sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 19

Rozdział 19


- Kaja! Musimy porozmawiać- zaczął, gdy siedział już przy stole.
- Wujek, ale ja musiałam tak zrobić!- zaczęłam się bronić.- On nie powinien się tak zachowywać.
- Kaja, o czym ty mówisz?
- O Rafale, a o czym?
- O twoim tacie. Dzwonił do mnie. Powiedział, że jak nie wrócisz, przyjedzie tu z policją. Musimy iść do sądu...... 
- Do sądu?- przeraziłam się. Miałabym opowiadać obcym ludziom, o tym co się działo u mnie w domu? Nie mogłam do tego dopuścić!
- Kajuś- chwycił mnie za rękę- nie ma innego wyjścia. Nie pozwolę ci tam wrócić. Obiecuję.
- Nie ma innego wyjścia?- spytałam, a on pokręcił głową.- Pozwól mi pierwsze z nim porozmawiać.
- Będziesz miała okazję- oznajmił, a ja posłałam mu pytające spojrzenie.- Przyjeżdża tu dzisiaj.
  Zrobiło mi się słabo. Czemu on nie pozwoli mi żyć normalnie? Wzięłam kilka głębokich wdechów. Próbowałam zapanować nad obawami, które zawładnęły moją głową. Panika szalała w mojej duszy. Zastanawiałam się jak to wszystko będzie wyglądać. Miałam nadzieję, że przyjedzie trzeźwy.
- Ej, nie martw się- przytulił mnie do siebie.
- Łatwo ci mówić.
- Będzie dobrze. Jakby coś się działo, pamiętaj, że cały czas tutaj cały czas jestem i nie pozwolę by stała ci się krzywda.
   Zapewnienia wujka mimo, że były jakimś pocieszeniem, nie zdołały uspokoić negatywnych przeczuć, które jak huragan, szalały wewnątrz mnie. Przez dwa treningi, nie rozumiałam co się wokół mnie dzieje. Byłam nieobecna myślami, które cały czas krążyły wokół wieczornego spotkania z ojcem. Próbowałam skupić się w 100% na swoich obowiązkach, ale byłam tak zdenerwowana, że po prostu nie byłam w stanie. Podczas obiadu nie mogłam zmusić się, żeby przegryźć choćby kilka kęsów. Natomiast w czasie przerwy nie słyszałam niczego co mówi do mnie Kuba. Czekałam tylko na wieczór, jak na jakiś wyrok.
   Gdy siedzieliśmy z wujkiem przed ośrodkiem, ręce mi się strasznie trzęsły. Cała drżałam ze strachu. Wiedziałam, że ojciec nigdy nie podniósł, by na mnie ręki, ale przez wydarzenia ostatnich miesięcy, nie czułam się na siłach, by móc z nim w ogóle porozmawiać. W końcu przyjechał. Nie mam pojęcia jak odzyskał prawo jazdy. Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w jego kierunku, kiedy wyszedł z auta. Gdy stanęliśmy na przeciwko siebie, wlepiłam wzrok w czubki swoich butów. Czułam się winna i nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Byłam skrępowana jego obecnością. On jakby tego nie zauważając, przytulił mnie i pocałował w czubek głowy.
- Chciałbym porozmawiać z moją córką sam- powiedział, odrywając się ode mnie.
- Kaja, będę w holu w razie czego- położył wujek rękę na moim ramieniu, a ja pokiwałam głową.
Odszedł w kierunku wejścia, a my pogrążyliśmy się w ciszy.
- Dziecko, wróć do domu.
- Jestem w domu- oznajmiłam.
- Nie- pokręcił głową- twój dom jest w Krośnie.
- Od kilku miesięcy to tutaj żyję i jestem szczęśliwa. Jesteś alkoholikiem.- powiedziałam i uciszyłam go gestem ręki, gdy chciał zaprzeczyć.- Masz problem i póki tego nie zobaczysz ja nie potrafię ci pomóc, a żyć już tak dłużej nie mogę. Tego co przeżyłam nawet nie potrafię nazwać życiem, tylko wegetacją, której nie mogłam znieść.
- Zmienię się.
- Udowodnij. Jeśli rzeczywiście nie będziesz pił, wrócę. Póki co, zostaję z wujkiem.
- Pojedziesz ze mną chociaż do babci? Tęskni za tobą.
- Nie wiem, jestem w pracy.
- Po memoriale dostaniecie wolne?- spytał z nadzieją.
- Chyba dwa dni.
- Możesz ze mną wtedy pojechać? Zależy mi bardzo.- powiedział. A ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. To mój tata, kocham go mimo wszystko. Nie chciałam jechać, ale dla niego to ważne. Jechać, nie jechać? Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy po raz pierwszy. To był błąd. Widziałam jak patrzy na mnie wyczekująco, z błaganiem wypisanym na twarzy. Oczy mi się zaszkliły.
- Dobrze, pojadę- oznajmiłam, a on się do mnie uśmiechnął. Odpowiedziałam mu tym samym. Mimo tego jaki był, kochałam go i nie zamieniłam bym go na nikogo innego.

" Zawsze cię kochałam, a gdy się kogoś kocha, to kocha się całego człowieka, takiego, jaki jest, a nie takiego, jakim by się go chciało mieć."

   Później rozmowa nieco się rozluźniła i rozmawialiśmy jak za dawnych czasów- kiedy było tak jak powinno być. Unikaliśmy trudnych tematów. Opowiedziałam, o mojej pracy, o tym jak zdałam fizykę i, że nauczyłam się pływać. Brakowało mi tego. Wiedziałam, że i tak ojciec sięgnie w domu po kieliszek, ale cieszyłam się tym, że mogę z nim porozmawiać, tak po prostu. Po godzinie już odjechał. Zrobiło mi się przykro i zaczęłam płakać. To była jedna z tych chwil, której nie chciałam przerywać. Tęskniłam za TAKIM tatą. I było mi przykro, że TAKI tata odjeżdża.
    Wujek wyszedł i spytał się, czy wszystko w porządku. Pokiwałam głową i otarłam łzy. W tej chwili potrzebowałam Kuby. Potrzebowałam, żeby mnie przytulił. Potrzebowałam jego obecności. Panowałam już nad sobą i nie płakałam. Poszłam prosto do niego do pokoju z zamiarem powiedzenia mu wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. Zapukałam i czekałam aż mi otworzy.
- Hej, kotek- ucieszył się.- Wchodź- zaprosił mnie. Lekko się uśmiechnęłam i weszłam. Poszłam położyć się na jego łóżku, po czym on zrobił to samo. Wtuliłam się w jego tors.
- Muszę ci o czymś powiedzieć- zaczęłam lekko drżącym głosem.
- Coś się stało?
- Chodzi o to, że....- wzięłam głęboki wdech i chciałam po prostu to z siebie wydusić i kiedy już miałam mówić zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam na chwilę- powiedział i wyciągnął urządzenie z kieszeni. Mimowolnie spojrzałam na wyświetlacz: Sabina . Aż się we mnie zagotowało.- No co jest?- spytał Kuba wesoło, ale wyraz jego twarzy w jednej chwili zmienił się w przerażenie.- Dlaczego płaczesz? Spokojnie, nie płacz. Zaraz będę.
   Wow! Chyba się przesłyszałam! Ja tu chcę mu się wyżalić, a on leci do niej?!
- Kotek, możemy pogadać o tym kiedy indziej bo Saba ma problem i....- nie skończył bo zerwałam się z łóżka jak poparzona.
- Jesteś beznadziejny- oznajmiłam i wybiegłam. Zamknęłam się w swoim pokoju. Ponownie to Ona była najważniejsza. Ponownie to Ona była na pierwszy miejscu. Ponownie nienawiść przysłoniła mi oczy. Tylko, że za każdym kolejnym razem nienawidziłam jej coraz bardziej. Byłam tak zła, że zaczęłam ryczeć z wściekłości. Musiałam zapalić. Musiałam. Wzięłam więc pieniądze z portfela i wyszłam niepostrzeżenie z budynku. Następnie przeszłam przez ogrodzenie. Dzięki ćwiczeniom i treningom, nie było to takie trudne. Nie zwracałam uwagi na ciemność. Potrzeba poczucia nikotyny w moim organizmie była za silna. Po prostu musiałam. Wiedziałam, że kiedy mój siatkarz się o tym dowie, wścieknie się, co trochę mnie cieszyło. Wiem, że robienie mu na złość kosztem siebie jest dziecinne i kompletnie bez sensu, ale w tamtym momencie nie byłam w stanie myśleć racjonalnie. Miałam tylko nadzieję, że w sklepie sprzedadzą mi fajki. Na szczęście za ladą była dziewczyna w mniej więcej moim wieku i dostałam to co chciałam bez problemu. Nerwowo otworzyłam paczkę i zapaliłam papierosa. Poczułam niesamowitą ulgę. 
   W drodze powrotnej, kiedy paliłam już drugiego papierosa, przystanęłam na moment, patrząc na niego. Skoro ja nie mogłam pozbyć się nałogu, to czemu tata miałby umieć? W tym momencie, zaczęłam go rozumieć. Zrozumiałam tą pokusę, ten głód, to co nim kieruję i poczułam wyrzuty sumienia, że go tak zostawiłam. Wiedziałam, że postąpiłam dobrze, zgadzając się na nasz wspólny wyjazd. To będzie test dla nas oboje, dola naszych relacji, a po drugie miał racje.... Dawno nie widziałam babci, a to tak chyba nie wypada. 
    Stałam tak, na środku krawężnika i nagle poczułam COŚ, co podpowiadało mi, że ktoś mnie śledzi, a przynajmniej obserwuje. Zaczęłam się rozglądać na około siebie. Droga pusta, żadnego auta, chodnik pusty, ale w lesie..... Czułam, że ktoś tam jest, że na mnie patrzy. Usłyszałam szelest i szybko się odwróciłam. Serce biło mi ze strachu jak oszalałe. Najgorsze było jednak to, że nie mogłam się ruszyć, jakby ktoś przykleił mnie do krawężnika. Zastygłam w bezruchu, czekając na rozwój wydarzeń. 
     W myślach przeklinałam się za własną głupotę. I słusznie. W oddali usłyszałam samochód. Nagle zza krzaków wyskoczył mężczyzna. Poznałam to po budowie ciała. Biegiem ruszył w moją stronę, a ja nie zareagowałam. Objął mnie od tyłu, kładąc rękę na moich ustach.
- No, dziecinko. Pamiętaj, że ja widzę wszystko. Niedługo po ciebie wrócę- oznajmił spokojnym głosem. Popchnął mnie i upadłam na ziemie, uderzając się lekko w głowę. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, ponieważ miał kominiarkę. Bałam się, że może mnie pobić, ale on po prostu  wsiadł do auta, które przyjechało i tak po prostu zniknął. Podniosłam się z ziemi i zobaczyłam, że na chodniku coś leży. Podniosłam tą rzecz. To było moje zdjęcie, to które zniknęło z mojego pokoju. Jedno jest pewne- nie byłam bezpieczna. Nigdzie.
     Po chwili dopiero, wróciła mi możliwość racjonalnego myślenia. Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Popiwczaka. Mimo strachu, nie chciałam, żeby wujek się dowiedział, o moim nałogu. Zapomniałam o całej wściekłości, o zazdrości. Liczyło się tylko to, żeby przy mnie był.
- Kaja?- usłyszałam jego głos.- Ja, przepra....- nie dałam mu dokończyć.
- Kubuś- zaczęłam szlochać-.... proszę przyjdź po mnie- wydukałam po czym wybuchłam płaczem.
- Myszko, powiedz mi gdzie jesteś, zaraz będę.
- Błagam, przyjdź- wydukałam i rozpłakałam się. Kuba próbował wyciągnąć ode mnie gdzie jestem, ale mówiłam bez ładu i składy powtarzając tylko, że się boje i swoje błagania, żeby przyszedł. Kiedy odrobinę nad sobą zapanowałam, wytłumaczyłam mu, gdzie jestem. 
    Upadłam na krawężnik, pociągnęłam pod siebie nogi i opuściłam głowę. Nie potrafiłam zrobić choćby kilku kroków w jego kierunku. Mogłam tylko płakać. Cała się trzęsłam ze strachu. Oczekiwanie na Kubę, było dla mnie wiecznością. W końcu usłyszałam z daleka jak ktoś woła moje imię. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak"mój ratunek biegnie". 
- Kaja, kochanie, co się stało?- spytał zdyszany, jednocześnie podnosząc mnie. Próbowałam mu wszystko opowiedzieć, ale kiedy tylko otwierałam usta, zaczynałam się jąkać i ponownie zalewać łzami.- Już spokojnie, nie bój się. Jestem przy tobie. Chodź, pójdziemy powoli do ośrodka.
   Dowlekliśmy się jakoś do budynku. W połowie drogi, już nie mogłam iść. Nie potrafiłam się uspokoić i cały czas przeraźliwie płakałam. Kuba wziął mnie na ręce. Musiałam ważyć tonę, ale w tamtym momencie, nie obchodziło mnie to. Chciałam być tylko bezpieczna. Gdy znaleźliśmy się na terenie ośrodka, uspokoiłam się i cicho pociągałam nosem. Popiwczak zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżku.
- No, już jesteś bezpieczna, śpij- pocałował mnie w czoło i chciał wyjść, ale ja zaprotestowałam natychmiast.
- Proszę, nie odchodź!- złapałam go za rękę.- Ja się tak boję! On tu przyjdzie!- zaczęłam panikować.
- Już spokojnie, ciii.... Zostaję, tylko spokojnie.
  Położył się obok mnie i szybko się w niego wtuliłam. Mogłam zasnąć. Czułam się bezpiecznie, bo wiedziałam, że przy nim mi nic nie grozi. Jego telefon zadzwonił Widziałam na wyświetlaczu, że to Zając. Ale Kuba odrzucił połączenie.
- Śpij, skarbie- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.


