Rozdział 20
Ranem, kiedy musiałam opuścić mój bezpieczny azyl, którym były
ramiona Kuby, nie byłam już tak spanikowana i mogłam mu spokojnie
wszystko opowiedzieć.
-
Pamiętasz jak uciekłam z kawiarni?- spytałam, a on pokiwał głową.- Wtedy
wszystko się zaczęło, ale nie zwróciłam na to uwagi. Drzwi do pokoju
były otwarte, a na szafce brakowało tego zdjęcia- pokazałam palcem, na
fotografię.- Nie przejęłam się tym. Po wizycie twoich rodziców zadzwonił
telefon, numer zastrzeżony, odebrałam. Słyszałam jak ktoś oddycha, ale
się nie odezwał więc się rozłączyłam, ale w tamtej chwili nie zwróciło
to mojej uwagi. Wczoraj wkurzyłam się na ciebie i poszłam do centrum po
papierosy, w drodze powrotnej czułam, że ktoś mnie obserwuje.
Zatrzymałam się. Usłyszałam jakieś auto w oddali. Nagle ta postać
wyskoczyła z krzaków. To był jakiś facet. Zaczął mi mówić, że jeszcze po
mnie wróci, po czym wsiadł do tego samochodu i zniknął. Zdążył rzucić
mi jeszcze to zdjęcie.
- Musimy o tym komuś powiedzieć.
- Nie!- zaprotestowałam.
- Kaja- spojrzał na mnie karcąco.
-
Jak to się powtórzy, to wtedy powiem sama wujkowi, ale póki co nie ma
się co martwić. Za niedługo memoriał, musi się skupić na tym.
- A jeśli coś ci się stanie?
- Będę uważać.
Nie zbyt przekonany, zgodził się i zaczął iść w kierunku drzwi.
- A Kaja! Jeszcze jedna sprawa.
- Jaka?
-
Fajki z torby raz- powiedział i wyciągnął rękę. Przewróciłam oczami i
zrezygnowana podałam mu je. -Wszystkie- podałam mu drugą paczkę schowaną
pod łóżkiem.- Te kilka papierosów co schowałaś w prawej, bocznej
kieszonce też- popatrzyłam na niego jak na kosmitę. Skąd on o nich
wiedział? Ale zrobiłam to o co mnie prosił.- No! I żeby mi to było
ostatni raz- pogroził mi palcem i tyle go widziałam.
Memoriał zakończyliśmy na drugim miejscu. Pokonaliśmy wielką Rosję, co
napawało optymizmem na przyszłość. Cieszyłam się jak dziecko z
indywidualnej nagrody wujka. W tamtym momencie to ja byłam z niego
dumna. Przez ten czas nic się nie wydarzyło. Rzeczy nie znikały mi z
pokoju i nikt na mnie nie napadł. Żywiłam głęboką nadzieję, że wszystko
się skończyło. Koniec memoriału oznaczał jednak podróż z tatą. Po meczu
czekał na mnie. Dlatego jak zawodnicy poszli do szatni, musieliśmy się
pożegnać.
- Będę tęsknił-
powiedział i obdarzył namiętnym pocałunkiem, który stawał się coraz
bardziej zachłanny. Nie powiem, że mi się to nie podobało, ale byliśmy
wśród ludzi i trochę się speszyłam. Dlatego niechętnie oderwałam się od
jego ust i przytuliłam ostatni raz. Potem wzięłam swoje rzeczy i wyszłam
z hali. Wsiadłam do samochodu taty i ruszyliśmy do Zamościa. Przez
prawie całą drogę spałam i byłam z tego powodu niezwykle zadowolona.
Jednak, gdy się obudziłam, została nam godzina drogi. Nie lubiłam tej
ciszy panującej między nami. To było krępujące. Jednak okazało się, że
niepotrzebnie się obawiałam bo udało nam się normalnie porozmawiać,
nawet pożartować.
Bolało mnie to, że tak mogłoby być zawsze, ale wiedziałam, że tak nigdy nie będzie, że to nie jest coś stałego. Kochałam go wtedy, kiedy był sobą, trzeźwy. Wtedy nie chciałabym chcieć innego taty. Dlatego, kiedy powiedział, że mu zależy, zgodziłam się pojechać. Dla niego. Robiłam to wbrew sobie, ale każdy czasem spełnia takie uczynki.
- Kaja! Urodziny mam jutro, nie zdmuchnęłam świeczek, a moje największe marzenie już się spełniło- z uśmiechem przywitała mnie babcia, a mi się zrobiło głupio, że tak dawno mnie tu nie było.
Z babcią rozmawiało mi się łatwo, dlatego czas mijał mi szybko. Pomogłam jej posprzątać, piec ciasta. Chciałam ją trochę odciążyć, żeby miała ze mnie pożytek. Tata też nie próżnował. Robił porządek wokół domu. Patrzyłam na to z uśmiechem przez okno, bo to przypominało mi normalność.
Zasnęłam wyczerpana całym dniem, ale byłam niesamowicie szczęśliwa. Dziękowałam Bogu za to, że dał mi ten jeden dzień z tatą bez alkoholu. Co miało być nazajutrz się nie liczyło. Cieszyłam się tym co dostałam. A otrzymałam coś najpiękniejszego- dobre wspomnienie- coś czego nikt mi nie odbierze, do czego myślami będę mogła wracać.
