sobota, 18 października 2014

Rozdział 28

Rozdział 28



     Obudziłam się w jakimś pokoju, a raczej pomieszczeniu. Leżałam na starym materacu. Wokół mnie było pełno pudeł, jak w magazynie. Miałam skrępowane ręce i nogi, a usta zaklejone taśmą klejącą. Byłam w szoku, ale powoli zaczynały do mnie docierać wydarzenia z przed kilku godzin.... a może dni? Nie wiedziałam ile czasu upłynęło. 
     Próbowałam uwolnić kończyny, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Zaczęłam popadać w panikę. Bałam się tak. Pierwszy raz w życiu tak bardzo się bałam! Dlaczego nie weszłam szybciej do tego hotelu?! Czy ktoś mnie znajdzie, pytałam samą siebie. Jednak podświadomie byłam pewna, że wujek Krzysiek nie spocznie póki mnie nie odszuka. Poruszy niebo i ziemię by mnie znaleźć. Boże.... Dlaczego ja byłam dla niego taka okropna? Jeśli mnie zabiją nigdy się nie dowie, że mimo naszych relacji naprawdę go kocham. Będzie żył z myślą, że go nienawidziłam. Łzy zaczęły gromadzić się pod powiekami. W głowie zakorzeniła się jedna myśl- muszę się stąd wydostać.
- Obudziła się księżniczka- wzdrygnęłam się przerażona, na dźwięk grubego, szorstkiego głosu. Nie byłam w stanie zobaczyć do kogo ów głos należy. Porywacz znajdował się za moimi plecami, a ja nie miałam ochoty się odwracać. Moje serce ze strachu zaczęło bić w niewyobrażalnie szybkim rytmie. Choć nie wierzyłam, że to możliwe byłam jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej.
- Umówmy się. Będziesz grzeczna i twój wujaszek sypnie kasą to nic ci się nie stanie. Będziesz sprawiać problemy, on nie zapłaci albo zawiadomi gliny skończysz marnie. A pamiętaj, że czasem są rzeczy gorsze od śmierci- zaczął się śmiać, jakby właśnie opowiedział dowcip. Jeśli chciał mnie zastraszyć to mu się udało. Przełknęłam głośno ślinę. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Modliłam się o to, żeby nic mi nie zrobił. Ale tajemniczy mężczyzna po prostu wyszedł pozostawiając mnie samej sobie.
"Wujek pomóż mi....."- błagałam w myślach.

Z perspektywy Krzyśka....

     Gdy cała moja rodzina przyjechała na mecz półfinałowy, wierzyłem, że coś się zmieniło. Martwiło mnie zachowanie Kaji. Codziennie dzwoniłem do domu i próbowałem z nią chociaż przez chwilę porozmawiać, ale się uparła. Żona powtarzała mi, że to dla niej wciąż duży szok i, że potrzebuje czasu. Dlatego cierpliwie każdego dnia, czekałem na to, kiedy się do mnie odezwie. Nastolatka zwiększyła moje złudzenia na poprawę naszych stosunków, kiedy na jej twarz wkradł się promienny uśmiech, miałem nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dziewczyna zaczęła biec, ale minęła moją osobę i wpadła w ramiona swojego chłopaka. Wtedy poczułem ukłucie w sercu. Wiedziałem, że nic się nie zmieniło.
    Sam tylko pogorszyłem sprawę. Jednak zarzekam się na wszystko, że miałem dobre intencje.
- Kaja, możemy porozmawiać?
Podskoczyła w miejscu na dźwięk mojego głosu.
- Skoro chcesz- wydusiła z siebie obojętnym tonem. Nadal stała odwrócona do mnie plecami.
- Rozumiem, że ci ciężko, ale nie rozumiem czemu uważasz się za intruza. Nawet we własnym domu nie czujesz się jak u siebie.
- Mój dom jest w Krośnie. I niedługo tam wrócę.
- Nie pozwolę na to! Nie pozwolę, żebyś znów przeżywała ten koszmar. Widziałem co tam się dzieje!
Przemilczała to. Łzy napływały jej do oczu. Nie powinienem tego przypominać. Podszedłem do niej i położyłem rękę na jej ramieniu, ale szybko się ode mnie odsunęła. Westchnąłem głęboko i wyszedłem.
 Nie mogłem sobie wybaczyć, że powiedziałem o te kilka słów za dużo. Ale zawsze uważałem ją za swoją córkę. Zawsze nią była chociaż nie wiedziała o tym. Starałem się robić dla niej wszystko. Nie mogłem pozwolić, żeby wróciła do piekła, z którego uciekła. Nie oczekiwałem, że zacznie do mnie mówić "tato". Pragnąłem jej szczęścia i bezpieczeństwa. Nie mogłem pozwolić, żeby mieszkała w Krośnie. Postanowiłem walczyć o prawa do opieki nad nią, niezależnie od jej zdania. Nie dam jej na nowo przeżywać horroru.

    Byliśmy mistrzami świata! Dalej nie mogłem w to uwierzyć. Gdy byliśmy już w hotelu, zmartwiła mnie dłuższa nieobecność Kaji. Poszedłem jej poszukać. Pomyślałem, że żegna się z Kubą przed hotelem więc nie zwlekając udałem się tam.
    To co zobaczyłem, napełniło mnie przerażeniem. Jakiś facet ciągnął Kaję na siłę do samochodu.
- Kaja!- zacząłem wrzeszczeć i biec w ich stronę, ale auto odjechało z piskiem opon.- Kaja!- krzyczałem dalej.- O, boże! Co teraz?- zacząłem gadać do samego siebie. Drżącymi rękoma wyjąłem telefon z kieszeni i pospiesznie wykręciłem numer 112.
- Słu....
- Porwano moją siostrzenicę!- przerwałem mężczyźnie niemal od razu.
- Spokojnie, proszę powiedzieć, gdzie pan jest zaraz wyślę patrol.
    Rozmowa dłużyła mi się niemiłosiernie, a oczekiwanie na policję jeszcze bardziej. Nie wiedziałem co ma zrobić. Byłem bezradny. Żadnego punktu zaczepienia, nie miałem pojęcia kto to mógł być. Jedno było pewne.... Znajdę ją gdziekolwiek jest.
- Krzysiek, co się stało?- przed hotel wyszła Iwona.
- Porwali ją- powiedziałem, mając łzy w oczach.
- Kto? Kogo?- zaniepokoiła się.
- Kaję, porwali Kaję....
- O matko! Dzwoniłeś na policje?
- Zaraz będą. Jeśli coś jej się stanie, ja sobie tego nigdy nie wybaczę....- powiedziałem. Żona podeszła i wtuliła się we mnie.
- Nic jej się nie stanie. Znajdziemy ją.
   Mój świat runął. Funkcjonariuszom nie byłem w stanie podać nic oprócz zdjęcia Kaji i podania przebiegu porwania.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Proszę na razie o tym nikomu nie mówić.
- Jak mam udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy nie jest?!- krzyknąłem.
- Rozumiem pana sytuację, ale to dla dobra śledztwa. Jeśli ustalimy w jakikolwiek sposób kto ją porwał łatwiej będzie nam ją znaleźć. Jeśli porywacze będą wiedzieć, że wszyscy o porwaniu wiedzą będą bardziej ostrożni. Proszę dzisiaj wrócić do domu. Przyślemy kogoś kto będzie monitorował sytuację i państwa telefon. Umożliwi nam to namierzenie porywaczy, gdy się odezwą.
Pokiwałem tylko głową. Nie umiałem wydobyć z siebie ani słowa.
- Jest ktoś kto może wiedzieć więcej?
- Jej chłopak- odezwała się Iwona.- Kuba Popiwczak.
Żona podała policjantowi jeszcze numer do młodego siatkarza. Byłem wściekły, że sam o tym wcześniej nie pomyślałem.
   Wszystkich zdziwiło, że nagle wyjechaliśmy z rodziną z hotelu. I to od razu po wielkim finale, ale co mieliśmy zrobić? Wytłumaczyłem się sprawami osobistymi przed trenerem i nie minęło pół godziny a już jechaliśmy w stronę Rzeszowa.

Z perspektywy Kuby:

   W Jastrzębiu byłem nad ranem. Ledwo wszedłem do swojego mieszkania, a rozdzwonił się mój telefon.
- Słucham?
- Witam, z tej strony mówi Piotr Zawada, policja kryminalna, czy rozmawiam z Jakubem Popiwczakiem?
- Tak, o co chodzi?- zdziwiłem się.
- W nocy w Katowicach, doszło do porwania niejakiej Kaji Sławińskiej....
- Co?!- przerwałem mu.- Jak to?!
- Czy jest możliwe, żeby pojawił się pan na komisariacie w Rzeszowie? Może wie pan coś, co mogło by nam pomóc.
- Już jadę.
- W takim razie do zobaczenia.
    O nie, nie, nie, nie. Tylko nie Kaja. Boże! Wiedziałem, żeby o tym komuś powiedzieć! Dlaczego ja jej posłuchałem? Czym prędzej pobiegłem do samochodu i jak najszybciej mogłem jechałem w kierunku Rzeszowa. Na miejscu byłem po kilku godzinach. Wpadłem zdyszany na komisariat. Zobaczyłem tam wujka Kaji. Oboje zostaliśmy poproszeni do gabinetu.
- Dzień dobry, Piotr Zawada- przedstawił się policjant.- Wydział w Katowicach przekazał mi sprawę.
- Rozumiem- odezwał się Igła.
- A więc panie Kubo, czy wie pan kto to mógł być.
- Tak- przełknąłem głośno ślinę.- W Spale ktoś się wkradł Kaji do pokoju. Ukradł zdjęcie z jej mamą. Potem ktoś ją napadł, ale uciekł. Rzucił tym samym zdjęciem jej w twarz. Dostała raz głuchy telefon, a potem wszystko ucichło.
- Dlaczego do jasnej cholery nic nie powiedzieliście?!- ryknął Ignaczak.
- Prosiła mnie, żeby nic nie mówić.
- I ty się jej musiałem posłuchać, bohaterze?!
- Ale proszę o spokój!
- Była na pana zła! I nie chciała z panem w ogóle rozmawiać.
- Trzeba było mi powiedzieć- rzucił tylko spokojnym, ale chłodnym tonem.
- Wiem, że trzeba było! Wtedy była bezpieczna, z nami.....
- Czy podejrzewacie kto to jest?
- Narkomani. Jej mama kiedyś zeznawała przeciwko nim w sądzie. Niedawno powinni wyjść z więzienia więc całkiem możliwe, że to oni.... O, boże, jak oni jej coś zrobią.....- załamał się starszy libero. Miałem jeszcze większe poczucie winy. Powinienem komuś o tym powiedzieć. Przeze mnie Kaja jest w niebezpieczeństwie.
- Spokojnie, mamy jakiś punkt zaczepienia. Będziemy ich szukać.

