Rozdział 18
Zeszłam na śniadanie wciąż nie w humorze. Jednak wiedziałam, że jeśli
dam po sobie cokolwiek poznać to wujek wyciągnie ze mnie powód mojego
smutku i jeszcze bardziej znielubi Kubę, a po tym jak mnie nauczył
pływać trochę się do niego przekonał. Tłumaczyłam swój humor
niewyspaniem.Trudno było mi ukryć swoją wściekłość. Musiałam się
pilnować, żeby na nikim się nie wyżyć. Dlatego na treningu wykonywałam
różne ćwiczenia razem z siatkarzami, żeby jakoś pozbyć się negatywnych
uczuć.
Dochodziłam do wniosku, że może rzeczywiście trochę przesadzałam. Kuba nie powinien jej zapraszać, gdy mieliśmy spędzić czas sam na sam, ale powinnam jego też zrozumieć. To jego przyjaciółka, czy mi się to podobało, czy nie. Nie mógł zostawiać swoich przyjaciół tylko ze względu na mnie. Z resztą, Zając próbowała być dla mnie miła. Nigdy nie powiedziała nic wrednego, nawet po tym jak ją źle potraktowałam... Kilka razy. Pomimo argumentów na jej obronę, które sama wyciągałam przed sobą, nie potrafiłam poczuć do niej czegoś innego prócz nienawiści. Nie moja wina, że byłam o nią zazdrosna. Piekielnie zazdrosna.
Po treningu poszłam do siebie wziąć prysznic. Zastanawiałam się, jak rozwiązać sprawę z Zającem i Kubą. Męczyła mnie ta cała kłótnia. Nie potrafiłam schować dumy do kieszeni. Jednak z drugiej strony, nie chciałam stracić chłopaka. Przecież jak będę się tak cały czas zachowywać to on w końcu nie wytrzyma i odejdzie. Wstałam z łóżka i chciałam iść porozmawiać z Popiwczakiem, ale, kiedy już położyłam rękę na klamce, niemal od raju ją cofnęłam i poszłam z powrotem usiąść na łóżku. Dlaczego to ja mam jego przepraszać, jak to on zawalił?! I ponownie nienawiść przysłoniła mi oczy, pozbawiając mnie możliwości racjonalnego myślenia i obiektywnego ocenienia sytuacji.
Biłam się z myślami jeszcze przez jakiś czas. W końcu postanowiłam pójść do mojego siatkarza i z nim porozmawiać. Przed drzwiami z numerem 224, znowu napadły mnie wątpliwości. Jednak po chwili drzwi do pokoju same się otworzyły.
- O, hej, Kaja! Już wołam Kubę- zaczął Maciek- Kuba!!! Twoja dziewczyna do ciebie!- krzyknął na niego.- Ja już muszę iść. Pa- pożegnał się i ruszył do windy.
Już chciałam zwiać, ale przyszedł Popiwczak. Stanął przede mną i chyba tak jak ja nie wiedział co powiedzieć. Odsunął się lekko i gestem zaprosił mnie do środka. Weszłam więc i stanęłam przy oknie, plecami do niego. Nie byłam najlepsza w przepraszaniu. Kuba znalazł się tuż za mną i niepewnie, jakby bojąc się mojej reakcji, objął mnie od tyłu.
- Przepraszam- wyszeptał mi do ucha.- Rzeczywiście, głupio wyszło. Po prostu nie pomyślałem, że może ci być przykro. Masz rację, jeśli obiecałem ci, że będziemy sami, nie powinienem jej zapraszać do nas. Ale powiedz mi szczerze, czy ty jej nie lubisz?
- Nie, że jej nie lubię- skłamałam.- Tylko się zdenerwowałam bo chciałam spędzić czas tylko z tobą. Przepraszam za swoje zachowanie- wydusiłam z siebie w końcu.
- Jesteś słodka jak jesteś o mnie zazdrosna- oznajmił i czułam, że się uśmiecha.
- Ej! Dopiero się pogodziliśmy!- powiedziałam z oburzeniem, a on się zaśmiał. Pocałował mnie delikatnie w szyję, na co mruknęłam zadowolona. Odwróciłam się do niego i połączyłam nasze usta. Chwilę czułości przerwało nam stanowcze pukanie do drzwi. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie, a siatkarz poszedł otworzyć.