Następny dzień to był dla mnie istny koszmar. Jego powodem była moja rodzinka. 3/4 znałam tylko albo z imienia albo z opowieści albo z twarzy. Dopasować te trzy elementy było dla mnie zadaniem niemożliwym do spełnienia. Pozostałych nigdy w życiu nie widziałam, przynajmniej tak mi się wydawało. Wszystkich bezwzględnie nienawidziłam, nie licząc babci i taty. Z resztą, z wzajemnością. Byłam czarną owcą. I co smutniejsze miałam na to kompletnie wyjebane, brzydko mówiąc.
- O, proszę kto zawitał- zaczęła najbardziej przeze mnie znienawidzona ciotka, kiedy mnie zobaczyła.- Słyszałam, że zdałaś do następnej klasy. Istny cud- zironizowała.
- Dzień dobry, ciociu. Mi też miło ciocię widzieć. Ma ciocia coś na podbródku- oznajmiłam.
- Gdzie?- spytała, chwytając się za niego.
- Ale na tym drugim podbródku- powiedziałam z cynicznym uśmiechem i odeszłam. Czułam jak przeszywa mnie wzrokiem, ale byłam zadowolona, że dogadałam starej jędzy.
Przez cały czas starałam się babci pomagać, ale kiedy nie pozostało już nic do zrobienia, musiałam siedzieć przy stole z rodzinką. Miałam czarną sukienkę i to się nie spodobało innej ciotce, wielce "pobożnej".
- Wiesz, że jest coś takiego jak kolorowe ubrania?- spytała.
- Wiem, ale moja sekta mi na to nie pozwala- odparowałam i uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam jej przerażoną minę i to jak chwyta swój łańcuszek, na którym zawieszony był mały krzyż.
I tak mój najgorszy koszmar był wtedy, kiedy ojciec sięgnął z innymi chłopami po wódkę. Długo się wzbraniał przed namowami, ale w końcu uległ. Patrzyłam na to ze smutkiem. Wiedziałam, że tak będzie. Wyszłam z domu i poszłam na krótki spacer. Miałam dość tej atmosfery, ale pamiętałam, że nie robię tego dla siebie. Jeden człowiek, dla którego to robiłam, nie potrafił tego docenić, ale była też babcia i ona była szczęśliwa, tylko to się liczyło. Musiałam choć na chwilę nie myśleć o sobie.
Ostatni gość wyszedł dopiero po 21. Kiedy drzwi się po nim zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Koniec tej szopki. Jutro wracam do domu.... Znaczy.... Jutro wracam do Spały. Dziwne, że zaczęłam o niej tak myśleć. Nie mogłam nawet zadzwonić do Kuby, bo na tym zadupiu nie było zasięgu. Kochałam tu przyjeżdżać, bo była tu cisza i spokój, ale żeby się z kimkolwiek skontaktować przez komórkę, to było poza granicą możliwości tego miejsca.
W końcu moje męki dobiegły końca i nazajutrz wracałam do ukochanej Spały. Aż się nie mogłam doczekać. W nocy starałam się jak najmniej spać, żeby ponownie przespać całą drogę. Czułam się zawiedziona, postawą ojca chociaż wiedziałam, że tak będzie, że nic się nie zmieniło.
- Kaja, wróć do domu- próbował mnie przekonać ojciec.
- Tato, nie.... Nie zaczynaj.
- Wrócę w poniedziałek. Masz kilka dni.
Przytulił mnie na pożegnanie, ale nie potrafiłam się przemóc i oddać uścisku. Poczułam ulgę, kiedy odjeżdżał, ale już niebawem miało to się wszystko skończyć. Był wieczór więc weszłam tylko oddać rzeczy, na swoim piętrze zobaczyłam Kubę. Rzuciłam rzeczy i pobiegłam do niego, wpadając mu w ramiona. Mocno mnie objął i zaczął się ze mną kręcić. Wtuliłam głowę w jego szyję.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłam- powiedziałam podnosząc głowę i patrząc prosto w oczy.
- Nawet nie wiesz ja mi się nudziło- oznajmił i pocałował mnie tak, aż mi się zakręciło w głowie. Kochałam to uczucie, kiedy jego warg, dotykały moich.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, Kuba wziął moje bagaże i poszliśmy do mnie.
- Dzwoniłem do ciebie wczoraj kilka razy.
- Tam nie ma zasięgu. Nawet nie przyszły mi dzisiaj wiadomości, że dzwoniłeś. Ale błagam chodźmy na kolację bo umrę!
- Jesteś głodna?
- "Nie miałam pojęcia jak cię zobaczyłam, czy pierwsze cię przytulić, czy sprawdzić twoją podeszwę bo może wdepnąłeś w pączka"*- zaśmialiśmy się i poszliśmy na stołówkę. Tam zabraliśmy na tace swoje jedzenie. Kuba jak zawsze poszedł porozmawiać z kolegami, a ja usiadłam przy swoim stoliku. Chciałam zacząć jeść, ale wujek zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i się pytał, czy na pewno wszystko dobrze, jak było, czy nic mi nie jest.
- Wujek, wszystko gra, ale zaraz zemdleję- wydusiłam z siebie.
- Dlaczego?- spytał przerażony.
- Raz, że mnie dusisz, a dwa, że prawie cały dzień nic nie jadłam.
- A, wybacz- zmieszał się. To miło, że się o mnie martwił.... Chociaż on.
- Kaja, moja ty mała, siostrzyczko!- powitał mnie Kłos, kiedy tylko mnie zobaczył i również mnie uściskał. Nie powiem, zrobiło mi się cieplej na sercu.
- No i jak tam, co tam? Jak rodzinna imprezka?- spytał.