Wróćmy do Kaji;

     Było mi tak niewyobrażalnie zimno. Nie czułam już kończyn, które już dawno zdążyły zdrętwieć. Tak bardzo chciało mi się pić. Żołądek domagał się jedzenia. Nawet nie miałam już siły płakać. Otaczała mnie ciemność. Nie było tu żadnego okna, czułam się jakby czas nie istniał. Miałam wrażenie, że spędziłam tam wieczność.
   Usłyszałam brzęk kluczy i otwieranego zamka. Zacisnęłam powieki ze strachu.
- No królewno, pora zadzwonić do twojego wujaszka- oznajmił mój oprawca i poczułam jak zawiązuje mi opaskę na oczach. Byłam całkiem zdezorientowana. Panika zaczęła we mnie narastać. Usłyszałam jak porywacz wykręca czyjś numer.
- Mamy twoją córkę. Zastanawiasz się co jej możemy zrobić?- zaśmiał się mężczyzna.
- Zostawcie ją!- nie wiem jak, ale usłyszałam wyraźnie wujka przez telefon. Poczułam ukłucie w sercu. Jak ja za nim tęskniłam. Chciałam go tylko przeprosić.
- Spokojnie. Zasady są proste. Zapłacisz 500 tysięcy i dziewczyna jest cała i zdrowa twoja. Zawiadamiasz gliny to będzie miała bardzo powolną i bolesną śmierć.
- Zapłacę! Zrobię wszystko tylko jej nie krzywdźcie!
- Masz trzy dni na uzbieranie kasy. Wskazówki, dostaniesz w najbliższym czasie. Jedna sztuczka i już nigdy jej nie zobaczysz.
- Dobrze! Nie powiem nic policji! Tylko nic jej nie róbcie- błagał wujek. - Dajcie mi z nią porozmawiać.
Mężczyzna podszedł do mnie i odkleił mi taśmę z ust. Syknęłam z bólu. Potem przyłożył mi do ucha słuchawkę.
- Wujek?- zaczęłam płakać.
- Kaja, kochanie, spokojnie! Ja zapłacę, zrobię wszystko, żebyś wróciła cała i zdrowa do mnie.
- Tak się boję- przyznałam i zaczęłam płakać.
- Słonko, nie bój się. Zapłacę i nic ci nie zrobią. Obiecuję, że za niedługo wrócisz do domu. Kocham cię- słyszałam jego płaczliwy głos. Nie dane mi było odpowiedzieć. Porywacz zabrał telefon.
- Słyszałeś nic jej nie jest. Masz trzy dni.



---------------------------------------------------
Badum tsss xd Zdziwiły mnie teorie dotyczące Zająca i Rafała xd to już by było chore xd to porwanie było planowane już od momentu jak zginęło zdjęcie z Kaji pokoju więc jak już się wyjaśniło Zając nie ma z tym nic wspólnego, Rafał też nie xd Przepraszam, że jestem mniej aktywna na Waszych blogach, ale nie mam na nic czasu. Moje życie to biologia, chemia, matma- od poniedziałku do niedzieli, nowy rozdział- piątek i sobota: sobota- gra na gitarze i to wszystko, także jak na razie nie zapowiada się ciekawi. Tylko wczoraj udało mi się wyskoczyć na prezentację bbts i oto zdjęcie z niej ;)
Pozdrawiam i do soboty ;)

sobota, 11 października 2014

Rozdział 27

Rozdział 27


   Następny dzień zaczął się bardzo miło. Pomijając fakt, że cała drużyna była w bojowych nastrojach to samo śniadanie było dla mnie przyjemne. Cała uwaga Kuby była skupiona  tylko na mnie. Cieszyłam się, że mogę z nim spędzić te kilka chwil.
- Kuba, możemy porozmawiać?- zmaterializował się przy nas Zając.
- Jestem zajęty- powiedział obojętnym tonem.
- Proszę, to dla mnie ważne- mówiła dalej prawie płaczliwym głosem. Zaczynało być mi jej szkoda. Obawiałam się, że to wszystko przeze mnie. Popiwczak z trzaskiem odłożył kubek, który trzymał w ręce.
- Porozmawiaj z nią- szepnęłam mu na ucho.
- Zaraz wrócę- oznajmił i poszedł pogadać z Sabiną. Nie podobało mi się to. Coś musiało się wydarzyć. On nigdy nie wyżywałby się tak po niej bez jakiejś poważnej przyczyny. Coraz bardziej zaczynało mnie to wszystko zastanawiać. Co się stało, że zaczął pałać do niej taką wrogością? Nie wiedziałam tego, ale nie mogłam patrzeć na niego w takim humorze, dlatego chciałam, żeby pogodził się ze swoją przyjaciółką. Nie wiedziałam wtedy jednak, że sama sobie zadałam cios. Nie wiedziałam, że wtedy to się wszystko zaczęło....

Z perspektywy Kuby:

  Dla świętego spokoju spełniłem prośbę mojej już chyba byłej przyjaciółki. Nie widziałem w tym żadnego celu. Ostatnio wyjaśniłem jej jak dla mnie sytuacja wygląda. Wyszliśmy przed hotel. Nie odezwałem się ani słowem. Czekałem, aż to ona zacznie mówić. W pamięci miałem ten pamiętny dzień z przed dwóch tygodni, kiedy wszystko się zepsuło.

Dwa tygodnie wcześniej......

Dzisiaj po treningu miałem się spotkać z Sabiną w parku. Miałem nadzieję, że się nic nie stało, bo uprzedziła, że czeka nas poważna rozmowa. Już z daleka widziałem jej zgrabną sylwetkę, opierającą się o drzewo.
- Hej- przywitałem się i pocałowałem w policzek.
- No, hej.
- To co się stało? O czym chciałaś porozmawiać?- spytałem.
- Wiesz Kuba, że jesteś dla mnie kimś ważnym. Zawsze mogę na ciebie liczyć i ty na mnie też. Rozumiesz mnie jak nikt inny. Dajesz mi wsparcie i ciepło. 
- Od tego są przyjaciele- wtrąciłem z uśmiechem.
- Tak, ale nie rozumiesz.... Ty już nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Kuba....- zaczęła mówić, ale urwała.-...... Zakochałam się w tobie- wyrzuciła z siebie i spuściła głowę, a mnie aż wbiło w ziemię.
- Sabina czy to żart? Powiedz mi, że to żart.....
- Kuba, to nie żart....
Wziąłem głęboki oddech i chwyciłem się za głowę.
- Kuba, proszę, wysłuchaj mnie.....
- Jak ty to sobie wyobrażasz?!- spytałem.- Broniłem cię! Ufałem ci! Momentami nawet traktowałem ciebie lepiej niż Kaję! Zapewniałem ją, że nie ma o co być zazdrosna, bo twoje intencje są czyste!- nie panowałem już nad sobą.
- Bo są!- również zaczęła krzyczeć, ale ja odwróciłem się i zacząłem iść przed siebie.- Kuba, poczekaj! To nie tak! Ja nie chcę jej ciebie odbić! Pamiętasz, jak się mnie radziłeś jak rozegrać wszystko z Kają?! Pomagałam ci bo chciałam, żebyście byli razem! Ale potem....- chwyciła mnie za rękę i pociągnęła, żebym się zatrzymał.- Ale potem miałam tyle problemów i potrzebowałam kogoś bliskiego i byłeś ty! Pocieszałeś mnie i przytulałeś!
- Byłem twoim przyjacielem!
- Wiem, ale widzieliśmy się codziennie i nie wiem jak to się stało.... Ale stało się i ja nic na to nie poradzę. Nie mogę dłużej tego ukrywać...
- Najlepiej teraz będzie jak się nie będziemy widywać- powiedziałem chłodno.
- Co?- spytała, mając łzy w oczach.
- Sabina.... Skoro sprawa tak wygląda nie możemy się przyjaźnić. Nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie ani nie przychodź. Nigdy nie zostawię dla ciebie Kaji- oznajmiłem i odszedłem. Tym razem nie próbowała mnie zatrzymać, ale słyszałem jej płacz.

Dwa tygodnie później:
Nie wiem ile staliśmy tak bez słowa, ale ja nie miałem zamiaru pierwszy się odezwać.
- Kuba.... Wiem, że mogłeś być wtedy zszokowany, ale uwierz mi ja nie mam złych zamiarów. Nie chcę zrobić nic wbrew tobie....
- Co ja sobie miałem pomyśleć?
- Wiem, że ci ciężko tak samo jak mi, ale nie chcę rozbijać twojego związku..... Wezmę tyle ile mi dasz, a skoro to ma być przyjaźń to będę się nią cieszyć. Nie chcę stracić przyjaciela- powiedziała, a w oczach stanęły jej łzy. Nie wiem co mną kierowało, ale ją przytuliłem.
- Nie wracajmy do tego. Zapomnijmy o tym- poprosiłem i wyswobodziłem ją ze swojego uścisku. Ona pokiwała tylko głową. Uznając naszą rozmowę za zakończoną, wróciłem do Kaji. Usiadłem obok niej, a następnie objąłem ramieniem.
- Jesteś dla mnie najważniejsza, pamiętaj- szepnąłem jej na ucho i pocałowałem w skroń.

Wróćmy do Kaji:

Kuba wrócił już w lepszym humorze. Cieszyło mnie, że już go to coś nie dręczy. W katowickim spodku byliśmy na długo przed rozpoczęciem meczu. Siedziałam na trybunie wtulona w Kubę. Sabina coś tam do nas gadała, a jak jak to ja w ogól jej nie słuchałam. Odniosłam wrażenie, że Popiwczak również. Co prawda przytakiwał jej, ale wydawało mi się, że to tylko z grzeczności. Cały czas był wpatrzony we mnie. Taki stan rzeczy bardzo mi odpowiadał. Szczególnie, kiedy docierało do mnie, że jutro już będziemy musieli się pożegnać.
   W końcu zaczął się mecz. Przez całe spotkanie miałam dreszcze. To było jak sen. Dałam ponieść się wspaniałej atmosferze. Nie mogłam uwierzyć, że wygraliśmy. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy mistrzami świata. Zaczęłam śmiać się i płakać jednocześnie. Spodek odleciał, po raz kolejny. Takiego wybuchu radości nie wiedziałam nigdzie.