------------------------------------------
Nie wiem czemu, ale akurat ten rozdział mi się podoba xd Wielkie BUM nadchodzi xd Ostatni wakacyjny rozdział ;( Żegnaj: południowe wstawanie z łóżka, leniuchowanie cały dzień, siedzenie do późna, rozporządzanie wolnym czasem. Witajcie: zadania, kartkówki, sprawdziany, wczesne wstawanie, nauko. Jedyny plus jest taki, że w październiku zaczyna się plus liga ;) 
Jak ktoś mi napisze bez wyszukiwania w google skąd mam cytat, który jest w rozdziale to go pokocham miłością bezgraniczną xd
Rozdział dedykowany obu Justynom ;) Pierwsza to kuzynka, a druga pani to zagadka, która lubi jak się źle dzieje dlatego rozdział dla niej. Rozdział dedykowany też  Drugiej Połówce i Bystrej za miły wczorajszy wypad <3
Rozdziały będą dodawane w soboty. JEŚLI zdążę napisać dwa rozdziały w weekend powiadomię was o tym i będą 2 rozdziały w następnym tygodniu, ale możliwe, że tak NIE BĘDZIE ZAWSZE. Nie wiem ile będę miała nauki itd.
Lepszego końca wakacji nie mogliśmy sonie wymarzyć ;) Polska: Serbia 3;0 ;)
ps; czy tylko ja płakałam na ceremonii otwarcia, jak się mecz zaczynał i jak się skończył? xd

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 18

Rozdział 18


     Zeszłam na śniadanie wciąż nie w humorze. Jednak wiedziałam, że jeśli dam po sobie cokolwiek poznać to wujek wyciągnie ze mnie powód mojego smutku i jeszcze bardziej znielubi Kubę, a po tym jak mnie nauczył pływać trochę się do niego przekonał. Tłumaczyłam swój humor niewyspaniem.Trudno było mi ukryć swoją wściekłość. Musiałam się pilnować, żeby na nikim się nie wyżyć. Dlatego na treningu wykonywałam różne ćwiczenia razem z siatkarzami, żeby jakoś pozbyć się negatywnych uczuć.
     Dochodziłam do wniosku, że może rzeczywiście trochę przesadzałam. Kuba nie powinien jej zapraszać, gdy mieliśmy spędzić czas sam na sam, ale powinnam jego też zrozumieć. To jego przyjaciółka, czy mi się to podobało, czy nie. Nie mógł zostawiać swoich przyjaciół tylko ze względu na mnie. Z resztą, Zając próbowała być dla mnie miła. Nigdy nie powiedziała nic wrednego, nawet po tym jak ją źle potraktowałam... Kilka razy. Pomimo argumentów na jej obronę, które sama wyciągałam przed sobą, nie potrafiłam poczuć do niej czegoś innego prócz nienawiści. Nie moja wina, że byłam o nią zazdrosna. Piekielnie zazdrosna.
      Po treningu poszłam do siebie wziąć prysznic. Zastanawiałam się, jak rozwiązać sprawę z Zającem i Kubą. Męczyła mnie ta cała kłótnia. Nie potrafiłam schować dumy do kieszeni. Jednak z drugiej strony, nie chciałam stracić chłopaka. Przecież jak będę się tak cały czas zachowywać to on w końcu nie wytrzyma i odejdzie. Wstałam z łóżka i chciałam iść porozmawiać z Popiwczakiem, ale, kiedy już położyłam rękę na klamce, niemal od raju ją cofnęłam i poszłam z powrotem usiąść na łóżku. Dlaczego to ja mam jego przepraszać, jak to on zawalił?! I ponownie nienawiść przysłoniła mi oczy, pozbawiając mnie możliwości racjonalnego myślenia i obiektywnego ocenienia sytuacji.
       Biłam się z myślami jeszcze przez jakiś czas. W końcu postanowiłam pójść do mojego siatkarza i z nim porozmawiać. Przed drzwiami z numerem 224, znowu napadły mnie wątpliwości. Jednak po chwili drzwi do pokoju same się otworzyły.
- O, hej, Kaja! Już wołam Kubę- zaczął Maciek- Kuba!!! Twoja dziewczyna do ciebie!- krzyknął na niego.- Ja już muszę iść. Pa- pożegnał się i ruszył do windy.
  Już chciałam zwiać, ale przyszedł Popiwczak. Stanął przede mną i chyba  tak jak ja nie wiedział co powiedzieć. Odsunął się lekko i gestem zaprosił mnie do środka. Weszłam więc i stanęłam przy oknie, plecami do niego. Nie byłam najlepsza w przepraszaniu. Kuba znalazł się tuż za mną i niepewnie, jakby bojąc się mojej reakcji, objął mnie od tyłu.
- Przepraszam- wyszeptał mi do ucha.- Rzeczywiście, głupio wyszło. Po prostu nie pomyślałem, że może ci być przykro. Masz rację, jeśli obiecałem ci, że będziemy sami, nie powinienem jej zapraszać do nas. Ale powiedz mi szczerze, czy ty jej nie lubisz?
- Nie, że jej nie lubię- skłamałam.- Tylko się zdenerwowałam bo chciałam spędzić czas tylko z tobą. Przepraszam za swoje zachowanie- wydusiłam z siebie w końcu.
- Jesteś słodka jak jesteś o mnie zazdrosna- oznajmił i czułam, że się uśmiecha.
- Ej! Dopiero się pogodziliśmy!- powiedziałam z oburzeniem, a on się zaśmiał. Pocałował mnie delikatnie w szyję, na co mruknęłam zadowolona. Odwróciłam się do niego i połączyłam nasze usta.  Chwilę czułości przerwało nam stanowcze pukanie do drzwi. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie, a siatkarz poszedł otworzyć.
- No wreszcie! Ile można czekać- usłyszałam jakiś męski głos.
- Mamo, tato, co wy tu robicie?- zdziwił się siatkarz, a ja na te słowa zbladłam. Zrobiło mi się tak słabo, że musiałam chwycić się ściany. Tylko nie spotkanie z rodzicami mojego chłopaka. W ogóle jak ja wyglądam? Leginsy i bluza? O, rany! Co oni o mnie pomyślą?! Tylko bez paniki, tylko bez paniki!- mówiłam sobie w myślach.
- Może nas wpuścisz?- na te słowa Kuba odsunął się i zaprosił ich gestem. Moim oczom okazali się zamożni państwo, w drogich, eleganckich ciuchach, z twarzą tak niezwykle zarozumiałą, że aż miałam dreszcze.
- Dzień dobry- przywitałam się.
- Dzień dobry- odpowiedzieli, a matka siatkarza zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. Przełknęłam głośno ślinę i myślałam o tym jak się stąd ulotnić.
- Poznajcie to moja dziewczyna, Kaja- przedstawił mnie młody Popiwczak, gdy stanął przy mnie.
- Dziewczyna?- kobieta uniosła brwi i ponownie zmierzyła mnie wzrokiem.
    Poszliśmy na balkon, gdzie znajdował  się stolik i krzesła. Zobaczyłam Kubę w zupełnie innym świetle. Był skrępowany obecnością rodziców, nie żartował, nie uśmiechał się. Atmosfera była tak sztywna, nie miła, krępująca. Chciałam tylko stąd uciec. Nie byłam w stanie nawet spojrzeć w oczy małżeństwa, które emanowało pewnością siebie.
- Dziwne, że zamieniłeś naszą willę- zaczął jego ojciec-... Na to- znacząco spojrzał na budynek.
- Dobrze mi tutaj- mruknął w odpowiedzi Kuba.
- Spotkaliśmy po drodze Sabinkę- rozpromieniła się kobieta.- Na prawdę, ona z dnia na dzień jest coraz piękniejsza!- zachwycała się.- Nie rozumiem, dlaczego nie chcecie spróbować.
- Mamo, skończ- warknął Kuba.
Zakuło mnie serce, ale wiedziałam, że to nie Jego wina. Zrobiło mi się przykro. Poczułam się jak mała, wystraszona dziewczynka. Jednak przeczuwałam, że para dopiero się rozkręca.
- Byliśmy ostatnio z jej rodzicami na obiedzie. Gdybyście tylko spróbowali, nasze rodziny razem mogłyby wiele zdziałać!- oznajmił z entuzjazmem mężczyzna i przez najbliższe minuty, przedstawił nam swoje plany dotyczące ośrodka w Spale i jego firmy marketingowej. Najbardziej było mi szkoda Kuby. Miał tak smutną, ale zarazem wściekłą minę, że aż serce mi pękało. Myślałam, że tylko nałóg może niszczyć rodzinę, a tutaj miałam przykład rodzinny poprawnej, zamożnej, pracowitej. Jednak między nimi panował chłód, a od Kuby biła silna nienawiść. W jego spojrzeniu nie było ani grama miłości. Ja tatę kochałam. Mimo tego, że alkohol go zniszczył, to nie zniszczył dobrych wspomnień, tych wszystkich chwil, kiedy był dla mnie najwspanialszym ojcem na świecie.
- A twoi rodzice, czym się zajmują? Prowadzą jakiś biznes?- spytał ojciec mojego chłopaka.
- Nie, mój tata jest mechanikiem- powiedziałam i zobaczyłam ich kpiący wzrok.
- A matka?- spytała kobieta.- Kasjerka? Sprzątaczka?- prychnęła.
- Moja mama nie żyje- powiedziałam zupełnie poważnie, ale na małżeństwie nie zrobiło to zupełnie wrażenia. Nie było im głupio, a powinno. Zachowywali się podle. Przecież nie każdy jest bogaty.
- Skończcie już!- warknął Kuba i nerwów ściskał moją dłoń.- I odwalcie się od niej!
- Chcemy wiedzieć, dlaczego wolisz ją od Sabinki- wyjaśniła matka.- Przecież nie z powodu wyglądu, ubioru i jak widać rodziny- spojrzała na mnie znacząco.
 Nie wytrzymałam. Nie chciałam być już obrażana. Poczułam jak do oczu napłynęły mi łzy.  Wstałam i wyszłam.
- Co za niewychowana dziewuwcha- skomentował ojciec Kuby.
- Wynoście się stąd i nie wracajcie! Zapomnijcie, że macie syna! Jak wrócę ze zgrupowania wyprowadzam się z domu!- usłyszałam jak krzyczy Kuba.
- Jak ty się odnosisz do rodziców?!- usłyszałam jeszcze tą wyrachowaną czarownicę.
- Ja nie mam już rodziców....- w tym momencie zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że Kubie jest ciężko, ale nie miałam już siły, znosić tego upokorzenia. Poszłam do siebie i poczułam się zupełnie tak, jak mnie przedstawiali rodzice Popiwczaka- jak nic nie warty śmieć.
    Rozdzwonił mi się telefon. Spojrzałam na ekran- numer zastrzeżony. Byle nie operator z kolejną ofertą.
- Słucham?- powiedziałam do słuchawki, ale odpowiedziała mi cisza.- Halo?- usłyszałam tylko jak ktoś, ciężko oddycha.- Halo?- powtórzyłam. Pokręciłam tylko głową i rozłączyłam się. Wtedy ten dziwny telefon nie zwrócił mojej uwagi.
     Kiedy usłyszałam, że "państwo" Popiwczak opuścili pokój Kuby, a stukot obcasów ucichł, odczekałam jeszcze dwie minuty i poszłam do siatkarza. Weszłam do jego pokoju, bez pukania. Zobaczyłam jak siedzi załamany na łóżko, z twarzą schowaną w dłoniach. Usiadłam obok niego i przytuliłam go. Aż serce mi pękało, jak widziałam go takiego smutnego. Był najwspanialszym człowiekiem jakiego znałam, pomagał wszystkim i za co taka kara? Skąd w nim tyle miłości dla innych skoro nie doświadczył jej ze strony rodziców.
- Kubuś, nie martw się. Wiem, że ci ciężko. Może jeszcze się do ciebie odezwą i ciebie przeproszą. Na pewno są dumni, że grasz w siatkówkę- próbowałam go jakoś przekonać. Podniósł głowę.
- Jesteś wspaniała- otoczył mnie ramieniem i ucałował czule w skroń.- Nie obchodzi mnie co o mnie myślą! Jak mogli tak potraktować ciebie?! Tak bardzo cię za nich przepraszam.... Tak mi głupio.
- Mną się nie przejmuj- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Zastanawiałam się, czy nie powiedzieć mu o swoim tacie, ale tak bardzo się bałam. Ciężko jest się przed kimś tak otworzyć. Ta niepewność, kiedy chodzi o czyjąś reakcję. Stwierdziłam, że jeszcze się wstrzymam chociaż trudno o stosowniejszy moment niż ten teraz, ale za bardzo się bałam. Wiedziałam, że zachowuję się jak tchórz, ale trudno.
    Przez resztę dnia próbowałam poprawić jakoś Kubie humor, ale wszystkie moje próby spełzły na niczym. Kiedy kładłam się spać, miałam jedynie nadzieję, że jutro chłopak będzie w o wiele lepszym humorze. Nie mogłam patrzeć jak jest taki smutny.
     Następnego dnia, wstałam o wiele wcześniej niż zazwyczaj. Nie zwlekając, zeszłam na śniadanie. Wzięłam sobie jakieś kanapki oraz herbatę i poszłam do stolika, przy którym zazwyczaj siedziałam. Nikogo jeszcze nie było. Na moje nieszczęście, w stołówce pojawił się Rafał. Wziął jedzenie i przysiadł się do mnie.
- A ty co tak siedzisz sama, piękna?- zaczął swoją, niezwykle "interesującą" gadkę.- Gdzie twój chłopak?
- A co cię to interesuje?- warknęłam. Miałam tego gościa totalnie dosyć.
- Bo ty mnie interesujesz- powiedział "uwodzicielsko". Westchnęłam głośno.
- Serio?- popatrzyłam na niego z politowaniem.- Ty na serio myślałeś, że na takie teksty może jakaś dziewczyna polecieć?- spytałam. Praktykant przez chwilę był zbity z tropu, ale potem jego pewność siebie wróciła.
- Jak chcesz pokaże ci na co mnie stać?- przybliżył swoją twarz do mojej, a jego dłoń wylądowała na moim udzie. Zwężyłam oczy i zacisnęłam usta. Kiedy zaczął się do mnie jeszcze bardziej przybliżać "niechcący" strąciłam jego szklankę z gorącą kawą, która wylała się prosto na jego krocze.
- Aaaaaa!- odskoczył ode mnie. Ja zaczęłam się śmiać. Tego to on się nie spodziewał.- Idiotka!- krzyknął, ale ja na to zaśmiałam się jeszcze głośniej. Kiedy fizjoterapeuta zniknął mi z oczu, śmiałam się jeszcze przez dobre kilka minut. Otarłam łzy, wywołane przez śmiech i starałam się uspokoić. Przestało mi być wesoło, kiedy w wejściu zobaczyłam wujka.
- Kaja! Musimy porozmawiać- zaczął, gdy siedział już przy stole.
- Wujek, ale ja musiałam tak zrobić!- zaczęłam się bronić.- On nie powinien się tak zachowywać.
- Kaja, o czym ty mówisz?
- O Rafale, a o czym?
- O twoim tacie. Dzwonił do mnie. Powiedział, że jak nie wrócisz, przyjedzie tu z policją. Musimy iść do sądu...... 