- No w sumie jestem czarną owcą więc wiesz. Ale było dosyć zabawnie. Powiedziałam ciotce Irenie, że ma drugi podbródek- na samo wspomnienie jej miny, zaśmiałam się.- Z kolei, ciotka Jadzia, myśli, że jestem w sekcie i bez krzyża do mnie nie podejdzie. A tak jak nie miałam co robić to opychałam się ciastem, żeby tylko nie musieć z nimi gadać.
Dowiedziałam się, co się działo, kiedy mnie nie było. Na kolację przyszła Zając, jak to ona, musiała też do mnie podejść.
- Kochana, w końcu jesteś- przyszła i dała mi buziaka w policzek. Mój pierwszy odruch, żeby zetrzeć jej dna z mojego policzka.- Nawet nie wiesz jak ciebie tu brakowało, ale porozmawiamy potem co?
- Tak, pewnie- powiedziałam bez entuzjazmu, a ona odpowiedziała mi uśmiechem i odeszła.
- Nie rozumiem, czemu jej nie lubisz- powiedział Karol.
- I ty teraz też jesteś po jej stronie?- posłałam mu mordercze spojrzenie.- Załóżcie sobie wszyscy klub miłośników Zająców, a potem zorganizujcie strajk pod hasłem " Chrońmy Zające. Koniec z pasztetami!".
- Koniec z pasztetami?- zaśmiał się Karol.
Po kolacji, kiedy szłam korytarzem, zaczepił mnie zwierz.
- No i co u ciebie nowego? W ogóle świetna bluzka. Gdzie kupiłaś? Może się kiedyś wybierzemy na zakupy razem? Uda nam się zakumplować- powiedziała niepwnie i z nadzieją, a ja nie umiałam się powstrzymać i wypaliłam......
- Nie!
- Nie na zakupy, to może na kawę? Znam świe.....
- Nie!- powtórzyłam.- Nie pójdę z tobą na zakupy, na kawę, ani na spacer. Nie będę udawać, że cię lubię jak cala reszta! Nie każdy musi cię lubić! Jestem o ciebie piekielnie zazdrosna i nie chcę się z tobą zaprzyjaźniać! Może w innych okolicznościach mogłybyśmy się lepiej poznać, ale w moich oczach jesteś rywalką! Przykro mi, ale tak jest i nie próbuj być dla mnie na siłę miła!- w końcu to powiedziałam, ale w oczach dziewczyny dostrzegłam łzy. Było mi jej szkoda, bo była dla mnie miła, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Nigdy nie próbowałam odbić ci Kuby, ale nie będę ci się więcej narzucać- powiedziała i wybiegła z ośrodka, gdzie spotkała Kubę. Wiedziałam, że mu wszystko opowie, ale w końcu to jej przyjaciel. Nie chciałam tak stać jak kołek. Poszłam do siebie i czekałam na Kubę, jak oskarżony o morderstwo na wyrok. Naprawdę tak się czułam! I wcale się nie myliłam. Usłyszałam pukanie i nawet nie miałam szansy odpowiedzieć, bo Popiwczak wszedł, nie czekając na zaproszenie.
- Co się stało Sabinie?- chyba ją przeceniłam. Nie powiedziała mu.
- Powiedziałam jej, że nie chcę się z nią kumplować i że jej nie lubię.
- Kaja!
- Co, Kaja? Nie chcę się z nią "zaprzyjaźniać"!
- Nie mogę w to uwierzyć. Zachowałaś się podle!
- Idź i ją pociesz!
- A żebyś wiedziała, że pójdę!- krzyknął i trzasnął drzwiami.
Chciałam za nim wybiec, zatrzymać, ale z jakiej racji? Chciał być z nią..... Trudno. Pogrążyłam się we własnym myślach i muzyce, która mnie rozumiała. Dostałam mms. Spojrzałam na telefon i się przeraziłam. Z zastrzeżonego numeru, moje zdjęcie jak spacerowałam niedaleko domu babci i napis: Nigdzie przede mną nie uciekniesz.
Miałam zamiar powiedzieć wujkowi, ale nie wiem czemu tego nie zrobiłam. Coś mnie powstrzymywało. Zamknęłam drzwi i tak awaryjnie podstawiłam pod klamkę krzesło, zasłoniłam okno roletami. Poszłam spać, ale nie mogłam zasnąć.
Następnego dnia była tylko siłownia. Minęło mi to w miarę szybko, ale serce mi pękało. Byłam w stanie nawet przeprosić Zająca i być dla niej miła, żeby tylko Kuba nie traktował mnie tak na dystans. Nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. Obojętność..... To chyba boli najbardziej. Kiedy zaszyłam się w swoim pokoju zadzwoniłam do niego.
- No?- odezwał się do mnie wrogo.
- Kuba, możemy porozmawiać?
- Raczej wątpię.
- To się bujaj i do mnie nigdy nie odzywaj!- warknęłam i myśląc, że się rozłączyłam, położyłam telefon gdzieś na łóżku, po czym wybuchnęłam głośnym szlochem. I tu wcale nie chodziło tylko o Kubę. Chodziło też o mojego ojca, o moją rodzinę, dla której byłam czarną owcą i te wszystkie wydarzenia, przez które zaczynałam bać się własnego cienia. Płakałam, nie mam pojęcia jak długo, ale ktoś wszedł do mnie do pokoju. Zerwałam się z łóżka jak poparzona, gotowa do ucieczki, gdyby był to ktoś obcy, ale w drzwiach stał mój siatkarz.