- No wreszcie! Ile można czekać- usłyszałam jakiś męski głos.
- Mamo, tato, co wy tu robicie?- zdziwił się siatkarz, a ja na te słowa zbladłam. Zrobiło mi się tak słabo, że musiałam chwycić się ściany. Tylko nie spotkanie z rodzicami mojego chłopaka. W ogóle jak ja wyglądam? Leginsy i bluza? O, rany! Co oni o mnie pomyślą?! Tylko bez paniki, tylko bez paniki!- mówiłam sobie w myślach.
- Może nas wpuścisz?- na te słowa Kuba odsunął się i zaprosił ich gestem. Moim oczom okazali się zamożni państwo, w drogich, eleganckich ciuchach, z twarzą tak niezwykle zarozumiałą, że aż miałam dreszcze.
- Dzień dobry- przywitałam się.
- Dzień dobry- odpowiedzieli, a matka siatkarza zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. Przełknęłam głośno ślinę i myślałam o tym jak się stąd ulotnić.
- Poznajcie to moja dziewczyna, Kaja- przedstawił mnie młody Popiwczak, gdy stanął przy mnie.
- Dziewczyna?- kobieta uniosła brwi i ponownie zmierzyła mnie wzrokiem.
Poszliśmy na balkon, gdzie znajdował się stolik i krzesła. Zobaczyłam Kubę w zupełnie innym świetle. Był skrępowany obecnością rodziców, nie żartował, nie uśmiechał się. Atmosfera była tak sztywna, nie miła, krępująca. Chciałam tylko stąd uciec. Nie byłam w stanie nawet spojrzeć w oczy małżeństwa, które emanowało pewnością siebie.
- Dziwne, że zamieniłeś naszą willę- zaczął jego ojciec-... Na to- znacząco spojrzał na budynek.
- Dobrze mi tutaj- mruknął w odpowiedzi Kuba.
- Spotkaliśmy po drodze Sabinkę- rozpromieniła się kobieta.- Na prawdę, ona z dnia na dzień jest coraz piękniejsza!- zachwycała się.- Nie rozumiem, dlaczego nie chcecie spróbować.
- Mamo, skończ- warknął Kuba.
Zakuło mnie serce, ale wiedziałam, że to nie Jego wina. Zrobiło mi się przykro. Poczułam się jak mała, wystraszona dziewczynka. Jednak przeczuwałam, że para dopiero się rozkręca.
- Byliśmy ostatnio z jej rodzicami na obiedzie. Gdybyście tylko spróbowali, nasze rodziny razem mogłyby wiele zdziałać!- oznajmił z entuzjazmem mężczyzna i przez najbliższe minuty, przedstawił nam swoje plany dotyczące ośrodka w Spale i jego firmy marketingowej. Najbardziej było mi szkoda Kuby. Miał tak smutną, ale zarazem wściekłą minę, że aż serce mi pękało. Myślałam, że tylko nałóg może niszczyć rodzinę, a tutaj miałam przykład rodzinny poprawnej, zamożnej, pracowitej. Jednak między nimi panował chłód, a od Kuby biła silna nienawiść. W jego spojrzeniu nie było ani grama miłości. Ja tatę kochałam. Mimo tego, że alkohol go zniszczył, to nie zniszczył dobrych wspomnień, tych wszystkich chwil, kiedy był dla mnie najwspanialszym ojcem na świecie.
- A twoi rodzice, czym się zajmują? Prowadzą jakiś biznes?- spytał ojciec mojego chłopaka.
- Nie, mój tata jest mechanikiem- powiedziałam i zobaczyłam ich kpiący wzrok.
- A matka?- spytała kobieta.- Kasjerka? Sprzątaczka?- prychnęła.
- Moja mama nie żyje- powiedziałam zupełnie poważnie, ale na małżeństwie nie zrobiło to zupełnie wrażenia. Nie było im głupio, a powinno. Zachowywali się podle. Przecież nie każdy jest bogaty.
- Skończcie już!- warknął Kuba i nerwów ściskał moją dłoń.- I odwalcie się od niej!