Kilka godzin później....
- Kaja, na mnie już czas- oznajmił Kuba, kiedy staliśmy przed hotelem. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Próbowałam powstrzymać łzy, ale nijak mi to szło. Czułam jak słone krople, spływają mi po policzkach.- Myszko nie płacz. Obiecuję, że przyjadę jak tylko będę miał trochę więcej czasu- przyrzekł, tuląc mnie do siebie i gładząc po głowie.
- Będę tak strasznie tęsknić- wydusiłam z siebie, płacząc w jego rękaw. Uniosłam głowę, by ostatni raz spojrzeć w jego oczy. Wiedziałam, że prędko się nie zobaczymy, a mi tak strasznie brakowało kogoś bliskiego. Za bardzo się przyzwyczaiłam, że jest obok mnie zawsze.
Ostatni namiętny pocałunek i odszedł..... A ja stałam przed hotelowym wejściem, patrząc jak odjeżdża. Po kilku minutach chciałam już wrócić do hotelowego pokoju. Odwróciłam się, ale wtedy ktoś złapał mnie od tyłu. Zasłonił mi jakąś szmatą usta, która utrudniała mi oddychania. Tajemniczy osobnik zaczął ciągnąć mnie do tyłu. Próbowałam się wyrwać, wrzeszczeć, ale wszystko na nic. Po kilkunastu sekundach, poczułam jak tracę siły, świat zaczął wirować. Ostatnie co pamiętam to zamazany obraz wujka, który biegł w moją stronę, dźwięk zamykanych drzwi furgonetki i pisk opon........


---------------------------------------------
Jeszcze kilka rozdziałów i podejrzewam koniec tej historii.... W głowie pojawił się pomysł na następne opowiadanie ;) Tym razem głównym bohaterem będzie Wojciech Włodarczyk :)
Do następnej soboty ;) ;*

sobota, 4 października 2014

Rozdział 26

Rozdział 26


      Pierwszy tydzień szkoły to była istna masakra. Materiału do nauki było za dużo. Pozostaje jeszcze jedna kwestia, a mianowicie- moja nowa klasa. Miałam ich już wszystkich dość. Nawet mogę kilku z nich opisać. Jeden chłopak nazywa się Igor i to jakiś pożal się Boże model. Takiego lalusia to ja nigdy nie spotkałam. Ostatnio kupił sobie buty "za jedyne" 800 zł! Ja za to mam dwie pary spodni, sukienkę, 3 bluzki, buty i 2 dobre książki.
Nasza przewodnicząca to największy plastik jaki kiedykolwiek widziałam. Ona nie ma na sobie tapety tylko gładź szpachlową. "Największa gwiazda" szkoły. Jeśli jej ktoś podpadł potrafiła go zniszczyć.
Nie wolno zapomnieć o klasowym kujonie, a jednocześnie lizusie. Można powiedzieć, że to pani idealna. Lekki makijaż, stonowany strój i zawsze przygotowana na wszystko. Na dodatek kiedy według jej uznania klasa jest za głośno, musi wszystkich uciszać. Syczy jak worek węży! Siedzi w pierwszej ławce, ale myślę, że jakby mogła to siedziałaby cały czas przy tablicy.
Resztę klasy mogłam jakoś ścierpieć. Jednak wszystkich łączyła jedna rzecz- każdy, ale to każdy potrafił grać w siatkówkę, nawet plastikowa blondi. Po szkole rozniosło się kto jest moim opiekunem i oczekiwano ode mnie wysokich umiejętności na wf-ie, gdzie grano tylko w siatkówkę. W przeciągu tygodnia zrozumiano, że jestem największym beztalenciem w historii. Stałam się obiektem drwin z tego powodu.
Jedynym moim oparciem była Magda, która wbrew temu co mówiła wcześniej, nie wagarowała.
       Wrzesień mijał, a moje nastawienie się nie zmieniało. Kiedy wujek dzwonił i chciał porozmawiać, zwyczajnie odmawiałam. Ciocia próbowała mi to jakoś wyjaśnić, ale grzecznie powiedziałam, że nie może mnie zrozumieć. Z Kubą miałam się widzieć dopiero na meczu półfinałowym z Niemcami. Już nie mogłam się doczekać. Szczególnie, że był piątek i siedziałam na ostatniej lekcji jaką była matematyka, uporczywie wpatrując się w zegar.
- No to do ćwiczenia pierwszego poproszę......- zaczęła nauczycielka.
- Mogę ja?!- spytała Dominika, wręcz podskakując na krześle. Przewróciłam tylko oczami.
- Nie tym razem. Dajmy szansę komuś innemu- uśmiechnęła się do niej przepraszająco nauczycielka.- Poproszę...... Kaję.
Zastygłam na moment w bezruchu. Wlepiłam przerażony wzrok w nauczycielkę.
- No, chodź- uśmiechnęła się lekko.
Przełknęłam głośno ślinę i bardzo powoli podeszłam do tablicy. Z zadania nie rozumiałam nic. Co prawda matematyczka wszystko mi tłumaczyła i w końcu je rozwiązałam. Z ulgą usiadłam w ławce, czekając na koniec tej katorgi. Magda poklepała mnie pocieszająco po plecach.  Na reszcie nadszedł upragniony moment i zadzwonił dzwonek.
- No, w końcu!- wyrzuciła z siebie Magda.- Chodźmy na pizze dzisiaj- zaproponowała.
- Nie mogę. Muszę być wcześniej i pakować się na weekend.
- Farciara, ja obejrzę mecz tylko przez telewizorem- westchnęła.
- I tak najbardziej cieszę się, że zobaczę Kube- powiedziałam z uśmiechem, a ona przewróciła oczami.
- Tak, wiem, on jest taki cudowny i tak za nim tęsknisz bla, bla, bla.
- Ej- zaśmiałam się.- Wiem, że go nie lubisz, ale nie wiem czemu.
- A ty czemu nie lubisz Rafała?
- Bo to nachalny palant.
- O gustach się nie dyskutuje. Z resztą nie wiem czy wiesz ale od tego sezonu będzie pracował w Rzeszowie, w jakiejś klinice.
- Skąd wiesz?
- Mówił mi- zarumieniła się. Oj, jest coś na rzeczy. Ale miłość nie wybiera.
    Droga do domu przez zatłoczone centrum, niemiłosiernie mi się dłużyła. Nie dość, że stałam w 20-minutowym korku, to w autobusie znalazły się dwie staruszki, który krytykowały chyba każdego i nie zwracały uwagi na to, czy ten ktoś to usłyszy.
- Ten to cały na czarno!- oburzyła się jedna.
- A to- wskazała na mnie- to patrz jak w tych słuchawkach stoi!
Co ich kurde obchodzą moje słuchawki?! Ale mniejsza z tym. Było dosyć zabawnie. Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie umierała z głodu.
- Już jestem!- krzyknęłam, kiedy byłam już w domu wujków.
- Chodź, zaraz będzie obiad- zawołała ciocia z kuchni.- Jak w szkole?
- W porządku.
- Wiesz, wujek Krzysiek dzwonił i prosił, żebyś się odezwała- powiedziała niepewnie, obserwując moją reakcję. Tylko pokiwałam głową. Ona wiedziała tak samo jak ja, że nie zadzwonię do niego.
      Nadszedł dzień, kiedy w półfinale Mistrzostw Świata, Polska miała zmierzyć się z Niemcami. Rano razem z Ignaczakami, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Katowic. Nie cierpię podróży. Musze brać tabletki, które otępiają i muszę się przespać z półtorej godziny, żeby w ogóle kontaktować.
    Po kilku godzinach jazdy, wreszcie dotarliśmy pod hotel, w którym mieliśmy spędzić noc. W tym samym budynku byli siatkarze. Wujek już czekał w holu. Kiedy go zobaczyłam przystanęłam na moment. Nie potrafiłam się cieszyć z jego widoku. Nie to co jego rodzina. Dzieci wskoczyły mu w ramiona, żona pocałowała go w usta, tylko ja.... Jak zawsze.... Stałam z boku. Wujek wlepił we mnie wzrok jakby na coś czekał. Za jego plecami dostrzegłam sylwetkę Popiwczaka. Momentalnie świat przestał istnieć, a na moją twarz wkradł się uśmiech. Wujek błędnie myśląc, że uśmiecham się do niego, zaczął iść w moim kierunku.
- Kuba!- krzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę. Jednocześnie zobaczyłam, jak twarz starszego libero przybiera odcień smutku. Jednak w tamtym momencie to się nie liczyło. Skoczyłam prosto w ramiona Kuby.
- O, rany jak ja za tobą tęskniłem- powiedział. Najwspanialsze uczucie ze wszystkich, kiedy wreszcie mogłam go dotknąć, poczuć zapach jego perfum, tak po prostu być w jego ramionach. Cudownie było znowu poczuć te miękkie usta na swoich. Czułam się jakby nie było nic wokół, jakby świat zniknął, a pozostaliśmy tylko my.
- Muszę iść się rozpakować, ale potem może gdzieś pójdziemy?- spytałam.
- To spotkamy się za pół godziny tutaj?
Pokiwałam głową. Skradłam mu jeszcze jednego buziaka i poszłam po swoją walizkę. Szłam za wujkami do naszego pokoju. Okazało się, że jest on podzielony na 3 inne i miałam swój własny.
- Kaja, możemy porozmawiać?
Podskoczyłam w miejscu na dźwięk tego głosu.
- Skoro chcesz- wydusiłam z siebie, siląc się na obojętny ton. Jednak nadal stałam odwrócona do niego plecami.
- Rozumiem, że ci ciężko, ale nie rozumiem czemu uważasz się za intruza. Nawet we własnym domu nie czujesz się jak u siebie.
- Mój dom jest w Krośnie. I niedługo tam wrócę.
- Nie pozwolę na to! Nie pozwolę, żebyś znów przeżywała ten koszmar. Widziałem co tam się dzieje!
Przemilczałam to. Łzy napływały mi do oczu. Nie powinien tego przypominać. Podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu, ale szybko się odsunęłam. Westchnął głęboko i wyszedł. Wiedziałam, że sprawiam mu ból, ale dlaczego zawsze mam myśleć tylko o innych?
- Ciociu mogę wyjść z Kubą?- spytałam, wchodząc do jej pokoju. Popatrzyła na wujka który siedział na łóżku. Pokiwał głową, nie patrząc nawet na mnie.
- Tak, ale weź ze sobą telefon.
   Zeszłam do holu, gdzie czekał na mnie mój siatkarz. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Nie chciałam myśleć o problemach, kiedy miałam go na tą jedną chwilę. Jednak wszystko musiała przerwać jedna osoba. Tak, dobrze myślicie- Zając. Gdzie Kuba tam i ona.
- O, cześć wam. Idziecie do miasta. Mogę iść z wami? Trochę mi się nudzi.
- Przepraszam, Sabina, ale chcielibyśmy spędzić trochę czasu sami- powiedział Kuba ostro i posłał jej wrogie spojrzenie. Objął mnie ręką w pasie i tak po prostu odeszliśmy. Popatrzyłam na niego zdziwiona. On właśnie jawnie odmówił Zającowi! I był dla niej tak nie uprzejmy, że aż mnie zatkało. Niby za nią nie przepadałam. Jednak w głowie zapaliła mi się czerwona lampka. On nigdy by nikogo tak nie potraktował, gdyby coś się nie stało. Nie chciałam, żeby przeze mnie zostawiał wszystkich przyjaciół. Jeśli jej nie lubiłam to mój problem, ale jakby nie było to jego przyjaciółka więc trochę się zmartwiłam.
- Nie patrz tak. Mówiłem, że jesteś najważniejsza i nikt nam dzisiaj nie będzie przeszkadzał- oznajmił i pocałował mnie w usta.
- Ale na pewno wszystko w porządku? Coś się stało?
- Nieee.... Po prostu chcę pobyć tylko z tobą. To źle?
- Nie mówię, że źle, ale martwię się.
- Niepotrzebnie- pocałował mnie w czoło.
Może rzeczywiście jestem przewrażliwiona? Przecież powiedziałby mi, gdyby było coś nie tak. Weszliśmy do pierwszej, mile wyglądającej kawiarni. Zajęliśmy miejsce w rogu pomieszczenia.
- Kotek, ale musimy pogadać.
- O czym?- zmartwiłam się.
- Myślę, że powinnaś trochę odpuścić wujkowi. Nie wszystko to jego wina i popełni wiele błędów, ale myślę, że jest dla ciebie jak drugi ojciec od wielu lat. Sama powiedziałaś, że mogłaś na niego liczyć w każdej sytuacji. Daje ci szansę na lepsze życie, na które zasługujesz. Jest przy tobie i nie oczekuje, że będziesz do niego mówić tato, że zapomnisz o swoim ojcu. Chce dla ciebie szczęścia. Pomyśl o tym.
    Rzeczywiście. Kuba miał dużo racji, ale mi również było ciężko. Przez cały mecz w głowie, dźwięczały mi jego słowa. Nie mogłam w pełni skupić się na meczu. Może powinnam trochę odpuścić?
     Cieszyłam się z awansu Polaków do finału mistrzostw, ale kiedy zobaczyłam jaki wujek jest przygnębiony, to miałam wyrzuty sumienia. Oczywiście skakał z radości po wygranym spotkaniu, ale jeśli ktoś znał go dobrze, to widział ten smutek w oczach. Jednak nie potrafiłam się przemóc i z nim porozmawiać. Nawet nie wiedziałabym co powiedzieć.
   Patrzyłam jak rozmawia ze swoim przyjacielem, Grozerem i przez moment nasze oczy się spotkały. Posłałam mu lekki uśmiech, żywiąc nadzieję, że zrozumie moją chęć naprawienia naszych relacji.. Nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia, nie mam pojęcia czemu. Odwróciłam się od niego i zaczęłam błądzić wzrokiem po hali i po kibicach, którzy jeszcze jej nie opuścili. Jednak moją uwagę przykuł potężnie zbudowany mężczyzna, który wpatrywał się we mnie. Na początku myślałam, że mi się wydaje, ale w którą stronę bym nie poszła, śledził mnie swoimi oczyma. W strachu, zaczęłam szukać swojej rodziny. Stali przy wujku więc natychmiast tam pobiegłam. Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka następnego dnia.....