- Po co tu przyszedłeś?
- Słyszałam jak płaczesz....
- Niby skąd?
- Nie rozłączyłaś się- powiedział i pokazał na swój telefon. Podniosłam swoje urządzenie i rzeczywiście, połączenie trwało. Tym razem na prawdę nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
- To wszystko? Nie potrzebuję litości więc wyjdź i idź do Sabinki- warknęłam i położyłam się na łóżku. Nie odszedł..... Poczułam jak materac ugina się, a potem jak mnie tuli.
- Myszko, o co chodzi? Mówiłaś, że ją lubisz.
- Kłamałam, żeby ci przykro nie było.
- Ale dlaczego jej nie lubisz, przecież stara się, jest dla ciebie miła.
- Bo widzę z jej strony zagrożenie.
- Jakie zagrożenie?- zdziwił się. Odwróciłam się twarzą do niego.
- Nie udawaj, że nie widzisz. Jest ode mnie ładniejsza, ma fajniejsze ciuchy, twoi rodzice ją ubóstwiają, jest wysportowana i w niczym jej nie dorównuję. Jestem we wszystkim gorsza. Jestem nijaka....
- Masz rację nie dorównujesz jej w niczym- powiedział i przez chwilę milczał.- Jesteś od niej milion razy ładniejsza i zabawniejsza. Jesteś troskliwa, wrażliwa choć tego nie chcesz pokazać. Na pewno nie jesteś nijaka, ani gorsza. Kocham ciebie, wybrałem ciebie! Nigdy o nią nie walczyłem. Starałem się dla ciebie i o ciebie.
- Naprawdę jestem ładniejsza?- spytałam z nadzieją, a on się cicho zaśmiał.
- Tak- powiedział poważnie i pocałował mnie w skroń.- Dziwne, że z wszystkiego co powiedziałem, pamiętasz akurat to- zaczął się śmiać pod nosem, za co oberwał ode mnie w ramię.
- Chodź tu do mnie, mała zazdrośnico- powiedział, a ja się w niego wtuliłam.
- Kaja, a tak szczerze, dlaczego zaczęłaś ćwiczyć? Wcześniej mówiłaś, że nie lubisz....
- Chciałam ci sie podobać...- powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Co mówisz?
- Chciałam ci się podobać okej?!
Zaczął się centralnie ze mnie nabijać. I ponownie oberwał.
- To. Nie. Jest. Zabawne- powiedziałam poważnie.
- Dobrze już nie będę- obiecał i obdarzył namiętnym pocałunkiem. Najlepsze co jest w kłótniach to godzenie się.
- Też cię kocham- wyszeptałam i znowu wpiłam się w jego wargi.
Kilka dni później.....
Dzisiaj miał przyjechać ojciec. Bałam się. Było zupełnie jak poprzednim razem. Kuba próbował ze mnie coś wyciągnąć, ale nie chciałam nic powiedzieć. Gdy wieczorem zobaczyłam w oknie jego samochód, postanowiłam nie odwlekać tego i zeszłam na dół. Wujek, który był w recepcji, posłał mi pytające spojrzenie, ale kiedy zobaczył ojca, ruszył za mną.
- Kaja, zbieraj się, wracamy do domu- oznajmił tak po prostu tata.
- Mówiłam ci już. Jestem w domu. Chodzisz na terapię?
- Na jaka terapię?
- Więc nie mamy o czym rozmawiać- powiedziałam, obróciłam się na pięcie i chciałam wejść do ośrodka, ale ojciec chwycił mnie za rękę.
- Nie pytam się ciebie o zdanie! Idziemy- zaczął ciągnąć, mnie w kierunku samochodu, ale wujek zareagował. Wyrwał mnie z uścisku i schował za swoimi plecami.
- Ona nigdzie nie pojedzie!
- A kim ty jesteś żeby o niej decydować?!
- Jej ojcem!
- Chrzestnym!
- Nie, Kaja, to moja biologiczna córka.
- Co?- spytałam, a on odwrócił się twarzą do mnie.
- To ja jestem twoim ojcem...
------------------------------------------------
Buuum! xd ale to nie wszystko co przyszykowałam. Tego się nikt nie spodziewał mam nadzieję. Czyżby kazirodztwo? A może nie? Może jest jakaś tajemnica rodzinna? Cóż też ja mogłam wymyślić? Dowiedzie się w następnym rozdziale... chyba xd
Rozdział dedykowany wszystkim, którzy możliwe, że tak jak ja są na profilu biol-chem-mat i są przerażeni ilością godzin tych przedmiotów w tygodniu, a przede wszystkim matematyki. 7 godzin matmy w tygodniu! Boże, co ja narobiłam!
Cytaty pochodzą z książki "Anna Karenina" Lwa Tołstoja. A więc mój kochany anonimku rozdział dedykowany też tobie bo zgadłaś jakiego autora. Mam nadzieję, że nie z google xd Ktoś czytał i przebrnął do końca?
Przeskoczyłam swój limit i to jeden z dłuższych jak na mnie rozdziałów xd
* nie mam pojęcia skąd ten tekst, ale utkwił mi w pamięci i nie wiem skąd to jest xd
Rozdział na otarcie szkolnych łez. Mam problemy techniczne, mianowicie nie mam zawsze na czym pisac rozdziałów, ale zrobie wszystko żeby rozdział był w sobotę ;)
Pozdrawiam ;****
Bolało mnie to, że tak mogłoby być zawsze, ale wiedziałam, że tak nigdy nie będzie, że to nie jest coś stałego. Kochałam go wtedy, kiedy był sobą, trzeźwy. Wtedy nie chciałabym chcieć innego taty. Dlatego, kiedy powiedział, że mu zależy, zgodziłam się pojechać. Dla niego. Robiłam to wbrew sobie, ale każdy czasem spełnia takie uczynki.