-------------------------
Przedostatni wakacyjny rozdział... to jest smutne ;(
Komplikacji ciąg dalszy. I to nie jest to wielkie bum, o którym mówiłam. Na to trzeba trochę poczekać ;D Mam nadzieję, że tego się nikt nie spodziewa ;)
Przepraszam za wszystkie błędy, ale nie mam swojego laptopa bo się klawiatura zepsuła, a ja prawie w ogóle na nią nie patrzę tylko piszę, patrząc na ekran. Jestem przyzwyczajona do tamtej klawiatury i na tej robię błędy. Starałam sie jednak, żeby ich nie było ;)
Dziękuje za wszystkie nominację do Libster Award :) Nie spodziewałam się, że dostanę jakąkolwiek ;) Dziękuje, dziękuje, dziękuje <3
Rozdział dedykowany Justynce ;) <3

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 17

Rozdział 17


   Kiedy wstałam rano odczułam skutek wykonanej pracy w nocy, ale był to przyjemny ból. Nic już mi nie mogło się stać w wodzie. Byłam z siebie niesamowicie dumna. Jak na skrzydłach pobiegłam na śniadanie. Chciałam się pochwalić swoim osiągnięciem i dać kres bezsensownym lekcjom z Rafałem. 
- Cześć wszystkim!- przywitałam się.
- Cześć- odparli chórem.
- Coś ty taka cała w skowronkach?- spytał Karol.
- Umiem pływać! I co najważniejsze nie boję się wody!- odparłam dumna.
- Ale jeszcze wczoraj nie umiałaś- zdziwił się Michał.
- Od wczoraj wiele się wydarzyło- odparłam z bananem na twarzy.
- Widzisz! Mówiłem, że Rafał cię nauczy- wtrącił wujek.
- Ale Rafał mnie niczego nie nauczył przez te tygodnie!- zaprzeczyłam.- Wczoraj Kuba wziął mnie na basen i nauczył pływać- oznajmiłam.
- Co mogłaś się nauczyć przez jedną lekcję z Kubą? Nie wierzę, że więcej niż przez tygodnie z Rafałem- wątpił libero.
- Nie wierzysz? Pokażę ci! Jak przepłynę 4 baseny- 2 żabką i 2 grzbietem- koniec lekcji z naszym fizjo, umowa stoi?- wyciągnęłam w kierunku wujka rękę.
- Stoi- uścisnął ją. Przez całe śniadanie nie mogłam przestać się uśmiechać. Skończą się moje męki! Nie chodzi o samo pływanie, ale o praktykanta. Miałam go dość. Na stołówkę przyszedł z nieźle podbitym okiem, a pytany co się stało, bał się odpowiedzieć. Myślę, że wstydził się tego, że Kuba tak go urządził. Przynajmniej miałam spokój. Unikał mnie jak ognia. Chyba żałował, że się tak wygłupił z tymi kwiatami i wyznaniem miłości. Już nigdy, ale to nigdy nie będę na siłę dla kogoś miła! Przysięgam! Jak kogoś nie polubię to koniec! Potem są jeszcze większe problemy i po co to komu?
     Trening leciał jak krew z nosa. Byłam tak podekscytowana, że chciałam jak najszybciej znaleźć się na basenie. Gdy nareszcie się skończył, nie pozwoliłam wujkowi nawet się przebrać, tylko zaprowadziłam prosto na pływalnię, karząc mu na mnie czekać. Ja szybko poszłam się przebrać w przygotowany wcześniej strój i bez żadnej obawy poszłam na tor. 
- Ale jesteś pewna, że dasz sobie radę?- spytał wujek.
- Trochę wiary- powiedziałam, puszczając mu oczko. Założyłam okulary i zaczęłam swoje 4 baseny najpierw żabką. Szło mi powoli, ale czerpałam przyjemność z każdego ruchu. Potem przyszedł czas na grzbiet. Tym stylem również się nie spieszyłam. Nawet trochę udało mi się odpocząć. Kiedy skończyłam, ściągnęłam okularki i popatrzyłam na wujka z satysfakcją wymalowaną na twarzy. On chwycił się za głowę.
- Wow! Ty naprawdę pływasz!- wciąż to do niego nie docierało.- Ale nie lepiej jeszcze trochę poćwiczyć?
- Może i lepiej... Ale na pewno nie z Rafałem!
- Ale czemu?
- Bo nie trawię tego gościa! Z resztą obiecałeś!- zrobiłam sfochaną minę.
- Dobra, okej! Spokojnie- uniósł ręce w obronnym geście.- Umiesz pływać, nie boisz się wody więc lekcje skończone. Jestem z ciebie dumny- przyznał, a ja na te słowa uśmiechnęłam się najpromienniej jak tylko potrafiłam.
  Wujek poszedł się przebrać po porannym treningu, a jeszcze odrobinę popływałam. Potem, żeby odpocząć położyłam się na wodzie i tak leżałam przez kilka minut. Czułam się wolna i lekka. Zamknęłam oczy i lekko poruszałam rękoma. Wspomniałam wczorajszy pocałunek, który tak bardzo różnił się od innych. Na samo jego wspomnienie, uśmiech cisnął mi się sam na usta. Niestety, ale musiałam wyjść jeśli miałabym zjeść na obiad cokolwiek innego niż jakieś marne resztki albo oliwki. Ble! Wyszłam z basenu i zobaczyłam Rafała jak idzie w moją stronę. Chyba nałożył jakiś podkład na to oko, czy coś, bo prawie nie było nic widać. 
- A ty co? Zaczęłaś lekcję beze mnie?- powiedział na przywitanie i położył mi rękę w talii.
- Weź tą łapę- warknęłam.- A po drugie to nie będziemy mieć już lekcji- oznajmiłam z satysfakcją.- Kuba w ciągu 3 godzina nauczył mnie więcej niż ty przez tygodnie i wujek stwierdził, że już nie trzeba zabierać ci twojego cennego czasu. Ale stokrotne dzięki za wszystko- uścisnęłam jego rękę.
- Zadziorna- powiedział i się zaśmiał.- Lubię takie!- uniósł mój podbródek. W tym momencie nie wytrzymałam. Mówiłam mu, że nie życzę sobie takich gestów. Strąciłam jego rękę i popchnęłam do wody. Miałam ochotę mu oczy wydrapać! Wkurzona wyszłam z basenu i poszłam na obiad.
      Przez cały dzień nie widziałam się z Kubą. Mieli jakieś urwanie głowy, czy coś w tym rodzaju. Wysłał mi tylko sms-a, że wieczorem wpadnie po mnie i pójdziemy razem na spacer. Niby nic wielkiego, ale cieszyłam się z każdej chwili, którą miałem spędzić z nim sam na sam. Około 19, tak jak siatkarz obiecał przyszedł po mnie.
- Hej, kotek- powiedział. Przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Ja ponownie zatraciłam się w tym pocałunku.- Idziemy?- spytał, kiedy się ode mnie oderwał, a ja pokiwałam głową. Trzymając się za ręce zeszliśmy na dół, a tam spotkaliśmy Zająca.
- O!- ucieszył się Kuba.- Cześć, Sabina- podszedł do niej puszczając moją rękę i przytulił. Myślałam, że jej oczy wydrapie.
- Cześć- powiedziała z uśmiechem na ustach. Kiedy się od siebie łaskawie oderwali, zwróciła się do mnie.- Cześć, Kaja- podeszła i również przytuliła, ale ja nawet jej nie objęłam tylko stałam jak trup.
- Cześć- odparłam oschle.
- Gdzie się wybieracie?- spytała patrząc to na mnie, to na niego.
- Na spacer. Może masz ochotę pójść z nami?- spytał Popiwczak. We mnie zaczęło się gotować.
- W sumie czemu nie.
Ja przewróciłam oczami. Starałam się nie dać po sobie poznać jak bardzo jej towarzystwo mnie irytowało. Siatkarz objął mnie w pasie i już nie w dwójkę, ale w trójkę, wyszliśmy z ośrodka. Mogę śmiało stwierdzić, że to było najgorsze półtorej godziny w moim życiu! Rozmawiali sobie we dwójkę jakby mnie tam nie było. Równie dobrze mogłam sobie pójść. W końcu "gołąbeczki" na moje szczęście postanowili wracać.  Gdy Zając skończyła się żegnać z Kubą to cieszyłam się, że to koniec mojej męki. Chłopak odprowadził mnie do pokoju i postanowiłam nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Pożegnałam się z nim buziakiem i już w fatalnym humorze poszłam spać.

Kilka dni później.....

  Dzisiaj Kuba miał mnie zabrać na randkę, ale już taką normalną. Żadnego strzelania, wspinania się przez płot, uciekania przed strażą miejską. Mieliśmy iść do jakiejś małej knajpki we dwoje. Ostatnimi czasy mieliśmy dla siebie mało czasu. W kadrze zapanował chaos. Doktor miał wypadek samochodowy i szukali drugiego lekarza. Ja w miarę swoich możliwości w pewnym stopniu go zastępowałam. Opatrywałam drobne urazy, grupowałam leki, układałam je, odwalałam papierkowa robotę. Dlatego, kiedy tylko wypełniłam swoje obowiązki byłam tak zmęczone, że jedyne na co miałam ochotę to iść spać.
   Właśnie przez to wszystko tak bardzo cieszyłam się na nasz wspólny wieczór. Ubrałam sukienkę, Kuba wcale nie gorszy, założył koszulę. Byłam tak szczęśliwa w tamtym momencie, że nie dało się tego opowiedzieć. Tak jak planowaliśmy, poszliśmy do skromnej kawiarni i zajadaliśmy się ciachem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jedna osoba. Tak, dobrze myślicie- Zając. Ona nas śledzi czy jak?
- O! Hej, wam!- dała mi całusa  w policzek, a potem Kubie. Zacisnęłam ręce w pięści.- Widzę na ciastko przyszliście. Ja tak samo! U nas nie znają czegoś takiego jak dobry deser, a nie raz rozmawiałam na ten temat z tatą, ale nieważne. Już wam nie przeszkadzam.
- Nie, no co ty! Siadaj z nami. Będzie nam bardzo miło- zaoferował mój chłopak z uśmiechem.
- Ale na pewno?
- No jasne!
Zając usiadła obok Kuby. Ja ich na moment przeprosiłam, mówiąc, że idę do toalety. Oboje siedzieli plecami do drzwi wejściowych, dlatego zamiast skierować się do łazienki, wyszłam z tej całej kawiarni.            Miałam dosyć tej szopki. Jak tak bardzo chce spędzać z nią czas to niech się nie krępuję! Byłam niesamowicie wściekła! Droga do ośrodka zajęła mi jakieś pół godziny. To absolutny rekord! Jednak nie chciałam, żeby mnie dogonił. Miałam go dosyć. Niemalże biegiem weszłam do budynku i poszłam do siebie. Ku mojemu zaskoczenie drzwi były otwarte. Niepewnie weszłam dalej. Nikogo nie było. Odetchnęłam z ulgą. Widocznie źle przekręciłam klucz. Ściągnęłam z ręki zegarek i położyłam na stoliku przy łóżku. Jednak jeszcze jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Było tam zdjęcie moje z moją mamą. Jednak w tajemniczych okolicznościach, zniknęło. Odsunęłam mebel, z myślą, że może tam się znajduje, ale nic z tego. Patrzyłam pod łóżkiem, wszędzie, ale fotografia jakby rozpłynęła się w powietrzu. Może ją gdzieś wsadziłam i nie pamiętam gdzie?- rozmyślałam. Nie zawracając sobie tym głowy, zdjęłam z siebie sukienkę, którą dla Niego założyłam i poszłam pod prysznic.
    Woda działała kojąco na moje ciało. Kuba nawet nie miał pojęcia jak bardzo było mi przykro. Gdy ubrana już wyszłam z łazienki, sprawdziłam, czy drzwi są zamknięte, zgasiłam światło i nie mogąc zasnąć, leżałam w łóżku. Po kilkunastu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Jednak pozostałam na nie niewzruszona. Kiedy pukanie ustało, rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: Kubuś ;*. Jednak dał sobie spokój.
- Kaja, otwórz proszę, cię- usłyszałam Jego głos za drzwiami.- Na prawdę nie rozumiem o co ci chodzi. Myszko, no proszę- błagał dalej.
O, nie! Teraz niech cierpi skoro Zając jest ważniejszy. Popiwczak starał się mnie przekonać do rozmowy jeszcze przez kilka minut, po czym dał sobie spokój. Korciło mnie, żeby otworzyć, ale postanowiłam być nieugięta.
       Następnego dnia Kuba czekał na mnie pod drzwiami, kiedy szłam na śniadanie. Minęłam go bez słowa i poszłam do windy.
- Kaja, o co chodzi?- spytał, gdy ruszył za mną.
- Co słychać u Sabinki?- zironizowałam i wciskałam nerwowo przycisk windy.
- Jesteś zła?- zdziwił się.
- Nie, kurwa! Jestem tak cholernie zadowolona, kiedy obiecujesz mi randkę tylko we dwoje, po czym zapraszasz do stolika laskę, której nie znoszę! Tak samo było z tym spacerem.
- Ej, nie przeklinaj damie nie przystoi!
- Nie jestem damą! Zapamiętaj to sobie koleś- powiedziałam.
- Jesteś zazdrosna- uśmiechnął się.
- Nie jestem!- zaprzeczyłam.- Albo dobra! Wiesz co jetem cholernie zazdrosna! I każda dziewczyna na moim miejscu również by była! Bo jeśli obiecujesz swojej dziewczynie wieczór sam na sam to ma być sam na sam! I w ogóle nie będę z tobą rozmawiać!- odwróciłam głowę i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Kotuś- zaczął słodko i objął mnie od tyłu.- Proszę nie gniewaj się- pocałował mnie delikatnie w szyję. Mimo tego, że byłam na niego wściekła, moje ciało cały czas reagowało na jego dotyk. W momencie, gdy poczułam jego usta na swojej skórze, dostałam przyjemne dreszcze. Przymknęłam powieki i zacisnęłam usta, by nie dać po sobie poznać jak bardzo mi się spodobał, ten jeden, czuły gest.
    Gdy w końcu winda się otworzyła weszłam do niej, jakby niewzruszona jego błaganiem. Westchnął głęboko i wszedł za mną. Na drugim piętrze wszedł do windy Zając.
- Cześć, wam!- przywitała się jak zwykle z entuzjazmem i naturalną życzliwością, ale ja ją wyminęłam i ruszyłam w kierunku schodów.
- Kaja!- zawołał za mną Kuba, ale winda się zamknęła.  I bardzo dobrze. Nie chciałam z nim rozmawiać. Niech sobie pobędzie z tym zwierzem! I pomyśleć, że to był początek tego źle zapowiadającego się dnia.