---------------------------------------------------------
Przepraszam za godzinny poślizg, ale nie wiedziałam, że mnie dzisiaj cały dzień nie będzie w domu. Za to jeszcze raz przepraszam.
Od następnego rozdziału zdarzy się to COŚ. A potem przeskok.
Jeszcze raz proszę, żeby wszystkie reklamy blogów pojawiały się w zakładce SPAM, szanujmy się. Ja rozumiem, że gdyby jej nie było to pod rozdziałem można się reklamować, ale skoro jest to jest po coś prawda? Dlatego proszę w niej pisać komentarze o nowych rozdziałach itd ;)
Jeśli ktoś chce być informowany, to w zakładce piszę, że proszę o podanie linku, nr gg, e-mail, czegokolwiek. Naprawdę to mi wiele ułatwi :) Z góry dziękuję ;)
Pozdrawiam i do soboty ;)

sobota, 27 września 2014

Rozdział 25

Rozdział 25


     Dni mijały, a z Kubą było mi jak w bajce. Oboje trochę odpuściliśmy. Jeszcze nigdy nie było nam tak dobrze ze sobą. Między nami nie było miejsca ani dla Zająca ani dla Mateusza. Przestał mnie jego wygląd fascynować. Owszem był na pierwszy rzut oka nieskazitelny, ale i tak nie dorównywał Popiwczakowi. Nikt nie mógł mu dorównać.
      Nadal nie mogłam przebaczyć wujkowi. Nic nie mogło mnie do tego skłonić. Zawsze miałam go za najlepszego wujka pod słońcem, a teraz oczekuje ode mnie, że będę myśleć o nim jako o ojcu. Jednak robiłam postępy. Nie uciekałam już jak najdalej od niego i kiedy zapytał która godzina to odpowiedziałam. Wiem, malutki kroczek, ale potrzebny. Cieszyłam się, że wszystko zaczyna wychodzić na prostkę. To było aż podejrzane. Nie sądziłam, że to tylko cisza przed jeszcze większą burzą, która nadchodziła wielkimi krokami.
     Nadeszły mistrzostwa, a one oznaczały moją rozłąkę z Kubą. Jednak wspaniała jest świadomość, że gdzieś tam jest ktoś kto kocha cię równie mocno co ty jego, że gdzieś tam ktoś czeka na ciebie z taką samą niecierpliwością jak ty na niego, że gdzieś tam jest ktoś kto tęskni za tobą tak jak ty za nim. Dlatego łatwiej było mi znieść jego brak bo wiedziałam, że on tam po prostu jest, kocha, czeka i tęskni. 
    Nie przeszkadzał mi fakt, że został z nim Zając. Miałam do niego zaufanie i wcale nie chodzi mi tu o to, że Magda obiecała ich pilnować i spuścić łomot w razie czego. Na pewno nie! Wierzyłam w niego. 

W pamięci miałam nasz ostatni wspólny wieczór...

   Siedziałam na balkonie. Czekałam na Kubę. Byłam nieszczęśliwa, że jestem w tym pokoju ostatni raz. Moja przygoda ze Spałą dobiegła końca. Będę tylko na rozpoczęciu mistrzostw. Potem jadę do Rzeszowa. Wrzesień trzeba iść do szkoły. Szczerze? Nienawidzę nowych miejsc! Trzeba się zaaklimatyzować, a ja nie jestem w tym najlepsza. Jeszcze na dodatek będę się czuła jak intruz w domu wujków. Tutaj mogę przed nim uciekać, ale nie kiedy będziemy razem mieszkać.
   Poczułam jak ramiona mojego chłopaka obejmują mnie od tyłu. Odwróciłam głowę i pocałowałam go w usta.
- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko się już skończyło. Teraz będziemy mieszkać tak daleko- powiedziałam.
- Będziemy się odwiedzać, są telefony, jest internet. Damy radę.
- To nie to samo.
Westchnął.
- Wiem, ale co innego nam pozostało?  
- Obiecaj, że nic nas nie rozdzieli- poprosiłam.
- Obiecuje- pocałował mnie w policzek.- Nie dopuszczę do tego. Przyrzekam.

Mimo, że minęły dopiero dwa dni, czułam się jakbym nie widziała go tygodnie. Za bardzo się przyzwyczaiłam do jego obecności. Nawet jak z nim nie spędzałam czasu to był niedaleko. Najgorsze i tak było pożegnanie....

   Zapięłam walizkę bez większych problemów. No ok, trochę pomogła mi Magda i Karol. No dobra Andrzej też. 
- Czyli wyjeżdżasz? Szkoda. Widzimy się w Rzeszowie jakby coś. Prawda?- spytała z nadzieją nowa koleżanka, wbijając we mnie błagalne spojrzenie.
- No pewnie- uśmiechnęłam się i ją przytuliłam, co nie od razu odwzajemniła.- Będę za tobą tęsknić.
- Wow, wytrzymałaś ze mną w jednym pokoju, a to już godne podziwu- zaśmiałam się na to stwierdzenie.
   Usłyszałam pukanie i odsunęłam się od podopiecznej pana Kowala. 
- Obiecuję mieć zwierza na oku. A póki co zostawię was samych- kiwnęła głową na drzwi.
- Skąd wiesz kto to?- zdziwiłam się.
- Nietrudno zgadnąć- wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. - Cześć, kurduplu- zaczęła zgryźliwie, kiedy się mijali.
- Cześć wiedźmo- odgryzł się, a ona prychnęła.
- Palant!
- Kretynka!- zdążył krzyknąć za nim drzwi się za nią zatrzasnęły.- Ty ją naprawdę lubisz?- zdziwił się.
- Tak!- odparłam zdecydowanie.- To moja najlepsza koleżanka.
- Dobra nic nie mówię!- uniósł ręce w obronnym geście.- Mam coś dla ciebie. Odwróć się i zamknij oczy- poprosił, a ja to uczyniłam. Poczułam jak coś zimnego na szyi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękny naszyjnik
- Kuba, jest piękny- zachwycałam się.- Dziękuje- odwróciłam się i wtuliłam w jego tors.
- Chciałem, żebyś miała coś ode mnie- poczułam jak wzrusza ramionami. 
   Chłopak odprowadził mnie do wyjścia. Przed Spałą czekał na nas autokar i musiałam do niego wsiąść sama. Im bardziej zbliżałam się do pojazdu tym mocniej łzy napływały mi do oczu. Przed drzwiami wejściowymi przystanęliśmy. 
- Nie płacz, myszko. Przyjadę do Rzeszowa jak najszybciej się da- pocieszał mnie, a ja byłam w stanie pokiwać tylko głową.
- Pocałuj mnie ten ostatni raz- wyszeptałam, a po chwili zatraciłam się w głębokim, namiętnym pocałunku. Mógłby trwać w nieskończoność, ale niestety... Wszystko dobiegło końca.

