Z perspektywy Kuby:
Wymknąłem się z pokoju ostrożnie tak, żeby nikt tego nie zauważył. Dobrze, że Maciek wcześnie wstawał. Przynajmniej nie miałem problemu z dostaniem się do pokoju.
- To w takim razie gdzie ty spałeś?- spytał podejrzliwie.
- Na korytarzu- odparłem bez wahania. Nie chciałem przysporzyć Kaji problemów.
Uśmiechnąłem się na wspomnienie ubiegłej nocy. Na początku się zdziwiłem, kiedy poczułem jak się we mnie wtula. Jednak po chwili uczucie ciepła rozlało się po całym moim ciele. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Zrzucała tą maskę wrogości, którą zakładała w dzień. Cieszyłem się, że zaczyna być sobą.
Była jedna rzecz, która mnie martwiła. Nie wierzyłem w jej tłumaczenia, że lubi ubierać bluzy, a kiedy jest ciepło przypadkiem nakłada bransoletki na ręce? Wątpię. Dlatego, kierując się własnym przeczuciem, zaświeciłem lampkę, znajdującą się na szafce. Podniosłem jej dłoń tak, aby było widać nadgarstek. Zdobiły go blizny. Blizny niewątpliwie pochodzące od żyletki. Tłumiąc westchnienie, zamknąłem oczy. Miałem rację. Tylko, dlaczego ona mi nie ufa? I co ważniejsze, dlaczego się krzywdziła? Tego nie potrafiłem zrozumieć.
W pierwszej chwili miałem zamiar zapytać ją wprost rano, ale potem stwierdziłem, że kiedyś sama się przede mną otworzy. Zaufania nie da się zbudować na przestrzeni kilku tygodni, a tyle się dopiero znamy. Może bała się mojej reakcji?
Na wspomnienie tego odkrycia, pokręciłem głową, otrząsając się z tych myśli. Jedyne co mnie pocieszało to to, że te rany nie wyglądały na świeże. Nie jestem ekspertem, ale sądzę, że pochodziły sprzed miesiąca, może dwóch.
Potem nie miałem czasu dalej się nad tym zastanawiać. Przyszedł czas na trening, czyli musiałem dać z siebie wszystko. Dzisiaj czekał nas basen. Starałem się słuchać co ma trener do przekazania, ale w głowie cały czas miałem blondynkę o ślicznych niebieskich oczach. Bez celu rozglądałem się po basenie, aż nagle wzrok zatrzymałem właśnie na Niej, w momencie, gdy z wielkim pluskiem wpadła do wody. Wiedziałem, że nie potrafi pływać.
To był impuls. Gdy biegłem przez basen, by potem wskoczyć do wody, w głowie miałem jedną myśl- żeby tylko Ją uratować bo bez Niej nic nigdy już nie będzie takie samo. Płynąłem jak najszybciej potrafiłem. Zobaczyłem jak Jej ciało dryfuje, jak już nie walczy. Zdecydowanie bardzo zły znak. Chwyciłem ją, by jak najszybciej wydostać ją na powierzchnię.
- Daj mi ją!- krzyknął w moim kierunku Rafał, wyciągając ręce. Wtedy nie liczyło się to jak bardzo go nienawidzę. Nie wtedy, gdy w grę wchodziło jej życie. Kiedy Kaja była już na stałym gruncie, ostrożnie ułożył ją na kafelkach. Wyskoczyłem z wody i uklęknąłem przy niej. Fizjoterapeuta badał jej oddech.
- Nie oddycha- oznajmił i rozpoczął jej reanimację. Trzeba mu było przyznać, że potrafi zachować zimną krew. Ująłem delikatnie jej dłoń i ucałowałem. Obok nas zjawili się już chyba wszyscy obecni na basenie.
- Kaja, no dalej, obudź się- prosiłem.
Nie wiem ile to trwało, ale dla mnie to była cała wieczność. Jednak reanimacja w końcu przyniosła efekt. Kaja odwróciła się na brzuch i zaczęła wypluwać wodę.
Wróćmy do Kaji:
Odwróciłam się na brzuch, żeby nie zakrztusić się wodą. Kaszlałam potwornie, ale na szczęście woda opuszczała mój organizm. Obok mnie znajdował się przestraszony Rafał, a z drugiej strony jeszcze bardziej przerażony Kuba. Wokół naszej trójki była pokaźna grupka ludzi. Chyba cała reprezentacja, sztab szkoleniowy, kadra B.