--------------------------
No i mamy pierwsze zgrzyty xd jak widać Kaja dalej nie lubi Zająca no ale cóż.... xd
Szykuje tutaj coś wielkiego ;D TEGO NA PEWNO SIĘ NIE SPODZIEWACIE XD A i zostały dwa rozdziały do końca wakacji. Potem już po jednym rozdziale tygodniowo tak jak już mówiłam, gdy obiecywałam dwa rozdziały w tygodniu we wakacje. Piszcze, który dzień tygodnia najbardziej by wam odpowiadał.
PS: Wiecie może z jakiej książki/filmu/serialu wytrzasnęłam Zająca? xd

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 16

Rozdział 16

    Kiedy rano otworzyłam oczy, obawiałam się, że wydarzenia dnia poprzedniego to tylko piękny sen. Nie mogłam uwierzyć w swoje własne szczęście, które nareszcie do mnie przyszło. W końcu moja kolej na to, żeby cieszyć się życiem. Była to nagroda za wszystko co do tej pory mnie spotkało. Takie małe wynagrodzenie.
     Jednak mimo, że Kuba uparcie twierdził, że Zając to tylko jego przyjaciółka, ja nie potrafiłam jej polubić. W dalszym ciągu wyczuwałam w niej konkurentkę. Przecież ona była "wszystko bardziej niż ja". Postanowiłam się nią nie przejmować na razie chociaż.
     Poszłam do łazienki doprowadzić się do porządku. Kiedy skończyłam i miałam wychodzić, ktoś zapukał do drzwi. Przeczuwałam kto to może być.
- Cześć piękna- powiedział Kuba i obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem. O rany! To mi się nigdy nie znudzi.
- No, hej- powiedziałam odrobinę speszona.
    Zamknęłam drzwi i objęta w pasie przez Kubę ruszyłam na stołówkę. Przez niego miałam motyle w brzuchu. Sam jego dotyk powodował u mnie przyjemne dreszcze. Byłam ciekawa, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję. Jak na razie samo wspomnienie wczorajszego pocałunku sprawiało, że się rumieniłam. Taki pocałunek zdarza się chyba i niestety tyko raz w życiu.
     Jeszcze przed wejściem na stołówkę, zobaczyłam w niej, siedzącego do nas plecami, wujka Krzyśka. W jednej sekundzie, chwyciłam Kubę za rękę i pociągnęłam w bok.
- Co się stało?- spytał zdezorientowany.
- Wujek Krzysiek. Najlepiej będzie jak wejdziesz pierwszy, a ja trochę poczekam i dopiero wejdę. Muszę mu to jakoś delikatnie przedstawić bo on nie jest twoim fanem, żeby się nie wkurzył i rozumiesz?
- Rozumiem- powiedział. Dał mi jeszcze jednego buziaka i zgodnie z planem poszedł na śniadanie. Ja natomiast kilka minut poczekałam i również weszłam, ale na spotkanie ze złym smokiem. Niby widział nas na ognisku, ale to zupełnie coś innego. Teraz oficjalnie musiałam mu przedstawić jakoś tą wiadomość. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na swoim stałym miejscu i przywitałam się.
- Wujek musimy porozmawiać- oznajmiłam poważnie.
- Zatem słucham.
Widziałam jak bardzo był spięty. Przełknęłam głośno ślinę.
- Bo widzisz tyle się zmienia, czas tak szybko leci i trzeba na bieżąco weryfikować informację o naszym stanie. Jakby ci to powiedzieć.... Jestem jak rzeka, raz w jedną raz w drugą, raz odpływ raz przypływ, raz z chłopakiem raz bez- wyjaśniałam nieudolnie.
Kłos, Wrona i Kubiak parsknęli śmiechem, kiedy usłyszeli moje porównanie.
- I co za tym idzie?- pytał, uporczywie wpatrując się w talerz.
- Bo nie wiem jak ci to powiedzieć....- zamyśliłam się.
- Najlepiej prosto z mostu.
- Mam chłopaka- szepnęłam ledwo słyszalnie. Podskoczyłam na krześle, tuz po tym jak ręka wujka zaciśnięta w pieść, uderzyła o stół. Zamknęłam oczy i zacisnęłam usta, przygotowana na wybuch gniewu, ale nic takie nie nastąpiło. Otworzyłam niepewnie oczy i ze strachem spoglądnęłam na wujka. Jego twarz była ze złości cała czerwona. Każda awantura była lepsze od tej ciszy. Nic nie powiedział, tylko odsunął krzesło i wyszedł. Tak po prostu.
- Mogło być gorzej- stwierdził Michał.
Westchnęłam głośno. Widocznie musiał to przetrawić w samotności. Nie miałam już na nic wpływu. Musiał wiedzieć, nie mogłam mu o tym nie powiedzieć. Spojrzałam na Kubę, a on posłał mu pocieszający uśmiech. Wiedząc, że nic nie wskóram, zabrałam się za jedzenie. Nie miałam zamiaru potem głodować.
      Po śniadaniu był trening na siłowni. Choć nie miałam absolutnie ochoty na żadne ćwiczenia, wykonywałam je. Patrzyłam na wujka, który rozładowywała swoją złość na czym tylko mógł. Miał taką minę, że bez kija nie podchodź. Przykro mi było na to patrzeć, ponieważ nareszcie byłam mega szczęśliwa. I nie interesowało mnie to, że on nie lubi przyczyny mojego szczęścia.
      Bunt wujka trwał w najlepsze. W czasie obiadu, przysiadł się do doktora. No po prostu myślałam, że oszaleję! Kiedy wychodził ze stołówki natknął się na Kubę i posłał mu takie spojrzenie, że gdyby wzrok mógł zabijać Popiwczak leżałby martwy.
- No to opowiadaj- zaczął Karol, kiedy Kubiak po skończonym posiłku, poszedł do pokoju.
- No, ale co?
- Nie udawaj- Andrzej i zgromił mnie spojrzeniem.
- No dobra- powiedziałam z entuzjazmem.
Pochylili się nad stolikiem, jakbym miała im powiedzieć jakiś sekret, chociaż może kto wie.
- No więc wyciągnął mnie siła z tego wieczoru, żeby pogadać.
- To wiemy, co dalej!- pospieszał mnie Kłos.
- No i zaczął, że o co mi chodzi i czemu traktuje tak Sabine. No to na samo wspomnienie o Zającu się wkurzyłam, odwróciłam na pięcie i poszłam do ośrodka, ale mnie dogonił i chciał wszystko wyjaśnić. I okazało się, że to tylko jego przyjaciółka i kwiaty były dla mnie i jak mówił, że się zakochał to mówił o mnie- cieszyłam się jak dziecko.
- No, ale co dalej? Pocałował cię?
Kiedy zadał to pytanie, moja twarz oblał rumieniec aż po same uszy.
Obaj środkowi, zaczęli się ze mnie śmiać.
- Ej!- zaprotestowałam.- Ja wam się tu zwierzam, a wy co?- skrzyżowałam ręce i zrobiłam naburmuszoną minę.
- No, nie gniewaj się- poprosił Andrzej.
- Ale, że aż tak!- dalej przeżywał, wzmiankę o pocałunku drugi siatkarz.
     Po południowym treningu, czekała mnie istna tortura. A mianowicie lekcja pływania z Rafałem. Na samą myśl, rzygać mi się chciało.
- No, hej śliczna!- jak zwykle zarzucił tandetnym tekstem.
- Do rzeczy, chce mieć to jak najszybciej za sobą.
Przez całe półtorej godziny, musiałam znosić jakieś "przypadkowe" obmacywanki fizjoterapeuty. Za każdym razem robiło mi się niedobrze. Kilka razy "niechcący" kopnęłam go tu i ówdzie. W dalszym ciągu nie potrafiłam utrzymać się na wodzie. Po skończonym treningu poszłam do szatni się przebrać. Gdy z niej wyszłam natknęłam się na praktykanta.
- No to do jutra, śliczności, ty moja- powiedział mi "zmysłowo" do ucha, na co ja się odsunęłam.
- Może i śliczności, ale na pewno nie twoja- odpyskowałam z wrednym uśmieszkiem.
- Co?- parsknął śmiechem.- O czym ty mówisz? Niby czyja?
- Moja- jak z pod ziemi obok nas pojawił się Kuba.- Hej, kochanie- przywitał się ponownie ze mną tego dnia. I tak jak za pierwszy razem namiętnie pocałował, ale tym razem to był dłuższy pocałunek, o wiele bardziej zachłanny. Wiedziałam, że chce pokazać w ten sposób Rafałowi, że nie ma już na co liczyć. Gdy się ode mnie oderwał, objął w talii i z triumfalnym uśmieszkiem, spojrzał na Zarzyckiego, który dosłownie, zbierał szczękę z podłogi.
- Zobaczymy- powiedział wyzywająco i odszedł do nas.
- Debil- skwitował go Kuba.
Zaśmiałam się.
- No co?- spytał.- Niech wie, że jesteś moją kobietą- pocałował mnie w policzek i poszliśmy odpocząć po całym dniu do pokoju.