- Kaja! Urodziny mam jutro, nie zdmuchnęłam świeczek, a moje największe marzenie już się spełniło- z uśmiechem przywitała mnie babcia, a mi się zrobiło głupio, że tak dawno mnie tu nie było.
Z babcią rozmawiało mi się łatwo, dlatego czas mijał mi szybko. Pomogłam jej posprzątać, piec ciasta. Chciałam ją trochę odciążyć, żeby miała ze mnie pożytek. Tata też nie próżnował. Robił porządek wokół domu. Patrzyłam na to z uśmiechem przez okno, bo to przypominało mi normalność.
Zasnęłam wyczerpana całym dniem, ale byłam niesamowicie szczęśliwa. Dziękowałam Bogu za to, że dał mi ten jeden dzień z tatą bez alkoholu. Co miało być nazajutrz się nie liczyło. Cieszyłam się tym co dostałam. A otrzymałam coś najpiękniejszego- dobre wspomnienie- coś czego nikt mi nie odbierze, do czego myślami będę mogła wracać.
Następny dzień to był dla mnie istny koszmar. Jego powodem była moja rodzinka. 3/4 znałam tylko albo z imienia albo z opowieści albo z twarzy. Dopasować te trzy elementy było dla mnie zadaniem niemożliwym do spełnienia. Pozostałych nigdy w życiu nie widziałam, przynajmniej tak mi się wydawało. Wszystkich bezwzględnie nienawidziłam, nie licząc babci i taty. Z resztą, z wzajemnością. Byłam czarną owcą. I co smutniejsze miałam na to kompletnie wyjebane, brzydko mówiąc.
- O, proszę kto zawitał- zaczęła najbardziej przeze mnie znienawidzona ciotka, kiedy mnie zobaczyła.- Słyszałam, że zdałaś do następnej klasy. Istny cud- zironizowała.
- Dzień dobry, ciociu. Mi też miło ciocię widzieć. Ma ciocia coś na podbródku- oznajmiłam.
- Gdzie?- spytała, chwytając się za niego.
- Ale na tym drugim podbródku- powiedziałam z cynicznym uśmiechem i odeszłam. Czułam jak przeszywa mnie wzrokiem, ale byłam zadowolona, że dogadałam starej jędzy.
Przez cały czas starałam się babci pomagać, ale kiedy nie pozostało już nic do zrobienia, musiałam siedzieć przy stole z rodzinką. Miałam czarną sukienkę i to się nie spodobało innej ciotce, wielce "pobożnej".
- Wiesz, że jest coś takiego jak kolorowe ubrania?- spytała.
- Wiem, ale moja sekta mi na to nie pozwala- odparowałam i uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam jej przerażoną minę i to jak chwyta swój łańcuszek, na którym zawieszony był mały krzyż.
I tak mój najgorszy koszmar był wtedy, kiedy ojciec sięgnął z innymi chłopami po wódkę. Długo się wzbraniał przed namowami, ale w końcu uległ. Patrzyłam na to ze smutkiem. Wiedziałam, że tak będzie. Wyszłam z domu i poszłam na krótki spacer. Miałam dość tej atmosfery, ale pamiętałam, że nie robię tego dla siebie. Jeden człowiek, dla którego to robiłam, nie potrafił tego docenić, ale była też babcia i ona była szczęśliwa, tylko to się liczyło. Musiałam choć na chwilę nie myśleć o sobie.
Ostatni gość wyszedł dopiero po 21. Kiedy drzwi się po nim zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Koniec tej szopki. Jutro wracam do domu.... Znaczy.... Jutro wracam do Spały. Dziwne, że zaczęłam o niej tak myśleć. Nie mogłam nawet zadzwonić do Kuby, bo na tym zadupiu nie było zasięgu. Kochałam tu przyjeżdżać, bo była tu cisza i spokój, ale żeby się z kimkolwiek skontaktować przez komórkę, to było poza granicą możliwości tego miejsca.
W końcu moje męki dobiegły końca i nazajutrz wracałam do ukochanej Spały. Aż się nie mogłam doczekać. W nocy starałam się jak najmniej spać, żeby ponownie przespać całą drogę. Czułam się zawiedziona, postawą ojca chociaż wiedziałam, że tak będzie, że nic się nie zmieniło.
- Kaja, wróć do domu- próbował mnie przekonać ojciec.
- Tato, nie.... Nie zaczynaj.
- Wrócę w poniedziałek. Masz kilka dni.
Przytulił mnie na pożegnanie, ale nie potrafiłam się przemóc i oddać uścisku. Poczułam ulgę, kiedy odjeżdżał, ale już niebawem miało to się wszystko skończyć. Był wieczór więc weszłam tylko oddać rzeczy, na swoim piętrze zobaczyłam Kubę. Rzuciłam rzeczy i pobiegłam do niego, wpadając mu w ramiona. Mocno mnie objął i zaczął się ze mną kręcić. Wtuliłam głowę w jego szyję.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłam- powiedziałam podnosząc głowę i patrząc prosto w oczy.
- Nawet nie wiesz ja mi się nudziło- oznajmił i pocałował mnie tak, aż mi się zakręciło w głowie. Kochałam to uczucie, kiedy jego warg, dotykały moich.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, Kuba wziął moje bagaże i poszliśmy do mnie.
