Rozdział 25
Dni mijały, a z Kubą było mi jak w bajce. Oboje trochę odpuściliśmy. Jeszcze nigdy nie było nam tak dobrze ze sobą. Między nami nie było miejsca ani dla Zająca ani dla Mateusza. Przestał mnie jego wygląd fascynować. Owszem był na pierwszy rzut oka nieskazitelny, ale i tak nie dorównywał Popiwczakowi. Nikt nie mógł mu dorównać.
Nadal nie mogłam przebaczyć wujkowi. Nic nie mogło mnie do tego skłonić. Zawsze miałam go za najlepszego wujka pod słońcem, a teraz oczekuje ode mnie, że będę myśleć o nim jako o ojcu. Jednak robiłam postępy. Nie uciekałam już jak najdalej od niego i kiedy zapytał która godzina to odpowiedziałam. Wiem, malutki kroczek, ale potrzebny. Cieszyłam się, że wszystko zaczyna wychodzić na prostkę. To było aż podejrzane. Nie sądziłam, że to tylko cisza przed jeszcze większą burzą, która nadchodziła wielkimi krokami.
Nadeszły mistrzostwa, a one oznaczały moją rozłąkę z Kubą. Jednak wspaniała jest świadomość, że gdzieś tam jest ktoś kto kocha cię równie mocno co ty jego, że gdzieś tam ktoś czeka na ciebie z taką samą niecierpliwością jak ty na niego, że gdzieś tam jest ktoś kto tęskni za tobą tak jak ty za nim. Dlatego łatwiej było mi znieść jego brak bo wiedziałam, że on tam po prostu jest, kocha, czeka i tęskni.
Nie przeszkadzał mi fakt, że został z nim Zając. Miałam do niego zaufanie i wcale nie chodzi mi tu o to, że Magda obiecała ich pilnować i spuścić łomot w razie czego. Na pewno nie! Wierzyłam w niego.
W pamięci miałam nasz ostatni wspólny wieczór...
Siedziałam na balkonie. Czekałam na Kubę. Byłam nieszczęśliwa, że jestem w tym pokoju ostatni raz. Moja przygoda ze Spałą dobiegła końca. Będę tylko na rozpoczęciu mistrzostw. Potem jadę do Rzeszowa. Wrzesień trzeba iść do szkoły. Szczerze? Nienawidzę nowych miejsc! Trzeba się zaaklimatyzować, a ja nie jestem w tym najlepsza. Jeszcze na dodatek będę się czuła jak intruz w domu wujków. Tutaj mogę przed nim uciekać, ale nie kiedy będziemy razem mieszkać.
Poczułam jak ramiona mojego chłopaka obejmują mnie od tyłu. Odwróciłam głowę i pocałowałam go w usta.
- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko się już skończyło. Teraz będziemy mieszkać tak daleko- powiedziałam.
- Będziemy się odwiedzać, są telefony, jest internet. Damy radę.
- To nie to samo.
Westchnął.
- Wiem, ale co innego nam pozostało?
- Obiecaj, że nic nas nie rozdzieli- poprosiłam.
- Obiecuje- pocałował mnie w policzek.- Nie dopuszczę do tego. Przyrzekam.
Mimo, że minęły dopiero dwa dni, czułam się jakbym nie widziała go tygodnie. Za bardzo się przyzwyczaiłam do jego obecności. Nawet jak z nim nie spędzałam czasu to był niedaleko. Najgorsze i tak było pożegnanie....
Zapięłam walizkę bez większych problemów. No ok, trochę pomogła mi Magda i Karol. No dobra Andrzej też.
- Czyli wyjeżdżasz? Szkoda. Widzimy się w Rzeszowie jakby coś. Prawda?- spytała z nadzieją nowa koleżanka, wbijając we mnie błagalne spojrzenie.
- No pewnie- uśmiechnęłam się i ją przytuliłam, co nie od razu odwzajemniła.- Będę za tobą tęsknić.
- Wow, wytrzymałaś ze mną w jednym pokoju, a to już godne podziwu- zaśmiałam się na to stwierdzenie.
Usłyszałam pukanie i odsunęłam się od podopiecznej pana Kowala.
- Obiecuję mieć zwierza na oku. A póki co zostawię was samych- kiwnęła głową na drzwi.
- Skąd wiesz kto to?- zdziwiłam się.
- Nietrudno zgadnąć- wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. - Cześć, kurduplu- zaczęła zgryźliwie, kiedy się mijali.