- Chcemy wiedzieć, dlaczego wolisz ją od Sabinki- wyjaśniła matka.- Przecież nie z powodu wyglądu, ubioru i jak widać rodziny- spojrzała na mnie znacząco.
Nie wytrzymałam. Nie chciałam być już obrażana. Poczułam jak do oczu napłynęły mi łzy. Wstałam i wyszłam.
- Co za niewychowana dziewuwcha- skomentował ojciec Kuby.
- Wynoście się stąd i nie wracajcie! Zapomnijcie, że macie syna! Jak wrócę ze zgrupowania wyprowadzam się z domu!- usłyszałam jak krzyczy Kuba.
- Jak ty się odnosisz do rodziców?!- usłyszałam jeszcze tą wyrachowaną czarownicę.
- Ja nie mam już rodziców....- w tym momencie zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że Kubie jest ciężko, ale nie miałam już siły, znosić tego upokorzenia. Poszłam do siebie i poczułam się zupełnie tak, jak mnie przedstawiali rodzice Popiwczaka- jak nic nie warty śmieć.
Rozdzwonił mi się telefon. Spojrzałam na ekran- numer zastrzeżony. Byle nie operator z kolejną ofertą.
- Słucham?- powiedziałam do słuchawki, ale odpowiedziała mi cisza.- Halo?- usłyszałam tylko jak ktoś, ciężko oddycha.- Halo?- powtórzyłam. Pokręciłam tylko głową i rozłączyłam się. Wtedy ten dziwny telefon nie zwrócił mojej uwagi.
Kiedy usłyszałam, że "państwo" Popiwczak opuścili pokój Kuby, a stukot obcasów ucichł, odczekałam jeszcze dwie minuty i poszłam do siatkarza. Weszłam do jego pokoju, bez pukania. Zobaczyłam jak siedzi załamany na łóżko, z twarzą schowaną w dłoniach. Usiadłam obok niego i przytuliłam go. Aż serce mi pękało, jak widziałam go takiego smutnego. Był najwspanialszym człowiekiem jakiego znałam, pomagał wszystkim i za co taka kara? Skąd w nim tyle miłości dla innych skoro nie doświadczył jej ze strony rodziców.
- Kubuś, nie martw się. Wiem, że ci ciężko. Może jeszcze się do ciebie odezwą i ciebie przeproszą. Na pewno są dumni, że grasz w siatkówkę- próbowałam go jakoś przekonać. Podniósł głowę.
- Jesteś wspaniała- otoczył mnie ramieniem i ucałował czule w skroń.- Nie obchodzi mnie co o mnie myślą! Jak mogli tak potraktować ciebie?! Tak bardzo cię za nich przepraszam.... Tak mi głupio.
- Mną się nie przejmuj- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Zastanawiałam się, czy nie powiedzieć mu o swoim tacie, ale tak bardzo się bałam. Ciężko jest się przed kimś tak otworzyć. Ta niepewność, kiedy chodzi o czyjąś reakcję. Stwierdziłam, że jeszcze się wstrzymam chociaż trudno o stosowniejszy moment niż ten teraz, ale za bardzo się bałam. Wiedziałam, że zachowuję się jak tchórz, ale trudno.
Przez resztę dnia próbowałam poprawić jakoś Kubie humor, ale wszystkie moje próby spełzły na niczym. Kiedy kładłam się spać, miałam jedynie nadzieję, że jutro chłopak będzie w o wiele lepszym humorze. Nie mogłam patrzeć jak jest taki smutny.
Następnego dnia, wstałam o wiele wcześniej niż zazwyczaj. Nie zwlekając, zeszłam na śniadanie. Wzięłam sobie jakieś kanapki oraz herbatę i poszłam do stolika, przy którym zazwyczaj siedziałam. Nikogo jeszcze nie było. Na moje nieszczęście, w stołówce pojawił się Rafał. Wziął jedzenie i przysiadł się do mnie.
- A ty co tak siedzisz sama, piękna?- zaczął swoją, niezwykle "interesującą" gadkę.- Gdzie twój chłopak?
- A co cię to interesuje?- warknęłam. Miałam tego gościa totalnie dosyć.