   Nie widziałam otwarcia Mistrzostw Świata. Jednak sam mecz robił gigantyczne wrażenie. Byłam zmuszona siedzieć razem z wujkiem i Andrzejem. Jak na mój charakter przystało, zajęłam miejsce obok środkowego. Wiedziałam, że libero cierpi, ale w tym momencie chciałam być egoistką i myśleć tylko o sobie.
   Nie spodziewałam się tak szybkiego zwycięstwa nad Serbami. Dałam się ponieść emocjom i skakałam z radości. Coś niezapomnianego! Tej atmosfery nie da się opisać. To trzeba przeżyć na własnej skórze. Te ciarki, te emocje.... Coś niesamowitego!
   Na stadionie były wszystkie rodziny bądź dziewczyny siatkarzy. Ściskali się, śmiali, a ja ponownie poczułam się samotna. Jeszcze bardziej niż kiedyś. Bo wtedy wiedziałam, że mam rodzinę, w której czuje się nieswojo, a teraz nie miałam nikogo prócz Kuby.
- O, rany. Trudne jest bycie singlem w takich momentach- rozczulił się Wrona.
- To znajdź sobie dziewczynę- wzruszyłam ramionami.
- Mówisz jakby to było jakieś łatwe.
- Bo to jest łatwe!- zaśmiałam się.- Jesteś facetem, a za tobą ugania się tyle dziewczyn więc wszystko z tobą ok. Podejdź do jakiejś, przedstaw się i umów na kawę.
- Nic nie rozumiesz- oznajmił, a ja przewróciłam oczami.
- Kaja, kochanie, witaj- ni stąd ni zowąd pojawiła się przy mnie ciocia Iwona i przytuliła mnie.- Dziecko, zmizerniałaś- zmartwiła się.- Za niedługo będziemy jechać więc jeśli chciałabyś się pożegnać z chłopakami to idź- uśmiechnęła się lekko, a ja tylko pokiwałam głową.
  Pożegnałam się ze wszystkimi, a właściwie prawie ze wszystkimi. Omijałam wujka szerokim łukiem. Jednak nie mogłam mu zabronić odprowadzenia swojej rodziny do auta. Dzieci jak zwykle, wskoczyły mu na ramiona, ciocia przytuliła się mocno, a ja stałam z boku.
- Do zobaczenia, Kaja- powiedział i chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam, a on zareagował na to głębokim westchnięciem. W końcu mogłam wsiąść do samochodu i pod pretekstem zmęczenia, włożyłam słuchawki na uszy i udawała, że śpię. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a wiedziałam, że ciocia próbuje coś zdziałać. Wujek pewnie naświetlił jej już sytuację. Chciałam tę rozmowę odwlekać jak najdalej, a najlepiej w nieskończoność.
  W nocy w końcu dojechaliśmy do Rzeszowa. Bez słowa zaniosłyśmy bagaże do domu. Byłam wyczerpana więc poszłam szybko pod prysznic.
- Kaja?- zawołała za mną ciocia.- Jutro masz rozpoczęcie roku na 12 dwunastą. Oczywiście zawiozę cię- uśmiechnęła się ciepło.- A teraz idź już spać.
- Dobranoc- to było moje pierwsze i ostatnie słowo, jakie do niej powiedziałam. Ona nie była niczemu winna, ale czułam się jak intruz. Nie zanosiło się na poprawę, a miało być jeszcze gorzej.
     
    1 września. Najbardziej znienawidzona data przez wszystkich nastolatków. Nie należałam do wyjątku. Zeszłam na śniadanie i z trudem wcisnęłam w siebie jedną kanapkę. Nikogo, ale to nikogo tam nie znałam. Magda jeszcze nie wiedziała do jakiej szkoły pójdzie, a jeśli już to się zadeklarowała, że większość czasu spędzi na wagarach.
- Powodzenia!- krzyknęła za mną ciocia, kiedy wyszłam z samochodu. Niepewnie weszłam na teren szkoły. Boże! Gdzie oni mnie zapisali! Sami bogacze! To widać po ubiorze, telefonach, same plastiki. Nie przetrwam tutaj! Nie ma mowy! Co to jakiś wybieg mody?
  Przeciskając się przez tłum skierowałam się do wnętrza budynku. Poszukałam sali gimnastycznej, gdzie miał odbyć się apel. Oczywiście tak jak się spodziewałam był nudny, pełen przemówień, które jak dla mnie były wymuszone i nie miały sensu.
   Ten dzień stawał się coraz bardziej okropny. Nie potrafiłam znaleźć swojej sali. Jak jakaś kompletna ofiara. Jak można przypuszczać znalazłam ją kiedy już wszyscy byli w środku. Ponad 25 par oczu wpatrywało się we mnie jak w jakiś okaz zoologiczny.
- Przepraszam za spóźnienie- wydusiłam z siebie.
- Usiądź proszę. To jest nowa uczennica, Kaja Sławińska. Przeniosła się z Krosna- w skrócie przedstawił mnie wychowawca. Potem przyszedł czas na same formalności. Plan zajęć i takie tam. Byłam na profilu biol-chem-mat. Tylko na tym były wolne miejsca i jeszcze na mat-geo-inf, ale do tego to już się w ogóle nie nadawałam. Jednak 7 godzin matematyki w tygodniu to jak dla mnie za dużo! Jak ja sobie poradzę? Czułam jak panika rozsiewa się po moim organizmie. W myślach nakazałam sobie spokój. Nie wiedziałam, że prawdziwy koszmar dopiero przede mną......

-----------------------------------------
Trochę późno dodany rozdział, ale zmieściłam sie w czasie :) Kaja również będzie się zmagać z kierunkiem biol chem mat. Szykuję coś wielkiego ;D Mam nadzieję (ZNOWU) że tego się nikt nie spodziewa.
 Za kilka rozdziałów, może więcej będzie przeskok o kilka lat. Nie będzie to oznaczało końca bloga, także tym się nie musicie martwić. Co wy na to? ;)
Mogę zdradzić, że przeskok będzie o najmniej 2 lata, kiedy Kaja zacznie studia. 
Przepraszam, że w zeszły weekend nie poinformowałam was o tym, że rozdział pojawi się w środę, ale zwyczajnie i tym nie wiedziałam. Zdążyłam go napisać we wtorek i dlatego dodałam. W przyszłym tygodniu nie będzie takiej niespodzianki bo mam za dużo do zrobienia.
Proszę jeszcze raz wszystkich, którzy informują mnie o nowych rozdziałach, czy też zapraszają na swoje blogi, by to czynili w zakładce to tego przeznaczonej "SPAM". Jednocześnie przypominam o zakładce "Informowani".
Pozdrawiam i do soboty ;)