- Kaja, nic ci nie jest? Tak się bałem.- Kuba przygarnął mnie do siebie. W jego głosie wyczuwałam ulgę.
- Co to jest?- spytał Rafał, chwytając mnie za ręce. Palcami zaczął jeździć po moich bliznach. W tłumie rozległy się szepty. Spojrzałam im wszystkim w oczy. Jedni patrzyli na mnie ze strachem, inny z litością i współczuciem, a jeszcze inni z odrazą. U wszystkich dostrzegłam zdziwienie Stało się to, czego tak bardzo się obawiałam. Najgorsze było to, że obok znajdował się Kuba, któremu kłamałam. Czułam się taka winna. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam tylko głęboki smutek, ale zero oznak zaskoczenia.
- Przepraszam! Przepuście mnie!- w oddali słyszałam wujka Krzyśka, który przedzierał się przez zgromadzony tłum. Jednak ja byłam dalej zatopiona w Jego spojrzeniu. Chciałam mu to wszystko jakoś wyjaśnić. Ocknęłam się dopiero, kiedy wujek zamknął mnie w stalowym uścisku.
- Boże, nic ci się nie stało?- spytał, przestraszony.
Nagle poczułam jak coś rozsadza mi czaszkę. Syknęłam z bólu i złapałam się za głowę. To było niemal nie do zniesienia.
- Głowa mnie strasznie boli.
- Uderzyłaś się w nią?
- Nie, chyba nie. Nie pamiętam.
- Chodź, idziemy do doktora.
Z pomocą libero podniosłam się z ziemi, ale natychmiast zakręciło mi się w głowie. Na dodatek miałam mroczki przed oczami. Jeszcze ten potworny ból.... Gdyby nie wujek, zaliczyłabym kolejny kontakt z glebą. Siatkarz wziął mnie na ręce i ostrożnie ruszył ku wyjściu, kierując się do gabinetu mojego pracodawcy. Jednak on stwierdził, że to normalna reakcja organizmu. Dał mi tabletki przeciwbólowe. Kazał się położyć i odpoczywać. Gdy wychodziliśmy pod drzwiami czekali Rafał i Kuba.
- Chciałbym wam obojgu podziękować- zaczął wujek i uścisnął każdemu dłoń.- Jestem wam ogromnie wdzięczny.
- Tak, ja też dziękuje za ratunek. Gdyby nie wy, nie mam pojęcia co by było- przyznałam. Unikałam Jego wzroku. Bałam się tego co w nim zobaczę. Potępienie? Pogardę? A może odrazę? Wiedziałam, że będzie chciał ze mną o tym porozmawiać. On nigdy nie odpuszczał.
Libero odprowadził mnie do pokoju. Ból trochę ustąpił, ale wciąż czułam się słaba.
- Nadal twierdzisz, że Kuba to tylko przyjaciel?- spytał.
- Wujek- jęknęłam znudzona.- To tylko przyjaciel.
- A Rafał?
- A Rafał mnie nie interesuje. Już ci to mówiłam.
- Ale to nie jest zły chłopak i....
- Koniec tematu- ucięłam rozmowę.- Rafał to nie mój typ, a Kuba to przyjaciel i o nic więcej nie pytaj bo mi namieszasz w głowie.
- Okej, okej. Tylko się nie denerwuj!- uniósł ręce w obronnym geście.- Ale, jakby się coś zmieniło.
- To dam ci znać- uśmiechnęłam się, mając cichą nadzieję, że sobie pójdzie. I tak się stało.
Resztę dnia spędziłam w czterech ścianach. Leżałam na łóżku, bezczynnie wpatrując się w sufit, ewentualnie chodziłam po pokoju lub siadałam na parapecie ze słuchawkami w uszach, podziwiając widok za oknem. Myślałam nad tym co powiem. Jak wytłumaczę swoje zachowanie. Nie powiem mu przecież, że to dlatego, iż jest z porządnej rodziny i bałam się, że nie będzie chciał mnie znać. Nie zaakceptował by tego. Nie miałam pojęcia również, jak się wymigam od pytania "Dlaczego?". Z pewnością będzie chciał je zadać, a ja nie byłam gotowa podzielić się okrutną prawdą. Co jeśli się ode mnie odwróci? Jeśli nie będzie chciał mnie znać? Ta perspektywa przerażała mnie najbardziej. Za mocno się do niego przywiązałam, by z niego zrezygnować.
Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Stanęłam przed nimi i drżącą ręką przekręciłam klucz w zamku. Z wielkim wahaniem nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Widok Kuby opartego o futrynę wcale mnie nie zdziwił. Odważyłam się spojrzeć w te piękne, ale w tym momencie pełne smutku tęczówki. Bez słowa otworzyłam szerzej drzwi i weszłam w głąb pokoju, słusznie spodziewając się, że mój gość podąży za mną. Zamknął za sobą drzwi. Wyczuwałam jego wzrok, który wlepiał w moją osobę. Powoli i nieśmiało odwróciłam się, stając z nim twarzą w twarz.
- Dlaczego?- spytał po prostu, a ja zacisnęłam mocno oczy.- Dlaczego to zrobiłaś?
Spodziewałam się innego pytania. Usiadłam na łóżku, chowając twarz w swoje dłonie.
- O, nie!- zaprotestował.- Nie uciekniesz od odpowiedzi! Już pomijam sam fakt, że kiedy pytałem o to, skłamałaś. I to po tym, gdy powiedziałem ci prawdę o sobie! Nigdy jeszcze nikomu się nie zwierzałem! Tobie zaufałem i sądziłem.... Że jestem wart twojego zaufania!
- To nie jest takie proste. Nic nie rozumiesz.
- To mi wytłumacz!- krzyknął.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- spytał już łagodnym głosem, kucając przede mną.
- Bałam się- przyznałam.- Bałam się, że nie zrozumiesz, że nie będziesz chciał mnie znać, że mnie znienawidzisz!- wykrzyknęłam.- Po prostu się bałam- powiedziałam szeptem.
- Nie mógł bym się od ciebie odwrócić, ani cię znienawidzić. Nie potrafiłbym- przyznał, pokręcając głową.
Westchnął.- Po prostu uwierz we mnie. Uwierz, że mi zależy. Nie kłam już więcej- poprosił.
Miałam tak wielkie wyrzuty sumienia. Kuba był dla mnie za dobry, za cierpliwy....
- Dlaczego to sobie zrobiłaś?
- Nie chcę cię okłamywać, dlatego nic nie powiem. Potrzebuje trochę więcej czasu.
Pokiwał głową na znak, że rozumie. Wtuliłam się w niego, wdychając zapach jego perfum. Nie chciałam opuszczać ramion, które sprawiały, że czułam się tak bezpiecznie.
Następnego dnia stałam jak idiotka przed drzwiami swojego pokoju. Ponownie przeżywałam rozterki. Te cztery ściany to był mój azyl. Tutaj nikt mnie nie osądzał. Wzięłam głęboki oddech i uniosłam głowę. Musiałam być silna. Czas się zmierzyć z tym co mnie czeka. Nie chciałam odkładać tego w nieskończoność na później. Wolałam mieć to za sobą. Z tą myślą, wyszłam z pokoju i zamknęłam go na klucz. Zrobiłam kilka kroków w kierunku windy, ale po chwili przystanęłam i odwróciłam się zerkając na numer 224. Dlaczego mam się z tym mierzyć sama? Nie zastanawiając się długo, podeszłam do drzwi i zdecydowanie zapukałam. Miałam nadzieję, że Kuba wciąż był w pokoju. Już miałam odejść zrezygnowana, ale ujrzałam Maćka.
- Hej, jest Kuba?- spytałam.
- Eeee.... Kuba? Yyyy.... Tak, jest.
W jego spojrzeniu i zachowaniu zobaczyłam to, czego pragnęłam uniknąć. Widać jak bardzo był skrępowany moją obecnością. Westchnęłam zawiedziona. Fajny był z niego kumpel. Trudno się mówi. Życie weryfikuje przyjaciół. W końcu wyszedł Kuba.
- O! Hej, Kajtek!- dostałam buziaka w policzek.- Co tam? Jak tam?- przynajmniej on zachowywał się naturalnie.
- Hej, zastanawiałam się.... Czy mogłabym z tobą iść na śniadanie bo....-przygryzłam wargę ze zdenerwowania.- Bo sam rozumiesz.