   Następnego dnia, rano do mojego pokoju przyszedł wujek. Widać było po nim, że już przetrawił to wszystko na tyle, żeby się opanować.
- Musimy porozmawiać- powiedział poważnie i usiadł na łóżku. Zajęłam miejsce obok niego i czekałam na to co powie. Przez kilka minut milczeliśmy, ale ta cisza niosła za sobą pewną treść. Czułam, że nie może się z tym pogodzić, że chce dla mnie jak najlepiej i przyszedł tutaj, żeby zakopać topór wojenny. Jednocześnie było mu głupio, że tak niedojrzale się zachował i nie porozmawiał ze mną od razu.
- Nie jest tajemnicą, że nie lubię Kuby, ale...- przełknął głośno ślinę.- ... Ale wiem, że ci na nim zależy i że nie wiadomo jak by mi się to nie podobało i tak postawisz na swoim. Nie przepadam za nim, ale postaram się to zmienić.
Na jego słowa, łzy wzruszenia same cisnęły mi się do oczu. Nie sądziłam, że jest skłonny, postarać się polubić chłopaka, którego wręcz nienawidzi, tylko ze względu na mnie.
- Boże, jak ja cię kocham- powiedziałam i wtuliłam się w niego. Widziałam, że jest odrobinę zaskoczony. Jeszcze chyba nigdy nie powiedziałam mu tych dwóch słów, chociaż niewątpliwie na nie zasługiwał. Pocałował mnie w czubek głowy i siedzieliśmy tak przez kilka minut. Ja nie wiem, czy bym potrafiła polubić kogoś tylko dlatego, żeby zrobić przyjemność osobie, która jest mi droga.
   Dzisiaj do treningu siłowego, trenerzy dołożyli kilka serii każdemu. W ten sposób przedłużyli nieznacznie poranny trening, ale za to wszyscy mieli do końca dnia wolne. Nawet ja wybłagałam u wujka wolne od lekcji pływania.
    Zamiast tego miałam iść z moimi psiapsiółkami <czytajcie Kłosem i Wroną> do centrum, do sklepu. Czekałam na nich przed ośrodkiem, kiedy nagle przede mną pojawił się nie kto inny, a Rafał z wielkim bukietem czerwonych róż. Momentalnie podniosłam się z ławeczki, na której siedziałam.
- Kaja, kocham cię- powiedział i uklęknął.
- Co ty robisz?! Wstawaj!- na serio czułam się głupio.
- Mi na prawdę na tobie zależy. Jestem o wiele lepszy od tego siatkarzyny- próbował mnie przekonać.
- Daj mi spokój! Ja cię nawet nie lubię! Kocham, Kubę i nic tego nie zmieni!- chciałam, od niego odejść, ale on wstał i zamknął mnie w swoim stalowym uścisku, wcześniej kładąc kwiaty na ławce.
- Proszę cię. Możemy być razem szczęśliwi. Daj mi szansę.
- Zostaw mnie!- zaczęłam się wyrywać, ale był dla mnie za silny.
- Odwal się od niej!- ni stąd ni z owąd, pojawił się obok nas Kuba, jednym stanowczym ruchem, odpychając praktykanta ode mnie, a następnie, chowając moją osobę za siebie.
- Co ty myślisz?! Kim ty niby jesteś?!
- Jej chłopakiem więc odpierdol się od niej!
Kuba ewidentnie był wściekły. Stałam za nim jak przerażona dziewczynka. Bałam się tego co może się wydarzyć.
- Nieźle całuje nie?- uśmiechnął się perfidnie fizjoterapeuta i Kuba nie wytrzymał.... Rzucił się na niego, powalając na ziemię. Zaczęli się oboje szarpać. Kuba w ostatecznym rezultacie górował nad przeciwnikiem i zdzielił pięścią w twarz.
- Uspokójcie się!- zaczęłam wrzeszczeć.- Karoooooooool!!!!!- zawołałam, kiedy dostrzegłam jego sylwetkę przez szklane drzwi na recepcji. On zaalarmowany moim krzykiem natychmiast przybiegł. Tuż za nim pojawił się Andrzej. Wystarczył jeden rzut okiem, aby ocenić sytuację. W ułamku sekundy znaleźli się między bijącymi chłopakami i Kłos trzymał Popiwczaka, a Wrona fizjoterapeutę.
- Starczy tego! Kuba uspokój się. Będziesz miał przez tą kanalie kłopoty- próbował przemówić do rozumu młodszemu koledze.
- Ty stąd spieprzaj bo zaraz ja cię urządzę tak, że popamiętasz- warknął Wrona do Rafała i popchnął w kierunku wejścia. Kuba nieco ochłonął i Karol go puścił.
- Kubuś- zapiszczałam przerażona.- Nic ci się nie stało?- ujęłam jego twarz w dłonie.
- Nie trafił mnie nawet.
- Obroniłeś mnie- uśmiechnęłam się i pocałował go w usta.- Ale go zlałeś- zaczęłam się śmiać. Siatkarz przytulił mnie do siebie.- Tylko nie zacznij wszystkich prać bo będzie, że mam na ciebie zły wpływ- powiedziałam poważnie, ale on się zaczął nabijać.
   Koniec końców poszliśmy we czwórkę na zakupy i po drodze się wygłupialiśmy. Ludzie pewnie wzięli nas za jakiś kosmitów, no ale trudno. Kupiliśmy co trzeba, ja uzupełniłam zapas słodyczy, rzucając tęskny wzrok na papierosy, na co Kuba zgromił mnie spojrzeniem i szybko wyprowadził ze sklepu.

     Kiedy wieczorem leżałam już w łóżku, ktoś zapukał do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo o tej porze. Lekko już zaspana poszłam otworzyć.
- Kubulek, co ty wyczyniasz?
- Ubieraj się, idziemy na basen- zakomunikował.
- O czym ty mówisz?
- Zobaczysz. No proszę cię- posłał mi swoje błagalne spojrzenie, któremu nie sposób się oprzeć.
- No ok.
- I weź strój, najlepiej bikini- uśmiechnął się chytrze. Miałam ochotę zdzielić go po głowie, ale pokręciłam tylko głową i zrobiłam o co mnie poprosił.
  Kilka minut później, siatkarz otwierał drzwi od jednej z szatni.
- Czy to jest legalne?
- Pan Grzesiu dał mi klucze, tylko prosił, żebyśmy nie narozrabiali.
     Kiedy się przebrałam, Popiwczak wlepił we mnie swoje spojrzenie, a ja ponownie się speszyłam.
- Czemu mi się tak przyglądasz?
- Bo wyglądasz w tym zajebiście seksownie- tak po prostu oznajmił, a moją twarz przykrył jeszcze większy rumieniec. Uśmiechnął się tylko, wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić na pływalnię. Kiedy stanęliśmy przy jednym z torów, Kuba tak po prostu wskoczył do basenu. W wodzie widziałam jego idealnie wyrzeźbiony tors. Skoro według niego ja wyglądałam seksownie, to co ja miałam powiedzieć o nim?!
- No, wskakuj!
- Chyba cię pogięło koleś!- od razu przestałam być miła.
- Posłuchaj mnie, kotek. Nie nauczysz się pływać jak będziesz się bała wody. Musisz się z nią oswoić.
- Nie będę się z nią oswajać!- zakomunikowałam.
- Im szybciej się nauczysz tym szybciej skończysz te piekielne lekcje.
On był zazdrosny. Nie wiem czemu, ale mnie to cieszyło.
- Ufasz mi?- spytał.
Pokiwałam głową.
- No to chodź. Obiecuję, że będę cały czas cię trzymał i nic się nie stanie.
Wahałam się przez moment.
- Kochanie....- powiedział to tak słodko, że nie mogłam się nie zgodzić. Weszłam po drabince od razu do głębokiej wody. Kuba chwycił mnie w pasie i odbił się od brzegu. Nie wiem jakim sposobem, utrzymywał nas na powierzchni.
- Widzisz nie jest tak źle- powiedział.
- Dalej się jej boję- przyznałam drżącym głosem.
- Woda musi ci się kojarzyć z czymś miłym, przyjaznym- zaczął mi tłumaczyć, a po chwili w jego oczach pojawił się tajemniczy błysk.- Zaufaj mi i się nie bój dobrze?- spytał, a ja nie miałam pojęcia o co mu chodzi.- Na trzy wstrzymaj oddech. Raz, dwa, trzy- zrobiłam to, o co mnie poprosił, ale nie spodziewałam się, że wciągnie nas oboje pod wodę. Położył rękę na moim karku i wpił się w moje usta. Pocałunek sprawił, że przestałam myśleć o strachu, a głęboka woda nie była moim wrogiem. To było coś zupełnie innego. Po kilku sekundach znaleźliśmy się z powrotem na powierzchni, aby złapać oddech.
- Miałeś rację, to całkiem przyjemne- powiedziałam, a on uśmiechnął się z satysfakcją.
   Przez następne 3 godziny nauczyłam się leżeć na wodzie i pływać żabką oraz grzbietem. Nie miałam pojęcia, że to może być takie przyjemne. Mięśnie bolały niemiłosiernie, ale zmuszałam się do kolejnego ruchu kończyn. Nie mogłam uwierzyć, że Kuba w kilka godzin zrobił to co Rafałowi nie udało się przez całe tygodnie. Nie mogłam uwierzyć, że pokonałam swój największy strach. Trudno było mi to przyznać, ale z bólem serca opuszczałam basen. Poszliśmy oddać klucze i udaliśmy się do pokoi.
- Kubuś nawet nie mam pojęcia jak ci dziękować.
- Daj spokój. To nic takiego.- wzruszył ramionami.
- Jutro pokaże to wujkowi i skończą się lekcję z Rafałem.
- To mnie chyba najbardziej cieszy- uśmiechnął się.
Pocałowałam go na pożegnanie i zmęczona, ale niezwykle usatysfakcjonowana poszłam spać. Nie mogłam się doczekać aż zobaczę minę libero.

------------------------------
No dzisiaj macie na słodko ^^
Zuzik chciałaś bójkę no i masz  więc rozdział dedykowany tobie  oraz mojej drugiej połówce, a także Kasi, która nie mogła się doczekać kolejnego rozdziału <3 Kocham was wariatki :)
J. będziesz musiała jakoś to przetrwać, ale wiedz, że sielanka też nie trwa wiecznie ;*
Przypominam o zakładce INFORMOWANI ^^
I kochane wy moje, potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby nadrobić zaległości na Waszych blogach więc proszę o cierpliwość ;* <3
Do niedzieli ;*

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 15

Rozdział 15

   Następnego dnia wstałam z mętlikiem w głowie. Wiedziałam, że gdyby nie Rafał wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Chociaż wszystko się wyjaśniło nie potrafiłam wybić sobie z głowy widoku Kuby i Zająca.... Razem.... 
    Zeszłam na śniadanie. Kilka stolików dalej siedział Popiwczak, wbijając we mnie wzrok. Czułam, że jemu również jest ciężko, ale ja nic nie poradzę na to, że jestem jaka jestem. Zawalił... Chociaż po części to też moja wina. 
- Wujek, długo mam jeszcze chodzić na ten basen?- spytałam zrezygnowana.
- Aż się nauczysz.
- No, ale....
- Żadnego ale! To jest konieczność! Po treningu pamiętaj, że macie lekcję i żadnych wymówek. 
Karol posłał mi pokrzepiający uśmiech. On mimo swojego długiego języka, który opowiadał niestworzone historie, rozumiał mnie. To mi wystarczało.
   Przez cały trening miałam w moich myślach było miejsce tylko dla Niego. Dlaczego tak postępował? Dlaczego udaje, że mu zależy po czym idzie do innej? Bo jeśli to gra na dwa fronty to się koleś przeliczy!
- Posiuchajcie mnie wsiści piosze! Dziś mamy wieczor integracijny z kadrą b. Będzie gril na świeżim powietrzu. Bądżcie wsiści dobzie?
Wszyscy zgodnie przytaknęli. Nawet ja się cieszyłam! No bo tyle mięcha do jedzenia! O, raju! Kiedy siatkarze poszli się przebrać po treningu, mnie czekał własny trening. Tym razem stawiałam na bikini. Chciałam chwalić się swoim twallldym brzuszkiem. A, że spodziewałam się tam Zająca i Kuby... To już zupełnie inna kwestia! Ale niech sobie ten zwierz nie myśli, że tylko on ma się czym pochwalić! Byłam dumna ze swojej pracy nad samą sobą.
   Kiedy jednak zobaczyłam ją na basenie, poczułam się niewidzialna, taka szara myszka. Jestem pełna kompleksów. Czułam się przyćmiona jej osobą. Ona była otwarta, serdeczna, miła dla ludzi, piękna, wysportowana, bogata. A kim ja byłam? Córką alkoholika po próbie samobójczej, z przeciętną urodą. Nie miałam Kubie nic do zaoferowania oprócz siebie i swojego uczucia więc dlaczego miałby wybrać właśnie mnie? Z nią przegrywałam..... 
     Po tych przemyśleniach moja wcześniejsza pewność gdzieś wyparowała. Spuściłam głowę, jak przestraszona mała dziewczynka i poszłam na tor, na którym już czekał Rafał. 
- No, hej, piękna!- powitał mnie, ale sens jego słów nie mógł do mnie dotrzeć, ponieważ na jeden moment mój wzrok napotkał Jego. Jedna chwila, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, wystarczyła. Zastygłam w bezruchu podobnie jak On. Tak bardzo za Nim tęskniłam.... Ale sprawa była przegrana. 
  Zaczęłam kolejną bezsensowną lekcję pływania. Nic praktycznie z nich nie wynosiłam. W dalszym ciągu panicznie bałam się wody i starałam się robić coś na kształt pływania jak najbliżej brzegu. Gdy moje męki się skończyły i przeczekałam kolejne tandetne teksty praktykanta poszłam się przebrać, a następnie udałam na obiad.
- I jak tam lekcja?- spytał Kubiak.
- Do bani. Dalej nic nie potrafię i dalej boję się wody. 
- E tam, pływanie. Pf! Co z Kubą?- zainteresował się Kłos.
- Wszyscy jesteśmy ciekawi!- potwierdził ciekawość kolegi Wrona.
- Ty i Karol to nie wszyscy- pokręciłam głową.
- Mnie to na przykład BARDZO interesuje- zaczął wujek. 
- Nie ma o czym gadać.... Wszystko jest stracone- powiedziałam łamiącym się głosem i dali mi spokój. Potem poszłam do pokoju i włączyłam telewizor. Skakałam bez celu z kanału na kanał.  Nie miałam ochoty na nic. Po pewnym czasie zaczęłam się szykować na ten cały wieczór.  Wzięłam bardzo długi prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam sukienkę. Nie mam pojęcia co mnie ostatnio tak na nie naszło. Dobrze, że poszłam z ciocią na zakupy. Całe spotkanie miało odbyć się na zewnątrz i tam się udałam. Na korytarzu zobaczyłam Zająca, gadającego z Kubą. Odwróciłam się plecami do nich, mając w wielkim poważaniu, że mnie wołają.
    Usiadłam na krześle między wujkiem a Kłosem. Wszyscy rozmawiali, śmiali się, w tle leciała muzyka. Ja nie potrafiłam znieść obecności tego zwierza, ani tego, że siedzi obok Kuby, ani tego, że wszyscy mają ja za chodzącą boginię doskonałości, łącznie ze mną. Jedyne co mnie różniło od wszystkich była moja nienawiść do niej. Mogłam się wykręcić od tego wieczoru zmęczeniem, bólem głowy, ale byłam tak cholernie głodna i miałam wielką ochotę na karczek z grilla! Miałam zamiar opchać się na maksa, a potem dyskretnie zmyć. 
- Kaja musimy porozmawiać!- zażądał Kuba i nie czekając na moją odpowiedź, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Byłam zmuszona wlec się za nim. 
- Puść mnie!- krzyknęłam, kiedy znajdowaliśmy się już z dala od towarzystwa. Wokół panowała kompletna ciemność. 
- Dlaczego się tak zachowujesz? I traktujesz w ten sposób Sabinę?
Tym jednym pytaniem przekreślił szansę na normalną konwersację. 
- Wystarczy, że ty przymilasz się do niej za nas oboje!- krzyknęłam i pobiegłam do ośrodka. Miałam już w nosie jedzenie. Chciałam tylko znaleźć się w zaciszu własnego pokoju i ewentualnie posłuchać Eminema. Kiedy byłam na schodach, usłyszałam, że ktoś za mną biegnie.
- Kaja, stój!- w ułamku sekundy pojawił się przy mnie siatkarz, kładąc swoje ręce na moich ramionach.- Musimy pogadać.
- Nie mamy o czym!- zrobiłam dwa kroki w bok.
- Właśnie, że mamy- przyciągnął mnie z powrotem na stare miejsce.
- Wiesz co? Idź do tego swojego Zająca!
- Zającowi to ja nie mam nic do powiedzenia!- również zaczął krzyczeć.
- Zającu, jak już coś.
- Jezuuu.... Kaja....- wziął głęboki oddech.
- Co?
- Zamknij się i przez chwile mnie posłuchaj!
- Daj mi spokój!
Zrzuciłam jego ręce ze swoich ramion i chciałam iść do swojego pokoju, ale podbiegł do mnie i obrócił w swoją stronę. Spojrzałam w jego oczy.... W te niesamowite, ciemne oczy! Widziałam jak pożera mnie wzrokiem. I nagle to się stało. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował tak namiętnie i gwałtownie. Przycisnął mnie do ściany. Między nami nie było ani milimetra przerwy. Istny ogień! W brzuchu czułam stado motyli. Początkowy szok przerodził się w euforię. Boże, jak on całował! Nie potrafiłam mu się oprzeć. Zaczęłam odwzajemniać pocałunki i wplotłam rękę w jego włosy, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie. Nasze języki zaczęły toczyć zacięty bój. Było inaczej niż to sobie wyobrażałam. Było bardziej intensywnie. Pragnęłam tylko więcej i więcej.
- Ale mówiłeś, że się zakochałeś.....- powiedziałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy, by złapać oddech.
- W tobie głupolu- wyjaśnił i ponownie połączył nasze usta.
- A Zając?
- To tylko przyjaciółka, nikt więcej- oznajmił między kolejnymi pocałunkami.
- A kwiaty?
- Miały być dla ciebie, a ona je tylko oceniała bo się nie znam- i kolejny gorący pocałunek. 
- Kocham cię, Kaja- powiedział z takim uczuciem, że miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi.
- Ja też cię kocham, Kuba- odpowiedziałam i kolejny już raz połączyłam nasze usta w jedną całość. Stłumiłam jęk, kiedy delikatnie przygryzł moją wargę. Moje dłonie krążyły po jego torsie. "On mnie kocha! On mnie kocha! On mnie kocha!"- cieszyłam się w duchu. Nic nie mogło sprawić, żebym była bardziej szczęśliwa niż w tamtej chwili. Oplotłam go nogami w pasie. Moje serce było w szalonym rytmie. Rozkoszowałam się każdym, najmniejszym dotykiem jego warg. Zastanawiałam się, czy to nie za szybko. W końcu znaliśmy się tylko 3 miesiące. Ale nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Liczyło się tylko to, że jest tutaj, ze mną, blisko jak nigdy.
- O, rany! Nie poduście się!- z wyraźnym zafascynowaniem patrzył się na nas Zając, nie kryjąc uśmiechu.
Kuba w odpowiedzi otoczył mnie swoimi ramionami, które tak uwielbiałam i pocałował w skroń. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i zamknęłam na moment oczy. Czułam się wyjątkowa i jedyna. 
- To ja już sobie pójdę i zostawię was samych- puściła do mnie oczko i poszła. Nie interesowała mnie ona. Liczyło się tylko to, że Kuba nareszcie jest blisko i jest tylko mój. 
- Kubuś? A długo będziemy tak stać?- ktoś z nas musiał przerwać tą chwile i padło na mnie.
- Dlaczego pytasz?
W odpowiedzi w moim brzuchu zaburczało, na co zaśmialiśmy się oboje.
- Głodna jestem.
- To idziemy- powiedział i splótł nasze dłonie. Popatrzyłam na nie, a potem na niego i uśmiechnęłam się najpromienniej jak tylko potrafiłam. Poszliśmy na tego grilla, ale oboje już w dobrych humorach. Nie potrafiłam przestać się uśmiechać.
   Kiedy doszliśmy na miejsce wszyscy rzucali nam ukradkowe spojrzenia, ale dla mnie to nie miało znaczenia. Przez cały czas byłam otoczona najwspanialszym ramieniem na świecie. Czułam się jakby nie istniało na tym świecie nic poza nami. Trzeba było jednak się stamtąd po pewnym czasie zwijać. 
- No to pa- pożegnał się Kuba.
- No to pa- stanęłam na palcach i ponownie zasmakowałam jego ust. Kiedy się od niego oderwałam, uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi z zamiarem wejścia do pokoju. On skutecznie mi to uniemożliwił. Chwycił mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie jeszcze raz wpijając się w moje usta. Niechętnie się od siebie oderwaliśmy. Uśmiechnęłam się na pożegnanie już na prawdę ostatni raz i weszłam do pokoju.
- Wow!- powiedziałam sama do siebie, kiedy zamknęłam drzwi. Palcami dotknęłam swoich warg i wyszczerzyłam się od ucha do ucha. Poszłam pod prysznic, a następnie położyłam się do łóżka. Bałam się zasnąć w obawie, że kiedy się obudzę wszystko okaże się snem....