- Bo ty mnie interesujesz- powiedział "uwodzicielsko". Westchnęłam głośno.
- Serio?- popatrzyłam na niego z politowaniem.- Ty na serio myślałeś, że na takie teksty może jakaś dziewczyna polecieć?- spytałam. Praktykant przez chwilę był zbity z tropu, ale potem jego pewność siebie wróciła.
- Jak chcesz pokaże ci na co mnie stać?- przybliżył swoją twarz do mojej, a jego dłoń wylądowała na moim udzie. Zwężyłam oczy i zacisnęłam usta. Kiedy zaczął się do mnie jeszcze bardziej przybliżać "niechcący" strąciłam jego szklankę z gorącą kawą, która wylała się prosto na jego krocze.
- Aaaaaa!- odskoczył ode mnie. Ja zaczęłam się śmiać. Tego to on się nie spodziewał.- Idiotka!- krzyknął, ale ja na to zaśmiałam się jeszcze głośniej. Kiedy fizjoterapeuta zniknął mi z oczu, śmiałam się jeszcze przez dobre kilka minut. Otarłam łzy, wywołane przez śmiech i starałam się uspokoić. Przestało mi być wesoło, kiedy w wejściu zobaczyłam wujka.
- Kaja! Musimy porozmawiać- zaczął, gdy siedział już przy stole.
- Wujek, ale ja musiałam tak zrobić!- zaczęłam się bronić.- On nie powinien się tak zachowywać.
- Kaja, o czym ty mówisz?
- O Rafale, a o czym?
- O twoim tacie. Dzwonił do mnie. Powiedział, że jak nie wrócisz, przyjedzie tu z policją. Musimy iść do sądu......
-------------------------
Przedostatni wakacyjny rozdział... to jest smutne ;(
Komplikacji ciąg dalszy. I to nie jest to wielkie bum, o którym mówiłam. Na to trzeba trochę poczekać ;D Mam nadzieję, że tego się nikt nie spodziewa ;)
Przepraszam za wszystkie błędy, ale nie mam swojego laptopa bo się klawiatura zepsuła, a ja prawie w ogóle na nią nie patrzę tylko piszę, patrząc na ekran. Jestem przyzwyczajona do tamtej klawiatury i na tej robię błędy. Starałam sie jednak, żeby ich nie było ;)
Dziękuje za wszystkie nominację do Libster Award :) Nie spodziewałam się, że dostanę jakąkolwiek ;) Dziękuje, dziękuje, dziękuje <3
Rozdział dedykowany Justynce ;) <3
Dochodziłam do wniosku, że może rzeczywiście trochę przesadzałam. Kuba nie powinien jej zapraszać, gdy mieliśmy spędzić czas sam na sam, ale powinnam jego też zrozumieć. To jego przyjaciółka, czy mi się to podobało, czy nie. Nie mógł zostawiać swoich przyjaciół tylko ze względu na mnie. Z resztą, Zając próbowała być dla mnie miła. Nigdy nie powiedziała nic wrednego, nawet po tym jak ją źle potraktowałam... Kilka razy. Pomimo argumentów na jej obronę, które sama wyciągałam przed sobą, nie potrafiłam poczuć do niej czegoś innego prócz nienawiści. Nie moja wina, że byłam o nią zazdrosna. Piekielnie zazdrosna.
Po treningu poszłam do siebie wziąć prysznic. Zastanawiałam się, jak rozwiązać sprawę z Zającem i Kubą. Męczyła mnie ta cała kłótnia. Nie potrafiłam schować dumy do kieszeni. Jednak z drugiej strony, nie chciałam stracić chłopaka. Przecież jak będę się tak cały czas zachowywać to on w końcu nie wytrzyma i odejdzie. Wstałam z łóżka i chciałam iść porozmawiać z Popiwczakiem, ale, kiedy już położyłam rękę na klamce, niemal od raju ją cofnęłam i poszłam z powrotem usiąść na łóżku. Dlaczego to ja mam jego przepraszać, jak to on zawalił?! I ponownie nienawiść przysłoniła mi oczy, pozbawiając mnie możliwości racjonalnego myślenia i obiektywnego ocenienia sytuacji.
