i te sprawy. Dla mnie koniec życia w Krośnie. Otóż mojemu ojcu za jazdę pod wpływem alkoholu zabrali prawo jazdy, a że policjant, który był przy tym, był jednocześnie ojcem największej w szkole plotkary to już inna  kwestia. W czwartek jak gdyby nigdy nic idę niczego nieświadoma do szkoły. Już w drodze do niej czuję na sobie ukradkowe spojrzenia przechodzących obok mnie ludzi.
    Wchodzę do klasy, a wszyscy wpatrują się w moją postać. Skrępowana siadam w ostatniej ławce, ale nikt nie odwrócił ode mnie wzroku. Samo to powinno mi dać do myślenia.
- Co się tak wszyscy na mnie gapicie?!- pytam udając wkurzoną, ale w głębi serca czułam panikę. Nie cierpiałam być w centrum uwagi. Wolałam być niewidoczna.
- Nie musisz się zając swoim pijanym ojcem?- zapytała Maryśka. Moje serce zaczęło bić szybciej, a w żołądku poczułam uścisk. - Co? Zdziwiona? Wieści  szybko się rozchodzą. Tutaj wielka dresiara, siotrzenica Krzysztofa Ignaczaka, a tutaj proszę bardzo, ojciec alkoholik. Co się tak na mnie patrzysz śmieciu?- wybiegłam z klasy.
- Masz racje, uciekaj! Nie ma tu dla ciebie miejsca!- usłyszałam za sobą, a potem był już tylko śmiech...."Tato dlaczego zepsułeś mi życie już do końca?!"
Biegłam ile sił w nogach. Wpadłam do domu jak huragan. W pośpiechu zaczęłam pakować swoje rzeczy do jednej małej torby. Nie było tego wiele. Brałam tylko to co najpotrzebniejsze. Kierunek: Rzeszów. Działałam impulsywnie, pod wpływem emocji, ale uciekałam do wujka po pomoc póki jeszcze miałam na to odwagę.
       Trochę zajęło mi dotarcie do miasta i do domu, w którym mieszkał wujek z ciocią, ale jakie było moje rozczarowanie, kiedy nikogo nie zastałam. No tak.... Wujek w Spale, a ciocia wyjechała do swoich rodziców z dziećmi. Zawsze tak robiła, kiedy wujek wyjeżdżał z Rzeszowa na okres reprezentacyjny.
- Może powinnam wrócić?- spytałam samą siebie. Wahałam się co zrobić. Może źle postąpiłam.... Może powinnam zostać i... No właśnie i co? " Przepraszam tato, tobie już dałam wiele szans. Czas teraz, abym dała choć jedną szansę sobie."
       Do Spały dotarłam następnego dnia o godzinie 14. O 15 już byłam pod ośrodkiem, jedynie z plecakiem i torba na ramieniu. Oto jestem.... Dotarłam choć nie wierzyłam, że dam sobie radę. Weszłam do holu z zamiarem zapytania się w sekretariacie, gdzie mogę znaleźć wujka. Zdawałam sobie sprawę jak wyglądam. Potargane włosy, podkrążone oczy, a na twarzy rozmyty tusz łzami.
        Z korytarza zaczęli wychodzić siatkarze, a moje serce podskoczyło z radości. Jednak była to tylko kadra B.
- Przepraszam?- zapytał jeden dość niewysoki, ale nieziemsko przystojny.- Czy wszystko okej?
- Tak, szukam mojego wujka Krzyśka Ignaczaka. Nie wiesz gdzie może być?- spytałam.
- Mają trening. Pewnie właśnie kończą.
- A którędy to?
- Tym korytarzem prosto, potem trzeci zakręt w prawo i na wprost będziesz miała salę.
- Dziękuje.
- Tak w ogóle Kuba jestem.- wyciągnął do mnie rękę.
- Kaja.- uścisnęłam ją.
- Na pewno wszystko dobrze. Wyglądasz jakbyś płakała.
- Nie twoja sprawa.- warknęłam przez zaciśnięte zęby i szybko ruszyłam w skazanym kierunku.
      Czekałam pod salą i nie miałam pojęcia co mam zrobić. Wejść? Poczekać? Mój problem rozwiązał się sam. Po kolei siatkarze zaczęli wychodzić  z treningu. Każdy pogrążony w rozmowie, uśmiechnięty. Nikt mnie nie zauważył. Nagle spostrzegłam Jego. Jak zwykle radosny.
- Kaja?- zdziwił się na mój widok.- Dziecko co się stało?
- Wujek....- wpadłam w jego ramiona i.... I się po prostu rozpłakałam. Jak małe dziecko zwyczajnie płakałam. Nie mogłam już znieść tego bólu. Byłam zdecydowana mu wszystko powiedzieć.
- No już... ciii...-uspokajał mnie.- Wszystko będzie dobrze. Już dobrze.
- Ja przepraszam.... Ale ja nie mogłam tego znieść.... Ja musiałam być dla ciebie taka okropna, żebyś się nie dowiedział, a wtedy chciałam to zrobić bo to dla mnie za dużo i nie.... mogę dać sobie rady.- mówiłam cały czas szlochając mu w ramię.
- Już dobrze. Nic się nie stało. Ja się nie gniewam.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju, pozwalając bym mogła być wtulona w jego ramię. Posadził  mnie na łóżku, a ja dalej wtulona w niego opowiedziałam mu wszystko.... Wszystko to czego nie wiedział, co ja się bałam mu powiedzieć.
- A potem uciekłam. Nie mogłam tam dłużej być.....- mówiłam już cichym głosem, cały czas łkają.
- Dobrze zrobiłaś.... Już ci nic nie grozi zaopiekuję się tobą.- powiedział i pocałował mnie w skroń, a ja w końcu poczułam się, że komuś naprawdę na mnie zależy.