- Dzwoniłem do ciebie wczoraj kilka razy.
- Tam nie ma zasięgu. Nawet nie przyszły mi dzisiaj wiadomości, że dzwoniłeś. Ale błagam chodźmy na kolację bo umrę!
- Jesteś głodna?
- "Nie miałam pojęcia jak cię zobaczyłam, czy pierwsze cię przytulić, czy sprawdzić twoją podeszwę bo może wdepnąłeś w pączka"*- zaśmialiśmy się i poszliśmy na stołówkę. Tam zabraliśmy na tace swoje jedzenie. Kuba jak zawsze poszedł porozmawiać z kolegami, a ja usiadłam przy swoim stoliku. Chciałam zacząć jeść, ale wujek zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i się pytał, czy na pewno wszystko dobrze, jak było, czy nic mi nie jest.
- Wujek, wszystko gra, ale zaraz zemdleję- wydusiłam z siebie.
- Dlaczego?- spytał przerażony.
- Raz, że mnie dusisz, a dwa, że prawie cały dzień nic nie jadłam.
- A, wybacz- zmieszał się. To miło, że się o mnie martwił.... Chociaż on.
- Kaja, moja ty mała, siostrzyczko!- powitał mnie Kłos, kiedy tylko mnie zobaczył i również mnie uściskał. Nie powiem, zrobiło mi się cieplej na sercu.
- No i jak tam, co tam? Jak rodzinna imprezka?- spytał.
- No w sumie jestem czarną owcą więc wiesz. Ale było dosyć zabawnie. Powiedziałam ciotce Irenie, że ma drugi podbródek- na samo wspomnienie jej miny, zaśmiałam się.- Z kolei, ciotka Jadzia, myśli, że jestem w sekcie i bez krzyża do mnie nie podejdzie. A tak jak nie miałam co robić to opychałam się ciastem, żeby tylko nie musieć z nimi gadać.
Dowiedziałam się, co się działo, kiedy mnie nie było. Na kolację przyszła Zając, jak to ona, musiała też do mnie podejść.
- Kochana, w końcu jesteś- przyszła i dała mi buziaka w policzek. Mój pierwszy odruch, żeby zetrzeć jej dna z mojego policzka.- Nawet nie wiesz jak ciebie tu brakowało, ale porozmawiamy potem co?
- Tak, pewnie- powiedziałam bez entuzjazmu, a ona odpowiedziała mi uśmiechem i odeszła.
- Nie rozumiem, czemu jej nie lubisz- powiedział Karol.
- I ty teraz też jesteś po jej stronie?- posłałam mu mordercze spojrzenie.- Załóżcie sobie wszyscy klub miłośników Zająców, a potem zorganizujcie strajk pod hasłem " Chrońmy Zające. Koniec z pasztetami!".
- Koniec z pasztetami?- zaśmiał się Karol.
Po kolacji, kiedy szłam korytarzem, zaczepił mnie zwierz.
- No i co u ciebie nowego? W ogóle świetna bluzka. Gdzie kupiłaś? Może się kiedyś wybierzemy na zakupy razem? Uda nam się zakumplować- powiedziała niepwnie i z nadzieją, a ja nie umiałam się powstrzymać i wypaliłam......
- Nie!
- Nie na zakupy, to może na kawę? Znam świe.....
- Nie!- powtórzyłam.- Nie pójdę z tobą na zakupy, na kawę, ani na spacer. Nie będę udawać, że cię lubię jak cala reszta! Nie każdy musi cię lubić! Jestem o ciebie piekielnie zazdrosna i nie chcę się z tobą zaprzyjaźniać! Może w innych okolicznościach mogłybyśmy się lepiej poznać, ale w moich oczach jesteś rywalką! Przykro mi, ale tak jest i nie próbuj być dla mnie na siłę miła!- w końcu to powiedziałam, ale w oczach dziewczyny dostrzegłam łzy. Było mi jej szkoda, bo była dla mnie miła, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Nigdy nie próbowałam odbić ci Kuby, ale nie będę ci się więcej narzucać- powiedziała i wybiegła z ośrodka, gdzie spotkała Kubę. Wiedziałam, że mu wszystko opowie, ale w końcu to jej przyjaciel. Nie chciałam tak stać jak kołek. Poszłam do siebie i czekałam na Kubę, jak oskarżony o morderstwo na wyrok. Naprawdę tak się czułam! I wcale się nie myliłam. Usłyszałam pukanie i nawet nie miałam szansy odpowiedzieć, bo Popiwczak wszedł, nie czekając na zaproszenie.
- Co się stało Sabinie?- chyba ją przeceniłam. Nie powiedziała mu.
- Powiedziałam jej, że nie chcę się z nią kumplować i że jej nie lubię.
- Kaja!
- Co, Kaja? Nie chcę się z nią "zaprzyjaźniać"!
- Nie mogę w to uwierzyć. Zachowałaś się podle!
- Idź i ją pociesz!
- A żebyś wiedziała, że pójdę!- krzyknął i trzasnął drzwiami.
Chciałam za nim wybiec, zatrzymać, ale z jakiej racji? Chciał być z nią..... Trudno. Pogrążyłam się we własnym myślach i muzyce, która mnie rozumiała. Dostałam mms. Spojrzałam na telefon i się przeraziłam. Z zastrzeżonego numeru, moje zdjęcie jak spacerowałam niedaleko domu babci i napis: Nigdzie przede mną nie uciekniesz.