środa, 24 września 2014

Rozdział 24

Rozdział 24


         Dni mijały, a ja wciąż pozostawałam w konflikcie z Kubą. Wybrał czyją stronę bierze. Na mnie potrafił się obrazić, ale oczywiście zwierzak jest bez winy. To potęgowało moją wściekłość. Jednak w dzień udawałam, że jest okej, że mnie nic nie złamie, ale w nocy płakałam w poduszkę z bezsilności. Kolejnej nocy już nie mogłam wytrzymać. Tak bardzo mi jego brakowało. Jego dotyku, ciepłego spojrzenia, pocałunków. 
         Następnego ranka, postanowiłam z nim porozmawiać. Zebrałam w sobie wszystkie siły i poszłam do jego pokoju. Jednak nie spodziewałam się, że zobaczę w drzwiach Zająca, mającego na sobie tylko dolną część bielizny i długą bluzkę Kuby.
- To nie tak jak myślisz...- zaczęła się tłumaczyć.- Po prostu potrzebowałam wsparcia, ale nic między nami nie zaszło.
- Oczywiście jak zwykle niewinna- rzuciłam z pogardą.
- Kaja, to.....
- To nie tak jak myślę. Oczywiście. Darujcie sobie!- krzyknęłam i poszłam z powrotem do swojego pokoju, dokładnie zamykając drzwi i okna.
- Kaja, błagam ciszej- marudziła Magda, nakrywając się poduszką.
- Przepraszam- powiedziałam drżącym głosem, na co dziewczyna od razu podniosła się z łóżka.
- Co się stało?- zmieszała się, kiedy zobaczyła łzy w moich oczach.
- Nie chcę o tym rozmawiać- oznajmiłam i przykryłam się kołdrą.
    Magda szybko się ubrała i wyszła z pokoju. Zadzwoniłam jeszcze do Mateusza, że dzisiaj źle się czuje i chciałabym zostać w pokoju. Lekarz chciał mi dać jakieś leki, ale odmówiłam. Nie mogłam iść do pracy, kiedy byłam w takim stanie. 
      Po jakimś czasie wróciła moja współlokatorka z siatkami pełnymi zakupów. Rzuciłam jej pytające spojrzenie, ale ona wyraźnie unikała mojego wzroku, jakby się czegoś krępowała.
- Nie za bardzo znam się na pocieszaniu, ale byłam w centrum i kupiłam słodycze, a z kuchni zwinęłam lody, nie doliczą się. I pożyczyłam z sali gier jakieś filmy, ale nic z romansu! Żeby cię nie dołować, czy coś- zaczęła się tłumaczyć.
- Dziękuje- posłałam jej wdzięczne spojrzenie.
- Może nie jestem dobrą koleżanką, ale chciałam jakoś ci humor poprawić.
          Zaczęłam wszystko rozumieć. Magda, była jednym z tych bardzo skrytych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą od siebie odrzucić innych, ale jednocześnie pragnie by ktoś ją zaakceptował. Tylko trzeba dać jej szansę, poznać ją i okazać życzliwość.
- Jesteś bardzo dobrą koleżanką- uśmiechnęłam się ciepło i zobaczyłam jak kąciki ust nieśmiało i prawie niezauważalnie unoszą się do góry.
- Czyli taki babski dzień?
Pokiwałam głową.
   Zgodnie z planem, włączyłyśmy jakiś film, żeby było łatwiej dzielić się jedzeniem, złączyłyśmy łóżka. Magda trochę się przede mną otworzyła. Nie spodziewałam się, że pod tymi czarnymi ubraniami i mocnym makijażem kryje się normalna, krucha dziewczyna. Nie potrafiłam się tym dniem w pełni cieszyć. Nie kiedy w mojej głowie, miałam cały czas sytuację z zeszłego ranka.
     Następnego dnia, niestety musiał wyjść ze swojego bezpiecznego azylu. Jednak w dalszym ciągu chciałam unikać Kuby. Nie wiedziałam, czy z nim zerwać. Z jednej strony tak mocno się na nim zawiodłam, ale czego by nie zrobił moje serce dalej go kochało, chociaż rozum od dawna mówił, że nie należy przywiązywać się do drugiego człowieka. Wsiadłam do windy i w momencie, kiedy drzwi się już zamykały ktoś wcisnął między nie rękę. 
     Wiedziałam, że to może być tylko Popiwczak. Odwróciłam wzrok, nie chcąc zaszczycić go ani jednym spojrzeniem. 
- Kaja....- próbował mnie dotknąć, ale szybko się odsunęłam.- Kochanie, proszę....
- Nie mów do mnie kochanie!- warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Winda się zatrzymała na parterze, ale drzwi się zacięły. No świetnie- pomyślałam. Teraz jestem skazana na tego debila.
- Teraz musisz ze mną porozmawiać, a przynajmniej mnie posłuchać! I nie musisz na nią nasyłać swojej szalonej koleżanki!
- Nic nie muszę, okej?! Idź do Zająca, to ci najlepiej wychodzi. Potrafisz tylko brać jej stronę!- rzuciłam oskarżycielsko.
- Nie biorę żadnej strony!
- Kogo ty chcesz oszukać? Mi zrobiłeś wojnę, że się na nią rzuciłam, a nawet nie wiesz dlaczego to zrobiłam!
- Powiedziała mi. I bardzo żałuje swoich słów.
- A ty jej tak po prostu wybaczyłeś! No, tak.... Biedna, słodka, niewinna Sabinka- prychnęłam.- Oczywiście jej nic nie powiedziałeś, nawet nie próbowałeś jej czegoś zarzucić, a na mnie się obrażasz i wydzierasz! To nie tak powinno być!  Cały czas mi udowadniasz, że na niej zależy ci bardziej.
- To nieprawda!- zaprzeczył.
- Tak? To czemu mnie ta traktujesz? O Mateusza się obrażasz, a Sabinkę przytulasz i całujesz w policzek, zresztą z wzajemnością. Skoro jest dla ciebie ważniejsza, po cholere dawałeś mi nadzieję?- spytałam i w końcu drzwi od windy się otworzyły. Próbował mnie jeszcze zatrzymać, ale szybko udałam się na stołówkę, zostawiając go samego. W końcu to z siebie wyrzuciłam. Poczułam ulgę. Na śniadaniu usiadłam z Magdą.
- Raju, jaki on jest przystojny!- zachwycała się Rafałem, a kiedy on się odwrócił puściła mu oczko.
- Nienawidzę go!- przyznałam, na co ona się zaśmiała.- A powiedz mi byłaś u Kuby wczoraj?
- No....- zaczęła, ale widząc mój wzrok, przewróciła oczami.- Trochę nawrzucałam jemu i temu zwierzowi, ale zaznaczam, że go nie pobiłam! No dobra może kopnęłam go w piszczel, ale całkowicie mu się to należało!
    Po treningu dopadł mnie Kłos.
- Ty się na nas obraziłaś czy jak?
- Nie, dlaczego tak sądzisz?
- Bo unikasz naszego stolika jak tylko możesz. I druga sprawa, pokłóciłaś się z Kubą?
- No bo on cały czas z tym Zającem, ja już znieść tego nie mogę- żaliłam się.
- Chcesz, żeby dla ciebie Kuba rezygnował ze swoich przyjaciół?
- No, nie, ale to jest Zając.....
- Chciałabyś, żeby on tobie wybierał przyjaciół?
- No nie.....
- No właśnie. Zrozum też jego. A poza tym czasem nasze szczęście jest uwarunkowane szczęściem osoby, którą kochamy.
    To chyba najmądrzejsze zdanie jakie od niego usłyszałam. Dało mi do myślenia. Sprawiło, że również zaczęłam czuć się winna zaistniałej sytuacji. Nie chciałam, żeby Kuba się zmieniał. Przecież kochałam go takim jakim był. Nie powinien rezygnować z przyjaciół ze względu na mnie. Nawet jeśli sam podejmie taką decyzję to czułabym się winna, jakbym to ja kazała mu wybierać, dawała ultimatum.
     Popołudniowe rozmyślenia przerwało mi pukanie do drzwi. Nie chciałam z nikim rozmawiać.
- Kaja, proszę otwórz- usłyszałam Popiwczaka. Odruchowo poszłam otworzyć.
- Przepraszam- powiedzieliśmy jednocześnie.
- Przepraszam- powtórzył.- Rzeczywiście traktuje ją lepiej niż ciebie. Nie wiem dlaczego tak jest. Ale to ciebie kocham. Proszę uwierz mi.
- Ja też byłam trochę przewrażliwiona. Nie powinieneś dla mnie rezygnować z przyjaciół, ale ciężko mi patrzeć jak paraduje w twoim pokoju pół naga.
- To nic wielkiego.
- Świetnie więc może zaprzyjaźnię się z jakimś chłopakiem i potem przyjdzie do mnie na noc, a rano otworzy ci drzwi w samych bokserkach- powiedziałam to, jednocześnie krzyżując ręce na piersiach.
- To nie to samo!- zaprzeczył, ale kiedy napotkał mój morderczy wzrok westchnął.
- A najbardziej zabolało mnie, kiedy powiedziałeś, że nie wiesz czemu ze mną jesteś....
- Myszko, przepraszam to w nerwach. Ja wcale tak nie myślę- oznajmił i zamknął mnie w swoich ramionach. Nie opierałam się.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało. Przepraszam, zachowuję się okropnie. Już nic więcej nie powiem na temat Zająca.


---------------------------------------------
Taka mała niespodzianka w środku tygodnia mam nadzieję, że miła ;) To chyba najkrótszy rozdział, ale dłuższy byłby dopiero w sobotę :*
miłego czytania ;*
pozdrawiam i do soboty <3