- Nie ma sprawy. To chodźmy- powiedział z uśmiechem.
Weszliśmy do windy. Piętro niżej wsiedli Konarski i Piter. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i błądzili wzrokiem po ściankach. No tak..... Tego się spodziewałam. Wiedziałam mniej więcej co mnie czeka. Jednak bolało mnie to, że ludzie nie wiedzą jak się zachować w mojej obecności. Zacisnęłam usta w cienką linię. Kuba uścisnął lekko moją dłoń, aby dodać mi otuchy. Czyli jednak mi się nic nie przewidziało i on to też zauważył. Jeżeli Kłos z Wroną będę się tak samo zachowywać to eksploduję! O wiele bardziej wolę, kiedy plotkują na mój temat dopowiadając lub wymyślając 80% rzeczy!
Gdy pojawiłam się na stołówce, poczułam ten palący wzrok inny. Wiedziałam, że szepczą za moimi plecami. Kuba objął mnie w pasie i poprowadził na drugi koniec pomieszczenia, byśmy mogli zabrać swoje porcje.
- Nie zwracaj na to uwagi- szepnął mi na ucho.
- Moglibyśmy usiąść gdzieś na uboczu?
- Jasne.
Usiedliśmy przy stoliku w kącie, który częściowo ograniczał widoczność mojej osoby. Popiwczak położył swoją dłoń na mojej, a ja spojrzałam w te piękne tęczówki. Ponownie poczułam TO COŚ. Czymkolwiek było sprawiło, że przez moje ciało przeszedł prąd i nie byłam w stanie oderwać od niego wzroku. Byłam jak zahipnotyzowana. Czar prysł, kiedy siatkarz zabrał swoją rękę.
Śniadanie minęło już spokojnie. Kuba próbował odwracać, często bardzo skutecznie moją uwagę od tego co się wokół nas działo. Jednak potem musiałam już sama stawić czoło światu. Ruszyłam korytarzem i szłam w kierunku sali treningowej. Problemy problemami, ale praca ważna rzecz.
- Romansik się rozwija- z lewej strony jak z pod ziemi wyrósł Karol.
- Pępowina odcięta już na dobre?- Z prawej strony zmaterializował się Andrzej.
- Ja to wiedziałem, że wy macie się ku sobie- zaczął rozmyślać Karol.
Przystanęłam, a łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- Wroncia? Kłosik?
- Co się stało?!- spytali przerażni jednocześnie, widząc moją minę.
- Uwielbiam was- przyznałam i przytuliłam oboje naraz.
Dziękowałam Bogu, że chociaż oni są normalni.... W sensie, że zachowują się tak jak zawsze.
- Kaja!- zawołał za mną wujek.- Musimy pogadać.
Poczekałam, aż do mnie podejdzie.
- Co się stało?
- Nie masz z nami dzisiaj treningu.
- Ale jak to? Mam zrobić porządek w papierach?- zdziwiłam się.- Doktor nic nie wspominał.
- Nie, masz lekcje pływania. Postanowiłam, że nie ma co czekać i od dzisiaj codziennie będziesz brała lekcje. Po treningach, pomiędzy, albo jeśli z Rafałem nie będziecie potrzebni na sali, w trakcie.
- Jakie lekcje?!- pisnęłam przerażona.- I co ma do tego Rafał?!-
- Chcemy uniknąć takiej sytuacji jak ostatnio. A Rafał będzie cię uczył. Z resztą sam się zaoferował. Kuba ma treningi więc wiesz. Z resztą, zmieniłem o nim zdanie. Nasz fizjoterapeuta jest całkiem w porządku. Może powinnaś dać mu szansę? W każdym bądź razie zaraz zaczynacie. Weź rzeczy i idź na basen.
- Lekcje pływania z Rafałem- przeanalizowałam sobie to jeszcze raz.- Super- warknęłam pod nosem bardziej do siebie niż do niego.
-------------------------------------------------
Ups XD Lekcje pływania z Rafałem. Kaja i fizjo w skąpym stroju... sami.... na basenie xd tak wiem jak mogła to zrobić jest okropna i w ogóle, ale powtarzam wam to od samego początku xd
Rozdział dedykowany Kasi ;] dziękuje za wspaniały dzień chodź dla niektórych może wydawać się zwyczajny ;] Kocham cie ryba ;]