Biłam się z myślami jeszcze przez jakiś czas. W końcu postanowiłam pójść do mojego siatkarza i z nim porozmawiać. Przed drzwiami z numerem 224, znowu napadły mnie wątpliwości. Jednak po chwili drzwi do pokoju same się otworzyły.
- O, hej, Kaja! Już wołam Kubę- zaczął Maciek- Kuba!!! Twoja dziewczyna do ciebie!- krzyknął na niego.- Ja już muszę iść. Pa- pożegnał się i ruszył do windy.
Już chciałam zwiać, ale przyszedł Popiwczak. Stanął przede mną i chyba tak jak ja nie wiedział co powiedzieć. Odsunął się lekko i gestem zaprosił mnie do środka. Weszłam więc i stanęłam przy oknie, plecami do niego. Nie byłam najlepsza w przepraszaniu. Kuba znalazł się tuż za mną i niepewnie, jakby bojąc się mojej reakcji, objął mnie od tyłu.
- Przepraszam- wyszeptał mi do ucha.- Rzeczywiście, głupio wyszło. Po prostu nie pomyślałem, że może ci być przykro. Masz rację, jeśli obiecałem ci, że będziemy sami, nie powinienem jej zapraszać do nas. Ale powiedz mi szczerze, czy ty jej nie lubisz?
- Nie, że jej nie lubię- skłamałam.- Tylko się zdenerwowałam bo chciałam spędzić czas tylko z tobą. Przepraszam za swoje zachowanie- wydusiłam z siebie w końcu.
- Jesteś słodka jak jesteś o mnie zazdrosna- oznajmił i czułam, że się uśmiecha.
- Ej! Dopiero się pogodziliśmy!- powiedziałam z oburzeniem, a on się zaśmiał. Pocałował mnie delikatnie w szyję, na co mruknęłam zadowolona. Odwróciłam się do niego i połączyłam nasze usta. Chwilę czułości przerwało nam stanowcze pukanie do drzwi. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie, a siatkarz poszedł otworzyć.
- No wreszcie! Ile można czekać- usłyszałam jakiś męski głos.
- Mamo, tato, co wy tu robicie?- zdziwił się siatkarz, a ja na te słowa zbladłam. Zrobiło mi się tak słabo, że musiałam chwycić się ściany. Tylko nie spotkanie z rodzicami mojego chłopaka. W ogóle jak ja wyglądam? Leginsy i bluza? O, rany! Co oni o mnie pomyślą?! Tylko bez paniki, tylko bez paniki!- mówiłam sobie w myślach.
- Może nas wpuścisz?- na te słowa Kuba odsunął się i zaprosił ich gestem. Moim oczom okazali się zamożni państwo, w drogich, eleganckich ciuchach, z twarzą tak niezwykle zarozumiałą, że aż miałam dreszcze.
- Dzień dobry- przywitałam się.
- Dzień dobry- odpowiedzieli, a matka siatkarza zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. Przełknęłam głośno ślinę i myślałam o tym jak się stąd ulotnić.
- Poznajcie to moja dziewczyna, Kaja- przedstawił mnie młody Popiwczak, gdy stanął przy mnie.
- Dziewczyna?- kobieta uniosła brwi i ponownie zmierzyła mnie wzrokiem.
Poszliśmy na balkon, gdzie znajdował się stolik i krzesła. Zobaczyłam Kubę w zupełnie innym świetle. Był skrępowany obecnością rodziców, nie żartował, nie uśmiechał się. Atmosfera była tak sztywna, nie miła, krępująca. Chciałam tylko stąd uciec. Nie byłam w stanie nawet spojrzeć w oczy małżeństwa, które emanowało pewnością siebie.
- Dziwne, że zamieniłeś naszą willę- zaczął jego ojciec-... Na to- znacząco spojrzał na budynek.
- Dobrze mi tutaj- mruknął w odpowiedzi Kuba.
- Spotkaliśmy po drodze Sabinkę- rozpromieniła się kobieta.- Na prawdę, ona z dnia na dzień jest coraz piękniejsza!- zachwycała się.- Nie rozumiem, dlaczego nie chcecie spróbować.
- Mamo, skończ- warknął Kuba.