Miałam zamiar powiedzieć wujkowi, ale nie wiem czemu tego nie zrobiłam. Coś mnie powstrzymywało. Zamknęłam drzwi i tak awaryjnie podstawiłam pod klamkę krzesło, zasłoniłam okno roletami. Poszłam spać, ale nie mogłam zasnąć.
Następnego dnia była tylko siłownia. Minęło mi to w miarę szybko, ale serce mi pękało. Byłam w stanie nawet przeprosić Zająca i być dla niej miła, żeby tylko Kuba nie traktował mnie tak na dystans. Nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. Obojętność..... To chyba boli najbardziej. Kiedy zaszyłam się w swoim pokoju zadzwoniłam do niego.
- No?- odezwał się do mnie wrogo.
- Kuba, możemy porozmawiać?
- Raczej wątpię.
- To się bujaj i do mnie nigdy nie odzywaj!- warknęłam i myśląc, że się rozłączyłam, położyłam telefon gdzieś na łóżku, po czym wybuchnęłam głośnym szlochem. I tu wcale nie chodziło tylko o Kubę. Chodziło też o mojego ojca, o moją rodzinę, dla której byłam czarną owcą i te wszystkie wydarzenia, przez które zaczynałam bać się własnego cienia. Płakałam, nie mam pojęcia jak długo, ale ktoś wszedł do mnie do pokoju. Zerwałam się z łóżka jak poparzona, gotowa do ucieczki, gdyby był to ktoś obcy, ale w drzwiach stał mój siatkarz.
- Po co tu przyszedłeś?
- Słyszałam jak płaczesz....
- Niby skąd?
- Nie rozłączyłaś się- powiedział i pokazał na swój telefon. Podniosłam swoje urządzenie i rzeczywiście, połączenie trwało. Tym razem na prawdę nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
- To wszystko? Nie potrzebuję litości więc wyjdź i idź do Sabinki- warknęłam i położyłam się na łóżku. Nie odszedł..... Poczułam jak materac ugina się, a potem jak mnie tuli.
- Myszko, o co chodzi? Mówiłaś, że ją lubisz.
- Kłamałam, żeby ci przykro nie było.
- Ale dlaczego jej nie lubisz, przecież stara się, jest dla ciebie miła.
- Bo widzę z jej strony zagrożenie.
- Jakie zagrożenie?- zdziwił się. Odwróciłam się twarzą do niego.
- Nie udawaj, że nie widzisz. Jest ode mnie ładniejsza, ma fajniejsze ciuchy, twoi rodzice ją ubóstwiają, jest wysportowana i w niczym jej nie dorównuję. Jestem we wszystkim gorsza. Jestem nijaka....
- Masz rację nie dorównujesz jej w niczym- powiedział i przez chwilę milczał.- Jesteś od niej milion razy ładniejsza i zabawniejsza. Jesteś troskliwa, wrażliwa choć tego nie chcesz pokazać. Na pewno nie jesteś nijaka, ani gorsza. Kocham ciebie, wybrałem ciebie! Nigdy o nią nie walczyłem. Starałem się dla ciebie i o ciebie.
- Naprawdę jestem ładniejsza?- spytałam z nadzieją, a on się cicho zaśmiał.
- Tak- powiedział poważnie i pocałował mnie w skroń.- Dziwne, że z wszystkiego co powiedziałem, pamiętasz akurat to- zaczął się śmiać pod nosem, za co oberwał ode mnie w ramię.
- Chodź tu do mnie, mała zazdrośnico- powiedział, a ja się w niego wtuliłam.
- Kaja, a tak szczerze, dlaczego zaczęłaś ćwiczyć? Wcześniej mówiłaś, że nie lubisz....
- Chciałam ci sie podobać...- powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Co mówisz?
- Chciałam ci się podobać okej?!
Zaczął się centralnie ze mnie nabijać. I ponownie oberwał.
- To. Nie. Jest. Zabawne- powiedziałam poważnie.
- Dobrze już nie będę- obiecał i obdarzył namiętnym pocałunkiem. Najlepsze co jest w kłótniach to godzenie się.
- Też cię kocham- wyszeptałam i znowu wpiłam się w jego wargi.
Kilka dni później.....
Dzisiaj miał przyjechać ojciec. Bałam się. Było zupełnie jak poprzednim razem. Kuba próbował ze mnie coś wyciągnąć, ale nie chciałam nic powiedzieć. Gdy wieczorem zobaczyłam w oknie jego samochód, postanowiłam nie odwlekać tego i zeszłam na dół. Wujek, który był w recepcji, posłał mi pytające spojrzenie, ale kiedy zobaczył ojca, ruszył za mną.
- Kaja, zbieraj się, wracamy do domu- oznajmił tak po prostu tata.
- Mówiłam ci już. Jestem w domu. Chodzisz na terapię?
- Na jaka terapię?
- Więc nie mamy o czym rozmawiać- powiedziałam, obróciłam się na pięcie i chciałam wejść do ośrodka, ale ojciec chwycił mnie za rękę.
- Nie pytam się ciebie o zdanie! Idziemy- zaczął ciągnąć, mnie w kierunku samochodu, ale wujek zareagował. Wyrwał mnie z uścisku i schował za swoimi plecami.
- Ona nigdzie nie pojedzie!
- A kim ty jesteś żeby o niej decydować?!
- Jej ojcem!
- Chrzestnym!
- Nie, Kaja, to moja biologiczna córka.
- Co?- spytałam, a on odwrócił się twarzą do mnie.
- To ja jestem twoim ojcem...