----------------------------------------
Zgadnijcie kto wyjeżdżał na wieś po 2 w nocy i do 1 pisał dla was rozdział? Tak, to ja xd Jak na mój wredny charakter jestem strasznie dla was łaskawa <3 xd Przepraszam za wszystkie cukrzyce xd
I komentarze pod ostatnim rozdziałem mnie zastanawiają.... Piszecie, że myśleliście, że potrzymam was w niepewności odrobinę dłużej i ja już nie wiem czy to znaczy, że dobrze, że tak szybko rozwiązałam tę sprawę z Rafałem czy źle xd Napiszcie, żebym wiedziała na przyszłość ;)
Nie mogłam się powstrzymać i musiałam ich pogodzić xd Mama nadzieję, że się podoba ;)
ps; dajcie mi troche czasu na nadrobienie zaległości ;)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 14

Rozdział 14

   Kilka dni później miałam cholerne zakwasy, ale mimo to nie poddawałam się. Codziennie wstawałam półtorej godziny wcześniej niż zazwyczaj. Najpierw godzinę biegałam, a potem szybki prysznic i na śniadanko. Kiedy siatkarze mieli trening na siłowni, to ja również wykonywałam ćwiczenia na wszystkie partie ciała. Przy każdym powtórzeniu towarzyszył mi ból, który prawie rozrywał mięśnie. Tak to już jest jak się w ogóle nie ćwiczy. Pan od wf-u pewnie nie wie jak ja wyglądam.
    Dzisiaj tak jak zawsze wstałam o 6:30, ubrałam dres i poszłam biegać. Postanowiłam wybić sobie z głowy Kubę, ale to postanowienie nie przeszkodziło mi w bieganiu akurat tam, gdzie zazwyczaj on biegał. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Może to dlatego, że był dla mnie nieosiągalny.
- O, hej!- przywitał się za mną Zając, kiedy wyszłam przed ośrodek. Oczywiście.... Strój do biegania, odsłonięty brzuch, zero makijażu i wielki uśmiech. Na sam jej widok chciałam zwrócić wczorajszą kolację.
- Cześć- powiedziałam oschle i bez cienia radości w głosie.
- My się jeszcze nie poznałyśmy. Sabina- wyciągnęła do mnie rękę.
- Kaja- mimo wszystko ją uścisnęłam.
- Fajnie cie wreszcie poznać. Znam się co prawda z widzenia, ale to nie to samo.
- No, super- odpowiedziałam ironicznie.
- Poranny jogging?- zapytała.- Może pobiegniemy razem?
- Nie obraź się, ale potrzebuje chwili dla siebie. Potem cały dzień jestem zawalona robotą.
- Rozumiem- powiedziała serdecznie.- Innym razem?- spytała z nadzieją w głosie.
- Tak, innym razem- obiecałam i pobiegłam szybko swoją ścieżką.
    Nie mogłam znieść jej uśmiechu, jej radosnego odnoszenia się do wszystkiego, jej serdeczności. Czy ona nie wie, że jej nie cierpię? To wszystko przez zazdrość. Zazdrość, która tkwiła we mnie i zakorzeniła się bardzo głęboko w moim sercu. Nie ważne czy była dla mnie miła, czy wredna, była moim największym wrogiem, moją rywalką, a z rywalami się nie zaprzyjaźniam.
    Biegłam swoim tempem. Rozglądałam się, czy przypadkiem gdzieś w pobliżu nie pojawi się On. I rzeczywiście.... Wśród drzew dostrzegłam jego sylwetkę. Biegł taki spokojny i skupiony. Nie mogłam się napatrzeć na jego przystojną buźkę. Zatrzymałam się i patrzyłam jak się oddala. Po chwili odwrócił głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Zobaczyłam w jego oczach wielki smutek i wtedy zrozumiałam, że niezależnie od tego jak się zachowuję jemu również nie jest łatwo, on tak samo jak ja cierpiał. Ubolewałam nad tym, że nie widzę uśmiechu nie tylko na ustach, ale również w oczach.... Tam, gdzie zazwyczaj tańczyły dwa radosne ogniki, które gdzieś zniknęły. Odwróciłam głowę i pobiegłam w swoją stronę. Wiedziałam, że nawet jeśli wszystko sobie wyjaśnimy to nigdy nic nie będzie takie samo bo on już ma kogoś innego. On ma Zająca i dlatego nie pozwoliłam sobie choćby na gram ciepłych uczuć w stosunku do niej.
    Wróciłam do ośrodka, wzięłam prysznic i poszłam na stołówkę.  Po drodze niestety spotkałam tego zwierza.
- I jak poranny jogging? Udany?- spytała uprzejmie.
- Bardzo- odpowiedziałam i minęłam ją, ale poszła za mną.
- A może byśmy usiadły razem. Pogadamy, poznamy się lepiej? Wiesz, mało tutaj dziewczyn w moim wieku- przyznała lekko speszona.
- Wybacz, ale z natury jestem samotnikiem- rzuciłam przepraszający, ironiczny uśmiech i poszłam do swojego stolika.
- Nowa koleżanka?- spytał wujek.
- To. Nie. Jest. Moja. Koleżanka- warknęłam przez zęby, zaciskając mocno pięści.
- A szkoda, wydaje się być miła- przyznał.
- Chcesz powiedzieć, że trzymasz jej stronę?- spytałam go.
- Słonko, nie mam pojęcia o czym mówisz- zaczął ze śmiechem.- Myślę, że przydałaby ci się koleżanka, a ona wygląda ok- wytłumaczył.
- Chcesz powiedzieć, że nie jestem fajna?- oburzyłam się.- Nie wierzę w to co słyszę! To jest zając i ja nie będę się z nią kolegować.
    Dziewczyna, o której była mowa przeszła obok nas i na 100% procent słyszała co o niej mówię. Przez sekundę pomyślałam, że nie zachowałam się w stosunku do niej fair, ale potem pomyślałam, że teraz to ona jest tak blisko Kuby jak ja chciałabym być i nienawiść przysłoniła mi oczy. Nie chciałam żywic do niej chociażby nutki sympatii.
- I Rafał mi mówił, że nie chodzisz na lekcje pływania. Dlaczego?
Ops.... Zabije szczyla!
- Tak wyszło... mi... nie chcący- jąkałam się.
- Po treningu oboje idziecie na basen.
- Jupi- powiedziałam pochmurnie.
- Wiem, że na początku jest ciężko, ale jak się nauczysz pływać będziesz mi za to wdzięczna.
    Tym razem się przygotowałam i wzięłam strój sportowy, który zakrywał więcej niż bikini. Nie mogłam patrzeć na jego wredny, pewny siebie uśmieszek.
- Widzę, że wujek przemówił ci do rozumu- powiedział na przywitanie.
Odwróciłam wzrok chcąc pokazać jak bardzo mnie irytuje, ale pewna dwójka zwróciła moją uwagę. A mianowicie Kuba i Zając. Jak zawsze śmiali się, wygłupiali. On podniósł ją i obracał razem ze sobą. To była dla mnie za dużo. Lekcja była dla mnie istną torturą nawet się nie starałam. Miałam gdzieś, czy Rafał dotyka mnie, czy nie. Po prostu wszystko przysłoniła wściekłość na Kubę i tego jego Zająca.
- Mam dość- powiedziałam po godzinie i wyszłam z wody.
- Wiesz, w tym stroju wyglądasz seksownie- zaczął swoją gadkę praktykant.
- Koleś... Poważnie? Na nic więcej cię nie stać?
Zdębiał. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał, ale zaraz szybko wrócił do siebie.
- Jak chcesz wieczorem pokaże ci o wiele więcej?
Machnęłam na niego ręką i odeszła. Niestety mój pech trwał dalej i w szatni przebierał się Zając. Na szczęście nie zaczynała miłej pogawędki. Najszybciej jak tylko potrafiłam, przebrałam się i wyszłam z tego przeklętego pomieszczenia. Na korytarzu czekał Kuba.
- Cześć- przywitał się, a moje serce zabiło mocniej.
- Hej- lekko się uśmiechnęłam.
- Co słychać?
- Po staremu, a u ciebie?
- Chyba się zakochałem- wyznał, a ja nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Moje serce umarło. Czułam jak do oczu napływały mi łzy. To był definitywny koniec wszystkiego. Nienawiść przysłoniła mi oczy. W tym momencie z szatni wyszła osoba, która zniszczyła wszystko.
- Szczęścia tobie i twojemu Zającowi- warknęłam i spoliczkowałam Popiwczaka. Zasłużył sobie! Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Odwróciłam się od nich i odeszłam szybkim krokiem, ale kiedy wiedziałam, że zniknęłam im z oczu, szybki krok zamienił się w bieg. Koniec z poniżaniem się. Koniec z Kubą. Nie sądziłam, że kiedyś jednocześnie tak bardzo kochać i tak bardzo cierpieć. Bolało mniej, kiedy ojciec leżał najebany na podłodze, bolało mniej kiedy mogłam liczyć tylko na siebie. Teraz ból był nie do wyobrażenia.
"Chyba się zakochałem. Chyba się zakochałem. Chyba się zakochałem"- te słowa dźwięczały w mojej głowie jak niekończące się echo.
    Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, pierwsze zamknęłam drzwi na klucz, a potem rzuciłam się na łóżko.  Wybuchnęłam wielkim płaczem. Sprawa była przegrana. Jeśli były we mnie jakieś resztki nadziei to On sam je zabił. Jak mógł mnie tak potraktować?! I to bez żadnego wstępu!Na początku próbowałam się opanować, a potem stwierdziłam, że i tak jest mi wszystko jedno i płakałam dalej. Miałam nadzieję, że jak się wypłaczę to może chociaż będzie mi lepiej.  Może nie powinnam była go tak uderzyć? To mimo wszystko było nie fair..... Postanowiłam za ten jeden gest go przeprosić i w tym celu poszłam do niego do pokoju. Niestety nie zastałam go więc zeszłam do sali gier. Naprawdę było mi głupio i przykro, że go tak potraktowałam. Żeby dojść do celu musiałam przejść przez hol wejściowy, ale to co tam zobaczyłam sprawiło, że chciałam siatkarzowi przybić piątkę. W czoło. Krzesłem. Otóż... Popiwczak stał przed Zającem z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Są piękne- zachwycał się Zając. Stałam jak idiotka na tych schodach, wpatrując się w "zakochanych". Dziewczyna spostrzegła mnie i patrzyła na mnie z wyraźnym zmieszaniem. Kuba podążył za jej wzrokiem, ciekawy w co ona się tak wpatruję. Pokręciłam tylko głową i pobiegłam z powrotem na górę, ale tym razem na piętro 3.
   Nie pukając do drzwi weszłam do pokoju Kłosa i Wrony. Musiałam się komuś wygadać, nawet jeśli ten ktoś miałby o tym potem plotkować.
- O, Kaja- powitał mnie Kłos.
- Co się stało, że zaszczyciłaś nas swoja obecnością?- spytał Wrona.
- Tak się dzisiaj wkurzyłam! Bo byłam na basenie i zobaczyłam tam ICH! No to się wkurzyłam, ale pomyślałam ok i uczyłam się dalej pływać z tym pacanem, a potem wychodzę z szatni a TEN mi mówi "chyba się zakochałem" więc ja mu w pysk, nie?!- zaczęłam opowiadać bez ładu i składu. - I potem mi się zrobiło głupio więc poszłam przeprosić tego kretyna! Ja do niego z przeprosinami, a on z kwiatami do Zająca! No największy kretyn ever! A ja go chciałam przeprosić!- ciągnęłam swój wywód.- Jaka ja byłam głupia! A na wakacjach taki przystojny latynos zaprosił mnie na kawę, a ja idiotka odmówiłam! Boże! Nienawidzę go!- skończyłam, a mina moich słuchaczy wyglądała mniej więcej tak : O.o.
- Może jeszcze nie wszystko stracone?- spytał Karol.
- Wszystko stracone bo to jest kretyn- powiedziałam, pociągając nosem.
- Kaja....- zaczął Wrona, ale urwał. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Plus tej całej sytuacji był taki, że nie byłam sama.