Zakuło mnie serce, ale wiedziałam, że to nie Jego wina. Zrobiło mi się przykro. Poczułam się jak mała, wystraszona dziewczynka. Jednak przeczuwałam, że para dopiero się rozkręca.
- Byliśmy ostatnio z jej rodzicami na obiedzie. Gdybyście tylko spróbowali, nasze rodziny razem mogłyby wiele zdziałać!- oznajmił z entuzjazmem mężczyzna i przez najbliższe minuty, przedstawił nam swoje plany dotyczące ośrodka w Spale i jego firmy marketingowej. Najbardziej było mi szkoda Kuby. Miał tak smutną, ale zarazem wściekłą minę, że aż serce mi pękało. Myślałam, że tylko nałóg może niszczyć rodzinę, a tutaj miałam przykład rodzinny poprawnej, zamożnej, pracowitej. Jednak między nimi panował chłód, a od Kuby biła silna nienawiść. W jego spojrzeniu nie było ani grama miłości. Ja tatę kochałam. Mimo tego, że alkohol go zniszczył, to nie zniszczył dobrych wspomnień, tych wszystkich chwil, kiedy był dla mnie najwspanialszym ojcem na świecie.
- A twoi rodzice, czym się zajmują? Prowadzą jakiś biznes?- spytał ojciec mojego chłopaka.
- Nie, mój tata jest mechanikiem- powiedziałam i zobaczyłam ich kpiący wzrok.
- A matka?- spytała kobieta.- Kasjerka? Sprzątaczka?- prychnęła.
- Moja mama nie żyje- powiedziałam zupełnie poważnie, ale na małżeństwie nie zrobiło to zupełnie wrażenia. Nie było im głupio, a powinno. Zachowywali się podle. Przecież nie każdy jest bogaty.
- Skończcie już!- warknął Kuba i nerwów ściskał moją dłoń.- I odwalcie się od niej!
- Chcemy wiedzieć, dlaczego wolisz ją od Sabinki- wyjaśniła matka.- Przecież nie z powodu wyglądu, ubioru i jak widać rodziny- spojrzała na mnie znacząco.
Nie wytrzymałam. Nie chciałam być już obrażana. Poczułam jak do oczu napłynęły mi łzy. Wstałam i wyszłam.
- Co za niewychowana dziewuwcha- skomentował ojciec Kuby.
- Wynoście się stąd i nie wracajcie! Zapomnijcie, że macie syna! Jak wrócę ze zgrupowania wyprowadzam się z domu!- usłyszałam jak krzyczy Kuba.
- Jak ty się odnosisz do rodziców?!- usłyszałam jeszcze tą wyrachowaną czarownicę.
- Ja nie mam już rodziców....- w tym momencie zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że Kubie jest ciężko, ale nie miałam już siły, znosić tego upokorzenia. Poszłam do siebie i poczułam się zupełnie tak, jak mnie przedstawiali rodzice Popiwczaka- jak nic nie warty śmieć.
Rozdzwonił mi się telefon. Spojrzałam na ekran- numer zastrzeżony. Byle nie operator z kolejną ofertą.
- Słucham?- powiedziałam do słuchawki, ale odpowiedziała mi cisza.- Halo?- usłyszałam tylko jak ktoś, ciężko oddycha.- Halo?- powtórzyłam. Pokręciłam tylko głową i rozłączyłam się. Wtedy ten dziwny telefon nie zwrócił mojej uwagi.
Kiedy usłyszałam, że "państwo" Popiwczak opuścili pokój Kuby, a stukot obcasów ucichł, odczekałam jeszcze dwie minuty i poszłam do siatkarza. Weszłam do jego pokoju, bez pukania. Zobaczyłam jak siedzi załamany na łóżko, z twarzą schowaną w dłoniach. Usiadłam obok niego i przytuliłam go. Aż serce mi pękało, jak widziałam go takiego smutnego. Był najwspanialszym człowiekiem jakiego znałam, pomagał wszystkim i za co taka kara? Skąd w nim tyle miłości dla innych skoro nie doświadczył jej ze strony rodziców.