- Cześć wiedźmo- odgryzł się, a ona prychnęła.
- Palant!
- Kretynka!- zdążył krzyknąć za nim drzwi się za nią zatrzasnęły.- Ty ją naprawdę lubisz?- zdziwił się.
- Tak!- odparłam zdecydowanie.- To moja najlepsza koleżanka.
- Dobra nic nie mówię!- uniósł ręce w obronnym geście.- Mam coś dla ciebie. Odwróć się i zamknij oczy- poprosił, a ja to uczyniłam. Poczułam jak coś zimnego na szyi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękny naszyjnik.
- Kuba, jest piękny- zachwycałam się.- Dziękuje- odwróciłam się i wtuliłam w jego tors.
- Chciałem, żebyś miała coś ode mnie- poczułam jak wzrusza ramionami.
Chłopak odprowadził mnie do wyjścia. Przed Spałą czekał na nas autokar i musiałam do niego wsiąść sama. Im bardziej zbliżałam się do pojazdu tym mocniej łzy napływały mi do oczu. Przed drzwiami wejściowymi przystanęliśmy.
- Nie płacz, myszko. Przyjadę do Rzeszowa jak najszybciej się da- pocieszał mnie, a ja byłam w stanie pokiwać tylko głową.
- Pocałuj mnie ten ostatni raz- wyszeptałam, a po chwili zatraciłam się w głębokim, namiętnym pocałunku. Mógłby trwać w nieskończoność, ale niestety... Wszystko dobiegło końca.
Nie widziałam otwarcia Mistrzostw Świata. Jednak sam mecz robił gigantyczne wrażenie. Byłam zmuszona siedzieć razem z wujkiem i Andrzejem. Jak na mój charakter przystało, zajęłam miejsce obok środkowego. Wiedziałam, że libero cierpi, ale w tym momencie chciałam być egoistką i myśleć tylko o sobie.
Nie spodziewałam się tak szybkiego zwycięstwa nad Serbami. Dałam się ponieść emocjom i skakałam z radości. Coś niezapomnianego! Tej atmosfery nie da się opisać. To trzeba przeżyć na własnej skórze. Te ciarki, te emocje.... Coś niesamowitego!
Na stadionie były wszystkie rodziny bądź dziewczyny siatkarzy. Ściskali się, śmiali, a ja ponownie poczułam się samotna. Jeszcze bardziej niż kiedyś. Bo wtedy wiedziałam, że mam rodzinę, w której czuje się nieswojo, a teraz nie miałam nikogo prócz Kuby.
- O, rany. Trudne jest bycie singlem w takich momentach- rozczulił się Wrona.
- To znajdź sobie dziewczynę- wzruszyłam ramionami.
- Mówisz jakby to było jakieś łatwe.
- Bo to jest łatwe!- zaśmiałam się.- Jesteś facetem, a za tobą ugania się tyle dziewczyn więc wszystko z tobą ok. Podejdź do jakiejś, przedstaw się i umów na kawę.
- Nic nie rozumiesz- oznajmił, a ja przewróciłam oczami.
- Kaja, kochanie, witaj- ni stąd ni zowąd pojawiła się przy mnie ciocia Iwona i przytuliła mnie.- Dziecko, zmizerniałaś- zmartwiła się.- Za niedługo będziemy jechać więc jeśli chciałabyś się pożegnać z chłopakami to idź- uśmiechnęła się lekko, a ja tylko pokiwałam głową.
Pożegnałam się ze wszystkimi, a właściwie prawie ze wszystkimi. Omijałam wujka szerokim łukiem. Jednak nie mogłam mu zabronić odprowadzenia swojej rodziny do auta. Dzieci jak zwykle, wskoczyły mu na ramiona, ciocia przytuliła się mocno, a ja stałam z boku.
- Do zobaczenia, Kaja- powiedział i chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam, a on zareagował na to głębokim westchnięciem. W końcu mogłam wsiąść do samochodu i pod pretekstem zmęczenia, włożyłam słuchawki na uszy i udawała, że śpię. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a wiedziałam, że ciocia próbuje coś zdziałać. Wujek pewnie naświetlił jej już sytuację. Chciałam tę rozmowę odwlekać jak najdalej, a najlepiej w nieskończoność.
W nocy w końcu dojechaliśmy do Rzeszowa. Bez słowa zaniosłyśmy bagaże do domu. Byłam wyczerpana więc poszłam szybko pod prysznic.