      Następny dzień, sobota, trener dał wszystkim wolne, ale za to w niedziele siatkarzy czekał trening. Popatrzyłam się na siebie w lustrze. Nie mogłam przestać porównywać się do Zająca. Napięłam brzuch i zaczęłam go dotykać palcem.
-Oooo! Twalde mam!- ucieszyłam się jak dziecko. Przebrałam się o dziwo w sukienkę. Chciałam dobrze wyglądając, poprawić sobie jakoś humor. Pomalowałam się delikatnie i była całkiem zadowolona z efektu.
Usłyszałam pukanie do drzwi więc poszłam otworzyć. Nie byłam przygotowana na to, że zobaczę za nimi Kubę, który wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Możemy porozmawiać?- spytał cicho.
Pokiwałam głową i wpuściłam go do środka. Usiadłam na łóżku.
- No, słucham?- próbowałam panować nad swoim drżącym głosem, ale przychodziło mi to z wielkim trudem. Mimo, że miałam mu za złe ostatnie wydarzenia to moje serce nie mogło się nie cieszyć z jego widoku, nie mogło uwierzyć, że on tutaj jest.
- To ja słucham! Naprawę nie rozumiem o co tobie chodzi!
- O Zająca mi chodzi! I o to jak mnie potraktowałeś! Zależy mi, uwierz we mnie!- cytowałam go.- A potem dzwonisz jak gdyby nigdy nic i robisz mi wojnę, nie mam pojęcia z jakiego powodu i nie chcesz nic wyjaśnić! Przepraszam bardzo, ale jak ja mam się czuć twoim zdaniem?
- Jak ty się masz czuć? Wojna bez powodu? A jak ja miałem się poczuć jak przysłałaś mi tamtego sms-a? Mogłabyś mi to powiedzieć  przynajmniej prosto w oczu!
- Ale co? Ja nie mam pojęcia o czym ty do mnie mówisz!
- Nie?! To proszę bardzo! Przeczytam ci! Kuba, dzięki za wszystko, ale nie możemy się przyjaźnić. Zakochałam się w Rafale. Wiem, że to nie fair, ale z naszą przyjaźnią koniec. Nie odzywaj się do mnie. Przykro mi to mówić, ale byłeś dla mnie kolejną zabawką- przeczytał z telefonu.
- Ja czegoś takiego nie napisałam!- zaprzeczyłam.
- To jest twój numer!
- Ale przypominam ci, że nie miałam telefonu do póki.... No tak.... To Rafał. Rafał to wszystko napisał! Wujek prosił go, żeby mi oddał telefon bo ja się kąpałam i wtedy ci to musiał napisać!
- Ale...- zdziwił się.
- Zabiję go- wysyczałam przez zaciśnięte zęby i wyrwałam Kubie telefon z ręki. Wstałam gwałtownie, otworzyłam drzwi i z trzaskiem je zamknęłam. Ruszyłam na poszukiwanie młodego fizjoterapeuty. Nie było go w pokoju, ani w sali gier. Nie mogłam go znaleźć, ale byłam pewna, że jak tylko go znajdę to ukręcę mu jaja i to bez znieczulenia! Fagas jeden! Jak on mógł? Wszystko zepsuł! Ja mu pokaże! Poszłam na stołówkę, która o tej porze świeciła pustkami. Przy kawie siedział tylko Kłos z Wroną, a pod oknem ulokował się praktykant z jakimś kolorowym napojem.
- O, Kaja! Stęskniłaś się za mną?- spytał z niby uwodzicielskim uśmiechem i wstał.
- Chce ci coś wyznać- oznajmiłam.
- Zatem, słucham.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć więc może walnę prosto z mostu- powiedziałam spokojnie.- Ty kompletny frajerze! Jak mogłeś się za mnie podszyć i napisać takie bzdury?!
- Bzdury- prychnął.- Widać nie takie bzdury skoro on w nie uwierzył- zaczął się cwaniacko uśmiechać i to było dla mnie za dużo. Zamachnęłam się i kopnęłam prosto w kroczę. Upadł na ziemię, a ja jeszcze wylałam prosto na jego głowę kolorowy koktajl.
- Kaja!- krzyknął gdzieś z boku Kuba i przytrzymał moją rękę, ponieważ chciałam temu palantowi przypieprzyć.
- Puszczaj mnie!- zaczęłam się wyrywać.
- Będziesz miała problemy.
   Nie zważając na moje protesty Kuba zaniósł mnie do mojego pokoju. Wciąż byłam zła. Co ja mówię! Byłam wściekła jak nigdy.
- Kaja, tak mi przykro....- zaczął się tłumaczyć Kuba.
- Mi też jest przykro. Po pierwsze, że uwierzyłeś, że mogę coś takiego napisać,a po drugie.... Co u Zająca?- spytałam wrednie, unosząc jedną brew do góry i krzyżując ręce.
- Ale Kaja! Z Sabiną to tylko....
- Nie obchodzi mnie to! Ja nic nie zrobiłam, ale ty owszem więc spadaj koleś do swojego zwierzaka! Tylko uważaj na pchły i inne dziadostwa!- wrzasnęłam i wywaliłam go za drzwi. - Nie cierpię facetów- powiedziałam sama do siebie.
    Może i wyjaśniło się dlaczego Kuba zrobił mi taką awanturę, ale nic nie tłumaczy tego jak mnie potraktował oraz jego stosunków z Zającem. Cokolwiek by się nie stało w dalszym ciągu byłam na niego wściekła. Zranił mnie, a raz utracone zaufanie trudno odzyskać, jeśli jest to w ogóle możliwe. Nie chciałam mieć nic wspólnego z Kubą. Przed oczami cały czas stawał mi obrazek jego i tego Zająca. Musiałam znosić tyle upokorzeń... Dlatego, że kocham, a może kochałam? Bo jak mogę kochać kogoś kto tak mnie zranił? Mogę?


-------------------------------------
Wasza dedukcja mnie zaskakuję xd Was trudno zaskoczyć. Jak widać Krzysiek o niczym nie wiedział. To tylko i wyłącznie sprawka Rafała, aż się zdziwiłam że Igłę podejrzewacie.
Jak widać wyjaśniła się sprawa kłótni, ale Kaja nie chcę rozmawiać z Kubą.... No nie może być za słodko. Rozdział dedykowany J. za to, że jest dla mnie zaskoczeniem- lubi Rafała i tak jak ja nie lubi kiedy jest za słodko. Mam nadzieję, że spełniłam oczekiwanie i nie dostałaś cukrzycyxd
Oraz rozdział dedykowany Płetwalowi Błękitnemu :* Ja nie miałam internetu przez trzy miesiące i przez to zaczęłam pisać opowiadanie, ale nie siatkarskie. Potem z zeszytu przepisałam je na bloga jak już miałam internet. Następnie natrafiłam na siatkarskie opowiadania i postanowiłam sama jedno napisać bo pokochałam pisanie Także w sumie dzięki temu, że nie miałam internetu teraz możecie to czytać <3
W niedzielę nie będzie rozdziału. Dzisiaj mam cały dzień już zawalony i o 2  nocy jadę na wieś gdzie nie ma zasięgu nie wspominając o dobrze działającym internecie. Wracam w niedzielę 
wieczorem albo w poniedziałek rano więc jeśli będę w mieście to odpowiem na komentarze. Obawiam sie, że nie będę miała jak czytać Waszych blogów ale nadrobię wszystko obiecuję ;) O wyjeździe dowiedziałam się wczoraj także dla mnie to też zaskoczenie.
Przypominam o zakładce informowani ;)
Widzimy się w środę :)

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 13

Rozdział 13

    Liga światowa skończyła się dla Polaków na meczach fazy grupowej. Niestety nawet spektakularnie złojone tyłki zawodnikom Iranu nie pomogły i nie awansowaliśmy do Final Six Ligi Światowej. No cóż Włosi nie podołali zadaniu i nie pokonali Brazylii. Zdarza się.
     Moje stosunki z Kubą nie uległy zmianie. Wielokrotnie próbowałam się z nim skontaktować, żeby wyjaśnił mi o co chodzi, ale to wszystko było na marne. Nie chciał ze mną rozmawiać. A obiecał, że się ode mnie nie odwróci. Na samą myśl zbierało mi się na płacz. Tak szybko jak się przed nimi wszystkimi otworzyłam tak szybko się przed nimi zamknęłam. Wiedziałam, że nie można nikomu ufać. Pozwoliłam się komuś do siebie zbliżyć. Dałam mu szansę, żeby mnie poznał. Przywiązałam się do niego, a on mnie zostawił jak zepsutą zabawkę. Powróciły bluzy z kapturem, moje milczenie, natomiast zniknął uśmiech. Najgorsze było to, że ja nie potrafiłam Jego znienawidzić. I chciałam jak najszybciej wrócić do Spały, żeby wszystko mu wyjaśnić.
   Nic mnie nie cieszyło. Nawet kilkudniowe wakacje w egzotycznym miejscu nie sprawiły, żebym choć raz szczerze się uśmiechnęła. Dlatego, kiedy wróciliśmy do domu wujków pragnęłam zaszyć się w pokoju i stamtąd nie wychodzić. Nie chciałam psuć im nastroju, ale nie potrafiłam uśmiechać się, gdy tak naprawdę jedyne na co miałam ochotę to ryczeć w poduszkę.
- No to, to będzie twój pokój- powiedział wujek, kiedy zaprowadzał mnie do niegdyś pokoju gościnnego.- Oczywiście będziesz mogła go sama urządzić. Możemy pomalować na inny kolor, nałożyć tapetę. Ale na pewno trzeba zamówić lepsze łóżko bo na tym to się spać nie da!
- Wujek nie trzeba. Jest idealnie- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
Potem wujek wniósł moje walizki i zaczęłam się rozpakowywać. Starałam się być silna. Jakoś funkcjonować. Przecież już kiedyś żyłam bez przyjaciół więc jest to możliwe. Na początku szło mi dobrze. Układałam swoje rzeczy w szafkach więc na moment o wszystkim zapomniałam. Ale kiedy na dnie ostatniej walizki znalazłam bluzę i to Jego bluzę, moje postanowienie poszło się paść. Wyciągnęłam ją i przybliżyłam do twarzy. Tak.... Cały czas pachniała nim....... W moich oczach pojawiły się łzy. Byłam ciekawa ile ich jeszcze wyleję. Założyłam znaleziony ciuch na siebie. Potem to już się kompletnie rozkleiłam. Upadłam na ziemię, na kolana. Nie miałam już siły. To było dla mnie za dużo! 
    Po co mi robił nadzieję?! Dlaczego przekonywał mnie, że mu zależy?! Czemu pozwolił mi się od siebie uzależnić?! Już nigdy nikomu nie zaufam! Nie uczę się na błędach. Wiedziałam, że to tak się może skończyć, ale mimo wszystko pozwoliłam porwać się w bajkę. 
- Kaja chodź na...- wujek urwał w pół zdania, widząc mnie leżącą na ziemi.- Boże dziecko! Co się stało?- klęknął przy mnie.- Czyja to bluza?
- Kuby- odpowiedziałam, wybuchając szlochem.
- A to drań- powiedział wujek przez zaciśnięte zęby.
- Nie mów tak o nim!- podniosłam się z ziemi w jednej sekundzie.
- Kiedy tak jest! Mówiłem, że to zły chłopak!
- Krzysiek....- w drzwiach pojawiła się ciocia.
- No co? Przecież tak jest. Tak bardzo cię zranił!- krzyczał.- Dlaczego go ciągle bronisz?!
- Bo go kocham!!
   Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Z resztą ja też nie. Nie myślałam nad tym co mówię. Ta odpowiedź przyszła naturalnie. Nagle wszystko stało się jasne. Te motyle w brzuchu, te fale dreszczy, kiedy mnie dotykał, to poczucie bezpieczeństwa. A teraz.... to wszystko straciłam.
    Tymczasem libero dosłownie wmurowało w ziemię. Kilka razy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale prawie od razu je zamykał. W końcu odwrócił się i wyszedł bez słowa.
- Ciociu mogłabym zostać sama?- zapytałam, a ona skinęła głową i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Położyłam się na łóżku i zrobiłam to na co miałam ochotę od czasu feralnego meczu z Brazylią- zaczęłam płakać w poduszkę. 