- Kubuś, nie martw się. Wiem, że ci ciężko. Może jeszcze się do ciebie odezwą i ciebie przeproszą. Na pewno są dumni, że grasz w siatkówkę- próbowałam go jakoś przekonać. Podniósł głowę.
- Jesteś wspaniała- otoczył mnie ramieniem i ucałował czule w skroń.- Nie obchodzi mnie co o mnie myślą! Jak mogli tak potraktować ciebie?! Tak bardzo cię za nich przepraszam.... Tak mi głupio.
- Mną się nie przejmuj- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Zastanawiałam się, czy nie powiedzieć mu o swoim tacie, ale tak bardzo się bałam. Ciężko jest się przed kimś tak otworzyć. Ta niepewność, kiedy chodzi o czyjąś reakcję. Stwierdziłam, że jeszcze się wstrzymam chociaż trudno o stosowniejszy moment niż ten teraz, ale za bardzo się bałam. Wiedziałam, że zachowuję się jak tchórz, ale trudno.
Przez resztę dnia próbowałam poprawić jakoś Kubie humor, ale wszystkie moje próby spełzły na niczym. Kiedy kładłam się spać, miałam jedynie nadzieję, że jutro chłopak będzie w o wiele lepszym humorze. Nie mogłam patrzeć jak jest taki smutny.
Następnego dnia, wstałam o wiele wcześniej niż zazwyczaj. Nie zwlekając, zeszłam na śniadanie. Wzięłam sobie jakieś kanapki oraz herbatę i poszłam do stolika, przy którym zazwyczaj siedziałam. Nikogo jeszcze nie było. Na moje nieszczęście, w stołówce pojawił się Rafał. Wziął jedzenie i przysiadł się do mnie.
- A ty co tak siedzisz sama, piękna?- zaczął swoją, niezwykle "interesującą" gadkę.- Gdzie twój chłopak?
- A co cię to interesuje?- warknęłam. Miałam tego gościa totalnie dosyć.
- Bo ty mnie interesujesz- powiedział "uwodzicielsko". Westchnęłam głośno.
- Serio?- popatrzyłam na niego z politowaniem.- Ty na serio myślałeś, że na takie teksty może jakaś dziewczyna polecieć?- spytałam. Praktykant przez chwilę był zbity z tropu, ale potem jego pewność siebie wróciła.
- Jak chcesz pokaże ci na co mnie stać?- przybliżył swoją twarz do mojej, a jego dłoń wylądowała na moim udzie. Zwężyłam oczy i zacisnęłam usta. Kiedy zaczął się do mnie jeszcze bardziej przybliżać "niechcący" strąciłam jego szklankę z gorącą kawą, która wylała się prosto na jego krocze.
- Aaaaaa!- odskoczył ode mnie. Ja zaczęłam się śmiać. Tego to on się nie spodziewał.- Idiotka!- krzyknął, ale ja na to zaśmiałam się jeszcze głośniej. Kiedy fizjoterapeuta zniknął mi z oczu, śmiałam się jeszcze przez dobre kilka minut. Otarłam łzy, wywołane przez śmiech i starałam się uspokoić. Przestało mi być wesoło, kiedy w wejściu zobaczyłam wujka.
- Kaja! Musimy porozmawiać- zaczął, gdy siedział już przy stole.
- Wujek, ale ja musiałam tak zrobić!- zaczęłam się bronić.- On nie powinien się tak zachowywać.
- Kaja, o czym ty mówisz?
- O Rafale, a o czym?
- O twoim tacie. Dzwonił do mnie. Powiedział, że jak nie wrócisz, przyjedzie tu z policją. Musimy iść do sądu......