- Kaja?- zawołała za mną ciocia.- Jutro masz rozpoczęcie roku na 12 dwunastą. Oczywiście zawiozę cię- uśmiechnęła się ciepło.- A teraz idź już spać.
- Dobranoc- to było moje pierwsze i ostatnie słowo, jakie do niej powiedziałam. Ona nie była niczemu winna, ale czułam się jak intruz. Nie zanosiło się na poprawę, a miało być jeszcze gorzej.
1 września. Najbardziej znienawidzona data przez wszystkich nastolatków. Nie należałam do wyjątku. Zeszłam na śniadanie i z trudem wcisnęłam w siebie jedną kanapkę. Nikogo, ale to nikogo tam nie znałam. Magda jeszcze nie wiedziała do jakiej szkoły pójdzie, a jeśli już to się zadeklarowała, że większość czasu spędzi na wagarach.
- Powodzenia!- krzyknęła za mną ciocia, kiedy wyszłam z samochodu. Niepewnie weszłam na teren szkoły. Boże! Gdzie oni mnie zapisali! Sami bogacze! To widać po ubiorze, telefonach, same plastiki. Nie przetrwam tutaj! Nie ma mowy! Co to jakiś wybieg mody?
Przeciskając się przez tłum skierowałam się do wnętrza budynku. Poszukałam sali gimnastycznej, gdzie miał odbyć się apel. Oczywiście tak jak się spodziewałam był nudny, pełen przemówień, które jak dla mnie były wymuszone i nie miały sensu.
Ten dzień stawał się coraz bardziej okropny. Nie potrafiłam znaleźć swojej sali. Jak jakaś kompletna ofiara. Jak można przypuszczać znalazłam ją kiedy już wszyscy byli w środku. Ponad 25 par oczu wpatrywało się we mnie jak w jakiś okaz zoologiczny.
- Przepraszam za spóźnienie- wydusiłam z siebie.
- Usiądź proszę. To jest nowa uczennica, Kaja Sławińska. Przeniosła się z Krosna- w skrócie przedstawił mnie wychowawca. Potem przyszedł czas na same formalności. Plan zajęć i takie tam. Byłam na profilu biol-chem-mat. Tylko na tym były wolne miejsca i jeszcze na mat-geo-inf, ale do tego to już się w ogóle nie nadawałam. Jednak 7 godzin matematyki w tygodniu to jak dla mnie za dużo! Jak ja sobie poradzę? Czułam jak panika rozsiewa się po moim organizmie. W myślach nakazałam sobie spokój. Nie wiedziałam, że prawdziwy koszmar dopiero przede mną......
-----------------------------------------
Trochę późno dodany rozdział, ale zmieściłam sie w czasie :) Kaja również będzie się zmagać z kierunkiem biol chem mat. Szykuję coś wielkiego ;D Mam nadzieję (ZNOWU) że tego się nikt nie spodziewa.
Za kilka rozdziałów, może więcej będzie przeskok o kilka lat. Nie będzie to oznaczało końca bloga, także tym się nie musicie martwić. Co wy na to? ;)
Mogę zdradzić, że przeskok będzie o najmniej 2 lata, kiedy Kaja zacznie studia.
Przepraszam, że w zeszły weekend nie poinformowałam was o tym, że rozdział pojawi się w środę, ale zwyczajnie i tym nie wiedziałam. Zdążyłam go napisać we wtorek i dlatego dodałam. W przyszłym tygodniu nie będzie takiej niespodzianki bo mam za dużo do zrobienia.
Proszę jeszcze raz wszystkich, którzy informują mnie o nowych rozdziałach, czy też zapraszają na swoje blogi, by to czynili w zakładce to tego przeznaczonej "SPAM". Jednocześnie przypominam o zakładce "Informowani".
Pozdrawiam i do soboty ;)
- Obiecaj, że nic nas nie rozdzieli- poprosiłam.
- Obiecuje- pocałował mnie w policzek.- Nie dopuszczę do tego. Przyrzekam.
Mimo, że minęły dopiero dwa dni, czułam się jakbym nie widziała go tygodnie. Za bardzo się przyzwyczaiłam do jego obecności. Nawet jak z nim nie spędzałam czasu to był niedaleko. Najgorsze i tak było pożegnanie....
Zapięłam walizkę bez większych problemów. No ok, trochę pomogła mi Magda i Karol. No dobra Andrzej też.
- Czyli wyjeżdżasz? Szkoda. Widzimy się w Rzeszowie jakby coś. Prawda?- spytała z nadzieją nowa koleżanka, wbijając we mnie błagalne spojrzenie.