2 dni później:

- Na pewno macie wszystko?- spytała ciocia, kiedy wujek pakował nasze walizki do auta.
- Mam wrażenie, że czegoś zapomniałam.
- O, nie! Nie ma czasu, żeby już trzeci raz wyciągać twoją walizkę i sprawdzać- jęknął zrozpaczony.
- Okej, okej- uniosłam ręce w obronnym geście.
   Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do Spały. Wyjechaliśmy z naszej ulicy i nagle przypomniałam sobie...
- Stop! Zapomniałam ładowarki!
Wujek przewracając oczami, zawrócił i po niedługim czasie byliśmy ponownie na drodze wiodącej do naszego ośrodka. Nie mogłam się doczekać, kiedy będziemy na miejscu. Chociaż bardzo, ale to bardzo się bałam. W głębi serca miałam jednak nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży i wyjaśnię wszystkie kwestie, które mnie tak męczą oraz dowiem się o co chodzi Kubie. Teraz, gdy potrafiłam nazwać uczucie jakim go darzyłam chciałam o to zawalczyć.
    Przed 15 zaparkowaliśmy samochód przed Spałą. Zobaczyłam sylwetkę pewnego osobnika, który był pochłonięty pisaniem na telefonie. Od razu wyskoczyłam z auta i pobiegłam w jego kierunku.
- Siemka!- krzyknęłam, kiedy skoczyłam mu na plecy.
- O! Hej, Kaja! Dobrze cię widzieć- ucieszył się, na mój widok.
- Ciebie też Kłosik- przyznałam, schodząc z jego pleców, a następnie tonąc w niedźwiedzim uścisku.
   Wujek cały czas grzebał w bagażniku. A do nas podszedł Rafał.
- Dzień dobry- zwrócił się do Karola, wyciągając ku niemu rękę.
- Cześć- mruknął środkowy w odpowiedzi, ignorując go.
- Hej, Kaja- zwrócił się do mnie i chciał pocałować w policzek, ale ja odwróciłam głowę.
- Chłopcze jak kobieta mówi nie to znaczy nie! W Brazylii chyba jasno się na ten temat wyraziła więc daj jej spokój!- wybuchł Kłos, a Rafał wyraźnie się zmieszał i mrucząc coś niezrozumiale odszedł do nas.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Widziałaś jego minę?- śmiał się z fizjoterapeuty Karol.
- No! Chyba pierwszy raz nie wiedział co powiedzieć!- również się naśmiewałam.- A po za tym skąd wiesz o tym.... hmmm... pocałunku?
- Niektórzy to widzieli, ale wszyscy milczą bo Igła nie widział i nie chcemy gigantycznej wojny!
- Dziękuje, Kłosik- powiedziałam, przytulając się do niego.
- Nie ma sprawy.
   Czułam, że pomimo tego co jest między mną a Kubą to ja już nie jestem sama. Przecież jest Kłos i Wrona- nieodłączna parka, która otwarcie plotkowała o moim "związku", ale zaskakiwała mnie za każdym razem, gdy byłam w tarapatach. Jest też wujek, który wiem, że stanie za mną murem i będzie mnie bronił jak swoje własne dziecko. Z Kubą czy bez niego nie byłam już samotna. Nie musiałam sobie radzić sama.
- Chodź pomożemy mu z tymi walizkami bo to jednak starszy człowiek- zaśmiał się Karol, objął mnie ramieniem i poszliśmy w kierunku libero.
    Karol pomógł zanieść mi moje walizki na górę. Rozpakowałam się w pokoju 223. Miałam ogromną nadzieję, że Kuba dalej ma pokój obok. Mimo wszystko nie odważyłam się pójść, zapukać i poprosić o rozmowę. Jednak wiedziałam, że tym razem to on nie przyjdzie z tym do mnie.
     Nadszedł czas na obiad więc schodziłam na stołówkę. Szybko zjadłam obiad, wsłuchując się w przekomarzania kadry.
      W drodze do swojego pokoju zobaczyłam coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Otóż Kuba rozmawiał sobie z jakąś dziewczyną. I to nie byle jaką. Trzeba było przyznać, że była śliczna i wysportowana. Miała na sobie strój do biegania, który odsłaniał jej płaski, umięśniony brzuch. Nie miała na sobie ani jednego kosmetyku, a mimo to wyglądała ślicznie. Poczułam się tak przeciętnie, tak nijako. Łatwo przy niej wpaść w kompleksy, rzucając jedynie okiem.
      Oboje byli tak zajęci sobą, że nawet nie zobaczyli mnie. Nie zwracali na nikogo uwagi. Uśmiechali się do siebie. On coś jej szepnął na ucho, a ona zaczęła się z tego śmiać. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Przeszłam obok nich niezauważona.
- Kaja, wszystko ok?- obok mnie pojawił się Wrona.
- Tak, co to za jedna?- nie mogłam się powstrzymać od tego pytania.
- Sabina Zając. Córka właściciela ośrodka.
Pokiwałam jedynie głową i poszłam do siebie. Odwróciłam jeszcze raz głowę i zobaczyłam jak Kuba zakłada jej niesforny kosmyk za ucho i całuje w policzek. Niby nic, ale ja poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce.
   Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w sufit. A więc to z nią miałabym konkurować. Nie dość, że bogata, ładna to jeszcze wysportowana. Stanęłam przed lustrem umieszczonym w szafie. Popatrzyłam na siebie. Podkrążone oczy, blada cera, na głowie kaptur. Dziewczyna chuda, ale nie wysportowana. Najbardziej rzucił się ten smutek bijący z oczu. Jak miałabym z nią wygrać.
  
     "Lecz nadszedł czas i zrozumiałam, że nie mogę się dłużej okłamywać, zrozumiałam, że jestem żywa i niewinna temu, że Bóg mnie taką stworzył, jaka jestem- spragniona życia i miłości"

  O, nie! Pokaże mu jeszcze co stracił! Ubrałam się w dres i poszłam na siłownie, na bieżnie. Byłam napędzana jakąś nieznaną mi siłą. Pragnęłam udowodnić sobie, że potrafię. Jeszcze mu szczęka opadnie. Wyleczę się z niego. Jeszcze nie wiem jak, ale zrobię to! Po godzinnym biegu zaczęłam wykonywać ćwiczenia na chyba wszystkie partie ciała. Mój trening trwał trochę ponad dwie godziny. Mięśnie mnie już bolały, ale ból był tak słodki.... Sprawiał, że czułam, że żyję. Czułam się niepokonana. 
   Poszłam do pokoju wziąć prysznic, a po nim wyczerpana poszłam spać. Moja siła, którą odnalazłam na sali gdzieś znikła. Jakby wyparowała. Pojawił się smutek i kolejny raz płakałam przez chłopaka, którego już nie mogłam mieć. Miałam szansę i jej nie wykorzystałam. Teraz musiałam cierpieć. Wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej Jego bluzę, z którą nie mogłam się rozstać. Ubrałam ją na siebie, wdychając zapach Jego perfum. Obiecałam, że będę silna, ale to jutro. I moją twarz ponownie zalały łzy.
    Następnego dnia wstałam wcześniej mimo moich zakwasów, które sprawiały, że nie mogłam nawet usiąść, poszłam biegać po spalskich lasach. Niestety spotkałam tam ICH. Nie mogłam od nich oczu oderwać. Oboje cieszyli się swoim towarzystwem. Rozmawiali, śmiali się, a ja ponownie poczułam ukłucie w sercu. Nie patrzyłam pod nogi i potknęłam się o korzeń drzewa. Syknęłam z bólu, starając się nie wydać zbyt głośnego dźwięku, aby nie przeszkodzić przypadkiem "gołąbeczkom".
- Nic ci się nie stało?- podbiegła do mnie Zając.
- W porządku- mruknęłam w odpowiedzi.- Nic mi nie będzie.
- Ja myślę, że trzeba to opatrzyć- uśmiechnęła się do mnie smutno. Nie potrafiłam jej polubić, choć była dla mnie miła. Nie potrafiłam jej polubić bo zajęła moje miejsce.- Kuba, nie stój jak kołek tylko zanieś ją do ośrodka, a ja pobiegnę pierwsza i powiem doktorowi- i pobiegła, zostawiając nas samych.
Między nami zapadła cisza. Próbowałam wstać. Kolano, troszkę bolało i przez to nie mogłam do końca wyprostować nogi, czy na niej stanąć. Popiwczak podszedł do mnie.
- Bez łaski- warknęłam.- Biegnij za swoją dziewczyną- powiedziałam i kuśtykałam, do ośrodka.
- Nie bądź głupia- westchnął.- Pomogę ci.
- Powiedziałam nie!
Siatkarz nie zważając na moje protesty, wziął mnie na ręce i tak ruszyliśmy w drogę powrotną. Żadne z nas się nie odezwało. Widziałam jak walczy ze sobą, żeby nic nie powiedzieć. Widziałam ten smutek w jego oczach, ten żal oraz wściekłość skierowaną w moją osobę. 
   Po bezpiecznym odstawieniu mnie do doktora, okazało się, że to tylko stłuczenie. Jednak lekarz nie mógł znaleźć maści i kazał odtransportować mnie do pokoju.
- Przyślę któregoś z chłopaków jak znajdę tę maść- obiecał.
Kuba zaniósł mnie do pokoju. Będąc w jego ramionach musiałam walczyć sama ze sobą, żeby się nie rozpłakać. Miałam tak wielką ochotę wtulić się w niego, ale wiedziałam, że dla mnie jest on już owocem zakazanym. Podziękowałam tylko za odstawienie mnie pod 223, a on skinął głową. To tyle jeśli chodzi o nasze stosunki.
- Mam ten krem- powiedział Karol, wchodząc do mnie do pokoju bez pukania.- Masz się tym smarować dwa razy dziennie i nie będzie bolało.
- Dziękuje.
Już chciał wyjść, ale ja potrzebowałam kogoś żeby słuchał moich narzekań.
- Kłosik!- zawołałam za nim, a on spojrzał na mnie pytająco.- Chodź tu- poprosiłam, energicznie klepiąc ręka miejsce obok siebie.
- No to opowiadaj- powiedział, kiedy już usiadł przy mnie.- Co się stało w tym lesie, moja, mała niezdaro?
- Nie uwierzysz! Poszłam pobiegać i biegam jak gdyby nigdy nic "i kto mi tu nagle wyskakuje z krzaków jak zając z kapelusza?!"
Pokręcił głową na znak, że nie wie.
-"Zając właśnie!!"- krzyknęłam i skrzyżowałam ręce na piersiach.- Sabinka. I jeszcze chciała mi pomóc, no dasz wiarę?! A ja jej nie znoszę!- krzyknęłam i poczułam ulgę. Wreszcie powiedziałam to na co miałam ochotę. Karol objął mnie ramieniem.
- Ale on nie lubi jej tak jak ciebie.
- Masz rację on mnie w ogóle nie lubi. 
  W nocy nie mogłam zasnąć. Nie mogłam przestać myśleć, o tym że Kuba jest tuż tuż za ścianą. Tak blisko, ale wciąż za daleko....

--------------------------------------
Na wstępie powiem, że mi się ten rozdział nie podoba. Jakoś źle jest napisany.
 Kaja i Kuba jeszcze nic sobie nie wyjaśnili. Pojawiła się nowa bohaterka Sabina Zając- czyżby konkurentka? xd Jak ktoś myślał, że ostatni rozdział to koniec komplikacji to powyżej ma dowód na to, że tak nie jest. Nie wiem, czy sytuacja się jeszcze bardziej nie skomplikuje, ale jest to możliwe xd
Już macie wyjaśnione czemu nikt nie mówi w kadrze o pocałunku Kaji i Rafała. Normalnie wyprzedzacie fakty xddd Chyba musze was bardziej zaskakiwać. Mam nadzieję, że nowej bohaterki się nie spodziewaliście?
Rozdział dedykowany Pati <3 Dziękuje za pokazanie cudownego miejsca i niesamowitą niespodziankę :) <3  oraz Zuźkowi, któa niech uwierzy, że jak ja piszę, że czuję w kościach że będzie dobrze to znaczy ze tak będzie <3
Przepraszam za wszystkie błędy i widzimy się w środę :) <3