-------------------------
Przedostatni wakacyjny rozdział... to jest smutne ;(
Komplikacji ciąg dalszy. I to nie jest to wielkie bum, o którym mówiłam. Na to trzeba trochę poczekać ;D Mam nadzieję, że tego się nikt nie spodziewa ;)
Przepraszam za wszystkie błędy, ale nie mam swojego laptopa bo się klawiatura zepsuła, a ja prawie w ogóle na nią nie patrzę tylko piszę, patrząc na ekran. Jestem przyzwyczajona do tamtej klawiatury i na tej robię błędy. Starałam sie jednak, żeby ich nie było ;)
Dziękuje za wszystkie nominację do Libster Award :) Nie spodziewałam się, że dostanę jakąkolwiek ;) Dziękuje, dziękuje, dziękuje <3
Rozdział dedykowany Justynce ;) <3
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńO cholerka, nie jest dobrze :/ Na wstępie już mówie, że Kuba ma rodziców do dupy. Nie potrzebnie obrażali Kaje. I w dodatku jeszcze ten telefon...dziwne, naprawde dziwne. Jednego jestem pewna...będzie gruuuuubo :p i to mnie cieszy. Możesz ich jeszcze troche pokłócić (ich to znaczy Kube i Kaje) bo lubie jak się godzą. A ty wiesz, że masz kompletnie zrytą banie? I taka trochu zołza z ciebie? :p ale i tak kocham ciebie i twoje
OdpowiedzUsuńopowiadanie :* <3 pozdrawiam :*
A co ja mówię o moim charakterze od początku? Xd jestem wredna xd
UsuńOj oj oj się robi strasznie :o Nie no zapierdole tego debila -.- I jeszcze rodzice Kubulka yyyyyy... Niech ona zostanie z Krzysiem :) A tak poza tym to zajebiscie napisalas :* Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńDziekuje ;*
UsuńTu się tyle dzieje, ze aż nie wiem co ty jeszcze wymyślisz :O Ojciec Kai nagle się nią zainteresował.. sprawa w sądzie na pewno ją zdołuje, ale tak trzeba, inaczej wróci do domu, a tam codziennie będzie się męczyć z pijanym tatą. Rodzice Kuby przegięli. Jak można być tak zapatrzonym w pieniądze?! No i ten telefon... zaczynam się bać :O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Mam nadzieję że dobrze to rozegram xd ;**
UsuńJeju. Tak mnie strasznie zaskakujesz, że ja tu już niczego nie moge być pewna o.O A ten telefon? ;o Przerażasz mnie kobieto! ;D Zapraszam na zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdraiam ;**
Cieszę się że zaskakuje i przerażam xd ;*
UsuńKOCHAM to opowiadanie <3 Rodzice Kuby są do d*** jak można ingerować w życie uczuciowe dziecka, rodzice powinni chcieć jego szczęścia, a skoro ma je przy Kai to im nic do tego!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next :* An
Oni tak tego nie widzą ;)
UsuńRodzice Kuby są tragiczni jak oni mogli tak potraktować Kaję i własnego syna.I teraz ten telefon na końcu no to się dzieje.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością
Pozdrawiam ;*
Mam nadzieję że bedzie się dalej działo ;)
UsuńZałożmy, ze rodział jest mi dedykowany :D
OdpowiedzUsuńA teraz poważnie, kurde podoba mi się ta liczba złych wydarzeń! Czy może być lepiej? Ależ oczywiście, bo czeka nas wielkie Bummm :D
Pozdrawiam J.
Może byc też tobie ;) masz specyficzny gust xd
UsuńBorze świerkowy, rodzice Kuby to zmanierowani burżuje, aż szkoda chłopaka, że musiał wychowywać się w takim otoczeniu.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia co wymyślisz z tym sądem, ale pewnie będzie ostro! ;)
Pozdrawiam :)
Mam nadzieję że bedzie xd
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! :)
OdpowiedzUsuńCóż.. Nie spodziewałam się, ze Kaja pozna rodziców Kuby tak szybko, ale myślę, że czas nie ma tutaj żadnego znaczenia. Kiedykolwiek i gdziekolwiek by ich poznała, byłoby tak samo. To nie są ludzie, którzy przejmują się uczuciami innych. oni wychodzą z założenia, że to inni mają się przejmować nimi. Nie lubię takich ludzi.
Kuba miał ciężkie życie, ale na szczęście nie stał się takim jak oni. A wzorce do naśladowania miał okropne. :(
Komplikujesz. Ale co to za opowiadanie, jeśli nic się w nim nie dzieje?
Dziękuję za nominację do LA! To naprawdę wyróżnienie dla mnie. :) Odpowiedzi pojawią się na mojej podstronie za jakiś czas. :)
Pozdrawiam! :**
nie dziękuj, zasłużyłaś ;* <3
Usuń