- No pewnie- uśmiechnęłam się i ją przytuliłam, co nie od razu odwzajemniła.- Będę za tobą tęsknić.
- Wow, wytrzymałaś ze mną w jednym pokoju, a to już godne podziwu- zaśmiałam się na to stwierdzenie.
Usłyszałam pukanie i odsunęłam się od podopiecznej pana Kowala.
- Obiecuję mieć zwierza na oku. A póki co zostawię was samych- kiwnęła głową na drzwi.
- Skąd wiesz kto to?- zdziwiłam się.
- Nietrudno zgadnąć- wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. - Cześć, kurduplu- zaczęła zgryźliwie, kiedy się mijali.
- Cześć wiedźmo- odgryzł się, a ona prychnęła.
- Palant!
- Kretynka!- zdążył krzyknąć za nim drzwi się za nią zatrzasnęły.- Ty ją naprawdę lubisz?- zdziwił się.
- Tak!- odparłam zdecydowanie.- To moja najlepsza koleżanka.
- Dobra nic nie mówię!- uniósł ręce w obronnym geście.- Mam coś dla ciebie. Odwróć się i zamknij oczy- poprosił, a ja to uczyniłam. Poczułam jak coś zimnego na szyi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękny naszyjnik.
- Kuba, jest piękny- zachwycałam się.- Dziękuje- odwróciłam się i wtuliłam w jego tors.
- Chciałem, żebyś miała coś ode mnie- poczułam jak wzrusza ramionami.
Chłopak odprowadził mnie do wyjścia. Przed Spałą czekał na nas autokar i musiałam do niego wsiąść sama. Im bardziej zbliżałam się do pojazdu tym mocniej łzy napływały mi do oczu. Przed drzwiami wejściowymi przystanęliśmy.
- Nie płacz, myszko. Przyjadę do Rzeszowa jak najszybciej się da- pocieszał mnie, a ja byłam w stanie pokiwać tylko głową.
- Pocałuj mnie ten ostatni raz- wyszeptałam, a po chwili zatraciłam się w głębokim, namiętnym pocałunku. Mógłby trwać w nieskończoność, ale niestety... Wszystko dobiegło końca.
Nie widziałam otwarcia Mistrzostw Świata. Jednak sam mecz robił gigantyczne wrażenie. Byłam zmuszona siedzieć razem z wujkiem i Andrzejem. Jak na mój charakter przystało, zajęłam miejsce obok środkowego. Wiedziałam, że libero cierpi, ale w tym momencie chciałam być egoistką i myśleć tylko o sobie.
Nie spodziewałam się tak szybkiego zwycięstwa nad Serbami. Dałam się ponieść emocjom i skakałam z radości. Coś niezapomnianego! Tej atmosfery nie da się opisać. To trzeba przeżyć na własnej skórze. Te ciarki, te emocje.... Coś niesamowitego!
Na stadionie były wszystkie rodziny bądź dziewczyny siatkarzy. Ściskali się, śmiali, a ja ponownie poczułam się samotna. Jeszcze bardziej niż kiedyś. Bo wtedy wiedziałam, że mam rodzinę, w której czuje się nieswojo, a teraz nie miałam nikogo prócz Kuby.
- O, rany. Trudne jest bycie singlem w takich momentach- rozczulił się Wrona.
- To znajdź sobie dziewczynę- wzruszyłam ramionami.
- Mówisz jakby to było jakieś łatwe.
- Bo to jest łatwe!- zaśmiałam się.- Jesteś facetem, a za tobą ugania się tyle dziewczyn więc wszystko z tobą ok. Podejdź do jakiejś, przedstaw się i umów na kawę.
- Nic nie rozumiesz- oznajmił, a ja przewróciłam oczami.
- Kaja, kochanie, witaj- ni stąd ni zowąd pojawiła się przy mnie ciocia Iwona i przytuliła mnie.- Dziecko, zmizerniałaś- zmartwiła się.- Za niedługo będziemy jechać więc jeśli chciałabyś się pożegnać z chłopakami to idź- uśmiechnęła się lekko, a ja tylko pokiwałam głową.
Pożegnałam się ze wszystkimi, a właściwie prawie ze wszystkimi. Omijałam wujka szerokim łukiem. Jednak nie mogłam mu zabronić odprowadzenia swojej rodziny do auta. Dzieci jak zwykle, wskoczyły mu na ramiona, ciocia przytuliła się mocno, a ja stałam z boku.