----------------------------------------------------------------
Rozdział miałam dodać w piątek lub w sobotę, ale zdążyłam napisać go wcześniej. Mam nadzieję, że sie podoba ;) Dziękuje za wszystkie komentarze :) Następny rozdział pojawi się najpóźniej w środę :)
Tymczasem chciałam bardzo polecić blog Zakochanej W Siatkówce - http://wkreceniwzgubnanic.blogspot.com/ :)
Do Zakochanej W Siatkówce; Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że udostępniam Twój blog :*

25 komentarzy:

  1. Swietne :) naprawde masz talent :p kurde az sie poplakalam :( czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie gniewam się, nie ma o co :D rozdział świetny, dobrze, że zdecydowała się powiedzieć o wszystkim Krzyśkowi :) czekam na następny i pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. CiesZę się że sie podoba ;)
    Całuje i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że jej próba samobójcza nie wyszła i że powiedziała Ignaczakowi wszystko. Jej ojciec musi iść na terpię, bo nie wiadomo, jak to się skończy ;/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba poczekać na rozwój wydarZeń ;*
    Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka :) mam do Ciebie pytanie, a właściwie dwa.
    Po pierwsze: Czy znasz piosenkę Carrie Underwood - Blown Away ?? Bo czytając początek tego rozdziału miałam nieodparte wrażenie, że był sugerowany (? sorki nie wiem jak to powiedzieć) właśnie tą piosenką. A jeśli nie to może być to ,,piosenka przewodnia" tego bloga.
    A po drugie: kiedy będzie następny rozdział? Nie mogę się już doczekać.
    Pozdrawiam TL :*
    P.s. Sorki za trochę przydługi komentarz, ale musiałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać :) nie znam tej piosenki więc się nią nie inspirowałam ;* następny rozdział planuje opublikować najpóźniej do środy ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  8. Boże co ta dziewczyna przeszła :o Myślę że już teraz będzie lepiej :) Czekam na nastepny, pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział, i fantastyczny blog :)
    Współczuję jej tego co przechodzi,ale teraz będzie na pewno coraz lepiej.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    taneczna-siatkowka.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) Zaskoczę cię bądź nie ale Twój blog czytam i obserwuje :)

      Usuń
  10. Ejjj wpadłam tu przypadkiem i się zadomowie o ile mogę oczywiście:>

    Boże ile ta Kaja przeszła i jeszcze najbardziej nieogranięta wpadła na Kube to jest dopiero nieszczęscie! A tak serio głupia była, że uwierzyła ojcu ale czego nie robi się z miłości? Dobrze, że uciekła im dalej od niej tym lepiej, mimo, że to boli.

    Pozdrawiam J.

    PS. Zapraszam do siebie jak będziesz miała ochotę i dodaje blog do obserwowanych :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że możesz będzie mi bardzo miło ;) Możesz być pewna, że zajrzę do Ciebie :)

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mi się tu podoba! Chyba będę stałym bywalcem twojego bloga :)
    Kaja mimo młodego wieku wiele przeszła. Nie rozumiem jednak dlaczego ukrywała przed wujkiem alkoholizm ojca, skoro Krzysiek był tak naprawdę jedyną osobą, która może wyciągnąć ją z bagna w którym tkwi. A ojciec? Cóż, na pewno w jakiś sposób zależy mu na córce, ale nałóg w pewnym momencie stał się silniejszy od miłości do Kai. Dopóki nie zrozumie, że potrzebuje pomocy, to tak naprawdę nigdy nie stanie się takim ojcem, na jakiego zasługuje główna bohaterka. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziała Krzyśkowi o ojcu bo się bała. Mimo tego co robił ojciec kocha go i jest bardzo zagubiona, ale nie była w stanie znieść upokorzenia że strony rówieśników.

      Cieszę sie że ci się podoba ;) bedZie mi milo jak będziesz tu wpadać ;*

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze nie skomentowałam? Niemożliwe... Już nadrabiam :D
    Cieszę się, że w końcu się przełamała i przyjechała do Igły. Jestem pewna, że jej pomoże :))
    Rozumiem, że kocha ojca, ale aż tak? Daje mu kolejną, kolejną, i kolejną szansę a on co? Ma ją daleko gdzieś.... Nie ma co tu dużo gadać, bardzo dobrze, że w końcu odeszła....
    Czekam na następny :)) Oby jak najszybciej, bo chyba nie wytrzymam ;P
    Zapraszam do siebie na h) i pozdrawiam ;33 http://jestem-obok-ciebie.blogspot.com/2014/06/h.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się że ci się podoba :) do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na 47 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem! Myślę, że będę tu częściej bywać, bo to u góry baaardzo mnie zaciekawiło, a poza tym dopiero blog startuje, więc nie mam masy nadrabiania. Taki ze mnie leniwiec. ;)
    Podoba mi się, że ten rozdział jest taki długi, jest co czytać. Jeśli chodzi o jego treść... widzę, że Kaja to dziewczyna na zakręcie (jak moja Iga^^), ale mam nadzieję, że od teraz życie będzie dla niej choć odrobinę lżejsze. Na początku nie skapnęłam się, że Krzysztof to właśnie ten Krzysiek :D Wujek wydaje się być dobrym człowiekiem, który wspomoże ją, właśnie teraz kiedy najbardziej tego potrzebuje. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, zależało "tacie" nie "tatowi" to nawet w mowie potocznej nie brzmi dobrze.

    OdpowiedzUsuń