sobota, 20 września 2014

Rozdział 23

Rozdział 23


      Magda była naprawdę w porządku. Odrobinę mroczna, dziwna i szalona, ale polubiłam ją. Chociaż mogłoby się wydawać, że za bardzo się różnimy. Miałam nadzieję, że będzie koleżanką jakiej mi brakowało, a przecież miała u mnie wielki, wielki plus- nie znosiła Zająca. Nareszcie nie byłam sama. Obudziłam się wcześniej niż moja nowa współlokatorka i pierwsza poszłam do łazienki. Wydawało mi się, że słyszę zamykane drzwi, ale wzruszyłam tylko ramionami. Kiedy już skończyłam poranną toaletę, usłyszałam krzyk Magdy. Jak z procy wybiegłam do źródła wrzasków. Zobaczyłam jak nowa koleżanka trzyma uniesioną lampkę nocną jakby przygotowywała się do uderzenia, a Kuba stoi zaskoczony pod oknem.
- Stój, gdzie stoisz zboczeńcu!
- Zboczeńcu?- spytałam zdezorientowana.
- Wyobraź sobie, że śpię sobie, a ten obślinił mi policzek!
- Myślałem, że ty to ona!- bronił się Kuba.- I wcale nie obślinił- dodał.- Kotek na serio myślałem, że to ty. No bo co by robiła inna blondynka w twoim łóżku- no tak. Zamieniłam się łóżkami bo Magda chciała spać pod oknem. Nie wiem czemu, ale ta cała sytuacja mnie śmieszyła.
- Poznajcie się. To jest Magda, bratanica twojego trenera i moja współlokatorka, a to Kuba mój chłopak.
- Nie wiedziałam, że wujek ma takich zawodników w drużynie- powiedziała z ironią dziewczyna.
- Nie wiedziałem, że trener ma w rodzinie czarną inkwizycję- odgryzł się Popiwczak.
- Ja ci nie ubliżałam kurduplu!- warknęłam na niego nowa znajoma. 
- Tylko nie kurduplu!
- Dobra, spokój!- zaczęłam krzyczeć.- Uspokójcie się. Kuba ze mną na śniadanie, a ty Magda jakbyś miała ochotę to możesz do nas zejść- zarządziłam. Wzięłam siatkarza za rękaw od bluzy i wyciągnęłam go z pokoju.
- Kto to był?
- Moja nowa koleżanka-oznajmiłam z uśmiechem.
- Nie podoba mi się. I ten nowy lekarz też mi się nie podoba!- kiedy to powiedział stanęłam w miejscu.
- Co ci się w nim nie podoba?
- Najbardziej zarozumiały koleś jaki istnieje i w dodatku bezczelny! I wgapiasz się w niego, a on w ciebie. Nie znoszę tego palanta!
- Jesteś zazdrosny?- spytałam z uśmiechem.
- Nie mam o co! Jestem do niego lepszy- powiedział pewnie.- Prawda?- spytał.
- No nie wiem, nie wiem- zaczęłam się z nim droczyć, ale ten się obraził.- Żartowałam tylko- powiedziałam, przewracając oczami.- No, nie gniewaj się- ale ten niewzruszony poszedł dalej. Świetnie. Jeszcze mi tego brakowało.- Kuba, nie mam na to siły! Dobra, zobaczymy kto ile wytrzyma!- warknęłam wyzywająco i poszłam na stołówkę schodami. Tak, wiem, zachowujemy się dziecinnie, ale on się zawsze o takie pierdoły obraża.
     W recepcji doznałam kolejnej dawki szoku. Czekał na mnie tata, znaczy..... Mąż mojej zmarłej mamy. W pierwszym momencie chciałam uciec, ale zobaczył mnie i stałam jak sparaliżowana. Podszedł do mnie, bardzo powoli. Wyglądał okropnie, ale chodzi mi tu o smutek, który widziałam na jego twarzy.
- Kaja, możemy porozmawiać?- przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam głową. Wyszliśmy przed ośrodek i usiedliśmy na ławce.- Wiem, że jest ci ciężko, szczególnie teraz. Ja nie byłem najlepszym ojcem po śmierci mamy. Wiem, że zawaliłem i dlatego myślę, że powinnaś zostać z wujkiem Krzyśkiem. On się tobą lepiej zajmie, nie że ja nie chcę, ale....
- Rozumiem, nie możesz na mnie patrzeć.
- Co? O czym ty mówisz?
- Rozumiem jak się teraz musisz czuć. Wychowywałeś nie swoje dziecko i w ogóle.
- Nie wiedzieliśmy jak mamy z mamą ci to powiedzieć....
- Jak to my? Wiedziałeś o wszystkim.
- Mama mi powiedziała.
- Ale czemu nic nie zrobiłeś? Wychowywałeś mnie i jeszcze byłeś miły dla wujka Krzyśka- nie rozumiał z tego nic.
- Dlaczego miałbym być dla niego nie miły? Twoja mama kochała mnie, wybrała mnie, on przegrał. Ja zyskałem i ją i ciebie. Jesteś moją córką, nie zależnie od tego czyja krew płynie ci w żyłach. Jesteś moja. Tylko ja się nie nadaje na ojca. Wiem, że mam problem, ale ja nie umiem sobie z nim poradzić. Idę do ośrodka odwykowego. Chcę na ciebie zasłużyć.
- Kocham cię tato, i nie chciałabym mieć żadnego innego- powiedziałam i przytuliłam się do niego z całej siły.
     Ojciec niestety musiał już jechać. Nie wyobrażam sobie takiej miłości. Jak on przez tyle lat mógł mnie kochać i na mnie patrzeć, a nawet walczyć o mnie. Poszłam na stołówkę, celowo ignorując stolik wujka i Kubę, ale też Matusza. Usiadłam przy pustym stoliku, ale po chwili dołączyła do mnie Magda.
- Boże, jak można dać na śniadanie kiełki?- narzekała.- Co ja chomik? Nie wiedzą co to jest mięcho?
Zaśmiałam się na jej rozważania.
- O rany, ale tutaj są ciastka!- powiedziała nie kryjąc zachwytu.
- Jakie ciastka?
- No popatrz, ciastko numer jeden- wskazała na Mateusza.- Ciastko numer dwa- tym razem Rafał się nawinął.- A w tamtej części- kiwnęła głową na starszą kadrę- to same ciastka!- oznajmiła z entuzjazmem.- Zaczynam dostrzegać jaśniejsze strony życia. Oho i jest królowa słodyczy- rzuciła z obrzydzeniem. Tak, dobrze myślicie, na salę wszedł ten zwierzak i przyszedł się przywitać z Kubą, buziakiem  w policzek. Zacisnęłam ręce w pięści.
- No, ja na twoim miejscu zrobiłabym aferę. Bo jest o co, ej!
Ugryzłam się w język. Musiałam się pilnować, żeby nie powiedzieć Magdzie czegoś co potem bym żałowała. Przecież znałam ją kilkanaście godzin! Nie wiedziałam, czy mogę jej ufać.
    Pierwszy trening minął mi szybko. Na obiedzie ponownie zobaczyłam Zająca z Kubą, skoro ją wolał to trudno. Chcę wojny to ją będzie miał.
- Mateusz, mogę się przysiąść?- spytałam na tyle głośno, by dosłyszał to Kuba. Dzięki temu, że jego stolik był niedaleko to widziałam kontem oka jak się powstrzymuje, żeby nie wybuchnąć.
- Jasne, siadaj.
- Coś ostatnio przypakowałeś!- krzyknęłam entuzjastycznie z uśmiechem, dotykając jego ramienia.
- Ty też wyglądasz całkiem nieźle. Masz świetnie wyrzeźbione mięśnie brzucha.
- Dziękuje- powiedziałam celowo kładąc swoją rękę na jego. Usłyszałam jak ktoś uderza pięścią w stół. Czyli cel osiągnięty. Mateusz był świetnym kompanem. Opowiadał jakieś żarty, czy śmieszne historie ze swojego życia więc się nie nudziłam.
   Po kolacji, kiedy przypadkowo szłam korytarzem z Mateuszem, zaczepił mnie Zając.
- Możemy porozmawiać?!- rzuciła ostro.
- To do jutra- pożegnał się nowy lekarz i odszedł w swoją stronę.
- Cześć- odpowiedziałam.- No, słucham, chciałaś porozmawiać.
- Musisz się tak wyżywać na Kubie?
- Co?- zdziwiłam się.
- Specjalnie machasz mu tym lekarzem pod nosem.
- To samo mogę powiedzieć o tobie.
- Mogłabyś sobie odpuścić!
- To ty mogłabyś dać sobie spokój! Gonisz koło niego, jak nienormalna, a on chce cię tylko za przyjaciółke!
- Ogarnij się ze swoją zazdrością, bo gdybym chciała to on byłby mój!
- Ty żmijo!- krzyknęłam i rzuciłam się na nią powalając na podłogę. Zaczęłyśmy się tarzać po korytarzu. Biłam na oślep. Była ode mnie silniejsza. W końcu to ona była na górze i trzymała moje ręce.
- Jesteś nienormalna!
- A ty sztucznie słodka! I złaś ze mnie ty gnido!- dałam radę uwolnić jedną ręką i pociągnęłam ją za włosy, odchylając jej głowę do tyłu. Wrzasnęła na to przeraźliwie.
- Dziewczyny, spokój! Uspokójcie się!- na korytarzu pojawił się Maciek.- Kuuuuuba! Zawołajcie Kubę!
Muzaj próbował nas rozdzielić, ale jemu też się oberwało.
- Co tu się dzieje?!- po jakimś czasie pojawił się Popiwczak. Chwycił mnie w pasie i podniósł.
- Zabije cię!- rzuciłam jeszcze w stronę zwierza, niesionego przez drugiego siatkarza.
      Chłopak puścił mnie dopiero w pokoju. Magdy nie było w pokoju.
- Kto zaczął?- spytał spokojnie.- Kto zaczął się bić, Kaja?
- No, ja- przyznałam speszona.
- Kaja, do jasnej cholery!- zaczął krzyczeć i kopnął w szafę.- Co ci do głowy strzeliło?! Jak mogłaś?!
- Jak ja mogłam? No pewnie najlepiej to brać jej stronę!
- Nie biorę niczyjej strony!
- A może powinieneś?!
- Nie mam pojęcia po co jesteśmy razem skoro nie masz do mnie zaufania!- kiedy te słowa padły z jego ust, serce pękło mi na małe kawałeczki.
- Droga wolna! Idź do niej! To umiesz robić bardzo dobrze!
   Trzasnął drzwiami i tyle go widziałam. Usiadłam na łóżku. Chciałam płakać, ale nie mogłam. Byłam taka wściekła! Wszystko przez tego Zająca, który staje między nami i to cały czas.
- Co się stało?- zmartwiła się Magda. Nawet nie zauważyłam jak weszła.
- Nienawidzę jej! Z całego serca jej nienawidzę!- w końcu to przyznałam.- Wszystko potrafi zepsuć!- zapomniałam się odrobinę. Nie chciałam obcej osobie się wyżalać. Dziewczyna chyba wszystko wyczytała z mojej winy.
- Pokrzycz sobie na nią, wyrzuć to z siebie. Będzie ci lepiej- lekko się uśmiechnęła.
- Udaje, że jest taka niewinna. A to jest zwykła suka! Ze wszystkich znanych mi ludzi jej nie znoszę najbardziej!
- Nie, żebym lubiła tego twojego fajfusa, ale jeśli go kochasz to musisz z nim o tym pogadać.

--------------------------------------
JESTEŚMY W FINALE MISTRZOSTW ŚWIATA!!!!!

Przepraszam, że tak późno rozdział, ale nie mam naprawdę czasu na nic. Wczoraj miałam malowanie pokoju (nie swojego, ale musiałam pomóc) dzisiaj sprzątania i nauka gry na gitarze, a potem mecz także cieszę się, że dałam radę w sobotę dodać. Nie wiem jak to dalej będzie.  Nie chcę bloga zawieszać, ani kończyć, ale też nie chcę dodawać rozdziałów z nie wiadomo jakim opóźnieniem. No cóż. Jakoś to będzie :)
Przepraszam za błędy, nie miałam kiedy rozdziału poprawić.

Rozdział dedykowany nowej czytelniczce Endżi Buu. Biol-chem-maty łączmy się w bólu.
Pozdrawiam i do następnego ;* <3