------------------------------------------------
Buuum! xd ale to nie wszystko co przyszykowałam. Tego się nikt nie spodziewał mam nadzieję. Czyżby kazirodztwo? A może nie? Może jest jakaś tajemnica rodzinna? Cóż też ja mogłam wymyślić? Dowiedzie się w następnym rozdziale... chyba xd
Rozdział dedykowany wszystkim, którzy możliwe, że tak jak ja są na profilu biol-chem-mat i są przerażeni ilością godzin tych przedmiotów w tygodniu, a przede wszystkim matematyki. 7 godzin matmy w tygodniu! Boże, co ja narobiłam!
Cytaty pochodzą z książki "Anna Karenina" Lwa Tołstoja. A więc mój kochany anonimku rozdział dedykowany też tobie bo zgadłaś jakiego autora. Mam nadzieję, że nie z google xd Ktoś czytał i przebrnął do końca?
Przeskoczyłam swój limit i to jeden z dłuższych jak na mnie rozdziałów xd
* nie mam pojęcia skąd ten tekst, ale utkwił mi w pamięci i nie wiem skąd to jest xd
Rozdział na otarcie szkolnych łez. Mam problemy techniczne, mianowicie nie mam zawsze na czym pisac rozdziałów, ale zrobie wszystko żeby rozdział był w sobotę ;)
Pozdrawiam ;****
Zaraz oszaleję! :D
OdpowiedzUsuńGenialne! ♡
dziękuje ;)
UsuńTen rozdział jest genialny po prostu nic dodać nic ująć :D No bomba.
OdpowiedzUsuńCzekam teraz z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Dziękuję :* tego nie przewidziałam :D 8 polskich pozdrawia :(
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak sie zdziwiłam, widząc powiadomienie o nowym rozdziale! jestem mega szczęśliwa i czekam z niecierpliwością na sobotę! :* Ale jazda... tyle rzeczy w jednym rozdziale, ze aż nie wiem co pisać. Myślę, ze po tym co Kuba powiedział Kai, to ona wreszcie się przełamie i zacznie tolerować Sabinę, bo to chyba rzeczywiście fajna dziewczyna jest, ale po tobie można się spodziewac nawet tego, ze pod jej słodką postacią ukrył się Putin xD A końcówka wbiła mnie w oparcie łóżka... IGŁA JEST OJCEM KAI?! JAK?! Kurde, nie wytrzymam chyba do tego następnego rozdziału, ja musze odkryć tą tajemnicę!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
haha kto wie, czy ona zostanie odkryta xd
UsuńAle że Igła ojcem Kai?? Tego się kompletnie nie spodziewałam! Plus dla ciebie, bo udało ci się mnie zaskoczyć, ba, wręcz zaszokować! ;) No to teraz czekam na kolejny z OGROMNĄ niecierpliwością! :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
dziękuje ;)
UsuńAle...ale...ale jakim cudem??? JA.SIĘ.PYTAM.JAKIM.CUDEM?!
OdpowiedzUsuńTy jesteś nienormalna. Teraz jestem tego pewna. Może jakieś psychotropy ci kupię :p ale rozdział wyjebany w kosmos "...brzydko mówiąc." :p ja kocham tego bloga <3
pozdrawiam :*
miło mi to słyszeć :)
UsuńCo?! Krzysiek ojcem Kai o.O Tego się nie spodziewałam! Czekam z niecierpliwością na to co stanie się w następnym rozdziale ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :* An
do następnego ;)
UsuńJa pierdole O.O !!!!. WFT ?. Jesteś nienormalna. Co się dzieje ? O.o. Ten blog jest zajebisty hahahaa <3. Nie no zatkało mnie haha :). Pozdrawiam i czekam na kolejny hahha <3 Dooma :).
OdpowiedzUsuńmiałam nadzieję, że to was zaskoczy xd
UsuńDobra nie chce mi sie nawet pisać jak pięknie słodzisz naszym bohaterem, bo Krzysiek ojcem Kaji zaciekawił mnie o lol :D
OdpowiedzUsuńto dobrze ;)
Usuńhttp://teach-me-to-love-please.blogspot.com/2014/09/probowaas-zachowac-zimna-krew-ale-byo.html Zapraszam na kolejną część u Ivana i Izy ;)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości ! :-D
OdpowiedzUsuńSzok!
Naprawde jestem w ciezkim szoku !
Kocham twojego bloga on jest zajebisty ! Przepiękny ! Nie powiem czytając te wszystkie rozdzialy mialam łzy w oczach i nawet uronilam troche łez :-P . To jest coś niesamowitego ! Dziękuje Ci za tego bloga <3
A wydawało mi się, ze komentowałam już ten rozdział, bo czytać czytałam na pewno.. Dziwne xD
OdpowiedzUsuńA więc Kuba ma szczęście, że przyszedł do niej i z nią porozmawiał od razu, bo inaczej jego buzia nie byłaby już taka idealna. Kaja ma teraz ciężki okres i na pewno nie udałoby się jej ukryć smutku, łez itp.. Krzyś jest spostrzegawczy, na pewno by to zauważył i oczekiwał wyjaśnień.
Nie mam pojęcia o co chodzi z tym ojcem.. Jak to w ogóle możliwe??? Ale wiem, że ty jesteś zdolna do wszystkiego, także ten..
Pozdrawiam! :**
PS. Czy to nie dziwne, że komentuję rozdział wtedy, gdy pojawił się już następny? xD Przepraszam cię za to, ale szkoła to wredna istota jest. :)