- Do zobaczenia, Kaja- powiedział i chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam, a on zareagował na to głębokim westchnięciem. W końcu mogłam wsiąść do samochodu i pod pretekstem zmęczenia, włożyłam słuchawki na uszy i udawała, że śpię. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a wiedziałam, że ciocia próbuje coś zdziałać. Wujek pewnie naświetlił jej już sytuację. Chciałam tę rozmowę odwlekać jak najdalej, a najlepiej w nieskończoność.
W nocy w końcu dojechaliśmy do Rzeszowa. Bez słowa zaniosłyśmy bagaże do domu. Byłam wyczerpana więc poszłam szybko pod prysznic.
- Kaja?- zawołała za mną ciocia.- Jutro masz rozpoczęcie roku na 12 dwunastą. Oczywiście zawiozę cię- uśmiechnęła się ciepło.- A teraz idź już spać.
- Dobranoc- to było moje pierwsze i ostatnie słowo, jakie do niej powiedziałam. Ona nie była niczemu winna, ale czułam się jak intruz. Nie zanosiło się na poprawę, a miało być jeszcze gorzej.
1 września. Najbardziej znienawidzona data przez wszystkich nastolatków. Nie należałam do wyjątku. Zeszłam na śniadanie i z trudem wcisnęłam w siebie jedną kanapkę. Nikogo, ale to nikogo tam nie znałam. Magda jeszcze nie wiedziała do jakiej szkoły pójdzie, a jeśli już to się zadeklarowała, że większość czasu spędzi na wagarach.
- Powodzenia!- krzyknęła za mną ciocia, kiedy wyszłam z samochodu. Niepewnie weszłam na teren szkoły. Boże! Gdzie oni mnie zapisali! Sami bogacze! To widać po ubiorze, telefonach, same plastiki. Nie przetrwam tutaj! Nie ma mowy! Co to jakiś wybieg mody?
Przeciskając się przez tłum skierowałam się do wnętrza budynku. Poszukałam sali gimnastycznej, gdzie miał odbyć się apel. Oczywiście tak jak się spodziewałam był nudny, pełen przemówień, które jak dla mnie były wymuszone i nie miały sensu.
Ten dzień stawał się coraz bardziej okropny. Nie potrafiłam znaleźć swojej sali. Jak jakaś kompletna ofiara. Jak można przypuszczać znalazłam ją kiedy już wszyscy byli w środku. Ponad 25 par oczu wpatrywało się we mnie jak w jakiś okaz zoologiczny.
- Przepraszam za spóźnienie- wydusiłam z siebie.
- Usiądź proszę. To jest nowa uczennica, Kaja Sławińska. Przeniosła się z Krosna- w skrócie przedstawił mnie wychowawca. Potem przyszedł czas na same formalności. Plan zajęć i takie tam. Byłam na profilu biol-chem-mat. Tylko na tym były wolne miejsca i jeszcze na mat-geo-inf, ale do tego to już się w ogóle nie nadawałam. Jednak 7 godzin matematyki w tygodniu to jak dla mnie za dużo! Jak ja sobie poradzę? Czułam jak panika rozsiewa się po moim organizmie. W myślach nakazałam sobie spokój. Nie wiedziałam, że prawdziwy koszmar dopiero przede mną......
-----------------------------------------
Trochę późno dodany rozdział, ale zmieściłam sie w czasie :) Kaja również będzie się zmagać z kierunkiem biol chem mat. Szykuję coś wielkiego ;D Mam nadzieję (ZNOWU) że tego się nikt nie spodziewa.
Za kilka rozdziałów, może więcej będzie przeskok o kilka lat. Nie będzie to oznaczało końca bloga, także tym się nie musicie martwić. Co wy na to? ;)
Mogę zdradzić, że przeskok będzie o najmniej 2 lata, kiedy Kaja zacznie studia.
Przepraszam, że w zeszły weekend nie poinformowałam was o tym, że rozdział pojawi się w środę, ale zwyczajnie i tym nie wiedziałam. Zdążyłam go napisać we wtorek i dlatego dodałam. W przyszłym tygodniu nie będzie takiej niespodzianki bo mam za dużo do zrobienia.
Proszę jeszcze raz wszystkich, którzy informują mnie o nowych rozdziałach, czy też zapraszają na swoje blogi, by to czynili w zakładce to tego przeznaczonej "SPAM". Jednocześnie przypominam o zakładce "Informowani".
Pozdrawiam i do soboty ;)