sobota, 13 września 2014

Rozdział 22

Rozdział 22


         Obudziłam się następnego dnia, o dziwo w ramionach Kuby. Sądziłam, że jeśli prześpię się do rana to jego nie będzie, ale on dalej smacznie spał. Chyba nie tylko ja byłam tak zmęczona. Dobrze, że dzisiaj był dzień wolny. Mogliśmy spać i spać. Jednak był to pierwszy raz, kiedy mogłam się w niego wpatrywać. Spał z lekko otwartą buzią. Mój słodziak. Wyglądał bosko z takim nieładem na głowie. Aż się skarciłam, że tak spodobał mi się nowy lekarz. Od tej pory postanowiłam sobie, że będzie dla mnie tylko szefem. Nie chciałabym Jego stracić, nie za taką głupotę.
      Nie wiem ile jeszcze tak leżałam, ale nie szłam nigdzie, żeby nie obudzić Popiwczaka. W końcu się obudził. Uniósł lekko głowę i zdezorientowany rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na mojej osobie i wtedy kąciki jego ust podniosły się lekko ku górze. Położył głowę z powrotem na poduszce. 
- Hej, kotek- powiedział zaspanym głosem. Musiałam zdecydowanie więcej dać z siebie. Czułam się okropnie. Przez ten cały czas Kuba się starał i był przy mnie, a ja tylko się obrażał i prosiłam o pomoc. Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć. 
- Wstajemy?- spytałam.
- Zdecydowanie śpimy.
- Leń- zaśmiałam się.- Ja wstaję. 
- To wstawaj- powiedział, ale przygniótł mnie swoim ciałem.
- Kuba, puść mnie- poprosiłam.
- Przecież cię nie trzymam.
- Kuba- zaśmiałam się.- Przestań.
- Nic nie robię- również zaczął się śmiać.
  Ktoś zapukał lekko do drzwi więc siatkarz łaskawie zszedł ze mnie i ubrał koszulkę. Poszłam otworzyć. Ten poranek zaczął się świetnie. Miałam uśmiech na ustach, a wczorajsze załamanie wydawało mi się tylko złym snem. Kiedy jednak ujrzałam zmizerniałą twarz wujka, wszystko powróciło. Dobre samopoczucie odeszło, a w jego miejsce przyszło przygnębienie. Wczorajsze uczucia wróciły. Chciałam zniknąć. Oddech przyspieszył, tak samo jak bicie serca.
- Czego chcesz?- warknęłam.
- Dobrze wiesz czego. Porozmawiać.
- To ja już pójdę- powiedział Kuba.- Wysłuchaj go- szepnął mi na ucho i zniknął. Zaprosiłam wujka gestem ręki. Usiadł na łóżku, a ja na drugim końcu pokoju na krześle.
- No, mów. Wytłumacz się, chociaż dla takiego czegoś nie ma wytłumaczenia. Nie dla czegoś tak okropnego.
- Z twoją mamą to nie było tak jak myślisz. To nie kazirodztwo.
- Jak to nie?!- wybuchnęłam i wstałam gwałtownie z krzesła. - Ona była twoją siostrą....
- Nie była!- podszedł do mnie i kładąc swoje ręce na moich ramionach, spojrzał mi w oczy.- Nie była- powtórzył cicho.
- Jak to?- spytałam zdezorientowana.
- Poznałem ją jak miała 19 lat. Miała kłopoty i musiała zmienić nazwisko. Jej chłopak był narkomanem. Zeznawała przeciwko niemu i jego kolegą w sądzie. Bała się ich zemsty. W tym czasie moi rodzice się przeprowadzali do innego miasta. Zmieniła nazwisko na nasze, a oni przyjęli ją do rodziny. Potem poznała twojego tatę, ale ja ją kochałem. Zaszła w ciążę ze mną. Ale i tak wybrała jego więc nie mogliśmy powiedzieć prawdy.
- Na prawdę nie była twoja siostrą?- spytałam z nadzieją.
- Oczywiście, że nie! Mówię prawdę, przysięgam.
- To i tak niczego nie zmienia między nami- powiedziałam.
- Teraz wszystko się zmieni. Pójdę do sądu. Będziesz mieszkała ze mną. Zaopiekuję się tobą. Jestem twoim ojcem.
Pokręciłam przecząco głową.
- Ja tak na prawdę nie mam ojca. Ten, którego za tatę uważałam teraz pewnie jest na skraju załamania bo wychowywał nie swoje dziecko. Cały świat legł mu w gruzach- powiedziałam, a łzy napływały mi do oczu.- A ja nie mam, gdzie pójść. Bo uciekłam z domu. Popełniłam największy błąd w życiu,że tobie zaufałam. Tak, miałabym przynajmniej ojca. Teraz nie mam nikogo, ani nic. Jak ty to sobie wyobrażasz? Jak ja spojrzę w oczy cioci Iwonie? Jak?
- Ona wie o wszystkim- oznajmił.- Masz nas, masz rodzinę.
- Nie mam nic. I to wszystko przez ciebie. A teraz wyjdź.
- Kaja....
- Nie mów już nic. Wysłuchałam cię tak jak prosiłeś, ale teraz zostaw mnie w spokoju.
- Nie, musimy o tym jeszcze porozmawiać.
- Nie wystarczy ci, że zrujnowałeś mi życie? Teraz idź.
     I poszedł. Tak jak chciałam. Usiadłam na łóżku, oddychając głęboko. Przynajmniej teraz nie musiałam się brzydzić samą sobą. Jednak w mojej głowie, w dalszym ciągu pozostała myśl, że nie mam dokąd wracać. Wszędzie byłabym intruzem. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, kiedy skończy się okres reprezentacyjny.
     Odrzucając na moment przytłaczające fakty, poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę, po czym zeszłam do stołówki na śniadanie. Celowo nie usiadłam z wujkiem przy stoliku, na co Kłos rzucił mi pytające spojrzenie. Zobaczyłam naszego lekarza jak rozgląda się po sali, szukając zapewne jakiegoś miejsca do zjedzenia. Zrobiło mi się go szkoda, więc pomachałam mu i pokazałam, żeby usiadł.
- No, cześć, dzięki za zaproszenie, jestem tu nowy i sama rozumiesz- uśmiechnął się nieśmiało, a w policzkach zrobiły mu się dołeczki. O rany! Jaki słodziak!
- Wiem, jak to jest. Na początku trudno o towarzystwo.
- Dobrze, że je znalazłem- popatrzył na mnie.
- Cześć śliczności- pojawił się przy nas Rafał.
- Spadaj!- warknęłam.
- Ej, nie tak ostro!
- Człowieku, powiedziała ci, żebyś odszedł. Nie pogrążaj się- wtrącił się Mateusz.
     Praktykant zażenowany sytuacją zmienił miejsce.
- Dziękuję.
- Drobiazg. Jestem tu dzień, ale zauważyłem, że prawie nikt go nie trawi i w sumie nie dziwie się. Palant z niego!- powiedział i to w taki sposób, że nie mogłam się nie zaśmiać. Po chwili lekarz dołączył do mnie. Ale on się słodko..... Nie stop! Muszę przestać tak myśleć! W tym momencie na stołówkę wszedł Kuba i zacisnął usta, kiedy nas zobaczył. Nie mam pojęcia czemu. Wziął swoja porcję i zajął miejsce obok nas.
- Poznajcie się. To jest Kuba, a to Mateusz, nasz nowy lekarz- uścisnęli sobie dłonie, ale widziałam ten ledwo dostrzegalny grymas na twarzy Popiwczaka. Zapaliła mi się czerwona lampka. Nie polubił go. Czułam się trochę niezręcznie, nie wiedząc czemu.
- Kaja, jak skończysz zjeść, mogłabyś wpaść do mnie do pokoju? Nie mogę znaleźć kartotek niektórych zawodników?
- Tak, pewnie, zaraz przyjdę.
- Miło było cię poznać, Kuba- powiedział i wyszedł ze stołówki.
- Rozmawiałam z wujkiem.
- I jak?- siatkarz nagle się ożywił.
   Streściłam mu historię, którą usłyszałam po jego wyjściu. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- A teraz nie mam już nic- zakończyłam swój wywód drżącym głosem i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Masz mnie, nie jesteś z tym sama- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
     Niewielka część treningu odbyła się na basenie. Tym razem się nie bałam i skorzystałam nawet z jednego toru. Kiedy jednak zobaczyłam ciało Mateusza, zbierałam szczękę z podłogi. Idealnie wyrzeźbione ciało i te jasne oczy, które kontrastowały z czarnymi włosami. Właśnie wyszedł z wody więc jeszcze krople wody spływały mu po ciele. Nie mogłam oderwać wzroku. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Kiedy obiekt moich zainteresowań dostrzegł, że się przyglądam, szybko odwróciłam wzrok i czułam jak robię się czerwona. Boże, ja to zawsze muszę się skompromitować. Jednak z Kubą i tak przegrywał. Miał od niego lepsze ciało i w ogóle był przystojniejszy, a do tego cały mój. I ta myśl spowodowała, że na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech.
       Kiedy trening się skończył i wracałam do pokoju w recepcji spotkałam niecodzienny jak na Spałę widok. Dziewczyna, blondynka, cała na czarno, blada jak trup, z mocno pomalowanymi oczami awanturowała się z recepcjonistką.
- Mówię, że wujek, Andrzej Kowal, na mnie czeka. Możesz się go zapytać jak nie wierzysz!
- Nie mogę. Skąd mogę wiedzieć, że mówisz prawdę?- spytała podejrzliwie.
- Bo gdybym była hotką to bym powiedziała, że przyszłam do jakiegoś przystojnego siatkarza, a nie do staruszka- warknęła, a ja na te słowa zaśmiałam się.
- Nie krzycz po niej! Wykonuje tylko swoją pracę- ni stąd ni zowąd pojawił się Zając.
- Nie rozmawiam z tobą paniusiu. Sprawdź czy cię nie ma na solarium- parsknęłam śmiechem. Kiedy się uspokoiłam podeszłam do nich.
- Ja pójdę do trenera i go przyprowadzę, będzie po problemie- zaproponowałam.
- W końcu ktoś tu myśli- powiedziała nieznajoma, przewracając oczami.
     Poszłam zawołać pana Kowala, a on błyskawicznie ruszył do recepcji. Był trochę podenerwowany.
- Spokojnie, pani Gosiu. To moja bratanica Magda- oznajmił.
- Nareszcie. Myśleli, że na ciebie lece- skrzywiła się.
- Pani Gosiu, poproszę klucz do jakiegoś wolnego pokoju.
- Niestety nie mamy już nic wolnego.
- U mnie jest wolne łóżko- zaproponowała Zając.
- U mnie też- nie wiem czemu, ale wypaliłam natychmiast.
- To pójdę do niej- kiwnęła na mnie głową.
- Kaja, naprawdę to nie będzie problem?
- Skądże, będzie mi bardzo miło.
    Kiedy z nową koleżanką weszłam już do swojego pokoju, nie wiedziałam co powiedzieć. Ona zaczęła się rozglądać po pokoju.
- Zaraz ci zrobię miejsce w szafie.
- Dzięki, że mnie uwolniłaś od te flądry. Boże! Była tak słodka, że chce mi się rzygać!- oznajmiła z obrzydzeniem, a ja wybuchnęłam śmiechem.- O co chodzi?- spytała, widząc moją reakcję.
- Nienawidzę jej, a tu każdy ma ją za chodzącą doskonałość. Dobrze poznać kogoś kto nie znosi Zająca.
- Polubimy się. Piąteczka!- krzyknęła. Z uśmiechem przybiłam. Rzeczywiście polubimy się.


----------------------------------------------
Rozdział mi się nie podoba, ale na prawdę nie mam czasu, żeby myśleć nad nim w tygodniu. Po co ja głupia poszłam na biol chem mat to ja nie wiem. Jeślii kiedykolwiek ktoś mi powie, że w życiu nie idzie się na łatwiznę to go wyśmieje! Jeśli ktoś kto jest w 3 gimnazjum czyta to to niech nie idzie na biol chem mat, chyba, że chce mieć w tygodniu 7 godzin matmy 6 godzin biologi i 4 godziny chemii.
Rozdział dedykowany siatkareczka.resoviaczka,he;3 tak o po prostu ;)

I powiem to jeszcze raz, że wasza dedukcja mnie zaskakuję :)
Przepraszam, za małą aktywność na waszych blogach, ale na serio nie mam czasu ;( 
Pozdrawiam ;**